Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2016

Dystans całkowity:438.90 km (w terenie 192.00 km; 43.75%)
Czas w ruchu:29:06
Średnia prędkość:15.08 km/h
Suma podjazdów:6973 m
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:33.76 km i 2h 14m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
35.40 km 17.00 km teren
02:05 h 16.99 km/h:
Podjazdy:410 m

Więcej miejsca w piwnicy, mniej w barku

Poniedziałek, 6 czerwca 2016 · dodano: 06.06.2016 | Komentarze 2

Niedawno sprzedałem GT Forca. Rower przez który się naprawdę w to wszystko wkręciłem i trafiłem na ten cały bajkstats. Przejechałem na nim jakieś 20 tyś kilometrów. Oddałem go bez żalu. Wpadło trochę do kiermany. Będzie na nowy damper i na uzupełnienie zawartości barku też. Nie muszę chyba pisać, że po dobiciu targu, pierwsze dni u mnie na melinie nie należały do najspokojniejszych.



Jak na swoje czasy to był dobry rower. Tak się wówczas robiło all moutain - tzw "napompowane XC" - dużo skoku i geometria kolarki. Do dziś morda mi się śmieje jak wspominam pierwszy sezon przejeżdżony z 100 mm seryjnym mostkiem i 680 mm kierą. Zawieszenie - patent GT - a tak naprawdę mechanicznie zwykły jednozawias, potrafiło się kompletnie utwardzić przy ostrym hamowaniu. O całej gamie skrzypnięć to nawet nie wspominam. Pewnie zasługiwał na lepszego właściciela, który by o niego dbał. Jeżdżony po suchych, kalifornijskich szlakach też pewnie miał by lepiej. Zamiast tego zwiedzał błotniste, podkarpackie paryje. Pod koniec miałem już ochotę pomalować go na zielono i wyrzucić do Wisłoka. Ewentualnie zostawić na wieczne gnicie w piwnicy. No ale skoro znalazł się chętny to niech jeszcze trochę pohasa. Baj baj stara, dobra maszkaro. 



Dane wyjazdu:
33.70 km 23.00 km teren
03:10 h 10.64 km/h:
Podjazdy:1126 m
Rozbójnicy:

Instant wyrypa

Sobota, 4 czerwca 2016 · dodano: 04.06.2016 | Komentarze 5

Czasem tak jest, że ma się jedynie pół dnia na wyrypę. Taki czas też trzeba wykorzystać jak najlepiej. Wiadomo, że daleko się wtedy nie pojedzie, a ja dodatkowo jakoś nie miałem ochoty na katowanie dobrze znanych miejscówek. Na szczęście mam też trasy na takie okazje w swoim kajeciku. Otwieram go na stronie 69 i o proszę - mamy rozdział zatytułowany "Pogórza". Jest traska po Brzance, takim pasemku na Pogórzu Ciężkowickim. Byłem tu przelotem parę lat temu i wówczas mi się wydawało, że jest tu jakiś potencjał. Miejsce startowe - miasteczko Ryglice, to ledwie nieco ponad godzina jazdy autem.

Rynek w Ryglicach
Rynek w Ryglicach

Nie sposób nie wspomnieć, że towarzyszący mi wielce szanowny kolega Łukasz wzbogacił swoją i tak sporą rowerową stajnię o kolejną maszynę i postanowił ją dziś wypróbować. Dziwny to rower. Ma jakieś takie dziwne duże koła.

Mówią, że każdy tłentynajner skrywa mroczą tajemnicę dotyczącą orientacji swojego właściciela ... ja tam nie wnikam ;)
Mówią, że każdy tłentynajner skrywa mroczą tajemnicę dotyczącą orientacji swojego właściciela ... ja tam nie wnikam ;) 

To taki trochę maratonowy sztywny i lekki wycinak. To wszystko + opony typu fast rołling, wręcz prawie semi slick sprawiają, że mogę zapomnieć o utrzymaniu koła Łukasza na długim, asfaltowym podjeździe. Szybko docieramy na pasmo i wjeżdżamy na żółty szlak, by wkrótce zmienić go na zielony obok Ostrego Kamienia.

Ostry kamień
Ostry Kamień

Jedziemy dalej zielonym i tu przez jakiś 1km ten szlak nawet przypomina trochę góry. Nie jest rozjeżdżony przez ciężki sprzęt, bytuje na nim trochę korzeni i kamieni, niektóre sekcje są naprawdę fajne. Na jednej takiej, trochę bardziej stromej sekcji robimy sobie małą foto-sesję.

