Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2012

Dystans całkowity:343.84 km (w terenie 187.00 km; 54.39%)
Czas w ruchu:20:32
Średnia prędkość:16.75 km/h
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:42.98 km i 2h 34m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
33.00 km 18.00 km teren
01:50 h 18.00 km/h:
Podjazdy: m

W Utah to mają wszystko taaaakie duże

Wtorek, 23 października 2012 · dodano: 23.10.2012 | Komentarze 0

Dziś nocna jazda z Łukaszem. To chyba ostatnie dni sensownej pogody. Długo się zastanawiałem jaki filmik wrzucić dziś na bloga, ostatecznie stanęło na Andreu Lacondeguy-u uderzającym jedną z najtrudniejszych linii na pustyni Utah, zwaną King Kongiem:



Dane wyjazdu:
55.00 km 32.00 km teren
03:51 h 14.29 km/h:
Podjazdy: m

Kolejna, solidna porcja MTB

Sobota, 20 października 2012 · dodano: 20.10.2012 | Komentarze 4

Wybrałem się na Przylasek, dość nietypowo bo przez Łany. Najpierw podjazd torem moto, potem przez lasek na Łanach trasą Cyklokarpat i dalej singlami żółtego szlaku do Tyczyna. Od Hermanowej podjechałem terenem do lasu i zacząłem szukać coś ciekawego. Jesień to taka średnia pora na eksploracje nowych szlaków - wszystko przysypane liśćmi więc ścieżek nie widać. Na Przylasku było dziś bardzo dużo ludzi, głownie grzybiarzy ale spotkałem też jakichś konnych :). Stwierdziłem, że nuda więc jadę do lasu między Hermanową a Straszydlem. Ciężki sprzęt coś majstruje przy leśnej drodze do stadniny - pewnie będą coś utwardzać. W Straszydlu wjechałem do lasu i zacząłem poszukiwania - muszę przyznać, że znalazłem jeden dobry odcinek o długości około 2km (głownie w dół) i dużo innych opcji - w lesie jest multum ścieżek wyjeżdżonych przez motocros. Jeszcze ze 2-3 wypady i powinno udać się wyznaczyć coś naprawdę dobrego - jak na razie to jest jeden z moich ulubionych lasów w okolicy. Szkoda tylko, że piękny leśny szuter jakim był czarny szlak z Hermanowej do Błażowej wygląda teraz tak:

Czarny szlak z Hermanowej do Błażowej © tmxs


Jedzie się po tym raczej średnio fajnie, ciągnie się to od Hermanowej aż do konca lasu - rozjazdu na Wilczak. Mam nadzieję, że nie zaczną tam lać jakiegoś lepiku. Oczywiście będąc w tej okolicy nie mogłem sobie odmówić jazdy na przysiółek BANIA, który słynie z dobrych zjazdów i stromych ścian. Są to najbardziej długie i strome ściany jakie znam w okolicy Rzeszowa. Dziś zdecydowałem się tu zjechać. Głęboki oddech, dociążone tylne koło i jazda! Było ostro ale na dole czułem sporą satysfakcję z pokonania tego potwora. Moje, że tak napiszę, relacje ze ścianami są dziwne :). Z jednej strony zdrowy rozsądek podpowiada mi żeby nie jeździć takich rzeczy, z drugiej strony coś mnie do nich ciągnie. Z doświadczenia wiem, że jeżdżąc po Beskidach czy Bieszczadach na pewno napotkam takie atrakcje na szlakach, więc lepiej wiedzieć z czym się tańczy.
Po wczorajszej wycieczce krajoznawczej dziś naprawdę solidnie wytłukłem się po technicznych odcinkach. Jutro pora odpocząć.

