Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2018

Dystans całkowity:155.13 km (w terenie 98.00 km; 63.17%)
Czas w ruchu:14:10
Średnia prędkość:10.95 km/h
Suma podjazdów:4304 m
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:25.85 km i 2h 21m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
21.64 km 21.00 km teren
01:40 h 12.98 km/h:
Podjazdy:401 m

Czudeckie verty

Czwartek, 31 maja 2018 · dodano: 31.05.2018 | Komentarze 2

Dziś kolejny dzień katowania ścianki na Przedmieściu Cz. Dziś już nie było tak radośnie. Powodem totalnie rozjeżdżenie wszystkich linii przez motokrosowców. Męczyłem dziś prawą stronę. We wtorek jechałem tu gdzie chciałem i jak chciałem. Teraz kompletnie nie mogłem się wbić w linię z wtorku. Czysto, bez podpórki zjechałem dopiero za 3 razem, a i tak poniosło mnie w inne miejsce niż planowałem na górze. Goście rozjeździli totalnie naturalną mini-bandę, która utworzyła się na jednym z drzew, używałem jej do wytracenia prędkości i skręcenia w stromą końcówkę po lewej. Dziś bez tej bandy nie czułem się na tyle pewnie by przy osiąganej w tym miejscu prędkości i tak rozjeżdżonej nawierzchni skręcić w lewo. Znosiło mnie w wąskie koleiny po prawej gdzie goście zrobili mini-dropa na zwalonym drzewie. To dobrze - jeszcze sporo mogę się na tej miejscówie nauczyć. Przypomniała mi się kolejna przygoda, jak robiłem tę ścianę pierwszy raz w tamtym roku. Trochę za szybko najechałem i mocniej przyhamowałem przodem. Wszystko by było okej gdyby nie fakt ... że zapomniałem odblokować przedniego amortyzatora :D. W wyniku tego hamowania na zablokowanej ladze zdjęło mi w 1 miejscu oponę z rantu, mleko trysnęło fontanną, a mi nie pozostało nic innego jak ewakuować się z kabiny. Rower niestety dostał strzała w lagę amora od niewielkiego kamienia, na szczęście Sebek mi to wypolerował że prawie nie widać. Natomiast tajemnicą archiwum x pozostaje dla mnie jak opona przy bardzo niskim ciśnieniu zdołała wrócić na rant na tyle, że dałem rade dojechać do domu.
Chciałem dziś jeszcze przejechać sobie ścieżkę na Wielkim Lesie i obczaić jeden zjazd wypatrzony podczas zimowego, szosowego wypadu ale w lesie zrobiło się ciemno, więc dałem sobie siana. Snując szutrem z Wielkiego Lasu w pewnym momencie wręcz poczułem na plecach oddech mężczyzn odzianych w kalesony (huehuehue sory, nie mogłem się powstrzymać przed tym gay-dżołkiem). Myślę sobie - tanio skóry nie sprzedam i za darmo mego skalpu nie dostaan. I chyba goście jechali w tlenie albo tam w azocie (nie kumam slangu), albo mieli kilkadziesiąt km w nogach, bo na tym Trensie z nawagą dałem radę im uciec. Minęli mnie dopiero jak zakładałem rower na bagażnik na parkingu. Kilkanaście osób, większość odziana w takie same trykoty, to chyba jakaś mafia była ....



Dane wyjazdu:
22.00 km 15.00 km teren
01:30 h 14.67 km/h:
Podjazdy:515 m

Kolejna ofiara RODO

Wtorek, 29 maja 2018 · dodano: 29.05.2018 | Komentarze 2

Odbyłem dziś jedną z najlepszych lokalnych przejażdżek w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy, a cholerna Strava tego nie strakowała bo po 2 km wyświetliła komunikat o nowych warunkach przechowywania danych i zastopowała mi nagrywanie :D. Co za porażka :D. Generlanie to jeździłem sobie dziś pętelkę, której kulminacją jest zjazd po ściance na Przedmieściu Czudeckim. Strasznie lubię tę ściankę, bo jak na podrzeszowskie warunki jest dość długa i można na niej poćwiczyć kontrolę nad rowerem na sypkiej, śliskiej stromiźnie, gdzie blokowanie kół kończy się glebą. Fajne jest to, że ściana ma wiele wariantów, więc szybko mi się nie znudzi. Pamiętam jak parę lat temu opisywałem na blogu jak podczas pierwszego zjazdu z niej spadłem. To czego wtedy nie napisałem, to że uderzyłem klatką piersiową w tył siodełka, tak aż wyrwało druty :D. Powrót do domu całą drogę na stojąco to nic. Najgorzej, że przez 2 miesiące nie mogłem spać na prawym boku i się śmiać bo bolały mnie żebra. Koszty MTB melandżu. Tak mnie naszło na wspominki ....

