Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
63.00 km 25.00 km teren
03:43 h 16.95 km/h:
Podjazdy: m
Rower:

Zabratówka, a nie jakaś tam Kalifornia

Sobota, 12 maja 2012 · dodano: 12.05.2012 | Komentarze 6

Większość znajomych przygotowuje się do jutrzejszych Cyklokarpat w Pustkowie, a pogoda dziś miała być niepewna i raczej nie na długie wypady. Rano jednak okazało się, że nie jest tak źle i po krótkiej rozmowie na gg o 9:30 z Dakiem ruszyliśmy na wodne szaleństwo do Zabratówki. Zaczęliśmy oczywiście od singli w słocińskim lesie i potem wspinaczka na Magdalenkę. Na górze ruszyliśmy czerwonym szlakiem na Husów, Paweł chciał udzielić pomocy technicznej mężczyźnie prowadzącemu rower górski po szutrze ale usłyszał, że "rower ma zbyt nabite opony aby jechać po czymś takim" - no cóż, każdy praktykuje mtb na swój własny sposób :).
Czerwony szlak wiadomo - asfalt i lajt, dopiero między Handzlówką a Husowem wjechaliśmy do bardzo obiecująco wyglądającego lasu. Jeszcze paręset metrów ass-faltu i potem już bajka - długi, błotny leśny zjazd. Na dole czekała na mnie chyba najbardziej zakręcony odcinek terenowy jaki w życiu jechałem. Pół-singiel, pół-dubel cały czas krzyżujący się z krętym, rwącym strumieniem. Ten odcinek całkowicie zmienił w mojej głowie znacznie słowa "błoto" :). Jak by tego było mało - po paruset metrach zaczęliśmy jechać korytem tego strumienia.

Jazda po czymś takim była dosyć techniczna © Dak


Dno strumienia było kamieniste, więc spokojnie dało się jechać choć zanurzenie czasem było do suportu :). Początkowo liczyłem, że nie pobrudzę roweru i siebie i że nie zamoczę butów, jechałem ostrożnie ale potem przestałem się łudzić i rura przez środek.

Wodne MTB, momentami było głęboko :) © Dak


Jak dojechaliśmy do drogi żałowałem, że to już koniec. Pewnie pojechalibyśmy to jeszcze raz gdyby nie załamanie pogody, które miało wkrótce nadejść.
Dalej już niebieskim szlakiem przez Borówki w kierunku Rzeszowa. Pewnie tu bym zakończył swój wpis, gdyby nie jeszcze jedna już średnio przyjemna przygoda. Postanowiliśmy zjechać do Chmielnika z Borówek odcinkiem, gdzie podjeżdżało się na Cyklokarpatach. Szybki, wyboisty odcinek w dół, jazda marzenie ale na samym końcu przy prędkości jakieś 40 km/h widowiskowo przebiłem oponę - tak, że jadący z tyłu Paweł mógł obserwować fontanny piachu wzniesione przez uciekające powietrze. Znaleźliśmy dziurę w oponie od razu, więc już nie szukaliśmy dalej i to był błąd. Po założeniu nowej dętki okazało się, że nie da się jej napompować bo też odrazu się przebiła - znaleźliśmy w oponie drugą dziurę i wystający z niej 1.5 centymetrowy, ostry jak brzytwa opiłek metalu. Nie wiem co tam leży - wyglądało to jak pozostałości po wybuchu granatu odłamkowego albo szrapnela :) - w każdym razie jak ktoś się tam wybiera to radzę uważać :).

Straciliśmy na tym masę czasu, a właśnie zaczynało się zapowiadane przez meteo.pl załamanie pogody. Udało się nie zmoknąć i przez Łany, zjazd torem moto dotarliśmy do miasta. Ten mimo wszystko udany wypad zakończyliśmy myciem rowerów koło stacji BP.
Każdemu kto lubi przygody, adrenalinę i nie boi się pobrudzić polecam tę trasę ale jak ktoś się tam wybiera przy temperaturze poniżej 20 stopni polecam zabrać gumiaki :).

Fajne zdjęcia zawdzięczam tylko i wyłącznie Pawłowi, bo dziś przekonałem się na własnej skórze jakiego skila trzeba mieć żeby zrobić dobrą fotkę jego pro-apratem - dzięki! No i za dętkę też! :)

Wpis na blogu Pawła

No i endomodo:




Komentarze
tmxs
| 08:02 wtorek, 15 maja 2012 | linkuj Panowie tam się dało miejscami albo przez krzaki z buta albo tylko rzeką :).

Koniecznie musimy się tam jeszcze wybrać w jakiś ciepły dzień większą ekipą.
dak
| 07:08 wtorek, 15 maja 2012 | linkuj Jeszcze będzie okazja się tam wybrać bo warto:)
kundello21
| 22:04 poniedziałek, 14 maja 2012 | linkuj Kurde, że ja akurat wtedy męczyłem się z naprawą piły łańcuchowej, a Wy tam sobie śmigaliście :( Niesprawiedliwy ten rowerowy świat

pr0zak
| 15:53 niedziela, 13 maja 2012 | linkuj TO jest prawdziwa jazda co by nie mowic, kurcze brakuje mi takich wypadów.
siwy-zgr
| 22:17 sobota, 12 maja 2012 | linkuj Na drugi raz pamiętaj, że rzekę się przekracza wszerz, a nie wzdłuż... ;) Fajne fotki.
tomecki
| 18:14 sobota, 12 maja 2012 | linkuj forsowanie rzeki wzdłuż :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!