Dane wyjazdu:
79.00 km 51.00 km teren
05:20 h 14.81 km/h:
Podjazdy: m

Czas na lifting? Pomylono mnie z dzikiem :)

Piątek, 19 października 2012 · dodano: 19.10.2012 | Komentarze 2

Ale to była wyrypa. Decyzję, że jadę podjąłem w czwartek wieczorem, załatwiłem sobie urlop i opracowałem szczegóły trasy, która już jakiś czas chodziła mi po głowie. Chciałem zdobyć wzgórze Kamieniec w okolicy Lutczy. Miałem jechać sam ale na towarzysza w ostatniej chwili załapał się Michał ... bo zagadał do mnie na gg :).
Ustawiłem się z nim o 10 w Lubeni, dotarłem tam jadąc singlami nad Wisłokiem. Na dobry początek mega stromy i długi podjazd terenem na Sołonkę - to mój ostatni wynalazek, wypatrzyłem go na mapie jako alternatywę dla asfaltowego podjazdu przez Maternówkę. Super widok na Rzeszów, zjazd tam będzie zajebisty. Dalej kawałek żółtym szlakiem w kierunku Wilczego. W pewnym momencie odbiliśmy na Niebylec. Niestety zapomniałem zabrać GPS :) więc nawigowałem w oparciu o papierową mapę. Pewnie gdybym miał GPS to nie znaleźli byśmy takiego wypasionego polnego zjazdu. Polne zjazdy z reguły są dość nudne ale nie ten - kręto, hopki, dropy koleiny, mtb na bogato. Poza tym widoki na nasz cel.

Tam zmierzamy © tmxs


W Niebylcu zaczęliśmy podjeżdżać pod Kamieniec - stromo, błotniście i jakieś potężne głazy jak w jakichś Beskidach :), zjeżdżając tam można by rozwalić suport. Dalej aż pod nadajnik na Kamieńcu terenem, pogoda super, widoki też.

Niebylec, w tle daleko widać przekaźnik na Wilczem © tmxs


Sam Kamieniec dołączam do kanonu miejsc, które trzeba odwiedzić rowerem kilka razy do roku. Nie spodziewałem się takich panoram - Strzałówka na wyciągnięcie ręki, bliskość Suchej Góry i jej mniejszych towarzyszy - przy tej pogodzie ... polecam!

Widok z Kamieńca w kierunku Domaradza © tmxs


Sucha Góra © tmxs


Pamiętam, że podobnie byłem zaskoczony panoramą jak wyjechaliśmy z lasu na szczyt Szybienicy na Pogórzu Przemyskim. Ze względu na okoliczności przyrody trochę tam posiedzieliśmy, a Michał miał okazję potestować mój rower.

Jakiś bajker, ten rower skądś znam :) © tmxs


Po posiłku zaczęliśmy kierować się w stronę Kopaliny. Nawet to szło mimo braku GPS. W lesie na gałęzi Michał zerwał łańcuch ale poradził sobie z tym szybko. Potem zaliczyliśmy bardzo enduro zjazd do leśniczówki w Jaworniku Niebyleckim, w barze przy drodze na Bieszczady wszamaliśmy coś na ciepło i dalej jazda na Kopalinę. I tu zaczęło się już błądzenie.

Uwaga na marcujące się koty © tmxs


Gdybym miał GPS to by do tego nie doszło, było trochę krzaków i pchania ale jakoś dojechaliśmy do czarnego szlaku nad Godową. W międzyczasie ja oczywiście złapałam 52214234 gumę w tym sezonie, przypuszczalnie za sprawą kolczastych, skarłowaciałych krzaków, których pełno w okolicy. W końcu wgramoliliśmy się na Kopalinę i zjechaliśmy na Górę Zamkową gdzie miałem okazję 2 raz zjechać ten zajebisty singiel, który jakiś czas temu pokazał mi Michał. W Czudcu Michał pojechał do domu a ja musiałem jeszcze przeskoczyć Grochowiczną by przez Lutroyż i Boguchwałę wrócić do domu. Gdy podjeżdżałem na Grochowiczną wytaczając się z za zakrętu przestraszyłem grupę grzybiarzy, którzy buszowali po krzakach, jedna ze starszych kobiet skwitowała to zdaniem: "Cholejra! Myślałam, że to dzik jaki!" :D. Traktuję to jako komplement - parę sezonów mtb i już wyglądam jak prawdziwy syn lasu :).

