Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
99.00 km 40.00 km teren
06:31 h 15.19 km/h:
Podjazdy: m

Niech to szlak(g)!

Sobota, 28 kwietnia 2012 · dodano: 28.04.2012 | Komentarze 4

!!! UWAGA !!! Poniższy wpis jest długi i bardzo emocjonalny, pisany pod wpływem zmęczenia i stresu wywołanego uszkodzeniem roweru. Poważnie zastanów się zanim go przeczytasz i stracisz kilka chwil swojego życia :).

Sobota, godzina 10, bezchmurne niebo, temperatura grubo powyżej 20 stopni -
idealne warunki by uprawiać mtb. Na coś takiego czekałem chyba od września biegłego roku, Czyli PONAD 6 miesięcy. Jak rzadko kiedy mogłem poświęcić na jazdę 8-10 godzin. Czy coś mogło popsuc taki dzień? 6 godzin później okazało się, że tak!

Razem z Pawłem (Kundello) i Pawłem (Dak) ruszyłem by zdobyć Dynów.
Sam wymyśliłem trasę podczas jednej z nasiadówek nad mapą okolicy.
Przez malowniczą i uwielbianą przez rowerzystów miłujących teren miejscowość Budziwój :) dotarliśmy na Przylasek, skąd przez Straszydle zdobywaliśmy Błażową. Przez lasy, przez pola, jechało się genialnie! Przed Błażową relaks:

Odpoczynek przed Błażową © Dak


Z Błażowej zaczęliśmy podjeżdżać zielonym szlakiem w kierunku na Hyżne. Po paru kilometrach odbiliśmy na szlak czarny w kierunku Dylągówki, by po kolejnych paru km odbić na terenowy zjazd w kierunku Dynowa. Trasa była elegancka, długa, w dół, z widokiem na okoliczne pagóry, a w oddali było widać Bieszczady. Jechało się PRZE-GENIALNIE! Czułem moc jak mało kiedy, cisnąłem, wychodziło mi dosłownie wszystko! Wszystko! Czy naprawdę coś mogło popsuć taki dzień? :)

Paweł wlaczy z psami © tmxs


Zjazdy © Dak



Po dotarciu do Dynowa siedząc w lokalnym kebabie przy tortilli, pijąc mało-męskiego nisko procentowego bronka o smaku owocowym w głowie jednego z nas (przez symaptię nie wspomnę którego;)) zrodziła się myśl by do Rzeszowa wracać żółtym szlakiem przez Wilcze. Ja co prawda planowałem to inaczej - powrót na szlak zielony i jazdę przez Hyżne na szlak niebieski by wrócić przez Borówki i Łany - ale nie protestowałem. Co prawda na Wilczym byłem 2 dni temu ale od innej strony pozatym Wilcze zawsze spoko i nic nie może mi zepsuć tego dnia prawda?

No więc ruszyliśmy w szampańskich nastrojach by poznać nieznany kawałek szlaku żółtego.Pogoda wciąż była super, nastroje ekipy jeszcze lepsze, a sam żółty szlak przez pierwsze km od Dynowa był tak fajny, że oczyma wyobraźni widziałem jak rekomenduje go tysiącom czytelników mojego bloga na bikestats.pl :) ( o zgrozo!).
Napotkane przeszkody terenowe zachęcały do zabawy:

Jak dzieci :) © tmxs


Jak widać, wszystko było super i nic nie zapowiadało nadchodzącej tragedii. Zaczęło się kilka km dalej, dość niepozornie: szlak żółty zaczął zanikać. Po prostu skończyła się droga a zaczeły krzaki, strumienie, błota i pokrzywy. No ale nic - to nie pierwszy raz i zapewne nie ostatni kiedy na ternowej wyprawie jadę na młynku, pcham lub niosę rower. Przygoda! Uznał bym to za przyjemny element enduro folkloru ale po jakiejś godzinie takiego przedzierania się, gdy już prawie dało się komfortowo jechać zdarzyło się coś co jednak zepsuło mi dzień :). Nic nie poczułem, usłyszałem jedynie cichy brzdęk. Popatrzyłem na tylne koło i zamarłem: wielki sękaty kij wplatał się w mój łańcuch, a tylna przerzutka znalazła się NAD kasetą! Co się wtedy działo w mojej głowie? Bloga mogą czytać niepełnoletni więc napiszę po chińsku: 我他媽的婊子! 斯特凡和迎接!
Brutalnie złamałem hak od przerzuty! Prawie 40 km od Rzeszowa, w krzakach na totalnym wypizdowiu. Przekląłem GT za kruchy hak, przekląłem Shimano za długi wózek w przerzutce, przekląłem nawet niewinnych tym razem Foxa i RoxShoxa. Na końcu przekląłem sam siebie za taką jazdę. Kundello zrobił mi single speeda i ruszyliśmy dalej. Żółty szlak nadal częstował nas swoimi atrakcjami, był krzaki rowy, zwalone drzewa ale już miałem to w nosie, nastrój prysł. Wilcze oczywiście odpuściliśmy, dowlekliśmy się do najbliższej drogi by asfaltem wrócić do domu. Mój single speed to było z przodu środkowa tarcza i 4 na kasecie:

Full suspension singlespeed :) © tmxs




W terenie dawało radę ale po asfalcie to musiałem wykonywać
miliony obrotów. I ten brzdękający łańcuch - do teraz mam w głowie ten straszny dźwięk, który ryje mi psychę :). Kolejny raz zabrakło niewiele do 1 rowerowej setki w życiu ale cieszę się, że się nie udało. Jeśli mam już stracić to bajkerskie dziewictwo to nie w ten sposób :).
Teraz muszę kupić hak, więc przez najbliższe dni będę odcięty od mtb (jeszcze to do
mnie chyba nie dotarło ;)).

Dziękuję:

* serwisowi rebike.pl (Kundello) za pomoc techniczną oraz pomoc w rozpędzeniu siglespeeda do 30 km/h, masz parę Paweł! :)

* Dakowi - za porcję docinek, które w takich sytuacjach działają na mnie lepiej niż koks :).

Pozdrawiam:
* twórców i opiekunów szlaku żółtego, odcinka między Dynowem a Wilczym :)
* wszystkich którzy się na ten odcinek wybiorą jak już pokrzywy, trawy, krzaki podrosną (weźcie maczetę i dzidę na dziki)

Ok, wypłakałem się, teraz mnie pocieszcie :D.


Komentarze
Petroslavrz
| 12:37 poniedziałek, 30 kwietnia 2012 | linkuj Niestety tyle się czego na haki GT... wiem bo załatwiłem już kilka.
tmxs
| 22:07 niedziela, 29 kwietnia 2012 | linkuj Właśnie sobie dziś zdałem sprawę, że kupno tego haka może nie być takie proste. Jutro od rana wydzwaniam po polskich dilerach GT ale sprawa pewnie przeciągnie się jakiś tydzień jak znam życie. Przypuszczalnie nadchodzące dni spędzę więc czesząc szosy na Mongoose :/.

tompi obserwuj rzeszowskie forum, jeśli planujemy wyprawy z wyprzedzeniem kilku dni to ktoś tam daje posta.
tompi
| 21:29 niedziela, 29 kwietnia 2012 | linkuj Fajne robicie wyprawy w nieznane. Czasami mi takich brakuje.
A te przeszkody i niespodzianki dodają tylko uroku, będzie o czym opowiadać w długie zimowe wieczory.
kundello21
| 17:13 niedziela, 29 kwietnia 2012 | linkuj Nie bój nic:) Hak się założy i będzie hulać aż miło :D

Rower się odpicuje w tym tygodniu.
Pozostał Ci jeszcze mongoose :D
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!