Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
46.90 km 18.00 km teren
03:40 h 12.79 km/h:
Podjazdy:1010 m
Rozbójnicy:

Cygański raj

Sobota, 25 kwietnia 2015 · dodano: 26.04.2015 | Komentarze 8

Jestem wielbicielem map, mam ich całą stertę. Nic mnie nie relaksuje jak dobra mapowa sesja, najlepiej ze szklaneczką czegoś mocniejszego. Dla mnie dobra mapa jest dziełem sztuki, jest jak wielkopowierzchniowy obraz. Można ją oglądać przez wiele dni, kontemplować całymi godzinami i za każdym razem znajdować nowy, fascynujący szczegół. Dlatego jak Paweł powiedział mi, że jest nowa produkcja Compassu - „Bieszczadzkie pogranicze polsko-słowacke" to kupiłem od ręki. Perspektywa eksploracji nowych, terenów znanych jedynie z obserwacji podczas licznych wycieczek po paśmie granicznym jawiła się bardzo pociągająco. Pierwsze wrażenie to SZOK! W porównaniu do strony polskiej to, poza słowackim parkiem nardowym „Polonini” oraz ukraińskim „Użańskim", praktycznie nie ma tu szlaków. Co więcej tu prawie NIE MA GÓR! Tylko jakieś pagóry po 400mnpm. Po dłuższej obserwacji jednak udało się wypracować kilka ciekawych wariantów i dziś postanowiliśmy jeden z nich wcielić w życie. Plan był taki:
- zahaczyć o Nowy Łupków
- przekroczyć granicę i przejechać pasmo Brincovej po słowackiej stronie
- zwiedzić słowackie miasteczko Miedzilaborce, sławne z muzeum Andyego Warhola, który urodził się w wiosce nieopodal
- wbić na granicę w okolicy Wielkiego Bukowca i wrócić do samochodu jednym z przyjemniejszych odcinków granicznego jakim jechałem
W tym wszystkim była jedna niewiadoma - wspomniane pasmo Brincovej. Na mapie wyglądało dość konkretnie - najwyższy wierzchołek 784 m.n.p.m, 10 km interwałowej jazdy zaznaczonym na mapie niebieskim szlakiem. Bliskość teoretycznie atrakcyjnego turystycznie miasta sprawiała, że myśląc polskimi kategoriami, spodziewałem się, że będzie tam przynajmniej jakaś leśna droga. Liczyłem oczywiście na banger-singiel. Dodatkowo na Google Earth nie mogłem znaleźć ani jednego zdjęcia z tego szlaku. Pasmo graniczne ofotografowane a tu nic, biała plama. Podczas planowania wydawało mi się to interesujące, haha, o ja naiwny!
Ruszyliśmy z leśnego parkingu w okolicy Radoszyc, w rytmie Pawłowego boomboxa :D. 

Cerkiew w Radoszycach
Cerkiew w Radoszycach

Pierwszy etap to jazda do Łupkowa asfaltem Niestety natężenie koloru zielonego w Beskidzie jeszcze nie osiągnęło maksymalnych wartości. Potrzeba jeszcze tygodnia i pewnie trochę deszczu. Na długi weekend majowy zieleń powinna być zapodana. Naprawę polecam wiosenny Beskid Niski, nawet tylko z perspektywy szosy Komańcza-Cisna.

Bieszczady z szosy Komańcza-Cisna
Bieszczady z szosy Komańcza-Cisna

Po paru km wbiliśmy do lasu na drogę zrywkową, tu warun nie był najlepszy ale w okolicy Nowego Łupkowa tak już po prostu jest. Czego się nie robi żeby dotrzeć na fajny punkt widokowy.

W oddali nasz dzisiejszy cel - pasmo Brancovej
W oddali nasz dzisiejszy cel - pasmo Brancovej

Pozdro Bieszczady! Już wkrótce się zobaczymy. Włosy jak połoniny a w głowie siano ;)
Pozdro Bieszczady! Już wkrótce się zobaczymy. Włosy jak połoniny, w głowie siano ;) 

Polecam panoramę 360 z tego miejsca wykonaną przez Pawła.
Skoro już tu byliśmy to trzeba było odwiedzić pobliskie atrakcje - stacje PKP oraz tunel transgraniczny na Słowację.