A to gps track z tej zajebistej wyrypy (włączyłem endomondo od Lubeni):



Dane wyjazdu:
9.77 km 0.00 km teren
00:22 h 26.65 km/h:
Podjazdy: m

DDRofobia

Wtorek, 16 października 2012 · dodano: 16.10.2012 | Komentarze 0

Sprawdzanie stanu okolicznych DDRÓW :).

Podobają mi się reklamy od METa, to już druga na moim blogu:



Dane wyjazdu:
50.83 km 38.00 km teren
03:01 h 16.85 km/h:
Podjazdy: m

Ironia losu

Sobota, 13 października 2012 · dodano: 13.10.2012 | Komentarze 1

Ironią losu jest to jak siedzę w piątek w robocie to mi w ekran monitora świeci słońce, a jak w sobotę chcę uderzyć dobry singiel z kumplami to pada. Ironią losu jest też to, że jak mam rower wyczyszczony, wychuchany i wypolerowany na błysk (co zdarza się tylko raz na kilka miesięcy) to jak już nim wyjadę to zawsze jest mega błoto. Ta sobota nie zaczęła się najlepiej. Budzę się a tu deszcz puka po rynnach. Potem telefony, smsy, gg - jedziemy czy nie jedziemy. Kolo 10:30 przestało padać i ostatecznie po 11 razem Łukaszem i Pawłem ruszyliśmy w teren. Klimaty mocno jesienne ale błota nawet nie było zbyt wiele ... poza miejscami gdzie jeździły ciężkie maszyny - tam błota były tony.

Przed zjazdem do Woli Zgłobeńskiej © tmxs


Mimo wszystko jazda była naprawdę przednia. Snuliśmy się najpierw kilkanaście kilometrów szutrami, potem wjechaliśmy do lasu. Leśny odcinek podjazdu z Woli Zgłobeńskiej na Przedmieście czudeckie kompletnie rozjechany przez maszyny, więc znaleźliśmy fajną, naszpikowaną korzeniami drogę obok - trzeba będzie tam kiedyś zjechać.

Głęboko w lesie :) © tmxs


Uderzyliśmy Grochowiczną od strony Niechobrza górnego, nadal szaleje tam wycinka i wszystkie dobre ścieżki są rozjeżdżone i w głębokim błocie - parę razy wpadałem w niezłe poślizgi :). Mimo takiej sobie pogody to było ekstra, zrobiliśmy kawał terenu, wytłukliśmy się po lasach i polach, można się było w końcu wyżyć po tygodniu bez roweru. No i miałem okazję potestować nowy rower Tobola:

Łukasz i jego nowy riper! © tmxs


Fajna maszyna, zawsze mi się Felty podobały. Zawieszenie pracuje mniej liniowo niż w moim GT, co ma swój urok. Bardzo lekki sprzęt, a ma być jeszcze lżejszy, choć ja osobiście bym go raczej dociążył i dopancerzył :). Kawał sprzętu do rozbijania się w podkarpackim terenie.

Dane wyjazdu:
8.00 km 0.00 km teren
00:19 h 25.26 km/h:
Podjazdy: m

Rempejdż

Środa, 10 października 2012 · dodano: 10.10.2012 | Komentarze 2

Przejażdżka testowa po czyszczeniach, smarowaniach itp.

W ostatnią niedzielę odbyły się najbardziej hardkorowe zawody 'big mountains freeride' - RedBull Rampage. Oglądałem relacje na żywo ale jakoś dla mnie nie było takich emocji jak w poprzednich latach. Przejazdy zwycięzcy Kurta Sorge były może i najefektowniejsze ale to jakoś nie to samo jak chociażby w 2010 roku kiedy Cam Zink wykręcił 360 z potężnego dropa Oakley Step. Oczywiście były też akcje które przejdą do historii, jeśli ktoś jeszcze nie widział:

drop transfer Brandona Semenuka, czy kraksa Cama Zinka przy Canyon Gapie (polecam ten filmik bo na mi naprawdę dobrze widać z czym tam goście walczą)

i ta sama sytuacja z innej kamery:



Cam Zink ogólnie jest gościem ze stali i ma więcej żyć niż kot :). W "Where The Trials Ends" też miał bardzo groźnie wyglądającą glebę, uderzył bokiem na dużej prędkości w skałę i też skończyło się jedynie na zadrapaniach. Oby szczęście nadal mu sprzyjało.

