Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
108.00 km 58.00 km teren
07:05 h 15.25 km/h:
Podjazdy: m

Żółtym szlakiem (prawie) wokoło Rzeszowa

Sobota, 2 czerwca 2012 · dodano: 03.06.2012 | Komentarze 4

Ze względu na niezbyt zachęcającą pogodę, w tym tygodniu nie było dalszej wyprawy, pojawiła się za to zajawka, żeby objechać pieszy, żółty szlak dookoła Rzeszowa. Ten szlak zna praktycznie każdy kto jeździ coś więcej rowerem po okolicy i każdy mniej lub bardziej świadomie kiedyś jechał jakiś jego odcinek - ja osobiście jeszcze nigdy nie objechałem go w całości. Jadąc staraliśmy się jak najbardziej trzymać szlaku - choć w niektórych miejscach okazało się to trudne - ze względu na krzaki i brak oznaczeń.

Ruszyliśmy z Dakiem o 9 spod Leclerka i wbiliśmy się na szlak na ul. Słocińskiej. Odcinek w lesie słocińskim jeździ się super - wiadomo nie od dziś. Po wyjechaniu na ul. Św. Marcina krótki transfer asfaltem na Matysówke i leśna jazda w kierunku Tyczyna z epickim fragmentem singla nad 5m przepaścią. Tu też Paweł udowodnił, że jest podjazdową bestią podjeżdżając niejaki rabarbar :). Podobał mi się też zjazd do stadniny w Tyczynie w trawie po szyje. Z Tyczyna dość długa, asfaltowa wspinaczka na Dalnicę, potem Hermanowa i w Przylasku znowu trochę zabawy w terenie + uzupełnienie zapasów wody ze źródełka. Kolejne asfaltowe km w kierunku Lubeni idą dość ciężko ze względu na silny wiatr wiejący prosto w mordę. Terenowy zjazd do Siedlisk, asfalt przez Zarzecze i rozpoczynamy wspinaczkę na Grochowiczną.

Rzeszów widziany z żółtego szlaku - okolice Siedlisk © Dak


Jestem wielkim fanem "Fasolowej" ale pierwszy raz zjeżdżałem żółtym w kierunku Mogielnicy - jest całkiem fajnie - chociaż sporo krzaków. Tutaj Paweł zerwał linkę od tylniej przerzutki - tak Grochowiczna KARZE tych, którzy nie okazują jej należnego szacunku :). Na szczęście ja mam zapas i zestaw narzedzi do wymiany więc po szybkim serwisie ruszamy dalej - jednak opłaca się wozić cały warsztat w plecaku :).
W Mogielnicy zrobiliśmy zakupy w sklepie i ruszyliśmy dalej w kierunku wzgórza z Krzyżem Milenijnym. Sam krzyż obejżdżamy bokiem i terenem zjeżdżamy do Zgłobnia. Ze Zgłobnia w kierunku Trzciany jedziemy nowiutki ass-faltem.Przy podjeździe pod wzgórze z przekaźnikami gsm jedziemy trochę poza szlakiem ale dzieki temu poznaję nowy fajny, długi zjazd, na którym napewno będzie dobry ogień na jakiejś nocnej jeździe :). Zjazdem do Dąbrowy, gdzie przekraczmy szosę E40 kończymy "górski" etap zółtego szlaku - sporo zabawy i zaskakująco dużo terenu.
Dalej jedziemy przez Las Mrowelski - trasą poznaną na jednym z ostatnich najtrajdów. Przekraczamy budowę autostrady - mimo soboty pełną parą pracuje tu ciężki sprzęt :).

Budowa A4, Las Mrowelski © Dak


Obok stawów, które teraz są 'kopalnią' piasku na potrzeby autostrady, dojeżdżamy do Rezerwatu Zabłocie. Dochodzi godzina 18 i ja niestety muszę już wracać - myślałem, że trochę szybciej nam to pójdzie i zaplanowałem sobie wcześniej wieczór. Szkoda - bo do objechania całości zostało nam pewnie ze 40-50 km. Trzeba będzie kiedyś to powtórzyć ale wtedy trzeba być gotowym na cały dzień jazdy i jakieś 130-150km. Do Rzeszowa wracamy asfaltem przez Bratkowice, Mrowlę, Rudną, Miłocin.
Ogólnie fajna, ciekawa, chociaż miejscami dobrze znana trasa - dużo terenu. Dobra opcja przy niepewnej pogodzie - zawsze można zjechać do Rzeszowa w razie deszczu.


Wpis u Pawła


Komentarze
19Piotras85
| 10:25 wtorek, 26 czerwca 2012 | linkuj fajne tereny tam macie :) ciekawy blog, pozdrawiam ;)
kundello21
| 08:05 wtorek, 5 czerwca 2012 | linkuj No to ba! :D
tmxs
| 14:47 poniedziałek, 4 czerwca 2012 | linkuj Che jeśli będziesz okolicy to chętnie oprowadzimy :)
CheEvara
| 08:55 poniedziałek, 4 czerwca 2012 | linkuj O. I tak właśnie mogłabym pozwolyć się oprowadzić po ojcowiźnie. Z takim dystansem. I nawet w deszczu.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!