Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2014

Dystans całkowity:441.87 km (w terenie 189.00 km; 42.77%)
Czas w ruchu:28:09
Średnia prędkość:15.70 km/h
Suma podjazdów:4609 m
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:36.82 km i 2h 20m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
27.38 km 10.00 km teren
01:34 h 17.48 km/h:
Podjazdy:191 m

Ciemna strona wiosny

Wtorek, 29 kwietnia 2014 · dodano: 29.04.2014 | Komentarze 7

To jest naprawdę frustrujące gdy się siedzi w pracy, za oknem lampa, a jak się wychodzi do domu i chce się pojeździć to zaczyna padać deszcz. Niestety już drugi rok z rzędu pierwsze ciepłe miesiące tak wyglądają. Wybrałem się na rower po opadach ale już podjazd na Słoneczny Stok pozbawił mnie złudzeń - w tym roku długi weekend na Podkarpaciu będzie 'po błocie'. Dawno nie jeździłem w takim syfie jak dziś, zero zajawki na jazdę w takich warunkach.
Gość jeździ po rempejdżowej miejscówce jak by to było łatwe, dziki, szalony big-mountain-style:

Kc Deane Rampage
from steven lloyd on Vimeo.


Dane wyjazdu:
17.16 km 10.00 km teren
01:07 h 15.37 km/h:
Podjazdy: 89 m

Alarmujące dane

Niedziela, 27 kwietnia 2014 · dodano: 27.04.2014 | Komentarze 3

Wczoraj infekcja zwaliła mnie z nóg, więc jedyne na co sobie mogłem dziś pozwolić to krótka, powolna jazda. Jedyny pozytyw to fakt, że znalazłem jakiś dziki tor motokrosowy, z hopkami, singlami a nawet jakąś ścianką i to w miejscu gdzie bym się najmniej tego spodziewał - na północy Rzeszowa, 50m od stacji kolejowej w Rudnej :D. Dziś jeździły tam motory ale muszę tam wpaść się pobawić. Martwi mnie to, że 4 miesiąc roku się kończy, a ja wciąż najwięcej kilometrów przejechałem w ... lutym :). Oj, będę zdychał na wakacyjnych wyrypach.

Morza rzepaku
Morza rzepaku 

Tak jeszcze wracając do wczorajszego Pucharu Świata w DH to wygrał Gee na GeeT, Hill 5 (brawo). Drugi był Josh Bryceland, który pewnie był by też wysoko w poprzednim konkursie gdyby nie problemy z łańcuchem. RatBoy jest w gazie to może być jego rok.
Podczas zawodów miała miejsce ... nie wiem jak to nazwać ... kuriozalna sytuacja. Zawodnik Adam Brayton zaliczył poważną glebę zakończoną otwartym złamaniem kości piszczelowej, a tym czasem jeden z widzów, podniósł jego rower i ZACZĄŁ NA NIM JECHAĆ W DÓŁ :D. Tak jak stał - czyli bez kasku, w trampkach i pewnie pod wpływem. Daleko nie ujechał - zaliczył bardzo groźnie wyglądającą glebę na pobliskiej 'sekcji rytmicznej'. Do końca nie wiem co się z nim stało, na pewno jest  w szpitalu, chyba ma uszkodzony kręgosłup, w każdym razie zapłacił wysoką cenę by przez chwilę poczuć się jak PRO. Żal mi gościa ale jednak trudno to nazwać inaczej niż głupota w czystej postaci. Jego spektakularny wyczyn obejrzeć można pod tym adresem.



Dane wyjazdu:
9.15 km 0.00 km teren
00:23 h 23.87 km/h:
Podjazdy: m

Swobodne toczenie

Piątek, 25 kwietnia 2014 · dodano: 25.04.2014 | Komentarze 2

W sobotę, w australijskim Carnis odbędzie się UCI World Cup #2 w downhillu. Wyniki kwalifikacji. Czy Gwin potwierdzi wielki powrót do formy z Pietermaritzburga? A może Gee coś pojedzie? Hajs postawił bym chyba jednak na zawsze solidnego Minaara, ale kibicuje zawsze Samowi Hillowi - w końcu to chyba 'ostatni Mohikanin' w czołówce DH jeżdżący na pedałach platformowych (SZACUNECZEK) :). W sumie zawody jak zawody,  po co o tym piszę? Konkurs może być ciekawy ze względu na specyficzne, baaardzo błotniste warunki w jakich będzie rozgrywany. Spory rozrzut czasowy między 1 a 10 miejscem w kwalifikacjach (10 sekund) no i to video:


Tak było w czwartek, a w nocy podobno coś dopadało :).



