Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
110.00 km 65.00 km teren
06:40 h 16.50 km/h:
Podjazdy: m

Znowu tęgie lanie od natury .. tym razem 2000

Sobota, 9 czerwca 2012 · dodano: 09.06.2012 | Komentarze 4

Pogoda w czerwcu nie rozpieszcza więc póki co ogarniamy lokalne wycieczki. Tym razem wybrałem się z Pawłem do Julina, w którym zbiegają się 2 szlaki: niebieski z Sokołowa Małopolskiego i zielony prowadzący do Łańcuta.
Wyjechaliśmy spod Reala o 10:20 w kierunku Głogowa. Wymaga to przejechania przez teren budowy autostrady A4. Nóż się w kieszeni otwiera ... budowa oczywiście stoi bo firma padła, a autostrada niszczeje:

Autostradę podmywa? © tmx


Nieprędko to otworzą. Jak bym miał szosę to bym na nią wsiadł i ruszył po tym wielkim placu budowy w kierunku Krakowa - ciekawe jak daleko bym zajechał :).
W Głogowie jazda przez rezerwat Bór, w którym ostatnio bywam chyba za często. W okolicy mokradeł czeszę pod okiem Pawła kilka nieogarów na miejscowej mini-ściance.

Bór DH :) © Dak


Dalej droga do Sokołowa, już niebieskim szlakiem. Długa piaszczysto-kuwetowata, płaska jak stól, nudna. Jechaliśmy nią jednym z najtrajdów więc nic ciekawego. Duchota straszna, chwilami żałuję, że wyszedłem dziś na rower. Jedyne 2 ciekawe momenty - gdy szlak zbacza trochę z głównej drogi. Kilka fotek przy pomniku:

Pomnik pamięci pomordowanych przez NKWD © tmxs


i wjeżdżamy do miasta, gdzie robimy zakupy. Ruszamy w stronę Julina, nadal trzymając się niebieskiego szlaku ale już po nieznanych terenach. Na początek drogi polne i asfaltowe. Za Trzebosią wjeżdżamy do lasu i po paru km szutrem zaczyna się! Szlak zbacza w leśne ostępy. Czy coś jest w stanie zaskoczyć
wetweranów spod Jamnej oraz pogromców Zielonego szlaku z Kanasiówki? Okazuje się, że tak, a imie jego Natura 2000. To obszar chronionego krajobrazu w okolicy Julina, niebieski szlak prowadzi właśnie tam - poza jakąkolwiek ścieżką/drogą - na przełaj przez KRZAKI a właściwie to MEGAKRZACZORY. To chyba największe barachło w jakie kiedykolwiek wjechaliśmy. Żadnego przejścia, osty, jeżyny, pokrzywy, rowy z wodą - przez to przyszło nam się przedzierać, torując sobie drogę rowerami. Paweł poetycko nazywa takie miejsca "Rezerwatami kleszcza".

Natura 2000 to nie Kalifornia! © Dak


Popalić dała nam i flora i fauna - jakaś egipska plaga owadów. Zaatakowały nas miliardy much i komarów - trudno było ustać w miejscu dłużej niż 5 sekund. To był dramat, padło bardzo wiele mocnych, męskich, żołnierskich słów :). Przedarliśmy się do potoku, ściągnęliśmy na siebie już chyba wszystkie owady w promieniu 5km.

Wbrew pozorom tym razem buty suche :) © tmxs


Za potokiem dotarliśmy do granicy młodnika - tak gęstego, że trudno by tam było wcibić nos tudzież inną część ciała a co dopiero bajkera z rowerem. Podjęliśmy decyzję, że objeżdżamy pedałując na młynku przez las. Po kilkunastu minutach męczarni i 100 nowych bąbli od ukąszeń w końcu dojeżdżamy do jakiejś leśnej drogi. Konsultacja z GPS i już wiemy, że dojedziemy nią do Julina. Po spotkaniu z grupą 8 lisów małych i dużych docieramy do asfaltu, po 2 km jazdy gubimy już chyba wszystkie atakujące nas robale, dojeżdżamy do Julina. Robimy postój na parkingu pod dworkiem myśliwskim. Jedzenie i picie podnoszą morale złamane przez Naturę 2000.

Dworek myśliwski w Julinie © tmxs


Ruszamy dalej, tym razem już zielonym szlakiem i za miejscowością Wydrze znowu wjeżdżamy do lasu posiekanego siecią piaszczystych dróg. Zielony szlak jest w tym miejscu FATALNIE oznaczony - bez GPS była by straszna bieda. Pędzimy by nadrobić czas stracony przy przeprawie przez mroczne odmęty Natury 2000. Dalsza jazda do Czarnej już bez przygód, choć jeden odcinek trochę przypomina gąszcz z okolic Julina ale daje się jechać. Z Czarnej już asfaltem do Łańcuta.

Wyspa © tmxs



Sam Łańcut jest ciekawym miastem: błotnisty singiel wśród zboża od ścisłego centrum miasta dzieli może jakieś 500m. W okolicach rynku opylamy zajebistego kebaba i robimy zakupy w Biedronce. Pod Biedronką nastoletni bmxowcy odstawiają straszną wiochę i robią oborę ale może pominę to milczeniem. Z Łańcuta jedziemy jeszcze kawałek zielonym szlakiem, z radością witamy pierwszy konkretny podjazd oraz gliniane (a nie piaskowe) błoto. Robimy parę fotek z wału przy strzelnicy, w Cierpiszu wskakujemy na szuter którym mozolnie podjeżdżamy pod Magdalenkę. Paweł chciał się już bardziej nie pobrudzić ale mimo tego postanowił, że będziemy zjeżdżać przez las słociński :). Jazda po singlach wyborna ale łapiemy na rowery i na nas masę błota. Dojeżdżamy do ul. św Marcina uwaleni po uszy. Robimy sobie jeszcze wyścig asfaltem po Rocha w dół. Kobieta w samochodzie na nasz widok wymownie stuka się w czoło :). Potem konkretna myjka rowerów i dom. Zrobiliśmy masę terenu, nie było źle ale mam już dość północy, jakiś czas tam na pewno nie wrócę :).

Mapka:




Komentarze
tmxs
| 09:56 poniedziałek, 11 czerwca 2012 | linkuj Na pewno trasa pełna atrakcji, trzeba by też uważać na takie akcje
Petroslavrz
| 17:06 niedziela, 10 czerwca 2012 | linkuj z tego co widziałem z pociągu to w wielu miejscach na trasie A4 w stronę Krakowa lepszy byłby full :)
tmxs
| 09:11 niedziela, 10 czerwca 2012 | linkuj No właśnie tak prowokacyjnie napisałem o tej szosie licząc, że ktoś podejmie wyzwanie i zrobi relację :).
pr0zak
| 08:46 niedziela, 10 czerwca 2012 | linkuj Tylko maczety na te chaszcze wam brakowało. "Jak bym miał szosę to bym na nią wsiadł i ruszył ….." - dobry pomysł trzeba będzie spróbować :D
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!