Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2016

Dystans całkowity:345.10 km (w terenie 38.00 km; 11.01%)
Czas w ruchu:19:17
Średnia prędkość:17.90 km/h
Suma podjazdów:3490 m
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:49.30 km i 2h 45m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
109.80 km 3.00 km teren
05:38 h 19.49 km/h:
Podjazdy:1179 m
Rozbójnicy:

Wieża

Sobota, 27 lutego 2016 · dodano: 27.02.2016 | Komentarze 5

Miałem misję. Jeden, jedyny szosowy cel tej zimy. Wyglądał na kompletnie ponad moje siły ale nie zwykłem przykładać wagi do takich szczegółów. Czasem tak bywa, że chłop się uprze i nic nie zrobisz. Chciałem pojechać na wieżę widokową do Pruchnika, tak po prostu, bez żadnego głębszego uzasadnienia. Widząc pogodę na tę sobotę wiedziałem, że to jest ten dzień. Niedługo zacznie się prawdziwy sezon, wtedy na szosę raczej nie spojrzę. W piątek rano obleciał mnie blady strach, że nie podołam. Zacząłem więc jak dziki esemoswać po lokalnych koksach, co by się jakiś przyłączył i w razie problemów w trudnej chwili podał koło biednemu mnie. Zgodził się Jacek. Temperatura rano raczej nie nastrajała optymistycznie ale jak wyszedłem i zacząłem kręcić w pełnym słońcu to wiedziałem, że będzie dobrze. Pogoda tak, że na podjazdach się gotowałem i marzyłem o zjeździe, a gdy zjazd nadszedł to było mi tak zimno, że pragnąłem znowu kręcić pod górkę. Mimo tego dość sprawnie cisnęliśmy te asfalty. Trafiło się nawet trochę terenu pomiędzy Grzegorzówką, a Hadlami Kańczuckimi. Na trekingu to dramat, ale wolę się pomęczyć te 3 kilo niż cisnąć 12 po drodze wojewódzkiej. Gdy wbiliśmy na górki powyżej 400 m.n.p.m za Widaczowem zaskoczyła mnie duża ilość śniegu na polach - tu zima, nie dała jeszcze za wygraną. Im bliżej Pruchnika, tym podjazdy robiły się coraz dłuższe. W końcu na horyzoncie zobaczyliśmy miasto, w oddali zamajaczył również cel naszej wycieczki - WIEŻA.

Pruchnik wieża
Wieża

Ponad 3km podjazdu nawet dało w kość, a ostatnie 150m w terenie konkretnie nas pobrudziło. Trochę się obawiałem, że wieża może być zamknięta, jak taka jedna rok temu na Kalwarii Pacławskiej, na szczęście moje obawy okazały się płonne. Po pokonaniu miliona schodów mogliśmy nacieszyć oko widokami, trzęsąc się z zimna.

Widok z wieży #1
Widok z wieży #1

Widok z wieży #2
Widok z wieży #2

Widok z wieży #3
Widok z wieży #3

Widok z wieży #4
Widok z wieży #4

Szybko się zwinęliśmy i zjechaliśmy do miasta na tradycyjne frytki pod kawiznę. Pozostał powrót. Szosą między Pruchnikiem a Kańczugą nigdy nie jechałem, a muszę przyznać, że choć jakość asfaltu wybitnie parszywa to krajobrazy dość zacne. I choć wzniesienia dużo niższe to przypominała mi szosę pomiędzy Komańczą, a Cisną. Tak od Albigowej zaczęło się dla mnie typowe męczenie wora, bo byłem zmarźnięty i zmęczony ale udało mi się doturlać do domu. Nawet spoko było. Pękła pierwsza (i pewnie jedyna) setka w tym roku, więc w tym sezonie nic więcej już nie muszę :D. Dzięki Jacku za czekoladkę ;).



