Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
39.21 km 28.00 km teren
04:47 h 8.20 km/h:
Podjazdy:1394 m
Rozbójnicy:

To jest to

Sobota, 23 marca 2019 · dodano: 25.03.2019 | Komentarze 0

No, nareszcie zaczął się sezon wyrypowy. W tym roku dość wcześnie, zwłaszcza pamiętając, że poprzedni sezon zainaugurowałem w połowie kwietnia. Wszędzie powyżej 1000mnpm jeszcze zalega dużo śniegu, więc trzeba celować w niskie górki, np choćby okolice takich Myślenic. Dobry dojazd z Rzeszowa i ciekawe zjazdy, w tym jeden taki co dał mi popalić jak tu byłem 2 lata temu. Do tego ciepło i w miarę sucho. Zajeżdżamy na parking pod parkiem miejskim, ogarniamy się i ruszamy w kierunku Sularzowej  (617mnpm). Kręcimy trochę w pozrywkowym błocku i w końcu docieramy do miejsca skąd zaczynamy pierwszy w tym roku ostry wypych. Czy tęskniłem? Tak. Bardzo.

Warun był ok
Warun był ok 

Oczywiście podążaliśmy nieznakowanym skrótem, czasem ciężko się odnaleźć w labiryntach leśnych dróg, także zaliczamy też pierwszy, skromny krzaczing. Mimo wszystko dość szybko docieramy na pasmo i szykujemy się do pierwszego zjazdu zielonym szlakiem do Stróży. 

Pierwszy wyrypowy zjazd w tym roku
Pierwszy wyrypowy zjazd w tym roku

Dwa lata temu, w błotnych warunkach poległem tu na jednej sekcji, pałałem więc rządzą rewanżu. Dziś na wszystkich technicznych odcinkach było sucho i ekstremalnie przyczepnie, także zjazd bez większych problemów. Jak to mówią: pierwsze gruzy za płoty. Błoto było dopiero na polnej drodze na dole, ale takie fajne, rzadkie, nie klejące. Fajny ten zjazd zwłaszcza na początek sezonu. Ze Stróży atakujemy Kotoń.

W drodze na Kotoń
W drodze na Kotoń

Dwa lata temu wypychałem tam zielonym szlakiem i ten wypych po grubym gruzie zdeptał moją psychikę. Tym razem nie powtarzam tego błędu i Kotoń atakujemy bardzo przyjemną szutrówką. Co prawda trochę dalej, za to przez cały czas w siodle. No z małymi przerwami. Jestem spragniony dobrych zjazdów jak niedźwiedź paszy po zimie. Atakuję jak tylko widzę coś ciekawego. 

Tyle wypchać
Tyle wypchać

Zeby tyle zjechać?
Żeby tyle zjechać?

Spora część żółtego szlaku grzbietem pasma jest okrutnie zniszczona przez zrywkę. Gęste błoto, pełno gałęzi. Powyżej 800mnpm, gdzieniegdzie leży jeszcze śnieg. Straszny syf, nie polecam. Straciliśmy tu masę czasu.

Śnieg i krótkie spodenki
Śnieg i krótkie spodenki

Zaczynamy zjazd żółtym szlakiem w kierunku Pcimia. Jest szeroko i kamieniście. Trzeba jedynie uważać na zwalone drzewa za zakrętami. Bez szału, ale to początek sezonu, więc i takie zjazdy bawią. Nie zamierzałem jednak się zwozić tym do samego dołu. Zjechaliśmy fajnym dziukusem.

W oddali hardkory Wyspowego
W oddali hardkory Wyspowego, w planach na ten rok

W Pcimiu zaliczamy sklep i niestety mały serwis. Zaczynam mieć kłopoty sprzętowe. Do Kotonia rower jeździł jak marzenie. Niestety podczas błądzenia po lesie kilka razy zabrałem w szprychy grube badyle. Po pierwsze odpadła mi śruba mocująca tarczę do korby. Skręcałem to w styczniu, musiałem coś spieprzyć. Poza tym przypuszczalnie wygiąłem wózek nowiuśkiej przerzutki :D. Ehhhh długo się nie nacieszyłem tym całym "SRAM feeling" hehehehe. Zła praca przerzutki mogła być też spowodowana wspomnianym brakiem śruby przy korbie, co sprawiało, że zębatka się ruszała przy pedałowaniu. W każdym razie nie mogłem używać skrajnych biegów bo zrzucało mi łańcuch i nie szło tego wyregulować. Musiałem niestety zapomnieć o jakimś konkretniejszym podjeżdżaniu. Siła złego na jednego. W każdym razie miejscowa społeczność nastoletnich mtb-stunterów ma się w Pciumi bardzo dobrze. Widzieliśmy grupkę trenującą strita na wypasionych, zjazdowych rowerach. Dzieciaki mówią nam grzecznie dzień dobry, a jeden krzyczy "FRIRAJD!!!!". Zabawne i budujące, takie małolaty dają nadzieję na rozwój trejli w tym rejonie.
Niestety przez moje problemy w Pcimiu spędziliśmy stanowczo zbyt dużo czasu, a że dzień krótki, musiałem wywalić z naszych planów zdobycie Kamiennika. Atakujemy od razu Uklejną (688mnpm). Droga była spoko ale ze względu na problem z przerzutką sporo musiałem wypychać. Po minięciu ze 3 kompanii WOT w pełnym rynsztunku i grupy kładowców docieramy na szczyt. Pogoda z "bardzo ciepło" zmieniła się na "raczej chłodno", a ja przespałem moment w którym trzeba się było ubrać. Chyba własnie przez zimno - trochę mnie tu odcięło. Starym, menelskim zwyczajem - drzemka na ławeczce postawiła mnie na nogi. Zjazd z Uklejnej czerwonym do Myślenic był dość szybki i jakiś bez szału. Nie zapamiętałem ani jednej, trudniejszej sekcji. Ciekawiej może było na końcu w rezerwacie Zamczysko nad Rabą, niestety - ścieżka była zawalona drzewami. Tak kończymy ten wyjazd.
Wrażenia: jak na pierwszy wyryp, to panie .... majątek. Było wszystko. Podjazdy, wypychy, krzaczingi, susza, błoto, góry, słońce i przede wszystkim: dobre zjazdy. Były też oczywiście problemy sprzętowe i kondycyjne no ale TAKIE SĄ KOSZTY MTB MELANDŻU I ALBO TO AKCEPTUJESZ ALBO WYPAD NA SZOSE ehehehe. Sprzęt się naprawi, siły mam na te chwilę na pół dnia jazdy ale będzie lepiej. Ogólnie to się jaram że to wszystko wróciło - tęskniłem!



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!