Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2012

Dystans całkowity:671.00 km (w terenie 299.00 km; 44.56%)
Czas w ruchu:39:23
Średnia prędkość:17.04 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:55.92 km i 3h 16m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
13.00 km 0.00 km teren
00:36 h 21.67 km/h:
Podjazdy: m

Asfaltofobia

Poniedziałek, 30 kwietnia 2012 · dodano: 30.04.2012 | Komentarze 1

Miałem jechać gdzieś dalej ale czas nie pozwolił. Po przymusowej przesiadce z Forca na Mongoosa różnica w jakości jest kolosalna. Poszukajmy jakichś plusów ... hmmmm:
+ lżej po asfalcie
+ banalnie oderwać go od ziemi do bunny hopa
+ ma sprawny hak przerzutki :D

Muszę się przyzwyczajać przecież to rower, na którym przypuszczalnie spędzę całą tegoroczną majówkę. Nie ma już co płakać nad forcem, będzie hak to będzie dobra jazda, a tymczasem jutro założę do goosa oponki terenowe w miejsce slików.

Dane wyjazdu:
99.00 km 40.00 km teren
06:31 h 15.19 km/h:
Podjazdy: m

Niech to szlak(g)!

Sobota, 28 kwietnia 2012 · dodano: 28.04.2012 | Komentarze 4

!!! UWAGA !!! Poniższy wpis jest długi i bardzo emocjonalny, pisany pod wpływem zmęczenia i stresu wywołanego uszkodzeniem roweru. Poważnie zastanów się zanim go przeczytasz i stracisz kilka chwil swojego życia :).

Sobota, godzina 10, bezchmurne niebo, temperatura grubo powyżej 20 stopni -
idealne warunki by uprawiać mtb. Na coś takiego czekałem chyba od września biegłego roku, Czyli PONAD 6 miesięcy. Jak rzadko kiedy mogłem poświęcić na jazdę 8-10 godzin. Czy coś mogło popsuc taki dzień? 6 godzin później okazało się, że tak!

Razem z Pawłem (Kundello) i Pawłem (Dak) ruszyłem by zdobyć Dynów.
Sam wymyśliłem trasę podczas jednej z nasiadówek nad mapą okolicy.
Przez malowniczą i uwielbianą przez rowerzystów miłujących teren miejscowość Budziwój :) dotarliśmy na Przylasek, skąd przez Straszydle zdobywaliśmy Błażową. Przez lasy, przez pola, jechało się genialnie! Przed Błażową relaks:

Odpoczynek przed Błażową © Dak


Z Błażowej zaczęliśmy podjeżdżać zielonym szlakiem w kierunku na Hyżne. Po paru kilometrach odbiliśmy na szlak czarny w kierunku Dylągówki, by po kolejnych paru km odbić na terenowy zjazd w kierunku Dynowa. Trasa była elegancka, długa, w dół, z widokiem na okoliczne pagóry, a w oddali było widać Bieszczady. Jechało się PRZE-GENIALNIE! Czułem moc jak mało kiedy, cisnąłem, wychodziło mi dosłownie wszystko! Wszystko! Czy naprawdę coś mogło popsuć taki dzień? :)

Paweł wlaczy z psami © tmxs


Zjazdy © Dak



Po dotarciu do Dynowa siedząc w lokalnym kebabie przy tortilli, pijąc mało-męskiego nisko procentowego bronka o smaku owocowym w głowie jednego z nas (przez symaptię nie wspomnę którego;)) zrodziła się myśl by do Rzeszowa wracać żółtym szlakiem przez Wilcze. Ja co prawda planowałem to inaczej - powrót na szlak zielony i jazdę przez Hyżne na szlak niebieski by wrócić przez Borówki i Łany - ale nie protestowałem. Co prawda na Wilczym byłem 2 dni temu ale od innej strony pozatym Wilcze zawsze spoko i nic nie może mi zepsuć tego dnia prawda?