Dane wyjazdu:
44.27 km 22.00 km teren
02:20 h 18.97 km/h:
Podjazdy:368 m

Avid Code R czyli trudna miłość z użyciem środków smarujących

Wtorek, 22 kwietnia 2014 · dodano: 22.04.2014 | Komentarze 5

Odbyłem dziś bardzo przyjemną jazdę w terenie, w suchych warunkach, sporo dystansu pokonałem przy świetle dziennym. Ponieważ ostatnio dodaję same tytuły to dziś dla odmiany napiszę trochę więcej. Postanowiłem, że w tym roku będę na tym blogu chwalił oraz ganił - głownie moje zakupy związane z rowerem ale nie tylko.  Na początek opowiem trochę o Avid Code R - hamulcach, które nabyłem w zeszłym roku. Zastąpiły one prymitywne zwalniacze Hayes Stoker Ryde. Hamulce użytkuję od września 2013 - z przodu na tarczy Shimano XT 180mm, z tyłu na tarczy Avid HS1 tego samego rozmiaru.
Najważniejszy parametr hamulca - siła hamowania - w przypadku tego sprzętu jest po prostu POTĘŻNA, zwłaszcza jak się wcześniej jeździło na czymś tak żenującym jak Hujes. 4 tłoczki w zacisku robią robotę. Chwila nieuwagi i przedni hampel może ustawić rower do góry kołami, muszę więc uważać, zwłaszcza jak przesiadam się na Forca po dłuższym okresie jeżdżenia na sztywniaku. 
Poza brutalną siłą hamulce te cechuje także genialna modulacja. Tutaj również miazga z Hujesów, których po mimo przejechaniu na nich kilku tysięcy km nigdy nie potrafiłem tak naprawdę, do końca okiełznać. Na Codach dość szybko nauczyłem się wyczuwać ten dyskretny moment pomiędzy całkowitym zablokowaniem koła, a toczeniem się na maksymalnych oporach - to robi dużą różnicę zwłaszcza przy pokonywaniu stromizn. 
Żeby było tak różowo teraz o wadach. Hamulec potrafi 'pożreć' blaszki klocków. Mi wciągnęło już dwie. Nie wiem czemu tak się dzieje - być może przegrzałem wtedy zaciski i blaszki się odkształcały? Piszę 'być może przegrzałem' bo hamulce nigdy nie miały typowych objawów przegrzania jakie wielokrotnie obserwowałem na Hujesach, które po przeciętnej klasy zjeździe potrafiły płonąć żywym ogniem i śmierdzieć jak smażone na głębokim tłuszczu, schodzone onuce. W każdym razie - zapasową blaszkę (i klocki) mam zawsze przy sobie.
Kolejna sprawa: problem z cofaniem się tłoczków. Zacisk dość mocno zbiera syf co powoduje wzrost tarcia na tych elementach.  Tłoczki się słabo cofają, co może prowadzić do obcierania o tarczę. Pomagają środki penetrująco-smarujące - w Rebike pokazali mi jak to robić na przykładzie przedniego hamulca, z tylnym poradziłem sobie ostatnio sam, przy wymianie klocków na nowe.
Być może powyższe minusy wynikają z tego, że użytkowałem hamulce na fabrycznych klockach organicznych. "Prosi" jak wiadomo na organiki plują i chyba trochę w tym racji jest - przy tej sile hamowania te klocki szły we wióry :), więc może to powodowało coraz słabszą pracę tłoczków. Z drugiej strony chyba producent wie co robi montując takie, a nie inne elementy w swoim sprzęcie? Tak wiem, jestem naiwny ;). Tylne klocki mi się kończyły, więc założyłem teraz półmetaliki firmy Zeit - pierwsze wrażenie - hamulec pracuje jeszcze lepiej.
To by było na tyle pseudo-recenzji, zaznaczam, że jestem sprzętowym laikiem i o graty raczej nie dbam więc pewnie jak zwykle zrobiłem coś źle :). Krótko i zwięźle - praca jest fantastyczna, mogły by być jednak mniej 'obsługowe'. Powyższy wpis jest na zasadzie 'nie znam się ale się wypowiem' - mimo wszystko może komuś się przyda. Czytelników bloga muszę niestety zmartwić - zamierzam publikować więcej tego typu 'wynurzeń' :).


