Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
28.34 km 16.00 km teren
03:20 h 8.50 km/h:
Podjazdy:1139 m
Rozbójnicy:

Ciężki gnój

Sobota, 21 lipca 2018 · dodano: 23.07.2018 | Komentarze 5

W ostatnim wpisie z wyrypy wyraziłem dziecięco naiwne życzenie nie jeżdżenia już w tym sezonie w błotnych warunkach. Niestety, zeszły tydzień to łapa na ryj od pogody - opady, burze i lokalne podtopienia. W piątek do ostatnich chwil walczyłem sam ze sobą żeby olać wyjazd, żeby jechać na szosę ale wobec konkretnej propozycji wyjazdu w Bieszczady - przegrałem. Ostatecznie wylądowaliśmy w Bystrem pod Baligrodem i zaczęliśmy od OS3 z zawodów enduro 2017. Muszę tu zaznaczyć, że moi szanowni koledzy Sebastian oraz Paweł wykonali tu kawał ciężkiej, solidnej roboty sprzątając tą nieznakowaną ścieżkę na wiosnę aby mi się dobrze po niej jeździło. Niestety ich wysiłek pragną zniweczyć lokalni leśnicy ewidentnie szykując w okolicy jakąś wycinkę. Być może ten jeden z najbardziej wymagających technicznie zjazdów na Podkarpaciu przestanie istnieć. Oes został przecięty drogą zrywkową. Wierzę, że moi szanowni koledzy kolejny raz poświęcą swój cenny czas, żeby uczynić ten zruinowany fragment przejezdnym dla mnie. Ode mnie, jako wyznawcy idei "NEVER DIG, ALWAYS RIDE" zawsze mogą liczyć na błogosławieństwo, wsparcie duchowe oraz ciepłe słowo hihihihi. A tak serio - ubrudziłem tu sobie dziś dłonie podczas usuwania zwalonego spruchniałego drzewa heh.
Niestety pogłoski o tym, że ostatnie ulewy oszczędziły Bieszczady okazały się mocno przesadzone. Mieliśmy dziś tu do czynienia z gnojem okrutnym. No może poza właśnie OESem 3. Tu nie było błota, było po prostu bardzo ślisko. Zjazd poszedł mi fatalnie, gorzej niż w zeszłym roku gdy jechałem w stanie maligny. Niezliczona ilość nieogarów, uślizgów, podpórek, fragmentów poza kontrolą, zderzenie pięści z drzewem i jedna spektakularna gleba, w dokładnie tym samym miejscu co rok temu. Żaden zjazd w tym sezonie mnie tak nie sponiewierał, a przecież bywało naprawdę ciekawie. Chciałbym mieć ten odcinek pod domem - wtedy nauczył bym się dobrze jeździć ale była by to bolesna nauka. 
Był plan katować ten zjazd nawet i cały dzisiejszy dzień ale na dole daliśmy sobie z tym spokój i pojechaliśmy na wycieczkę po okolicznych szlakach, a konkretnie na Chryszczatą.
Droga na Chryszczatą
Droga na Chryszczatą
Coś, nie wiem co
Coś, nie wiem co

Z Chryszczatej zjeżdżaliśmy czerwonym do jeziorek. Podchodziłem tędy w 2014 i zawsze chciałem to zjechać. Ten szlak jest turbo zajebisty. Nawet w tych wybitnie błotnych warunkach świetnie się na nim bawiłem. Im bliżej jeziorek tym robi się ciekawiej. Co prawda w porównaniu z OS3 czy OS1, który jechaliśmy poźniej - to zaledwie spacerek po parku ale naprawdę warto było to zjechać by potem wrócić na Chryszczatą po własnych śladach.
 
Duszatyn #1
Duszatyn #1 
Duszatyn #2
Duszatyn #2
Grzyb
Grzyb

Stąd już była krótka piłka. Zjazd czerwonym szlakiem by w połowie drogi do przełęczy Żebrak odbić na żółty do Rabego. Tzw OES1 z zawodów 2016. Żółty jest dość wymagający nawet w suchych warunkach, a co dopiero w takim błotnym dresingu jak dziś. Muszę przyznać, że nawet sobie do pewnego momentu dobrze tutaj radziłem, aż do zjechania całej stromizny. Potem zaczął się płaski, okrutnie błotnisty odcinek gdzie zupełnie ugrzązłem. Przed samą bazą namiotową jeszcze doszła do tego jakaś zrywka. Jak najechałem na leżące gałęzie pod którymi było błoto, to wręcz wydarło rower spode mnie i jeszcze zdążyłem usiąść okrakiem na tylnej oponie. Auć, brzydki faul. Na dole przy strumieniu można było trochę umyć rower albo buty ale szczerze pisząc ja chciałem włożyć do tej zimnej wody coś zupełnie innego uahahahahahahah.

Tak było dzisiaj
Tak było dzisiaj
Kto to teraz umyje świntuchu?
Kto to teraz umyje świntuchu?

I to by było na tyle - wróciliśmy do samochodu. Krótka wyrypa ale ze względu na panujący warun niektóre kilometry powinny się liczyć podwójnie :). Fajna przygoda, ale następnym razem przy takim warunie to raczej pójdę na szosę. Takie błoto wybitnie mi nie leży, jeździłem coś takiego dużo w zeszłym sezonie i mam dość. Nie chciał bym żeby te czasy wróciły. Szlaki mnie dziś trochę poobijały ale w tych warunkach takie historie przytrafiają się nawet najlepszym :D 
https://www.instagram.com/p/Blj_RvJHEr6




Komentarze
krzychuprorok
| 06:35 piątek, 27 lipca 2018 | linkuj Popielica - bardzo sympatyczne zwierzątko, aczkolwiek kiedyś mnie taka jedna mocno wkurzyła. Hałasowała w nocy i spać mi nie dawała. Było to kilka lat temu w chacie pod Czerteżem na granicy. W takich obiektach łatwiej ją spotkać, ot tak na drzewie w lesie, to trzeba mieć wielkie szczęście.
tmxs
| 09:47 środa, 25 lipca 2018 | linkuj Dzięki za info, liyczyłem, że ktoś mnie doedykuje. Rzeczona popielica urzęduje sobie na szczycie Chryszczatej gdzie odżywia się resztkami pożywienia turystów.
grigor86
| 20:24 wtorek, 24 lipca 2018 | linkuj Zawsze z podziwem patrzę i czytam na te Twoje górskie wyrypy. Tym razem największe wrażenie zrobiło na mnie zdjęcie tego zwierzątka, którego gatunku nie jesteś pewny. Jest to popielica i miałeś wielkie szczęście zaobserwować tego gryzonia w naturalnym środowisku i w dodatku ująć go na zdjęciu.
tmxs
| 14:56 wtorek, 24 lipca 2018 | linkuj Nie było kolorowo ;)
HerrSpiegelmann
| 18:53 poniedziałek, 23 lipca 2018 | linkuj No cóż, bieszczadzkie El Clasico po deszczowym tygodniu :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!