No więc ruszyliśmy w szampańskich nastrojach by poznać nieznany kawałek szlaku żółtego.Pogoda wciąż była super, nastroje ekipy jeszcze lepsze, a sam żółty szlak przez pierwsze km od Dynowa był tak fajny, że oczyma wyobraźni widziałem jak rekomenduje go tysiącom czytelników mojego bloga na bikestats.pl :) ( o zgrozo!).
Napotkane przeszkody terenowe zachęcały do zabawy:

Jak dzieci :) © tmxs


Jak widać, wszystko było super i nic nie zapowiadało nadchodzącej tragedii. Zaczęło się kilka km dalej, dość niepozornie: szlak żółty zaczął zanikać. Po prostu skończyła się droga a zaczeły krzaki, strumienie, błota i pokrzywy. No ale nic - to nie pierwszy raz i zapewne nie ostatni kiedy na ternowej wyprawie jadę na młynku, pcham lub niosę rower. Przygoda! Uznał bym to za przyjemny element enduro folkloru ale po jakiejś godzinie takiego przedzierania się, gdy już prawie dało się komfortowo jechać zdarzyło się coś co jednak zepsuło mi dzień :). Nic nie poczułem, usłyszałem jedynie cichy brzdęk. Popatrzyłem na tylne koło i zamarłem: wielki sękaty kij wplatał się w mój łańcuch, a tylna przerzutka znalazła się NAD kasetą! Co się wtedy działo w mojej głowie? Bloga mogą czytać niepełnoletni więc napiszę po chińsku: 我他媽的婊子! 斯特凡和迎接!
Brutalnie złamałem hak od przerzuty! Prawie 40 km od Rzeszowa, w krzakach na totalnym wypizdowiu. Przekląłem GT za kruchy hak, przekląłem Shimano za długi wózek w przerzutce, przekląłem nawet niewinnych tym razem Foxa i RoxShoxa. Na końcu przekląłem sam siebie za taką jazdę. Kundello zrobił mi single speeda i ruszyliśmy dalej. Żółty szlak nadal częstował nas swoimi atrakcjami, był krzaki rowy, zwalone drzewa ale już miałem to w nosie, nastrój prysł. Wilcze oczywiście odpuściliśmy, dowlekliśmy się do najbliższej drogi by asfaltem wrócić do domu. Mój single speed to było z przodu środkowa tarcza i 4 na kasecie:

Full suspension singlespeed :) © tmxs




W terenie dawało radę ale po asfalcie to musiałem wykonywać
miliony obrotów. I ten brzdękający łańcuch - do teraz mam w głowie ten straszny dźwięk, który ryje mi psychę :). Kolejny raz zabrakło niewiele do 1 rowerowej setki w życiu ale cieszę się, że się nie udało. Jeśli mam już stracić to bajkerskie dziewictwo to nie w ten sposób :).
Teraz muszę kupić hak, więc przez najbliższe dni będę odcięty od mtb (jeszcze to do
mnie chyba nie dotarło ;)).

Dziękuję:

* serwisowi rebike.pl (Kundello) za pomoc techniczną oraz pomoc w rozpędzeniu siglespeeda do 30 km/h, masz parę Paweł! :)

* Dakowi - za porcję docinek, które w takich sytuacjach działają na mnie lepiej niż koks :).

Pozdrawiam:
* twórców i opiekunów szlaku żółtego, odcinka między Dynowem a Wilczym :)
* wszystkich którzy się na ten odcinek wybiorą jak już pokrzywy, trawy, krzaki podrosną (weźcie maczetę i dzidę na dziki)

Ok, wypłakałem się, teraz mnie pocieszcie :D.

Dane wyjazdu:
78.00 km 38.00 km teren
04:26 h 17.59 km/h:
Podjazdy: m

Nocne Wilcze

Czwartek, 26 kwietnia 2012 · dodano: 26.04.2012 | Komentarze 0

Jak co czwartek jeździmy w nocy, dziś z Grześkiem i Pawłem (Kundello). Z deptaku nad Wisłokiem ruszyliśmy na Grochowiczną, później przez stok w Babic dotarliśmy do żółtego szlaku. Miejscami było błotniście ale już przywykłem i nie zwracam na to uwagi. Na Wilczym wiało. Grzesiek 1 raz był na Wilczym i od razu w nocy ;). Tym razem wziąłem aparat i kartę ale fotki nie wyszły :), staliśmy za daleko od aparatu i są za ciemne :). Sam zjazd z Wilczego to już czysty testosteron+endorfiny+adrenalina, lecieliśmy w dół pełną parą. Powrót przez Lubenię, Zarzecze, Lutoryż, Boguchwałę, Racławówkę. Jechało mi się dziś super, spora dawka ostrej terenowej jazdy, wróciłem do domu konkretnie zmęczony.