Stacja PKP w Nowym Łupkowie
Stacja PKP w Nowym Łupkowie

Tunel transgraniczny
Tunel transgraniczny

Kanon MTB - pokonywanie nasypów kolejowych
Kanon MTB - pokonywanie nasypów kolejowych

Jak dotąd jechaliśmy po okolicach dobrze mi znanych z zeszłorocznych eskapad. Po paru km szlaku granicznego, pełni zapału, postawiliśmy koła na słowackiej ziemi i wjechaliśmy w nieznane - niebieski szlak na Brincovą. "Wjechaliśmy" to złe słowo bo zaczęło się od spaceru przez gęste krzaki. Przedarliśmy się do drogi zrywkowej naiwnie licząc, że złe miłego początki. Łażenie przez krzaki o tej porze roku jest niezbyt zdrowe - kleszcze urządziły sobie spacerniak z naszych łydek. Te mendy są bardziej niebezpieczne od niedźwiedzi. Po pozbyciu się nieproszonych gości ruszyliśmy dalej na pasmo zrytą drogą zrywkową. Szlak jest w fatalnym stanie za sprawą słowackiej gospodarki leśnej. Na Słowacji wycina się drzewostan całymi połaciami, niszcząc wszystko dokoła. W porównaniu do tego co się tu wyrabia to nasi drwale beskidzcy z lasami się ledwo pieszczą. Słowacy swoje lasy zwyczajnie gwałcą.

Wycinka w słowackim stylu
Wycinka w słowackim stylu

Właściwie to ten odcinek nie był jeszcze taki zły, prawdziwe "atrakcje" zaczęły się dalej. Okazało się, że szlak to tu może i jest ale nie ma ścieżki, drogi, nie ma kompletnie nic. Nasza wyrypa zamieniła się w spacer po zakrzaczonym lesie, wzdłuż linii okopów z 1 wojny światowej. Sytuację trochę ratowały ładne widoki ale wszystko może się znudzić jak poruszasz się w tempie 4km / godzinę. Ogrom kolczastych krzaków sprawił, że nasze łydki wyglądały jak byśmy się pocięli żyletkami. Jeden z najgorszych szlaków jakie miałem okazję odwiedzić - nikt tu nie chodzi. Wyglądaliśmy naprawdę żałośnie wlokąc się przez te zarośla. Jak ktoś to przejdzie w pełni lata, gdy wszystko wyrośnie to szacunek! Naprawdę, nie polecam, no chyba, że ktoś chce złapać jakiegoś hifa od kleszcza. Gdy dotarliśmy do Brincovej to nie siedziałem na rowerze chyba od ponad godziny.

Oto dowód, że zdobyliśmy najwyższy wierzchołek tego nieszczęsnego pasma
Oto dowód, że zdobyliśmy najwyższy wierzchołek tego nieszczęsnego pasma

Jedyne 3 metry singla w całym paśmie sami sobie wykopaliśmy
Jedyne 3 metry singla w całym paśmie sami sobie wykopaliśmy :)

Przez parę kilometrów nie było w ogóle żadnych dróg, więc jedyna opcja to zawrócić albo brnąć dalej. Po jakimś czasie znowu zaczęły się rejony zniszczone wycinką, liczyliśmy, że wkrótce natrafimy na jakiś normalny szlak. Niestety - na każde 20 metrów nadziei spotykało nas 1000 metrów zawodu. To pasmo to jeden wielki syf.

Opuszczona rudera - a więc istniała tu kiedyś jakaś cywilzacja
Opuszczona rudera - a więc istniała tu kiedyś jakaś cywilzacja

Brancova - jeden z przejezdniejszych odcinków
Brancova - jeden z przejezdniejszych odcinków

W końcu, gdzieś tak w połowie pasma zaczęła się leśna droga. Nie trwało to jednak długo - po jakiś kilometrze szlak znowu zboczył w krzaki. My mieliśmy dość więc zjechaliśmy do pobliskie wsi - Nagov-a. Czasem trzeba umieć też skapitulować. Długi stromy zjazd był nawet przyjemny ale zupełnie nie o to nam dziś chodziło. Mordęga na Brincovej zajęła nam tyle czasu, że jazdę pasmem granicznym musieliśmy odpuścić. Szkoda - bo w panujących warunkach suszy, jazda tam dziś na pewno była by dobra.

