Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2017

Dystans całkowity:270.70 km (w terenie 156.20 km; 57.70%)
Czas w ruchu:20:08
Średnia prędkość:13.45 km/h
Suma podjazdów:6122 m
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:22.56 km i 1h 40m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
29.10 km 18.00 km teren
02:00 h 14.55 km/h:
Podjazdy:621 m

Wszędzie gdzie jadę jest gnój

Niedziela, 9 lipca 2017 · dodano: 09.07.2017 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
27.00 km 25.00 km teren
03:30 h 7.71 km/h:
Podjazdy:1441 m
Rozbójnicy:

Tropem wilka dobrych zjazdów kilka

Wtorek, 4 lipca 2017 · dodano: 08.07.2017 | Komentarze 2

Dzisiejsza wyprawa miała na celu sprawdzenie zjazdów w kierunku Słowacji z bieszczadzkich szczytów granicznych. W tym celu udaliśmy się do Smereka skąd zaatakowaliśmy Paportną (1198 m.n.p.m) nieznakowaną, półdziką drogą leśną znaną jedynie najlepszym przewodnikom beskidzkim. W sumie to ta droga nie była by nawet warta wspomnienia gdyby nie fakt, że gdzieś tak w połowie z krzaków wyskoczył nam wilk. Pewnie jakiś stary basior zbyt słaby by korzystać z życia w watasze ale i tak robił wrażenie. Skurczybyk dopakowany w barach. Uciekł przed nami kilkanaście metrów i potem obserwował nas z pobliskich zarośli. Pewnie obczajał rowery. Niestety nie udało się zrobić dobrego zdjęcia i ostatecznie prysnął w krzaki. Takie atrakcje tylko w Bieszczadach. 
Po jakiejś godzinie dotarliśmy do żółtego szlaku pieszego.

Na Paportną przez pole buraków
Na Paportną przez pole buraków 

Bieszczadzki singiel klasyk
Bieszczadzki singiel klasyk

Jakaś góra hiehie
Jakaś góra hiehie

Chwila przerwy i ruszyliśmy dalej do granicy, by szybko dotrzeć do punktu widokowego urwisko Rabia Skała. Byłem już kilka razy w jego pobliżu ale jakoś nie było mi dane tam zawitać. Można tu podziwiać panoramę słowackich gór oraz samo urwisko. Jest strome i potężne. Tym bardziej byliśmy ciekawi słowackiego szlaku żółtego na południe przebiegającego nieopodal. Na LIDARZE wyglądał on tak:



i zapowiadał się dość hardkorowo.

Punkt widokowy na Rabiej #1
Punkt widokowy na Rabiej #1

Punkt widokowy na Rabiej #2
Punkt widokowy na Rabiej #2

Szlak przypominał bardzo robiony przez nas w zeszłym roku czerwony szlak z Magury Stebnickiej. Agrafka za agrafką i sporo technicznych miejsc. Nauczony doświadczeniem z zeszłego roku ścinałem te agrafki jak szalony i przynosiło to naprawdę dobre efekty. Mieliśmy dziś trochę pecha bo na tych "serpentynach" spotkaliśmy kilkunastu turystów, w tym małe dzieci. Mimo wszystko szlak jest rewelacyjny i trzeba go kiedyś powtórzyć. Tym razem może w całości, bo dziś zjechaliśmy tylko do końca serpentyn.

Janusz Hill
Janusz Hill

Wypychem tym samym szlakiem wróciliśmy na granicę i ruszyliśmy na wschód dość zabłoconym szlakiem granicznym. Do tego mijaliśmy naprawdę dużo turystów. Bieszczady już nie są takie puste jak w momencie gdy zaczynaliśmy tu przyjeżdżać kilka lat temu. Kolejny punkt na naszej trasie to Dziurkowiec i zjazd zielonym na Słowację. To była konkretna przygoda. Na początek stromo, wąsko i trochę skał, potem fajny singiel przez las i na koniec MEGA stroma droga leśna z pokaźną koleiną. Wg Pawłowego garmina nachylenie nie spadało tu poniżej 30%. Straszna walka miejscami.

Na Dziurkowcu (1188 m.n.p.m)
Na Dziurkowcu (1188 m.n.p.m) 

Tak wygląda początek zjazdu
Tak wygląda początek zjazdu

A tak jego najlepsza część
A tak jego najlepsza część

Dobre to było. Niestety powrót tym szlakiem na granicę już taki fajny nie był bo łydki paliły ogniem piekielnym. W okolicy Dziurkowca ucięliśmy sobie krótką pogawędką z pogranicznikami i ruszyliśmy błotkiem w kierunku Płaszy. W tym roku moje modły o suchą wyrypę jak dotąd nie zostały wysłuchane. Dalsze plany mieliśmy inne, niestety zjazd z Dziurkowca kosztował Pawła resztkę klocków w tylnym hamulcu, który całkiem odmówił posłuszeństwa, trzeba było więc skracać. 

Manitou szczerzy kły na Płaszy (1162 m.n.p.m)
Manitou szczerzy kły na Płaszy (1162 m.n.p.m)

Z Płaszy kolejnym tajnym szlakiem przewodników beskidzkich zjechaliśmy do samochodu. To był taki zjazd pod znakiem hasła: ZAPOMNIJ O PRZEDNIM HAMULCU INACZEJ STRACISZ ZĘBY, czyli okrutne gruzowisko i koleiny. Może nie był to zjazd marzeń ale ja czasem lubię takie rąbany, poza tym szybko doprowadził nas na parking. Niby tylko 27km a prawie 1500 w pionie siadło. Miło było znowu zobaczyć Biesy.