Fotek nie ma, więc podzielę się chociaż fajnym filmikiem, tym razem reklama lini osprzętu Saint od Shimano:



Polecam oglądać w HD na pełnym ekranie. Produkcja genialnych ludzi z Anthill Films.

Dane wyjazdu:
55.00 km 25.00 km teren
03:27 h 15.94 km/h:
Podjazdy: m

Łańcut nocą

Wtorek, 24 kwietnia 2012 · dodano: 24.04.2012 | Komentarze 0

O 18:30 ruszyliśmy z Grześkiem i Pawłem spod Leklerka, chcieliśmy dojechać na Łańcut jak najbardziej terenem. Zaczęliśmy żółtym szlakiem z Malawy, by później na Magdalence przerzucić się na szlak zielony. Leśne odcinki szlaku zielonego to czysta poezja, choć miejscami było dosyć błotniście i rowery trzeba było myć a ubrania prać. Chciałem zrobić jakieś fotki, miałem nawet aparat ale po uruchomieniu go przywitał mnie napis "No Memory Card" :).
Centrum Łańcuta sobie odpuściliśmy i ruszyliśmy w stronę Rzeszowa. Dzięki nawigacji w telefonie Pawła dotarliśmy przez Strażów i Krasne aż do granic miasta jadąc prawie cały czas dość wypłaszczonym ale jednak: terenem!
Ta nawigacja (TrekBuddy + mapa Comapssu) to super sprawa - już drugi nocny wyjazd ogarniamy bez bólu całkiem nieznane drogi nocą. Tym razem miałem papierową mapę przy sobie ale w nocy to się można papierową mapą co najwyżej powachlować. Podsumowując cały wyjazd można napisać, że nie ma to jak 50tka terenowej po robocie :).

Zdjęć co prawda nie mam ale mam coś lepszego, oto światowa premiera, totalny eksluziw, tylko u mnie filmik z rzeszowskiego maratonu Cyklokarpaty z kamerki Pawła (Daka):



Polecam też cały YT kanał Pawła:

http://www.youtube.com/user/Samfing

Co prawda są tam filmy ze sportów nie-rowerowych ale wybaczmy mu to :).

Dane wyjazdu:
45.00 km 5.00 km teren
02:27 h 18.37 km/h:
Podjazdy: m

Cyklokarpaty Rzeszów

Niedziela, 22 kwietnia 2012 · dodano: 22.04.2012 | Komentarze 2

Cyklokarpaty oglądałem jako widz. Jako, że nie płaciłem kasy to o organizacji się
nie będę wypowiadał natomiast same zawody z perspektywy widza-laika mi się podobały (z tego co zaobserwowałem to postronnym ludziom także).

Kolejki po numerki © tmxs


Miałem trochę mało czasu i nie mogłem dotrzeć z aparatem we wszystkie punkty jakie
planowałem ale pstryknąłem znajomym parę fotek. Momentami była niezła walka, słychać też było niewybredne docinki pomiędzy zawodnikami różnych teamów :).
Robiłem zdjęcia na końcowym odcinku podjazdu pod Łany, na podjeździe do asfaltu w Chmielniku, przy wodopoju przed zjazdem do Cierpisza i na Magdalence.

Pierwszy bajker © tmxs


Walka © tmxs


Wodopój przed zjazdem do Cierpisza © tmxs


Magdalenka © tmxs


Podziwiam wszystkich, którzy startowali, ze szczególnym uwzględnieniem moich kumpli
- nie znam wyników ale naprawdę mocno to wyglądało, to zaszczyt mieć takich koksów
wśród znajomych na BS i do wspólnych wypadów, jest się od kogo uczyć :).