Dane wyjazdu:
21.83 km 10.00 km teren
01:19 h 16.58 km/h:
Podjazdy:233 m

Docieranie nowych kolcków

Piątek, 18 kwietnia 2014 · dodano: 18.04.2014 | Komentarze 2



Dane wyjazdu:
24.00 km 0.00 km teren
01:10 h 20.57 km/h:
Podjazdy:204 m

Niestety znowu

Czwartek, 17 kwietnia 2014 · dodano: 17.04.2014 | Komentarze 2

Kozak trailer  RAD COMPANY, z każdym filmem koła rowerów mają coraz mniej kontaktu z podłożem :)



Dane wyjazdu:
42.00 km 2.00 km teren
02:05 h 20.16 km/h:
Podjazdy: 69 m

Przeprosiny z "szosą"

Wtorek, 15 kwietnia 2014 · dodano: 15.04.2014 | Komentarze 0

Lens pokazuje jak walić po kablach:



Dane wyjazdu:
71.00 km 35.00 km teren
04:05 h 17.39 km/h:
Podjazdy:217 m

Jazia Góra

Sobota, 12 kwietnia 2014 · dodano: 13.04.2014 | Komentarze 5

Pogoda się upodliła, czasu też nie miałem za wiele - więc ogólnie jakoś tak bez zajawki na dalszą jazdę. Jak tak mam to zawsze jadę na północ od Rzeszowa, żeby na luzie pojeździć po płaskich terenach. Pojechałem najpierw do rezerwatu Bór, głownie po to by testować jak pracuje kamerka mocowana na kierownicy i na kasku. Potem w ramach odkrywania nowych miejsc ruszyłem na Jazią Górę, czyli wzniesienie w okolicy Stobiernej, niedaleko opuszczonej stadniny przy drodze S-19, liczące sobie 250 m.n.p.m :).  Oczywiście miejsce nie posiada kompletnie żadnych walorów turystycznych ale ja tak czasem mam, że znajdę jakiś punkt na mapie to muszę go odwiedzić i ogólnie lubię się szwendać po mrocznych, zapomnianych przez ludzi miejscach :).

Jazia Góra na horyzoncie :)
Jazia Góra na horyzoncie :)

Zaatakowałem Jazią od złej storny, bo od mokradeł :), więc było trochę paryi i klimaty podobne do pamiętnej dla mnie wyprawy na Julin. Później wskoczyłem już na dobrej jakości leśne drogi. Mocno średni wypad - głownie ze względu na cholerne zimno, cieplej chyba bywało w lutym.

+7km ze środy.

Dane wyjazdu:
75.60 km 50.00 km teren
05:50 h 12.96 km/h:
Podjazdy:1266 m

Uwielbiam zapach EPO o poranku

Wtorek, 8 kwietnia 2014 · dodano: 08.04.2014 | Komentarze 7

Jak nie wiem co napisać w tytule, to zawsze wymyślam jakąś głupotę i wtedy więcej ludzi czyta te moje wypociny. Wczoraj zorientowałem się, że w środę na Podkarpaciu kolejne załamanie pogody, postanowiłem więc skorzystać ze swojego prawa 'urlopu na MTB'. Udało mi się też załatwić transport do Czarnorzek. Rano śniadanie - białka z jajka, aminokwasy z kiełbasy, witaminy E, P oraz O - tak aby Lens A. był ze mnie dumny, potem zapakowałem rower do auta znajomego i jazda. Ubrałem się na zapowiadane 20 stopni ciepła, niestety jak wyjeżdżałem z parkingu w Czarnorzekach po 8 to było ledwie 10, na szczęście asfaltowy podjazd na Suchą Górę (585 m.n.p.m) należycie mnie rozgrzał. Na Suchej byłem w zeszłym roku (mtb-melanż rocznik 2013), a dziś postanowiłem zjechać tak jak wtedy podjeżdżałem bo był to bardzo przyjemny singiel. W końcu trafiłem na pomnik przyrody - źródło "Mieczysław".

