Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
89.36 km 42.00 km teren
06:10 h 14.49 km/h:
Podjazdy:1103 m

Góry Świętobłotne

Sobota, 26 lipca 2014 · dodano: 26.07.2014 | Komentarze 6

Cały lipiec z tego bloga wiało wyrypową biedą. Pogoda pogrywa ze mną w niecne gierki korzystając z tego, że nie jestem fanem jazdy po mokrym. W ten weekned też nie było zbyt różowo ale stwierdziłem, że jedziemy. Z analiz pogodowo-hydrologicznych wynikało mi, że z Górami Świętokrzyskimi deszcz obszedł się łagodniej niż z Beskidem czy Bieszczadami, także w końcu nadarzyła się okazja by odwiedzić ten słabo mi znany zakątek Polski. Świętokrzyskie są u nas jakoś mało rowerowo-popularne, czasem ktoś tam pojedzie w maratonie w Nowinach ale poza tym to cisza. To ciekawe, bo do najbardziej wysuniętych na wschód pasm tych gór jest od nas bliżej niż do najdalszych zakątków Bieszczadów. Dziś z Łukaszem wyruszaliśmy z miejscowości Ujazd oddalonej od naszego miasta o 103 km, a przecież do takich Lutowisk czy Stuposian jest jednak trochę dalej. Może to dlatego, że „w liczbach” te góry wyglądają …hmmm… mizernie? Najwyższy szczyt to Łysica 612 m.n.p.m - wrażenia nie robi, sporo górek po 400-500m, do tego patrząc na mapę to układ poziomic też raczej odbiega od bieszczadzkich standardów. Z geografii jestem zupełnym laikiem ale powyższa charakterystyka pasuje bardziej do podkarpackich pogórz niż do znanych mi gór. Mimo wszystko, wiedziony doświadczeniem z Gór Słonnych - że w małych górach też jest dobra jazda - zawsze chciałem tu przyjechać.
Wycieczkę zaczęliśmy dość nietypowo bo od zwiedzania ruin zamku Krzyżtopór.

Ruiny zamku Krzyżtopór
Ruiny zamku Krzyżtopór

Zamek ten, we włoskim stylu budowany był w 17 wieku przez Krzysztofa Ossolińskiego, nigdy nie został w pełni ukończony. Aktualnie wybudowano w nim latryny godne króla i jego świty i udostępniono obiekt zwiedzającym za jedyne 10 PLN. Warto wydać te pieniądze, choć na zdjęciu może tego nie widać to obiekt jest naprawdę spory i interesujący.

Zamkowy dziedziniec
Zamkowy dziedziniec

Największa baszta
Największa baszta

Z zamku widać dość wyraźnie Pasmo Jeleniowskie - nasz pierwszy rowerowy cel dzisiaj. Szału nie ma - bardziej groźnie wygląda już Grochowiczna z Lutoryża. Po zwiedzaniu ruszyliśmy w kierunku pasma czerwonym szlakiem pieszym. Dość szybko napotkaliśmy pierwszą dziś przeszkodę - wezbraną rzekę i kładkę wysoce nieprzyjazną rowerzystom. Po chwili wahania stwierdziliśmy, że walczymy, a było to dość karkołomne ze względu na mokre drewno oraz chybotliwość samej konstrukcji. Zaczął Łukasz:

Zawodnik nr 1
Zawodnik nr 1 

Proszę zwrócić uwagę z jaką gracją on tego dokonał - ten styl, przyczajona, aerodynamiczna sylwetka gotowa do skoku, tudzież lądowania z telemarkiem. Zawodnik numer 2 obrał już inną technikę o wiele mniej finezyjną, pokonał przeszkodę z gracją drewnianego kloca:

Zawodnik nr 2
Zawodnik nr 2 

W każdym razie udało się. Dalsza, szutrowo-asfaltowa droga do pasma przebiegła bez przeszkód, pomijając fatalne oznakowanie szlaku. Na pasmie okazało się, że mój pogodowy wywiad dał ciała na całej linii - musiało tu w nocy być jakieś oberwanie chmury bo leśne ścieżki zamieniły się w strumyki. Dobrze, że był to ten dobry rodzaj błota. Błoto w Bieszczadach potrafi zapchać oponę tak, że nie mieści się w widełkach a rower zyskuje +10kg do wagi. Świętokrzykie błoto było całkiem przyjemne - żadnych problemów z zapychaniem opon, a gdy wyschło było jak kurz. Miałem sporo frajdy z takiej jazdy nawet jak wpadaliśmy po osie i kolana (a wpadaliśmy). Ogólnie była to najbardziej błotnista wyrypa tego roku.
Jechaliśmy tym pasmem w tym błocie mijając jego kolejne wierzchołki - Truskolaskę (448 m.n.p.m) oraz Wesołówkę (469 m.n.p.m). Spotkaliśmy nawet 3 rowerzystów z północy kraju. Dotarliśmy do kulminacji pasma - Szczytniaka 554 m.n.p.m. Podobno jest tam jakieś gołoborze ale my go nie odnaleźliśmy. Widoków zero ale czekał nas zjazd. Na emtb.pl ktos napisał, że ten zjazd jest fajny ale wg mnie nie jest, poza bardzo krótkimi fragmentami. Końcówka to jazda korytem rzeczki, więc dosłownie - emocje jak na rybach :). Po krótkiej wspinaczce dotarliśmy na ostatni wierzchołek pasma - Jeleniowską Górę (533 m.n.p.m). Na DH-zone napisano, że zjazd z niego na zachód to "esencja FR i DH". Wg mnie albo autor opinii popłynął albo nie ma porównania - zjazd jest ok, przyjemny ale nie ma w nim nic szczególnego - na pogórzach pełno takich i jeszcze lepszych. 
Opuściliśmy w końcu błotniste pasmo i asfaltem dojechaliśmy do miejscowości Łagów, gdzie zjedliśmy jakieś dziwne zapieksy.
Oczywiście na ulicy bo wyglądaliśmy tak, że nie wpuszczono by nas do żadnego lokalu :).
Błotny kamuflaż
Błotny kamuflaż

Łańcuchy dostały trochę Rhloffa (polecam na takie warunki) i ruszyliśmy dalej niebieskim szlakiem pieszym. Na początek żmudny asfaltowy podjazd w upale ale za to zaczęły się w końcu jakieś widoczki.

Łysa Góra z Klasztorem Św. Krzyża
Łysa Góra z Klasztorem Św. Krzyża

Jeleniowska Góra oraz Szczytniak - z tym walczyliśmy
Jeleniowska Góra oraz Szczytniak - z tym walczyliśmy

Dotarliśmy do wzniesienia Kiełki (452 m.n.p.m), gdzie w końcu trafił nam się dobry ale krótki zjazd - singiel po korzeniach i kamieniach, w końcu jakieś większe nachylenie - powiało górami. Dalej znowu walka z błotem i dotarliśmy do góry zwanej mrocznie - Zamczysko (422 m.n.p.m). Dzięki sugestii idrive zaatakowaliśmy tą górę od wschodu, bo pierwotnie planowałem od innej strony. W tym miejscu chciałbym za tę sugestię podziękować bo dzięki temu zaliczyliśmy najlepszy zjazd dzisiaj. Korzeń, kamień i konkretna stromizna -  przy tym błocie w końcu trzeba było włożyć trochę wysiłku i wydzielić trochę adrenaliny żeby to zjechać. Góry pełną gębą! To jest absolutny klasyk! dorzucam ten odcinek do mojej kolekcji "ZJAZDY, KTÓRE CHCIAŁ BYM MIEĆ POD DOMEM" :). Szkoda tylko, że gopro padło mi 20 minut wcześniej.

Widok z Zamczyska
Widok z Zamczyska

Tak niepozornie wygląda Zamczysko
Tak niepozornie wygląda Zamczysko

Po tym zjeździe michy nam się śmiały :). Pozostał żmudny powrót szutro-asfaltem ale warto było tu przyjechać. Ciekawa, dość egzotyczna wycieczka, tereny warte dalszej eksploracji. Na koniec jeszcze jedno zdjęcie zamku bo mi się spodobał:

Zamek od zachodu
Zamek od zachodu

Mało fotek błota ale będzie wszystko widać na edicie :).










Komentarze
tmxs
| 19:50 poniedziałek, 28 lipca 2014 | linkuj Błotko było ale po takim to można jeździć :)
yazoor
| 19:03 poniedziałek, 28 lipca 2014 | linkuj Świetny wypad :))
sebol
| 18:28 poniedziałek, 28 lipca 2014 | linkuj hehe...błotko na pewno miało być, bo widziałem jak wracałem w piątek i w Łagowie ostro pucowało..a w 5 minut to wszystko nie zejdzie. Ciekawe klimaty, ja za pewnie będę w górach Świętokrzyskich z Wło planuje jechać na dwa dni..tylko niech pogoda będzie łaskawa i zdrowie
tmxs
| 16:38 niedziela, 27 lipca 2014 | linkuj Warto tam zajrzeć, ciekawe klimaty, inne niż u nas :).
miciu22
| 12:56 niedziela, 27 lipca 2014 | linkuj Wybieram się tam od kilku lat i dotrzeć nie mogę. Może najwyższa pora ?
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!