Jak się patrzy na czołówkę albo na wymiatających kumpli to jest motywacja,
żeby nad sobą pracować, a ja zamierzam tak robić, zwłaszcza chciałbym lepiej
podjeżdżać. Zacznę od zrzucenia pare kg bo dziś sobie uświadomiłem, że razem z
rowerem ważę 100 kg :D. Nic dziwnego, że jarzmo w Reverbie trzeszczy :).

Z tego co słyszałem już po imprezie to na trasie działy się dziwne rzeczy, jestem bardzo ciekawy innych relacji z zawodów.

Dane wyjazdu:
77.00 km 45.00 km teren
04:30 h 17.11 km/h:
Podjazdy: m

Rider on the Storm

Sobota, 21 kwietnia 2012 · dodano: 21.04.2012 | Komentarze 3

Rano była taka pogoda, że chciałem sobie coś pokręcić na luzie, zaczęło się pięknie, a skończyło się na tym, że musiałem uciekać przed burzą. Postanowiłem pojechać trasą jaką w tamtym roku pokazał mi Kundello - czyli na Strzyżowsko-Sędziszowski Obszar Krajobrazu Chronionego, terenem oczywiście. Do rezerwatu Wielki Las pogoda była idealna:
Relaks w Wielkim Lesie © tmxs


Od zjazdu z Kamieńca zaczęło się psuć:

Pogoda zaczęła się psuć © tmxs


Fajnie się tam jeździ, eleganckie dróżki polne, leśnie, fajne widoki na okoliczne pasemka górek.

Tablica © tmxs


Przed zjazdem do Łętowni wydawało mi się, że nie wrócę z tej wycieczki suchy:

Coraz gorzej :) © tmxs


W Łętowni chciałem wskoczyć na żółty szlak w kierunku Czudca, niestety przegapiłem wjazd i dojechałem aż do stoku narciarskiego. Nie chciało mi się wracać ani podjeżdżać asfaltem, więc po prostu wepchałem rower na górę. Stok w Strzyżowie, czyli miejsce epickich wyczynów Piotrka i Pawła, wygląda teraz tak:
Stok narciarki w Strzyzowie © tmxs


Po paru km wbiłem na żółty szlak i zacząłem zjeżdżać w kierunku Nowej Wsi. Po lewej waliło piorunami, po prawej lało ale ja miałem szczęście i jakoś objeżdżałem te deszczowy chmury. W głowie zaczęła mi grać stara piosnka The Doors "Riders on the Storm", choć to całkiem nie moje klimaty :D.
W Czudcu chyba przeszła konkretna ulewa ale jak tam dojechałem to już było po wszystkim. Farta miałem jednak tylko do czasu - w górnym Niechobrzu przez chwilę miałem okazje odczuć co na meteo.pl nazywają opadem konwekcyjnym :), na szczęście schroniłem się pod wiatą, a po chwili przeszło. Miałem jechać na Grochowiczną ale pogoda dalej była niepewna więc zjechałem terenem na dół Niechobrza i asfaltem wróciłem do domu.

Dane wyjazdu:
41.00 km 20.00 km teren
02:42 h 15.19 km/h:
Podjazdy: m

Nocą w nieznane

Piątek, 20 kwietnia 2012 · dodano: 20.04.2012 | Komentarze 0

Kolejna ustawka z Dakiem, ruszyliśmy terenem na Matysówkę, ja w okolicy ul. Spacerowej zgubiłem drogę i trzeba było się przedzierać przez krzaki. Potem kawałek trasą Cyklokarpat pod nadajnik na Łanach. Zrobiło się już ciemno, ruszyliśmy żółtym szlakiem w kierunku Tyczyna. Pierwszy raz jechałem ten odcinek - muszę przyznać, że jest super - singielek, w wielu miejscach jedzie się nad krawędzią niewielkiego urwiska. Było dosyć kręto, więc lepiej by tu się sprawdziła latarka-czołówka niż latarka na kierownicy. Dojechaliśmy do trasy Cyklokarpat, brnęliśmy trochę w błocie, potem już Tyczyn, Przylasek, zjazd do Budziwoja i powrót do Rzeszowa.

Najprawdopodobniej wybiorę się w niedzielę na Cyklokarpaty w roli widza, zamierzam być rano chwilę na rynku, potem pojechać gdzieś w krzaki na Łany i potem na Magdalenkę. Jak by ktoś chciał się przyłączyć to zapraszam.