Dane wyjazdu:
33.80 km 0.00 km teren
01:40 h 20.28 km/h:
Podjazdy:296 m

Dyskretny chłód

Środa, 24 lutego 2016 · dodano: 24.02.2016 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
50.00 km 35.00 km teren
04:12 h 11.90 km/h:
Podjazdy:909 m
Rozbójnicy:

Fatbike Bieszczady czyli jak utraciłem kopalnię BEKI

Sobota, 20 lutego 2016 · dodano: 22.02.2016 | Komentarze 7

Tłusty czwartek wypadł dla mnie w tym roku wyjątkowo w tę zimową sobotę. A wszystko za sprawą rowerów typu fatbajk. Pokrak, maszkar, tłuściochów, brzydali. Wdzięcznego tematu moich żartów odkąd tylko pojawiły się na rynku. Na tym blogu oraz w prywatnych rozmowach jeździłem po tych sprzętach maksymalnie. No właśnie - jeździłem PO nich, a nigdy NA nich. Oceniałem książkę po okładce. Wychodziłem z założenia, że nie muszę próbować każdej dewiacji, żeby wiedzieć, że nie jest dla mnie. Jakiś czas temu dowiedziałem się, że istnieje coś takiego jak Fatbajk Bieszczady, czyli wypożyczalnia fatów w Zagórzu koło Sanoka. Postanowiłem więc, że przekonam się na własnej skórze ile warte są te rowery, jednocześnie odpocznę trochę od staczania się w odmęty szosowej patologii jaką uprawiam o tej porze roku przy takiej pogodzie. Dołączyło do mnie 3 innych, chętnych na nowe doznania, pięknych, mężnych kawalerów. O wyczynach naszej grupy jest poniższa opowieść.
Około 9 rano pojawiliśmy się w Zagórzu. Na miejscu czekały na nas świetnie przygotowane, zadbane faty - Rose The Tusker 1 z 2015 roku. To był właściwie pierwszy raz gdy widziałem tłuściocha z bliska na żywo. 

To mój TŁUSCIOCH
To mój TŁUSCIOCH

Od razu potwierdziło się, że rower nie jest mistrzem pierwszego wrażenia. Jest koszmarnie brzydki. Donutowe koła, przedni wideł, który wygląda faktycznie .. jak wideł ale do przewalania gnoju. To wszystko przywodzi na myśl pojazd dobry dla klauna. Nie wyjechał bym tym u siebie na dzielnie bez papierowej torby na głowie. No dobra, nie ważne jak wygląda, sprawdźmy jak jeździ. Chwila regulacji, dostosowania sprzętu do własnych preferencji i ruszyliśmy w teren. Trasa od razu rzuciła nas w głębokie błoto, czyli rodzaj terenu dla którego ten typ roweru został stworzony. Jazda na oponach szerokości 4.7 nabitych na jakieś 0.6 BAR po tym to dziwne uczucie. Coś pomiędzy jazdą skuterem śnieżnym a poduszkowcem. Trudno wpaść w poślizg ale jeśli już się wpadnie to ciężko go z tego wyciągnąć. Ten świniak naprawdę lubi breję. Zaczęło mi się podobać.

Na razie skupmy się na trasie. Po przeprawieniu się przez mosty kolejowe na Sanie i Osławie ruszyliśmy asfaltowymi serpentynami w kierunku pasma Słonnego. Góry Sanocko-Turczańskie w zimowej scenerii wyglądają wspaniale. To była czysta przyjemność piąć się przez te parę kilometrów zygzakiem w górę i obserwować otoczenie. Serpentyny mają dość przyjemne nachylenie i podjazd nie był tak męczący jak się spodziewałem. Młynka użyłem dopiero pod koniec. Chyba na twardych przełożeniach mojego trekinga bardziej bym się tu zmęczył, a fatbajk wcale nie jest taki ciężki jak wygląda. Przypuszczam, że jest nawet ciut lżejszy od mojego Trenca. Ewidentnie to nie jest sprzęt na szosowe wyścigi ale da się na tym doturlać do celu.