Pomnik przyrody, źródło
Pomnik przyrody, źródło "Mieczysław"

Podobno ta kałuża ma 10 metrów głębokości. Ciekawe czy gdzieś bije źródło "Janusz"?

Po zjechaniu z Suchej powróciłem na parking i ruszyłem na pobliski Dział - wzgórze oznaczone jako punkt widokowy. Wg tablicy informacyjnej roztacza tu się wspaniały widok na Beskid Niski - niestety ze względu na spore zamglenie musiałem się zadowolić widokiem na Krosno w kotlinie.

Punkt widokowy na Dziale (515 m.n.p.m)
Punkt widokowy na Dziale (515 m.n.p.m)

Wracając z Działu zahaczyłem jeszcze o Sokoli Grzbiet, gdzie znajduje się zespół całkiem sporych skał, które nie stanowią terenu rezerwatu Prządki. O ich istnieniu dowiedziałem się z mapy.

Skały na Sokolim Grzbiecie
Skały na Sokolim Grzbiecie

Dalej już rzut beretem do rezerwatu Prządki. Ostatni raz byłem tu pieszo 5 lat temu. Ogrom ostańców skalnych nadal robi na mnie wrażenie. Specjalnie wybrałem taki dzień na wizytę tutaj - żeby było pusto i bez turystów. Udało się - nie spotkałem zupełnie nikogo, a przecież to bardzo popularne miejsce.

Ostańce skalne w rezerwacie Prządki #1
Ostańce skalne w rezerwacie Prządki #1

Ostańce skalne w rezerwacie Prządki #2
Ostańce skalne w rezerwacie Prządki #2 

Korzenie w rezerwacie Prządki
Korzenie w rezerwacie Prządki

Ruszyłem dalej czarnym szlakiem w kierunku Odrzykonia, jego odcinek zaraz za parkingiem .... nie spodziewałem się tutaj takiego hardkoru :). Stromo i sekcje korzenne takie że MASAKRA! Nie oczekiwałem tu niespodzianek, jechałem dość szybko, jak wpadłem na pierwsze większe skupisko korzeni to aż mi plomby w zębach zadzwoniły. Końcowej ścianki z korzeniami to już myślałem, że nie zjadę i zaliczę spektakularne OTB - korzenie i glina były mokre, ale było zbyt późno, żeby się zatrzymać - miałem farta, 150 mm skoku zrobiło swoje ale amor chyba dobiłem. Wylazłem z powrotem na górę żeby poćwiczyć co niektóre sekcje, co zaowocowało kilkoma słitfociami.

Słitfocia rowerowa
Słitfocia rowerowa

Linio, linio, gdzie jesteś? Ratunku!
Linio, linio, gdzie jesteś? Ratunku!

Obiektyw wypłaszcza (ROZKIMNA: a może to nie obiektyw wypłaszcza a ludzki umysł 'wystromia' ? :)). Ta ostatnia ściana jest prawdziwa franca - zwłaszcza dziś, bo było mokro. Próbowałem ją na różne sposoby, z różnym skutkiem. Na pewno jeszcze kiedyś tu wrócę - drugiej takiej w okolicy Rzeszowa to ze świeczką szukać. Chciałbym mieć taki zjazd pod domem.
Po paru zjazdach miałem nogi jak z waty. Pojechałem dalej czarnym do Odrzykonia, pod miejscowym sklepem zjadłem drugie śniadanie z widokiem na ruiny zamku Kamieniec.

XIV zamek Kamieniec, znany z Zemsty
XIV zamek Kamieniec, znany z Zemsty

Tutaj także nie było turystów, chyba nawet jeszcze nie sprzedają biletów. Po krótkim odpoczynku wbiłem na niebieski szlak prowadzący na Królewską Górę (554 m.n.p.m).