Dane wyjazdu:
91.67 km 45.00 km teren
05:08 h 17.86 km/h:
Podjazdy: m

Kosina

Sobota, 6 października 2012 · dodano: 07.10.2012 | Komentarze 0

Czerwonym szlakiem do Kosiny wybierałem się już w tym roku kilka razy ale zawsze coś krzyżowało mi plany. Z braku innych opcji postanowiłem w końcu tam pojechać. Spodziewałem się, że w lesie będzie błoto, więc taka traska była w sam raz - głównie szutry przez pola i asfalty. Kiedy zacząłem podjeżdżać przez las słociński okazało się jednak, że jest zupełnie sucho, zacząłem więc myśleć o zmianie trasy na jakąś bardziej terenową.

Jesienna Magdalenka © tmxs



Dotarłem czerwonym szlakiem w okolice Husowa, na wsód od którego rozciągają się olbrzymie obszary leśne sięgające aż pod Jawronik Polski. Trochę już miałem z tym lasem do czynienia a szczególnie z jednym z jego strumyków. Pomyślałem, że gdybym znalazł drogę przez ten las choćby do Hadli Kańczuckich to musiał by być to naprawdę długi leśny szlak (może nawet i z 7km :)). Na mapie nic takiego nie było ale liczyłem, że w dobie szalejących wycinek, przecinek, zrywek coś fajnego do jazdy się trafi. Pokręciłem się trochę w okolicy ale nie znalazłem nic co by wyglądało, że zajadę tym dalej niż 500 m bez wjechania w jakieś krzaki. Kiedyś tam jeszcze wrócę na dalszą eksplorację.

Wczesna podkarpacka jesień © tmxs



Postanowiłem trzymać się pierwotnego planu i przez Markową dotarłem do Kosiny.

Szukając dobrego zjazdu z Husowa do Markowej © tmxs


Wracałem w stronę Rzeszowa przez pola z bardzo mocnym wiatrem w twarz. Z okolicy Cierpisza podjechałem jeszcze na Magdalenkę, żeby sobie fajnie zjechać singlami przez lasek słociński. Wracając zajrzałem jeszcze na skejtpark popatrzeć na zawody.

Dane wyjazdu:
16.57 km 3.00 km teren
00:41 h 24.25 km/h:
Podjazdy: m

Historia pewnej wyrypy

Czwartek, 4 października 2012 · dodano: 04.10.2012 | Komentarze 2

Z braku czasu, krótka spontaniczna jazda. Myślałem, że polecę sobie na pełnej szutrem między ulicą krakowską a Pogwizdowem a tu błoto i do tego robią przejazd kolejowy i musiałem przenosić rower. Musze przyznać, że samotna jazda w ciemną noc przez pola czasem ma swój klimat, przypomniało mi się jak wracałem tędy z Wypadu na Sokołów Młp.

Ostatnio robiłem porządki na twardym dysku i znalazłem nagrania z kamerki Daka, z wypadu w kwietniu do Dynowa. Jechaliśmy oprócz Daka i mnie jechał jeszcze Paweł. Wyprawa była straszno-śmieszna, opis można przeczytać TU. W każdym razie monsieur Dak materiałami wzgardził, nie znajdując w nich nic ciekawego a potem zajął się zupełnie czymś innym i tak materiały przeleżały u mnie na kompie przez pół roku :). Ostatnio miałem trochę wolnego czasu i postanowiłem coś z tego sklecić na pamiątkę, powstał taki oto twór:

Jesli już ktoś się skusi na oglądanie tego to oczywiście polecam włączyć HD. To mój pierwszy montaż, jakoś się do robienia filmów nie zajawiłem bardzo ale będzie co powspominać w zimowe wieczory.