Droga do cygańskiego raju
Droga do cygańskiego raju

Na Słowacji przyroda tak jak by tydzień do przodu - od zielonego może zakręcić się w bani. Z Nagova ruszyliśmy szosą do Miedzilaborców. Słowacja mi się, delikatnie pisząc, nie podoba. Wszystko jakieś takie stare, te "łamane" dachy z niemalowanej blachy .... Stałymi elementami składowymi każdej miejscowości w tym rejonie wydają się być: odrestaurowany ruski czołg oraz cygańska favela. W powietrzu unosi się duch mentalnego socjalizmu. Miedzilaborce to także zawód - niewielkie miasto, pełne motocyklistów (jakiś zlot) oraz dużych grup Cyganów pojawiających się zupełnie znikąd. W poszukiwaniu atrakcji turystycznych wjechaliśmy w sam środek cygańskiej dzielni. Mnóstwo ludzi, gra harmonia, śniadzi chłopcy patrzą na nas mocno z ukosa. Wykonaliśmy "w tył zwrot" bo by nas roznieśli na butach i nożach :D. Muzeum Warhola to jakiś zapuszczony kolorowo - kwadratowy barak, oczywiście zamknięty. Miejscowa cerkiew też lepiej wyglądała na zdjęciach, w rzeczywistości jest mocno zaniedbana.

Cerkiew w Miedzilaborcach
Cerkiew w Miedzilaborcach

Sklepy pozamykane, wbiliśmy więc do miejscowego Bistro, żeby kupić coś do jedzenia i picia. Zawsze mam kłopot żeby dogadać się ze Słowakami inaczej niż po angielsku. Po słowacku umiem jedynie zamówić alkohol. Z pomocą Pawła udaje się kupić oranżadę oraz jakieś podgrzewane buły z kurczakiem. Po posiłku ruszamy do Polski przez wieś Palota. Tam oczywiście kolejny czołg i kolejne, cygańskie pueblo.

Ruski T34 hołubiony w każdej słowackiej wsi i miasteczku
Ruski T34, umiłowany przez lud obrońca hołubiony w wielu słowackich wsiach i miasteczkach

Pozostał długi podjazd na przełęcz Beskid nad Radoszycami i zjazd serpentynami do parkingu. Dawno się tak nie cieszyłem z postawienia kół na polskiej ziemi. Na paśmie było ciężko ale przynajmniej było się z czego śmiać podczas powrotu do Rzeszowa.

Foty od Pawła.




Komentarze
tmxs
| 13:13 poniedziałek, 11 maja 2015 | linkuj Witam,
Sam się zastanawiam o co chodzi z tym szlakiem. Faktycznie na innych mapach go nie ma ale na drzewach znajdowaliśmy ledwo widoczne oznaczenia, które wyglądały jak by malowane ponad 20 lat temu. Dla mnie to było pierwsze, bliższe zetknięcie ze słowackimi realiami. Było ciekawie :).
krzychuprorok
| 12:58 poniedziałek, 11 maja 2015 | linkuj Cześć. Ten niebieski szlak jet nowy, nie wiem kiedy dokładnie wyznakowany, ale na mojej mapie VKU ani na internetowej mapy.hiking.sk nie ma go. W tej części Słowacji obecność szlaku nie gwarantuje tego, że będzie ścieżka, szlaki są bardzo mało uczęszczane. Również na lokalnych drogach jest bardzo mały ruch samochodów i za to lubię Słowację, ale ja jeżdżę trekingiem głównie po asfaltach.
sebol
| 19:33 niedziela, 26 kwietnia 2015 | linkuj jak widać wycinka jest wszędzie problemem :)
tmxs
| 19:03 niedziela, 26 kwietnia 2015 | linkuj Dzięki za słowa o prawdziwej zajawce, bo są tacy co mają nas za lanserów :). Myślę, że trzeba jednak to naprawdę lubić żeby pchać się na przypał w takie krzaki :D.
lenek1971
| 17:18 niedziela, 26 kwietnia 2015 | linkuj Macie prawdziwą zajawkę :) Lubię czytać Twoje wpisy :)
tmxs
| 13:01 niedziela, 26 kwietnia 2015 | linkuj @kris91 Polecam Beskid Niski na rower ale raczej PL część :).

@dak yyyyy.... YES :). Som romantik cigán duševné. milujem Bieszczady a hrať to na bicykli. pre sušienku, aby pohár. kráľ!
dak
| 12:42 niedziela, 26 kwietnia 2015 | linkuj Bieszczady dla romatyków, Słowacja dla masochistów!
https://www.youtube.com/watch?v=ByF7fKD5aTc
Pohar?
kris91
| 11:20 niedziela, 26 kwietnia 2015 | linkuj Wow. Świetne tereny do jazdy. Tylko pozazdrościć :) Piękne zdjęcia.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!