Dane wyjazdu:
54.00 km 35.00 km teren
03:05 h 17.51 km/h:
Podjazdy: m

Dzikom na spotkanie

Środa, 18 kwietnia 2012 · dodano: 18.04.2012 | Komentarze 0

Ustawiłem się z Dakiem na 18:30. Paweł chciał dziś pokręcić na luzie bo wczoraj masakrował trasę Cyklokarpat. Ruszyliśmy w kierunku Grochowicznej. Ja miałem dziś cały dzień jakąś zamułę i tak po drodze zmoczyłem całą rękawiczkę wodą z bukłaka, to jeszcze mało nie przywitałem się z rowem przy zjeździe z Grochowicznej bo obejrzałem się za siebie :). Z Grochowicznej przejechaliśmy lasem do Niechobrza Górnego i potem koło Krzyża Milenijnego przejechaliśmy do Woli Zgłobeńskiej. Plan był taki, żeby zrobić polną trasę w odwrotnym kierunku niż w zeszłym tygodniu jechałem z Kundelo. Oznaczało to przejazd obok miejsca gdzie w zeszły czwartek spotkaliśmy gromadę dzików :), tylko, że tym razem było pod górę. Młodych odyńców dziś na szczęście nie było, mimo tego cała droga pod górę zeszła nam na rozkminach typu jak załatwić dzika, jak załatwić zająca, jak załatwić niedźwiedzia :). jak by się ktoś kiedyś wybierał na tę trasę to jednak polecam kierunek Bzianka->Wola Zgłobeńska bo jest więcej zjazdu. W odwrotnym kierunku najciekawsze jest ostatnie 300m zjazdu do Bzianki, bo ktoś wyrzucił tam na drogę wielkie asfaltowe głazy i jadąc w nosy pełna parą z góry można się mocno zdziwić :) (swoją drogą - kto poza nami by tam się pchał po zmroku). Wielkim plusem tej trasy jest to, że bardzo szybko wysycha po opadach :).
Pod sam koniec jazdy aku od lampki znacznie osłabł i z 750 lumenów zrobiło się jakieś 300 więc już nie było tej prędkości na zjazdach :). Najważniejsze, że po całym dniu w pracy po takiej jeździe człowiek znowu czuje, że żyje.
Fajne video na koniec:

Dane wyjazdu:
60.00 km 35.00 km teren
03:56 h 15.25 km/h:
Podjazdy: m

Objazd trasy rzeszowskich Cyklokarpat

Sobota, 14 kwietnia 2012 · dodano: 14.04.2012 | Komentarze 7

!!!! Uwaga !!!! Ten wpis zawiera na końcu materiały o treściach: softcore hairy gore porno :), osoby niepełnoletnie, o słabych nerwach lub spożywające posiłek proszone są o nieczytanie dalej :). Zostaliście ostrzeżeni!

Wczoraj założyłem nową kierę o wzniosie 40mm, Force wygląda teraz dość kozowato ale w tej kierownicy po prostu się zakochałem:

Kiera stara i kiera nowa © tmxs


Teraz chyba przyjmuję w końcu tą właściwą, upragnioną pozycję siedząc na rowerze. Zjeżdżam jak król, po prostym jadę jak książę, podjeżdżam dalej jak paź albo chłop pańszczyźniany no ale to już chyba nie jest wina sprzętu tylko rajdera :) (pracuję nad tym). W dalszej części jeszcze o tym napiszę.

Sama jazda - prognozy pogody nie były pomyślne, dzień wcześniej umówiłem się z Dakiem, że w sobotę o 9 na gg stwierdzimy, czy jedziemy czy nie. Pogoda była ok, więc ustawiliśmy się przy tunelu na 9. Dak dał info na forum i na miejscu zbiórki pojawiło się jeszcze 3 bajkerów, więc trochę nas było. Sama trasa nie jest taka zła jak myślałem, najlepsze wg mnie momenty:
- zjazd lasem z Borówek do Borku
- znany ze Skandi zjazd z Magdalenki do Cierpisza
- przeprawa przez las na Łanach (choć tam zupełnie nie ogarniałem)
Momenty, które mi się nie podobały:
- asfaltowy podjazd ul. Rodzinną - na bank da się to objechać terenem, chyba, że w grę chodzą jakieś problemy logistyczne o których nie wiem (zgoda właścicieli parceli itp).
- asfaltowy podjazd z Borku do Borówek - aż mi się nie chce wierzyć, że trasa pójdzie tamtędy

