Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
42.90 km 33.00 km teren
05:00 h 8.58 km/h:
Podjazdy:1689 m

Spalony

Środa, 15 sierpnia 2018 · dodano: 15.08.2018 | Komentarze 2

No i siadła kolejna solo-wyrypa. Nie chcąc zbyt wiele kombinować jadę w znane rejony aby odświeżyć stare klasyki i zbadać coś nowego. Wybieram Beskid Sądecki bo w tym roku jeszcze tam nie gościłem. Koło 9 rano naginam z Rytra na Halę Konieczną. Myślałem o zjeździe Percią Sosnowskiego ale stwierdzam, że atakowanie tego szlaku samemu to słaby pomysł. Jak bym się tu poskładał to by mnie znaleźli może jak bym spłynął wraz ze śniegiem do doliny podczas wiosennych roztopów. Krótki postój, rozmowa z napotkanym leśnikiem na temat stawiania wież widokowych na szczytach i po chwili uderzam na szlak czerwony wiodący grzbietem pasma Radziejowej. Ze Złomistego Wierchu (1224 mnpm) jeszcze 2 lata temu był tu krótki acz treściwy zjazd po kamieniach, dziś już jest szeroka, leśna droga. Widząc to obawiam się czy nie zrobili tego samego z Radziejową, na szczęście poza zamkniętą wieżą widokową nic się tutaj nie zmieniło. Zjazd na wschód nie zawodzi - jest nawet ostrzej niż ostatnio bo deszcze powymywały korzenie i powyrywały głazy. Niestety, jest też jedno zwalone drzewo. 

Radziejowa z Rogacza
Radziejowa ze szlaku na WIelki Rogacz

Z rogacza
W oddali zamglone Tatry

Stąd nastawiam się na turystykę. Wybieram szlak niebieski na południe, który jest taką sądecką rąbanką, to taka beskidzka rąbanka ale z mniejszymi kamieniami. Potem chwytam szlak czerwony do doliny Białej Wody. Wiedziałem, że nie ma się tu co spodziewać szału ale nie myślałem, że będę tyle błądził. Niestety - znakarzom PTTK ewidentnie brakło koloru czerwonego, przez co straciłem tu dziś kilkanaście minut. Mam nadzieję, że przynajmniej ktoś sobie chaupę ładnie omalował.

Szlak kolory drzewowego
Szlak koloru drzewowego

Sam szlak to w 80% szeroka leśna droga. Jedynie ostatnie kilkaset metrów przed asfaltem się do czegoś nadaje. Tą lipę napewno rekompensują pienińskie krajobrazy. Widokowo daję mu spokojnie 5/5 pełniutkich flaszeczek w mojej alko klasyfikacji, niestety zjazdowo: PAUA JASIU.

Pieniny #2
Pieniny #1
Pieniny #3
Biała Woda

W Białej Wodzie turystów bez liku. Robię postój przy sklepie i próbuję szturmować Przehybę szlakiem narciarsko-rowerowym. Szlak jest na mapie, spotykam nawet znak - niestety zamiast przejazdu natrafiam na zakaz wjazdu i ogrodzenie z siatki. Obejść nie ma jak bo wąwóz, strumień i krzaki. Wybieram z mapy alternatywną trasę która przecinała się z tym szlakiem dużo wyżej. Pedałuję sobie w upale drogą leśną, kilka km non stop lekko pod górę w okrutnej dziczy bezludnej okolicy. I wtedy z zakrętu wyłonił się ON. Ogorzała, bandycka twarz, kolorowy jak papuga kakadu, pedałował sobie w przeciwnym kierunku w rytm pikającego pulsometru. Myślałem, że to zbieg z zakładu penitencjarnego. Niestety gorzej, to był endurowiec. NA MUNDREJKERZE DJUNE! NAJGORZEJ! Gdybym mógł gdzieś uciec to bym to zrobił. Zatrzymał się, pogadaliśmy chwilę. Pytam go o drogę, on że jest tu pierwszy dzień, nic nie wie i się dopiero rozgląda. Poza tym standardowa gadka o rowerach, szlakach, kto jaki gang reprezentuje i kto zna Lerego. W sumie miły gość, na pożegnanie uścisnął mi dłoń. Nic do niego niemam, no ale to jednak endurowiec, także za najbliższym zakrętem musiałem umyć ręce w przydrożnym strumieniu ;). 
Okazało się, że mój plan B zadziałał, kombinacja niepewnych dróg leśnych zaprowadziła mnie do celu, a szlak rowerowo-narciarski Szlachtowa->Przehyba naprawdę istnieje. Dawno mnie żaden znak szlakowy nie ucieszył jak ten.

znaki szlakowe
Strumyk płynie
Chwila ochłody

O ile całą drogę od Szlachtowej przebyłem w siodle, to podróż szlakiem rowerowym zacząłem od tęgiego wypychu. To taki paradoks górskich ddr-ów. Na szczęście po chwili dało się całkiem sporo jechać. Dopiero ostatni kilometr przed pasmem dał mi się we znaki. Wypych gruzem w pełnym słońcu. Momentalnie opuściły mnie wszystkie siły, zjarało mnie konkretnie. Trafiony-zatopiony, utarty, lapa na pysk - spalony. 

Ghenna kamienna
Początek ścieżki zdrowia
Schron na przehybieSchron na Przehybie

Rozpalony jak brykiet na grillu docieram do Przehybowego węzła szlakowego. Miałem stąd robić różne rzeczy - zjechać sobie kawałek żółtym do pierwszej szutrówki, eksplorować nowo wyznaczony szlak buczyny karpackiej. Niestety obie opcje wiązały by się albo z wypychem albo z powrotem asfaltem w tym palącym słońcu. Jakiś czas nie byłem w stanie podjąć żadnej inicjatywy. Leżałem rozwalony w cieniu jodły, wyglądając jak potencjalny pensjonariusz izby wytrzeźwień. Ewidentnie dzisiejsza pogoda mi nie służy. 

Widok na koniec
W takiej scenerii to można leżeć ...

Czas się zebrać. Postanawiam jechać prosto do samochodu. Czyli znany i lubiany szlak niebieski. Ten szlak .... Ten szlak! Już zapomniałem jakie to dobro. Kilkanaście minut różnorodnej roboty. Choć odcinki gdzie trzeba pedałować wlokę niemiłosiernie dławiąc własnymi płucami - jest pięknie. Droga do auta zlatuje błyskawicznie. Coś takiego może wynagrodzić cały dzień kitrania się po paździerzach. W zeszłym sezonie Pasmo Radziejowej mi trochę obrzydło ale kurde są tu kozackie szlaki jak się wie gdzie jechać. Niebieski, żółty do Przysietnicy + sekretne końcówka, Perć Sosnowskiego - tak trzeba żyć.



Komentarze
tmxs
| 18:00 niedziela, 19 sierpnia 2018 | linkuj Dzięki za zwrócenie uwagi, zdjęcia poprawione, trzeba tylko odświeżyć stronę.
HerrSpiegelmann
| 09:34 niedziela, 19 sierpnia 2018 | linkuj Coś zdjęcia się nie ładują :/ nie pooglądamy widoczków. Dobrze,że inwazyjny gatunek "ędurofców" nie zawitał jeszcze tak licznie na Podkarpacie :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!