Dane wyjazdu:
26.38 km 10.00 km teren
01:45 h 15.07 km/h:
Podjazdy:350 m

bezbazowe

Niedziela, 27 maja 2018 · dodano: 28.05.2018 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
18.80 km 8.00 km teren
01:20 h 14.10 km/h:
Podjazdy:315 m

kacowe

Niedziela, 20 maja 2018 · dodano: 20.05.2018 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
31.88 km 18.00 km teren
02:30 h 12.75 km/h:
Podjazdy:673 m

Ostatni taki singiel

Sobota, 12 maja 2018 · dodano: 12.05.2018 | Komentarze 4

Jak się tydzień temu śmigało po Policy, to trudno odnaleźć radość w jeździe po Grochowicznej. Zwłaszcza, że okolica rozjeżdżona czołgami. Może na innym rowerze było by lepiej, bo trancem to męka. Wszystko co tu znałem zostało ZAORANE. Zacząłem więc szukać czegoś czego nie znam. Przypomniałem sobie, że na stravie w okolicy są wyznaczone jakieś uphile przez las, wyglądające na strome, wybrałem się więc to zjechać. Początkowo polną drogą, potem krańcem pola i nagle hyc do lasu na piękny, bardzo szybki i kręty singielek. Brak tu może elementów enduro ale trzeba docenić takie zjazdy w obliczu tego co się wyprawia w okolicznych lasach. Ten zjazd i kilka sekund tańca na ścianie na Przedmieściu Czudeckim uratowały tę smutną wycieczkę. Są tam założone segmenty uphilowe: Piekielna Góra i Pomnik Walki i Męczeństwa - Babica, ja wrzuciłem swój, zjazdowy: Ostatni taki singiel. Polecam korzystać, bo pewnie i to dojadą. Jeśli ktoś zna w tej okolicy coś lepszego - dajcie znać.


Dane wyjazdu:
34.43 km 26.00 km teren
05:25 h 6.36 km/h:
Podjazdy:2050 m
Rozbójnicy:

Git malina, zjazdy primasort, adrenalina, rowery pancerne jak czołg

Poniedziałek, 7 maja 2018 · dodano: 07.05.2018 | Komentarze 2

Polico! Gdzieś ty była całe moje życie. Zaliczyłem bardzo wiele innych szukając ciebie, również tę ladacznicę Przehybę. Ale po tej wyrypie wiem, że to z tobą będzie pięknie. Z tobą będzie inaczej. 

Jak narazie to każda wyrypa w tym roku wypada dalej. Dziś padło na Beskid Żywiecki a konkretnie pasmo Policy (1369 m.n.p.m). Zmierzałem na tę górę już w 2015, wtedy w wyniku różnych dramatycznych okoliczności - nie udało się. Ale to było dawno, w zamkniętym rozdziale innego życia. Nie wracam więc do tamtych wydarzeń zbyt często bo i po co skoro od tego czasu wpadło tak BARDZO WIELE zajebistych melanży. Ataku na Policę z miejscowości Sucha Góra dokonywałem więc z zupełnie czystą głową, gotowy do walki, otwarty na nowe wyzwania, nie stłamszony przez demony przeszłości i rozpamiętujący w kółko to samo. W opisie ostatniej wyrypy pisałem, że pora odpocząć od gruzowisk - ale patrząc na poniższe zdjęcie niebieskiego szlaku muszę napisać, że .... KŁAMAŁEM!
Kamienna masakra
Kamienna masakra 

No tak - tym szlakiem później wracaliśmy do samochodu. Co ciekawe gdzieniegdzie były omijki tych rumowisk po czymś takim:

Czyżby fragment przeszłości?
Czyżby fragment przeszłości? 

i zastanawialiśmy się z Pawłem czy czasem dawno temu ten szlak cały nie był taki. Może tak, może nie - jedno jest pewne - te czasy nie wrócą. Naturalne szlaki szybko giną, ale trzeba przyznać że dzisiejszy dzień pokazał mi, że w rejonie Policy jeszcze ich trochę zostało. Po dość krótkim acz intensywnym wypychu osiągnęliśmy rejony Hali Krupowej i pobliskiego schroniska, skąd zaatakowaliśmy czarny szlak do Sidziny Wielkiej. Był to zjazd najwyższej jakości. Początek to jakaś przedeptana przez turystów droga po-zrywkowa, ale dalej mamy sporo klasycznego, trawersowego singletraka. Szlak jest łagodnie nachylony, nie jest bardzo kamienisty, raczej szybki i bez większych trudności technicznych ale też daleko mu do twisterowego chodnika. Dzidowanie nim to prawdziwa przyjemność. Zapraszam na filmik u szanownego kolegi Pawła:


Fragment szlaku czarnego
Fragment szlaku czarnego 

Pasmo Policy
Pasmo Policy

Dobry początek dnia. Po robocie korzystając ze stokówki i wracamy z powrotem w okolice schroniska i atakujemy szlakiem graniowym kulminację pasma. Szlak z hali na wierzchołek Policy jest mega dobry. Niestety jest mocno zwalony drzewami, których pewnie jeszcze nie posprzątano po zimie. Mieliśmy nim zjeżdżać poźniej ale widząc co tu się dzieje pojawiają się pierwsze pomysły zmiany planów. Szkoda bo to jest mniej więcej coś takiego:

Typowy szlak w tym rejonie
Typowy szlak w tym rejonie 

Ogólnie południowa część wierzchołka Policy to w dużej mierze wielki wiatrołom. Dzięki temu jest tu przyjemny widoczek na ośnieżoną jeszcze Babią Górę. Po krótkim czilu jedziemy dalej na zachód ku Hali Śmietanowej. Jest tu łagodny zjazd, w podobnym klimacie jak od wschodu. Niestety - długi weekend i sporo turystów sprawia, że muszę traktować ten odcinek jak jazdę po miejskim deptaku.

Słynny drop z filmu Enduro Me
Słynny drop z filmu Enduro Me

Babia Góra
Babia Góra

Z Hali Śmietanowej atakujemy główną atrakcję dzisiaj - żółty szlak w kierunku Mosornego Gronia. To jest ten hardkor! Ciasna rynna miliona korzeni. Gdy tylnim kołem zjeżdżasz z jednego uskoku to przednie jest już w trakcie kolejnego. Choć w jednym miejscu zatańczyłem tu ostrego breka to ewidentnie jest to jeden z lepszych lepszych szlaków jakie jechałem. Na dole łapy mi się telepały. Szanuję i powrócę. 
Pozowane, już przy powrocie, wyżej jest tak samo ale na ścianie
Pozowane, już przy powrocie pod koniec zjazdu, wyżej jest tak samo ale na ścianie 
I ponownie zapraszam na video kolegi Pawła:

Korzystając z tajnych dróg leśnych wróciliśmy na Halę Śmietanową i dalej czerwonym szlakiem z powrotem na Policę, zaliczając kolejny kawałek fajnego zjazdu. W planie mieliśmy jechać dalej czerwonym pod schronisko ale ze względu na wiatrołom zmieniamy plany. Ryzykujemy zjazd niebieskim na południe. Taka niewiadoma - stały punkt programu w naszych wyrypach. Z reguły jak się eksploruje niewiadome szlaki to 4/5 razy trafia się pasztet jak ostatnio (O)gorzała. No ale to Polica więc tym razem było inaczej. Początek zjazdu to singiel przez borówki potem wjeżdża się do lasu na odcinek przypominający najlepsze fragmentu żółtego z Ćwilina. Dalej jest krótki wypych na Czyrniec (1328 m.n.p.m) rownież pięknym, technicznym i wartym zjechania singlem. Z Czyrnieca w dół dalej jest sporo singla o łagodnym nachyleniu ale z korzeniami i kamieniami - że cały czas jest robota. I choć ten singiel stopniowo staje się coraz szerszy by ostatecznie zmienić się w szeroką drogę zrywkową - to naprawdę był to syty zjazd i ryzyko się opłaciło. Dużą zaletą jest to, że spotkaliśmy na tym szlaku jedynie dwójkę turystów.

Czyrniec (1328 m.n.p.m)
Czyrniec (1328 m.n.p.m) 

Miejscowa sieć dróg zwózkowych
Miejscowa sieć dróg zwózkowych

No to teraz pozostało wrócić kolejny raz w okolice schroniska. Sprawę ułatwia rozbudowana w tym rejonie sieć szerokich dróg stokowych. Mimo łatwego zdobywania wysokości, ja już czułem w nogach tę wyrypę. Czułem ją też w rękach, bo chyba rzadko kiedy się zdarza taka wyrypa, że każdy zjazd to ciężka robota. A przed nami została ta najbardziej fizyczna czyli zjechać niebieskie gruzowisko, które podchodziliśmy rano. Przed taką przyjemnością musiałem się posilić schroniskową pomidorówką i wypić kolkę. Fajne to schronisko - takie kameralne, inne od tych sądeckich czy gorczańskich molochów. Bez tego zastrzyku energii to bym chyba nie dał rady na tym kamieniołomie. Rzucałem się w te głazy już taki półprzytomny ale było to nawet wesołe i doprowadziło nas pod sam samochód. To była wyrypa na bogato. Chwała kierownikowi i jego doradcy też.