Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
34.70 km 29.00 km teren
03:40 h 9.46 km/h:
Podjazdy:1524 m
Rozbójnicy:

Oesy, piguły, lasery

Sobota, 16 września 2017 · dodano: 18.09.2017 | Komentarze 0

No i kolejna edycja zawodów KELLYS ENDURO MTB SERIES Baligród za nami. Przyjechali, pojeździli, pojechali. Oczywiście przy tak dużym spędzie tzw. enduforców na after party nie mogło się obyć bez gorszących scen, na widok których mieszkańcy Sodomy I Gomory rumienią się ze wstydu. Teraz fajni blogerzy pałują się na tym jak było fajnie i do bólu eksploatują jakieś paździeżowe, zgrane, wyświechtane powiedzonka o Bieszczadach. Ja wysiadam. Na szczęście tym razem zostawili po sobie też coś dobrego - 2 nowe szlaki, powstałe tylko pod zawody. Trzeba było je przejechać, nim nieużywane odejdą w zapomnienie. Kolega Paweł brał udział w tych zawodach i zaproponował, że mnie oprowadzi. 
Zaczęliśmy akurat od czegoś znanego, czyli OS4 z zawodów - niebieski szlak z okolic Berda, przez Kropiwne do Baligródu.

To gdzie to Kropiwne?
To gdzie to Kropiwne? 
Szlak w okolicy Berda
Szlak w okolicy Berda 

Janusz lama zamyka amora na szutrze
Janusz lama zamyka amora na szutrze


Jechałem to 2 lata temu i było spoko i dziś było podobnie, chociaż szlak dość mocno tonął w błocie. Dość interwałowy odcinek, nie dziwie się, że dał ludziom w kość.  Następnie udaliśmy się na OS5, który startował z rozpościerającej się nad Baligrodem Kiczery (724 m.n.p.m). W paru miejscach pokrywa się on z czerwonym szlakiem gminnym i leśną drogą zrywkową, organizatorzy dodali jednak kilka elementów od siebie, np ostrą szykanę wyrzucającą w wąski, sypki i stromy trawers. Całkiem fajny zjazd, warto by było, żeby przetrwał. 

Baligród z drogi na Kiczerę
Baligród z drogi na Kiczerę

Bieszczadzkie In-To-The-Wild
Bieszczadzkie In-To-The-Wild 

Dobra mina do bardzo złej gry
Dobra mina do bardzo złej gry

Kolejnym odcinkiem, na zawodach OS3, Paweł jarał się bardzo mocno. Określił go, jako mały odpowiednik Perci Sosnowskiego z Beskidu Sądeckiego. Żeby trochę skrócić trasę i przygotować mnie na to co będzie się działo na zjeździe Paweł postanowił wypychać OSem, zamiast podjazdówki na około. Podczas wspinaczki, okazało się, że nie jesteśmy tu sami. Gdy zobaczyłem te bandyckie sylwetki i niewzbudzające krzty zaufania twarze z daleka to myślałem, że spotkaliśmy jakichś pogrobowców UPA, którzy jakimś cudem przetrwali 70 lat w bieszczadzkiej kniei. Niestety gorzej - to byli tzw. endurofcy. Chłopak i dziewczyna, sprowadzali bo "jak tu jechać po takich kamieniach". Okazali się całkiem mili ale i tak zachowałem czujność, jak zawsze gdy widzę ludzi na rowerach do enduro. Z doświadczenia wiem, że najgorsi są ci co mają ramy marki Giant. Ci byli na Cube-ach, więc pogawędziliśmy chwilę. Paweł jak to Paweł, motywator, wjechał chłopakowi na ambicje, przez co zaczął próbować on wsiadać na rower w miejscu gdzie było tak stromo, że ja idąc pod górę ledwo stałem. Jaki był finał tej historii nie wiem, bo poszliśmy dalej. Kilka zdjęć z tego odcinka:

Os3 #1
Os3 #1

Os3 #2
Os3 #2 

Os3 #3
Os3 #3 

 
Jak się tu zjeżdża? Przyznaję, że takiego entura to ja jeszcze w Bieszczadzie nie jeździłem. Analogie do Perci Sosnowskiego jak najbardziej trafne, jest to szlak w takim stylu. Perć Sosnowskiego zawiera kilka trudniejszych elementów, gdzie można się zabić ale ma też krótkie elementy gdzie można odpocząć. Na OS3 nie ma gdzie odpocząć. Zjazd me lekko ponad kilometr ale robota jest non stop. Na początku są leje po bombach, potem kamienie, potem kamienie w lejach po bombach i gdy już się cieszysz, że kamienie się kończą to zaczyna się mega stroma ściana po loamie. Zaliczyłem matę na pysk 2 razy, w kilka sekcji rzucałem się kompletnie bez pomysłu i na ślepo, prosząc jedynie w myślach o wstawiennictwo Śniętego Espeda, patrona od enduro. Totalny czad. Dodatkowo miejscówka ta ma właściwości uzdrawiające. Nie wiem, czy ślepcy odzyskują tu wzrok, głusi słuch, a impotenci potencje ale mnie ten zjazd wyleczył z paskudnej infekcji, którą złapałem na tygodniu. W sumie to powinienem dziś siedzieć w domu ale kilka stopni goroączki to za mało, żebym odpuścił wolną sobotę. Rano naszprycowałem się przeciwbólowymi pigułami dla kosmonautów, żeby w ogóle wsiąść na rower. Efektem tego na zjeździe z Kropiwnego widziałem wszystko jak przez mgłę, na zjeździe z OS5 w głowie hulały mi laserowe stroboskopy. Wspinając się na OS3 ledwo powłóczyłem nogami. Na górze powiedziałem do Pawła, że po tym zjeździe wracam do samochodu. Musiałem wyglądać naprawdę słabo, bo w ogóle nie oponował, a jak wiadomo kolega Paweł nie słynie z wyrozumiałości zwłaszcza w kwestii skracania wyryp ;). Nawalony jak świnia adrenaliną po zjeździe z OS3 poczułem się jak nowonarodzony. Stwierdziłem, że jadę dalej. Kocham ten OS i jestem w stanie walczyć o niego z łopatą, piłą i grabiami w ręce. Widzimy się na wiosnę, posprzątamy, nie pozwolimy mu zginąć. Zresztą jest już tu założony segment na stravie, co ściągnie tu na pewno różnych endurfoców i innych bandytów, tak że to pełne dzikiej przyrody miejsce przestanie być już bezpieczne nawet dla wilków i niedźwiedzi.
Zajarani ruszyliśmy dalej, tym razem na poszukiwanie czegoś całkiem nowego. Minęliśmy jeziorko bobrowe i szybko stanęliśmy pod Chryszczatą. Stąd na szczyt wiodą 2 szlaki papieskie, biegnące blisko siebie. Jeden z nich sprawdzaliśmy w 2014, dziś przyszła pora na drugi. Początek nie zachęca - młodnik i brak widocznej ścieżki. Ale dalej ścieżka jest coraz bardziej widoczna i wiedzie po stromej ścianie nad przepaścią. Szlak mało uczęszczany ale ma potencjał, trzeba by nad nim trochę popracować.

Tak się szuka bengerów
Wybrał się z rowerem na grzyby? A znalazł tylko bengery

Papieski
Papieski

Z Chryszczatej postanowiliśmy zjechać zielonym z zawodów sprzed 2 lat. Jechałem to niedawno ale po suchym. Błoto jak zawsze zmienia reguły gry. I choć nażarłem się tu leśnego runa kolejny raz to zjazd był wyborny. Końcówka to już zjazd świeżutką zrywką gdzie nałapaliśmy na ramy błocka z trocinami. Na szczęście Paweł wykminił myjkę :).

Zabawa była przednia ale ktoś ten bajzel będzie musiał posprzątać
Zabawa była przednia ale ktoś ten bajzel będzie musiał posprzątać

Bieszczadzki kerszer
Bieszczadzki kerszer


Cześć tego błota na szczęście odpadła przy szutrowym zjeździe do parkingu. No i w sumie tyle. Pogoda z bani, to mogła być ostatnia wyrypa w sezonie. Tym lepiej, że się udała. 





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!