Zamek Kamieniec z niebieskiego szlaku na Królewską Górę
Zamek Kamieniec z niebieskiego szlaku na Królewską Górę

Podjazd był dość krótki. Na szczycie wpisałem się do książki PTTK. Fajnie te pagóry wyglądają o tej porze roku - co prawda brak liści ale za to dobre widoki na okolicę. Gdy byłem na Królewskiej rok temu, jadąc z Rzeszowa (mtb-melanż rocznik 2013), podobała mi się stromizna zielonego szlaku z Węglówki, wtedy tam pchałem, dziś postanowiłem tu zjechać. Faktycznie jest fajnie - na początek krótka ścianka, potem zjazd szybkim zawijasem. Zabawę psuły jedynie spore ilości błota. Po wyjeździe z lasu przywitał mnie widok charakterystycznego kształtu wzgórza Czarny Dział (516 m.n.p.m).

Czarny Dział, Kiczora
Czarny Dział, Kiczora

Patrząc na poziomice na mapie wydaje się, że wschodnie zbocze jest dość strome - niestety nigdy tam nie dotarłem, bo nie chciało mi się walczyć z tą syfską drogą zwózkową, która biegnie grzbietem wzgórza. Dziś też nie miałem na to zajawki i objechałem pagór szutrem po zachodnim stoku, zacząłem podjazd na Brzezankę. Gdy wpełzałem na Brzezankę podczas pamiętnego mtb-melanżu w 2012 roku podobał mi się dziewiczy singiel czarnego szlaku prowadzący do Godowej. Obstawiałem, że został zniszczony przez jakąś wycinkę, mimo wszystko postanowiłem go dziś odnaleźć. Dojechałem do skrzyżowania czarnego szlaku z zielonym - w 2012 wnosiłem tu rower na plecach, ze względu na strome zbocze góry i kompletny bark szlaku. Dziś zobaczyłem tu lekki zarys ścieżki, więc postanowiłem zjechać. Udało się może z 50m bo zaczęły się krzaki. Gdyby tu był singiel jak na szlak turystyczny przystało to była by to najdłuższa ściana w okolic - jakieś 80m stromo w dół. Sprowadziłem do drogi zwózkowej i odnalazłem swój singiel. Niestety dziewiczy pozostał jedynie na krótkim odcinku - w dolnej części jego niewinność skalał ciężki sprzęt. 
Z Godowej podjechałem kawał na Kopalinę. Z okolicy stacji meteo zobaczyłem już Rzeszów a to zawsze dodaje mi sił.

Kopalina, w oddali widać już Rzeszów
Kopalina, w oddali widać już Rzeszów

Dalej byłe Góra Zamkowa i zjazd singlem do Czudca i pozostał jedynie mały hop przez Grochowiczną. Zjechałem do Lutoryża koło kapliczki ale na dole zaskoczyła mnie potężna wycinka. Dewastacja lasu jest na taką skalę, że aż się przez moment całkiem zgubiłem, a przecież jeździłem tam od lat :). Wygląda mi to na przygotowania pod budowę drogi S-19, która ma lecieć jakoś w tej okolicy. Kolejny fajny zjazd odszedł do lamusa.
Do Rzeszowa wróciłem przez Boguchwałę i ze względu na wizytę w Rebike musiałem zaliczyć najżmudniejszy odcinek dziś - ścieżkę rowerową nad Wisłokiem.

Pomimo ponad 1200m przewyższenia nie ujechałem się jakoś bardzo - po sobotnich, sanockich mega-wypychach dzisiejsze podjazdy to jednak mały pikuś.



+7km z poniedziałku.


Dane wyjazdu:
49.48 km 38.00 km teren
04:46 h 10.38 km/h:
Podjazdy:1669 m

Słonne czyli sztuka wypychu

Sobota, 5 kwietnia 2014 · dodano: 06.04.2014 | Komentarze 5

Góry Słonne, pasmo należące do Gór Sanocko-Turczańskich odwiedziłem w zeszłym roku i podobało mi się, postanowiłem więc tu wrócić. W międzyczasie doczytałem sobie trochę o nich i okazało się, że ostatnio zaliczyłem ledwie namiastkę atrakcji jakie znajdują się na tych terenach. Tym razem towarzyszył mi Łukasz, który zabrał fula, więc wiadomo, że szarż na zjazdach nie zabraknie :). Wyjazd z Rzeszowa o nieludzko wczesnej porze, ponad godzina jazdy samochodem do Sanoka, cholernie ciężki plecak, a mimo wszystko z parkingu wyruszamy ze sporą werwą.