Łamanie prawa podczas przekraczania Osławy
Łamanie prawa podczas przekraczania Osławy

Punkt widokowy na Słonnym
Fatbajk nad głową

Męczenie buły na podjazdach #2
Męczenie buły na podjazdach

Po krótkim odpoczynku na punkcie widokowym wjechaliśmy w teren, na czerwony szlak pieszy, który wije się pasmem Słonnego. Tu mieliśmy warunki dość zimowe - kilka cm mokrego śniegu i temperatura poniżej zera. Dobry teren do testów rowerów, śmigało się naprawdę fajnie. Szkoda tylko, że sam szlak został dość mocno zniszczony przez drwali od czasu jak jechałem go 3 lata temu. W paru miejscach trzeba było butować przez zwalone drzewa i krzaki. Generalnie im bardziej stromy podjazd to podjeżdża się gorzej. Na śliskim błocie potrafi też zamielić w miejscu tylnym kołem - czyli w sumie jak każdy rower. Natomiast zjazdy po śniegu są zabawne. Rower prowadzi się pewnie, statecznie i przewidywalnie. Dość szybko minęliśmy najwyższy punkt dzisiaj  - Słonny (668 m.n.p.m) i dotarliśmy do szybowiska w Bezmiechowej.

Klimaty zimowe na paśmie
Klimaty zimowe na paśmie

Ci panowie ewidentnie dobrze czują się w swoim towarzystwie
Ci panowie ewidentnie dobrze czują się w swoim towarzystwie

Męczenie buły na podjazdach
Męczenie buły na podjazdach #2

Tereny szybowiska o tej porze roku są kompletnie opustoszałe. Nie udało nam się niestety napić ciepłej herbaty w miejscowym barze bo był zamknięty. Na szczęście wyszło słońce i pokazały się jakieś widoki. Chwila na fotki, posiłek i czas się przygotować do zjazdu. Zjeżdżałem to w 2013 w lecie i rower mocno wtedy tańczył na śliskiej, mokrej trawie, także byłem bardzo ciekaw jak poradzi sobie fat na topniejącym śniegu.

Szybowisko Bezmiechowa
Szybowisko Bezmiechowa

Przygotowania do zjazdu
Przygotowania do zjazdu

No to DZIDAAAAA
No to DZIDAAAAA

Poszedł bokiem
Poszedł bokiem

Ten zjazd to była czysta zabawa i główna atrakcja dzisiaj. Przy większych prędkościach trochę dawał się we znaki brak przedniego amora. Podobno 0.6 BAR w tak szerokiej oponie daje amortyzacje podobną do 100mm skoku ale wjechanie w dołek na dużej prędkości to nie jest miłe uczucie. Mimo wszystko zjazd był kompletnie szalony - prędkość, drifty bokiem, skoki z kretowisk, na koniec masa błota na twarzy. Dawno nie widziałem takich roześmianych mord kumpli jak na dole. Stare chłopy bawią się jak dzieci.

Po wszystkim zaliczyliśmy zakupy w sklepie i wyruszyliśmy przeskoczyć kolejną górkę aby dostać się do Leska. Temperatura dość mocno poszła w górę, zrobiło się naprawdę ciepło, śnieg zmienił się w błoto. Trochę błądziliśmy ale była okazja sprawdzić jak faty jeżdżą poza szlakiem na krechę przez lasy i pola.

Zagubieni gdzieś w leskich lasach ... panowie w niebieskich trykotach na prawdę bardzoo się lubią :D
Zagubieni gdzieś w leskich lasach ... panowie w niebieskich trykotach znowu jakieś przytulanki :D

Z Leska ruszyliśmy długim, asfaltowym podjazdem przez Huzele w kierunku przełęczy pod Gruszką. Tam wbiliśmy na zielony szlak w kierunku Zagórza. Początek szlaku w tym miejscu był ciężki do jazdy ale dalej była fajna leśno-polna droga i hektolitry błotnej posoki. Po kolejnych kilometrach świetnej, zjazdowej zabawy dotarliśmy do asfaltu w Zagórzu. Pozostał przejazd przez centrum miejscowości, podczas którego czułem się jak bym jechał w kolumnie jakichś czołgów.

