Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
79.00 km 40.00 km teren
04:22 h 18.09 km/h:
Podjazdy: m

Po środku niczego - najtrajd do Sokołowa Młp.

Wtorek, 15 maja 2012 · dodano: 16.05.2012 | Komentarze 1

Dziś kontynuowaliśmy z Dakiem serię nocnych rajdów na północ. Tym razem padło na Sokołów Małopolski. O 18:40 pognaliśmy spod Reala na Głogów, a tam w Borze na zielony szlak. Tym razem nie trzymaliśmy się go tak bardzo jak podczas jazdy na Kolbę, dzięki czemu znaleźliśmy fajne miejsca: nielegalną miejscówę lokalnych dirtowców czy tzw. "hidden spot" czyli po prostu singiel z certyfikatem jakości Daka :). Tak dowlekliśmy się do niebieskiego szlaku. Niebieski szlak od momentu gdy zielony odbija w kierunku na kolbę to jedna, długa terenowa autostrada, która prowadzi prosto do Sokołowa. W Sokołowie po zakupach usiedliśmy na ławce w parku żeby odpocząć, jakiś miejscowy twardziel będący w stanie wskazującym coś od nas chciał, najpierw krzyczał coś o prawicy, później zadał nam filozoficzne pytanie "kim jesteście?", następnie chciał żebyśmy popilnowali mu torbę (???????). Ostatecznie zebrał ekipę ziomków z okolicznych ławek i poszedł załatwiać jakieś lokalne porachunki - sądząc po odgłosach działy się tam sceny rodem z dzikiego zachodu :) ale my nie czekaliśmy na finał i ruszyliśmy dalej.

Kościół w Sokołowie © Dak


Po opuszczeniu miasta wjechaliśmy do lasu i jechaliśmy drogami, których nawet nie było na Pawła mapie. Niechcący wjechaliśmy komuś na podwórze, na szczęście bramę wyjazdową na asfalt miał otwartą :). Kombinując przebiliśmy się do Trzebuski a tam zaczęliśmy jechać polną drogą w kierunku Jasionki. Po jakimś czasie polna droga zanikła i dalej jechaliśmy łąką. Wtedy znaleźliśmy się w tytułowym "środku NICZEGO" - z każdej strony szczere pole i gwiaździste niebo u góry. W oddali gdzieś majaczył komin rzeszowskiej elektrociepłowni, który podczas wypraw na północ albo na Łańcut jest dla nas niczym latarnia morska dla żeglarzy :). Klimat nie z tej ziemi.
W końcu dobiliśmy do utwardzonej drogi i jechaliśmy dalej drogami polnymi i leśnymi. Napisać, że jest tam wiele dróg to tak jak nic nie napisać - tam są labirynty dróg i setki wariantów. Jechało się tak dobrze, że przestaliśmy patrzeć na mapę, jakoś przebiliśmy się do Jasionki. Tam pojechaliśmy obejrzeć nowy terminal na lotnisku, muszę przyznać, że jak na takie małe miasto to wygląda to naprawdę nieźle. Moja morda przed wejściem:

Kiedyś wsiądę z rowerem w samolot i polecimy do tej cholernej Kaliforni :) © Dak


Objechaliśmy lotnisko terenem i chciałem przedostać się na Trzebownisko ale w nocy nie mogłem znaleźć drogi. Nowiuteńkim wiaduktem przejechaliśmy autostradę i wylądowaliśmy pod Zaczerniem. Żeby już nie kombinować dojechaliśmy do krajowej drogi nr 9 dotarliśmy w końcu do Rzeszowa, po drodze odwiedzając myjnię. W domu byłem o 0:40. Naprawdę nie wiem czemu tak długo jechaliśmy - ani dystans duży, ani nie robiliśmy dłuższych przerw. Byłem cholernie zmęczony - tym razem nie pokonał mnie głód ale zimno - za długo wiozłem kurtkę w plecaku.
Północ jest OK ale jestem już nią lekko zmęczony - pora jechać gdzieś na południe.

Wpis u Pawła





Komentarze
kundello21
| 13:39 środa, 16 maja 2012 | linkuj Rewelacja wpis:D Można sie dobrze pośmiać:D
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!