Generalnie sama trasa jeszcze podobno nie jest na 100% ustalona, my też błądziliśmy i pewnie pominęliśmy niektóre odcinki ale było fajnie choć jechało się ciężko. Jedna osoba z ekipy zrezygnowała po 15 km, od połowy drogi co chwila siąpił deszcz, kilka podjazdów nie szło pokonać na rowerze. Mi jechało się jakoś opornie - na stromych podjazdach przednie koło szło w górę (spróbuję jeszcze z tą kierą i moją kolekcją mostków) i dopiero pod sam koniec trasy wdepnęliśmy do sklepu uzupełnić węgle.

Po tym objeździe wiem już, że raczej w maratonie nie wystartuję. Jestem po prostu nobem bez skila :) i muszę pracować nad każdym możliwym elementem rzemiosła mtb :). Na podjazdach wyprzedzi mnie każdy kto ma 2 sprawne nogi :), mógłbym próbować zwiększyć swoje szanse biorąc sztywniaka ale wtedy jazda nie sprawiła by mi przyjemności. Sama eskapada bardzo się udała i choć byliśmy zmęczeni to mordy nam się śmiały.

Na koniec obiecane porno, oto jak wygląda mój piszczel po zetknięciu z pinami platformy w lesie na Łanach:

Platformy 4ever! © tmxs


na SPD pewnie bym się zabił :).

Dane wyjazdu:
50.00 km 30.00 km teren
02:43 h 18.40 km/h:
Podjazdy: m

Mam wznioslejszego ;) + zadyma z dzikami

Czwartek, 12 kwietnia 2012 · dodano: 12.04.2012 | Komentarze 2

Odkąd siedziałem na Diamondbacku Pawła, czegoś mi w moim rowerze brakuje. Odległość od kierownicy mi nie odpowiada i ten ból egzystencjonalny doprowadził do tego, że kupiłem kolejny mostek. Ma tę samą długość co ostatni ale większy wznios (17 stopni). Dorobiłem się już sporej kolekcji mostków:

Kolekcja mostków © tmxs


Dodatkowo mam nową kierę ale nie zdążyłem jej jeszcze założyć. Z 3 mostków i 2 kier powinno się udać wybrać coś sensownego :).

Dziś wybrałem się z Pawłem pojeździć w terenie bo we 2 zawsze raźniej, zwłaszcza w nocy. Chciałem mu pokazać traskę jaką jechałem we wtorek, ruszyliśmy więc na Trzcianę. Cały czas z krzaków wyskakiwały nam różne zwierzęta, mnóstwo saren, zajęcy. Przy zjeździe do Woli Zgłobeńskiej zobaczyliśmy, że 100m od nas gapią się na nas 4 młode dziki :). Początkowo zaczęły biec naszą stronę (chciały się ścigać?) ale chyba przestraszyły się potężnych maszyn na 2 kołach (rzuciliśmy się z pełną prędkością w dół) bo zawróciły :). W ten sposób zostaliśmy królami okolicznych pól i lasów :). Swoją drogą dziki mnie lubią - we wrześniu ubiegłego roku, na żółtym szlaku w okolicy Wyżnego wyskoczył na mnie wielki odyniec :).

Z Woli Zgłobeńskiej ruszyliśmy w kierunku rezerwatu "Wielki Las", w połowie drogi
okazało się, że uciekając przed dzikami Paweł złapał kapcia.

Boars busters, bad boys are back in town © tmxs


Dalsza droga już na luzie, zjechaliśmy pełną pompą terenem do Niechobrza i potem asfaltem do Rzeszowa. Tym razem niestety musiałem zaliczyć szybką myjkę. Eskapada z kategorii tych epickich :).

82 letnia kapliczka przed wjazdem do rezerwatu "Wielki Las" © tmxs