No to ruszajmy
No to ruszajmy

Początek czerwonego szlaku po wjeździe do lasu niestety jest aktualnie zniszczony przez wycinkę. Pamiętam jak w tamtym roku jarałem się tym odcinkiem - teraz niestety zalegają tam ścięte drzewa, masa gałęzi, syfu, wszystko porozjeżdżane przez ciężki sprzęt. Szkoda.

Na początku lesnego odcinka szaleje wycinka
Na początku lesnego odcinka szaleje wycinka

Na szczęście wyżej jest już lepiej. Zaczyna się konkretna jazda, ten wspaniały singiel pozostał tu w nienaruszonym stanie - pytanie na jak długo? 

Doskonałej jakości szlak czerwony w okolicy Orlego Kamienia
Doskonałej jakości szlak czerwony w okolicy Orlego Kamienia

Zawsze w takich chwilach zastanawiam się co daje obszarom leśnym status rezerwatów, czy parków krajobrazowych. Chyba nic - bo na pewno nie chroni ich przed piłami drwali i ciężkimi maszynami. Zeszłotygodniowa wizyta w Magurskim i stan szlaku na Branie z Olchowca przekonała mnie, że nawet status Parku Narodowego niewiele w tej kwestii zmienia.

Panorama na Sanok
Panorama na Sanok

Jazda po tych singlach bardzo podoba się Łukaszowi - gna jak by hamulce nie istniały. Kamienie, korzenie, bardzo sucho - warunki do jazdy idealne, aczkolwiek po wyjechaniu na pasmo dokuczał lodowaty wiatr wiejący ze wschodu. Do Orlego Kamienia (518 m n.p.m.) dotarliśmy dość szybko.

Orli Kamień
Orli Kamień

W zeszły roku pojechałem stąd czerwonym dalej na wschód. Tym razem decydujemy się na zjazd żółtym szlakiem w kierunku miasta. Na forum emtb.pl ktoś napisał, że ten szlak jest "trochę rąbankowy" i jest na nim "kilka ścianek" - cóż ... sprawdziło się :). Polecam ten szlak wielbicielom mocniejszych wrażeń i posiadaczom dobrych hamulców. Jest kilka konkretnych ścian - dość technicznych ze względu na korzenie i sporo luźnych kamieni. Zjeżdżało się świetnie, adrenalina waliła po kablach. Zjechaliśmy wszystko, Łukasz poradził sobie bez reverba, na wysuniętej sztycy. Zazdroszczę tego szlaku mieszkańcom miasta Sanok!
Gdy to dobro się skończyło ruszyliśmy asfaltem w stronę Lisznej, by dotrzeć do zielonego szlaku, który zaprowadził nas na wzgórze Granicka (575 m n.p.m.), część tzw. Pasma Olechowskiego. Początek szlaku na wzgórze dość nieciekawy ale na górze czekała nas bardzo przyjemna jazda po grzbiecie pasma - strome zbocza i wijący się między nimi singiel. Jazda tam bardzo przypominała mi rezerwat Herby. Południowy stok góry zajmuje rezerwat buczyny karpackiej "Polanki" ale my dotarliśmy tu aby zobaczyć sporych rozmiarów, zbudowaną z piaskowca skałę Duży Kamień. 

Rezerwat Polanki, jeszcze w pełni sił
Rezerwat Polanki, jeszcze w pełni sił

Niestety jak to często bywa - poniósł nas zjazd - i skałę minęliśmy, a wracać nam się już nie chciało. Ruszyliśmy zielonym szlakiem w kierunku wsi Bykowce. Zjazd był by przyjemny, ze względu na dość strome odcinki, niestety - na szlaku zalega sporo gałęzi i mnóstwo liści przykrywające kamienie - trzeba było więc uważać. Z Bykowca ruszyliśmy asfaltem przez Załóż do Sobienia. Sobień jest to niewielkie wzgórze, z rezerwatem przyrody oraz ruinami niewielkiego zamku. Początki warowni datowane są na XIV wiek. Ze względu na swoje położenie, zamek wydaje się być trudny do zdobycia, ta sztuka udała się jednak aż dwukrotnie Węgrom na przełomie XV i XVI wieku - od tego czasu obiekt popadł w ruinę, w XVIII wieku był jeszcze krótko schronieniem dla grupy Konfederatów Barskich.