Klasztor w Zagórzu
Klasztor w Zagórzu (ruiny)

No i tak oto nasza przygoda z fatami dobiegła końca. Po praktycznym teście muszę zmienić swoje myślenie o tym rowerze. Myślałem, że to będzie kompletna nisza dla zakręconych indywidualistów jak np monocykle. Dziś się przekonałem, że te rowery raczej napewno wejdą na stałe na rynek i prędko nie znikną. Zwyczajnie dają masę frajdy z jazdy po szlakach, na których zwykły rower all mountain zamula. Jeszcze nigdy jazda po zdezelowanych, błotnistych leśnych drogach nie dała mi tyle frajdy. Fatbajki nie są aż tak zajebiste jak je maluje przemysł rowerowy ale też nie są kompletnie do bani jak uważają hejterzy. Konkretny sprzęt do konkretnych zastosowań. Oczywiście kupować tego nie zamierzam, chyba, że kiedyś wyprowadzę się gdzieś na wieś, zapuszczę brodę i będę wiódł styl życia drwala. Z wypożyczenia pewnie jeszcze nie raz skorzystam - taka jazda potrafi konkretnie uprzyjemnić ten fatalny, zimowy okres.

1 x 10
1 x 10

Dodatkowo jako bonus zajarałem się napędem 1x10. Brak wajchy od przedniej przerzutki zmienia bardzo dużo. Na płaskie tereny się to nie nadaje -  bez problemu można ruszyć z najtwardszego przełożenia nawet pod lekką górkę, no ale do asfaltów to są inne rowery. W góry taki napęd jest idealny, poza tym jest bardzo łatwy w czyszczeniu. 30T z przodu i 40T z tyłu daje dość twardy młynek ale przynajmniej wyrabia nogę. Jak zużyję obecny napęd w trensie, to konwertuję.

Reasumując to był zajebisty dzień, choć wróciłem brudny, mokry i ledwo trzymałem się na nogach. Pierwszy raz od zeszłego lata podjeżdżało mi się dziś naprawdę dobrze. Co prawda Michaś standardowo mnie masakrował ale widzę w końcu jakiś postęp.
Fajnie było znowu poprowadzić w teren ekipę niewdzięcznych, krąbrnych typów spod ciemnej gwiazdy. Jedyny minus, że nie wypada mi się teraz nabijać z fatów, więc straciłem przysłowiową kopalnię beki. Zostają mi już tylko tłentinajnery ;).

Na koniec polecam wypożyczalnię fatów - Fatbike Bieszczady za profesjonalne podejście do klienta oraz pozdrawiam Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad za otwarcie obwodnicy Brzozowa, dzięki czemu droga z Rzeszowa w Bieszczady stała się przyjemniejsza i szybsza.






Dane wyjazdu:
44.30 km 0.00 km teren
02:07 h 20.93 km/h:
Podjazdy:339 m

Zwift

Czwartek, 18 lutego 2016 · dodano: 19.02.2016 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
26.80 km 0.00 km teren
01:20 h 20.10 km/h:
Podjazdy:149 m

Watopia

Wtorek, 16 lutego 2016 · dodano: 17.02.2016 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
41.90 km 0.00 km teren
02:21 h 17.83 km/h:
Podjazdy:340 m
Rozbójnicy:

Słabieńko

Sobota, 13 lutego 2016 · dodano: 13.02.2016 | Komentarze 2

Za bardzo nie miałem wyboru - albo jazda w sobotę rano albo kolejny weekend bez roweru. Mimo psiej pogody wybrałem to pierwsze i jeszcze zmusiłem do współudziału Łukasza. Po 1.5 tygodnia bez roweru i przebytej infekcji noga mi nie podaje i reaktor nie grzeje. Plany miałem ambitne ale mizerna dyspozycja i co chwile padający deszcz je zweryfikowały. Dla mnie ta jazda to było typowe męczenie wora i kończ waść wstydu oszczędź - nie mogę się nadziwić, że wyszło aż 40km. Z trudem dotarłem do domu, mam nadzieje, że to minie :D.

Dane wyjazdu:
38.50 km 0.00 km teren
01:59 h 19.41 km/h:
Podjazdy:278 m

Trening musi zostać ODBYTY

Wtorek, 2 lutego 2016 · dodano: 02.02.2016 | Komentarze 2

Tak głosi prastara zasada szosowej prawilności. Zrobili nawet o tym skarpety. Noszenie takich skarpet musi niebywale wpływać na motywację. Ja jednak tego nie założę, z moim szczęściem ciągle by mi się zawijały i widać by było tylko ostatni wyraz. Mogło by to wzbudzać kontrowersje. Poczekam na szosowy kaleson sygnowany tą maksymą, mam nadzieję, że nadruk znajdzie się w odpowiednim miejscu.