Zawodnik nr 1, zwinnie, z gracją, a nie jak słoń w składzie porcelany
Zawodnik nr 1, robi to zwinnie, z gracją, a nie jak słoń w składzie porcelany

Zawodnik nr 2 stacza się z tej góry jak wór ziemniaków
Zawodnik nr 2 stacza się z tej góry jak wór ziemniaków

Dobroć szybko się kończy i szlak zmienia się w leśną drogę. Dojeżdżamy nim do żółtego szlaku rowerowego i wracamy na pasmo w okolice wieży widokowej. Wieża na Brzance powinna służyć za przykład wszystkim budowniczym wież widokowych. Solidna konstrukcja. Ludzie którzy wybudowali rozwalające się cudo na Baranim, czy też tę chybotliwą konstrukcję na Grzywackiej Górze - uczyć się! Widoki też niczego sobie - zachodni Beskid Niski, Beskid Sądecki, a nawet Beskid Wyspowy.

Wieża widokowa, a Łukasz chyba zatęsknił za jazdą na prawdziwym rowerze ;)
Wieża widokowa, a Łukasz chyba zatęsknił za jazdą na prawdziwym rowerze ;)

Widoczek #1
Widoczek #1

Widoczek #2
Widoczek #2

Czas na kolejny zjazd. Tym razem wybieramy szlak niebieski. Tzn wybralibyśmy go gdyby istniał w rzeczywistości, a nie tylko na mapie. Zjeżdżamy na pałę jakąś leśną drogą typu śmietnik. W końcu pojawiają się znaki albo raczej to co po nich zostało - są zamalowane albo nieudolne pozdzierane z kory drzew. W sumie się nie dziwię. Szlak to paździerz. Jedyne co można tu zrobić to uszkodzić rower. Tzn, na dobrej jakości szlaku też można coś rozwalić ale wtedy dostaje się coś w zamian - sporą działkę endorfin, chwałę na Stravie, szacunek januszy z ekipy itp. Tu tego nie ma, są jedynie karkołomne przeprawy przez jary no i radość, że ten szit się skończył. Dla kogoś kto jeździ na co dzień po zachodnich Beskidach, zjazd takim szlakiem musi być traumatycznym przeżyciem ale ja się na pogórzańskich szlakach wychowałem. Wracają wspomnienia z wielu podobnych paździerzy.

Jary Brzanki
Jary Brzanki

Kolejny raz wracamy na mocno już oklapnięte w tym miejscu pasmo, tym razem leśną drogą typu gnój. Lecimy żółtym na zachód. Interwał, kilka ciekawych momentów - zwłaszcza jak ktoś lubi jazdę koleinami po osie w liściach. Dojeżdżamy do asfaltu, gdzie okazuje się, że trzeba skrócić trasę bo nie wyrobimy. Uskuteczniamy jeszcze jeden powrót na pasmo - szlakiem niebieskim. Potem znowu żółty - 3 lata temu ten odcinek wydawał mi się fajny, dziś też zły nie jest ale od tego czasu jechałem dużo, dużo fajniejszych. Do Ryglic próbowaliśmy zjechać jakimś niebieskim ale zgubiliśmy go i jeszcze na koniec zaliczyliśmy pogórzański klasyk - tęgą paryję. Godzina 13 my przy samochodzie - to nie spotykane ale 1000 w pionie pękło. Wyrypa szybka jak zupka błyskawiczna. To był wyjazd jakich sporo jeździłem kiedyś. Aktualnie trochę więcej wymagam od wyjazdów ale paradoksalnie było całkiem dobrze. Odzyskałem trochę radości jazdy, za sprawą specjalistów z Bikershop, którzy uratowali mój damper. I za to wychylę dziś głębokiego klina. Ja już postawiłem na nim kreskę, a tu po serwisie zaczął uginać lepiej niż jak był nowy. Brakowało w nim smaru. Ludziom kupującym nowe rowery polecam serwis zerowy zawieszenia. Nie ważne czy fox, czy rockshox - jeden pies. No i to wszystko co chciałem dziś przekazać.

Dane wyjazdu:
44.60 km 0.00 km teren
01:55 h 23.27 km/h:
Podjazdy:200 m

Zejście z drzewa, wyjście z lasu czyli szosa

Środa, 1 czerwca 2016 · dodano: 01.06.2016 | Komentarze 0