Dark Biker comback, in da hauuuuusssss!
Dark Biker comback, in da hauuuuusssss!

Jest to miejsce warte odwiedzenia. Ruiny być może nie są imponujących rozmiarów ale za to zbudowano tu taras ze wspaniałą panoramą na okolicę i płynącą w dole rzekę San. Spędziliśmy tu dłuższą chwilę robiąc zdjęcia, kręcąc filmy i ciesząc oczy tym fenomenalnym widokiem.

W ruinach #1
W ruinach #1

W ruinach #2
W ruinach #2

Platforma widokowa na Sobeniu, w dole San
Platforma widokowa na Sobeniu, w dole San

Teraz czekał nas powrót na główne pasmo Gór Słonnych, czyli z wysokości 350 m.n.p.m musilismy się wywindować na 658. Aby to zrobić wybraliśmy szlak zielony ale akurat tego odcinka nie mogę polecić - aż do samej góry wiedzie on po mocno zdezelowanych drogach zwózkowych, w jednym miejscu trzeba odbyć stromy wypych przez tęgą paryję. Po dotarciu na Przysłup (658 m.n.p.m) pierwotnie mieliśmy jechać pasmem na wschód aż do Słonnego i zjechać czerwonym do Rakowej, niestety zaczynało nam brakować czasu, zaczęliśmy więc od razu zjeżdżać na północ szlakiem zółto-czarnym. Szlak był taki sobie (miejscami jazda po osie w liściach) ale swoje zadanie spełnił - zaprowadził nas dość szybko do malowniczo położonej miejscowości Tyrawa Wołska. Następnie czekało nas parę kilometrów asfaltu przez piękną dolinę - wspaniałe, wręcz idylliczne miejsce, dla takich miejscówek warto się tak mordować :). Z Hołuczkowa zaczęliśmy kolejny dziś powrót na pasmo, w teorii wydawał się on być najkrótszy - w praktyce okazał się być najcięższy. Niebieski szlak, zwany jest 'szlakiem ikon' ale powinien raczej nosić nazwę szlaku dla masochistów, bo znajduje się na nim przegląd chyba całej, kolczastej flory podkarpacia :). Początek szlaku przywitał nas krzakami dzikich róż, następnie jakieś skarłowaciałe drzewka z kolcami o długości 2cm i na koniec klasyk - jeżynowa alejka. Dodam jeszcze że większość trasy na Słonną to był długi, tęgi stromy wypych - także dało nam popalić. Zjazd tam mógłby być interesujący ze względu na tę stromiznę ale bez nagolenników bym nie zaryzykował :).

Okolice Hołuczkowa
Okolice Hołuczkowa

Od Słonnej zaczęła się bardzo przyjemna jazda pasmem, którym wróciliśmy do Orlego Kamienia. Stąd obraliśmy szlak niebieski w kierunku Mędzybrodzia. Zaczęło się od łagodnej ścianki, spodziewałem się zjazdu aż do asfaltu - niestety odcinek okazał się być mocno interwałowy. Normalnie bym się cieszył ale teraz byłem mocno dojechany, każdy podjazd 'bolał'. Szlak był wyborny ale ze względu na zmęczenie ucieszyłem się na widok asfaltu. Powrót do auta i ładowanie kalorii w miejscowym MakDonaldzie. Sanok to niesamowite miasto, ścisłe centrum od stromych szlaków Gór Słonnych dzieli dosłownie kilkanaście minut - idealne miejsce do trenowania szerokiego spektrum umiejętności mtb. Strava wyliczała ponad 1600 metrów w pionie - to najwięcej w tym roku. bardzo udany wypad.

Jeszcze słowo o doświadczeniach z kamerką. Tym razem pozycja była ok ale dużo jeździliśmy dziś po korzeniach i "telewizorach" i właśnie w takich miejscach nagrywałem. Filmowanie z klaty to chyba nie jest dobra opcja na rower albo z tym uchwytem jest coś nie tak - wszystko trzęsie niemiłosiernie, nie da się tego oglądać na trzeźwo. Wygląda na to, że najlepszym statywem na rowerze jest jednak .. łeb bajkera ... i z tej pozycji spróbuję nagrywać kolejne edity.