Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
39.97 km 18.00 km teren
03:00 h 13.32 km/h:
Podjazdy:532 m

Pochmurne przedpołudnie na Pogórzu Przemyskim

Sobota, 10 maja 2014 · dodano: 10.05.2014 | Komentarze 5

Pogoda ostatnio nie dopisuje, więc najciekawsze trasy trzymam sobie na suche miesiące. Gdy jest spore zagrożenie deszczem, tak jak dziś, wybieram sobie jakieś lekkie wycieczki. Czy można nazwać lekką wycieczkę po jednym z najbardziej dzikich rejonów kraju? Dziś, razem z Łukaszem wybraliśmy się pojeździć po Pogórzu Przemyskim. Zawsze jak wybieram się w te strony, wyrypa przebiega z komplikacjami, tak było i tym razem.
O 8:30 wyruszyliśmy z Birczy czerwonym szlakiem na południowy wschód. Było chłodno pochmurnie i lekko kropiło, ale pierwszy podjazd mocno nas rozgrzał.

Lokalny biznes
Lokalny biznes

Po zjechaniu do Łodzianki ruszyliśmy asfaltem w stronę Posady Rybotyckiej. W Bieszczadach czy Beskidach można czasem spotkać turystów, czy też dedykowaną im infrastrukturę - na Pogórzu Przemyskim jest tego bardzo niewiele, wręcz nie ma nic. Tereny są bardzo odludne, pewnie dlatego mnie tak tu ciągnie. Dodatkowo klimaty tego typu:

Pogórze Przemyskie wita miłych gości czym chata bogata
Pogórze Przemyskie wita miłych gości czym chata bogata

Jadąc spory kawałek tym asfaltowym odcinkiem czerwonego szlaku nie spotkaliśmy praktycznie żywej duszy, minął nas może jeden samochód.


Na czerwonym szlaku
Na czerwonym szlaku

Na powyższym zdjęciu Łukasz zakłada swoją magiczną, przeciwdeszczową pelerynę. Gdy tylko  ją zakładał - deszcz przestawał padać, gdy ją ściągał - zaczynało kropić. Ciekawe paranormalne zjawisko warte bliższego zbadania.

Jadąc tak tym czerwonym szlakiem napotykaliśmy sporo opuszczonych budynków, w Posadzie Rybotyckiej napotkaliśmy spore gospodarstwo popadające w ruinę.

Ruina gospodarstwa w Posadzie Rybotyckiej
Ruina gospodarstwa w Posadzie Rybotyckiej

Dobre miejsce, żeby kimać na dziko albo żeby schronić się przed burzą. Trzeba tylko uważać, żeby nie zawaliło się na głowę.

Indoor cycling trial, a w salonie rosną krzaki akacji
Indoor cycling trial, a w salonie rosną krzaki akacji

Rozpoczęliśmy podjazd na najwyższe wzgórze dzisiaj Kopyśtankę. Początek po betonowych płytach, potem przez lasy pola z widokami na okoliczne pagóry. Wszystko szło dobrze, do czasu aż Łukasz złapał gumę. Wyjazd na Pogórze Przemyskie bez żadnej przebitej gumy to by było święto lasu, dobrze pamiętam zeszłoroczną rzeź dętek.

W drodze na Kopyśtankę
W drodze na Kopyśtankę

Widoki z Kopyśtanki jak na taką małą górkę, naprawdę urywają tyłek, mimo nie najlepszej widoczności. Dodatkowo wiał silny, zimny wiatr, więc nie zabawiliśmy tam długo.

Na Kopystańce (541 m.n.p.m.)
Na Kopystańce (541 m.n.p.m.)

Gdy zaczęliśmy zjeżdżać czerwonym przez Połoninki Rybotyckie w kierunku miejscowości Brylińce deszcz rozpadał się na dobre. Kilkaset metrów szlak wiódł ... kamienistym korytem rzeki :D. Na szczęście woda była płytka i dało się jechać.

Wodne MTB na czerwonym szlaku
Wodne MTB na czerwonym szlaku

W Brylińce przeczekaliśmy deszcz na przystanku PKS, opuściliśmy czerwony szlak i błotnistą drogą polną jechaliśmy do Cisowej. Deszcz dalej padał, musieliśmy przykampić chwilę w lesie. W Cisowej w końcu się rozpogodziło, umyliśmy rowery przy pomocy wody z rzeki i plastikowych butelek znalezionych w rowie. W planie była jazda do niebieskiego szlaku karpackiego i dalej nim do ruin cerkwi w Kotowie ale ze względu na brak czasu musieliśmy odpuścić i wrócić asfaltem do Birczy.

Kopystańka z asfaltu do Birczy
Kopystańka z asfaltu do Birczy

Fajnie się zjeżdżało serpentynkami, niestety dziś pod wiatr. Oczywiście jak dojechaliśmy do samochodu to się kompletnie rozpogodziło. Mimo, że jak zawsze w tych rejonach - nie udało się przejechać całej planowanej trasy to było fajnie. Uwielbiam ten klimat końca świata. Takie akcje to tylko tu - w jednym z najdzikszych rejonów najmniej zurbanizowanego, polskiego województwa. 

Poprzednie przygody na Pogórzu Przemyskim.




Komentarze
tmxs
| 20:27 niedziela, 11 maja 2014 | linkuj Deszcz nam dość mocno zmodyfikował plany. Myślałem o Kalwarii ale byłem tam 2 lata temu i znam dobrze ten podjazd hehe.

W sumie to na dłuższą metę to też chyba nie chciał bym tam mieszkać - no chyba, że chciałbym ukryć się przed światem.
kundello21
| 13:52 niedziela, 11 maja 2014 | linkuj Niezła trasa:) Tez uwielbiam takie klimaty konca świata. Ale mówią że niedugo cała Polska taka będzie hehehe
Żałuję że nie pojechałem, ale po pierwsze nie miałem czym, a po drugie to jakaś niemoc mnie wzięła i ledwo się toczyłem na rowerze.
yazoor
| 12:05 niedziela, 11 maja 2014 | linkuj Fiu sporo asfaltu nabiliście ;)) a do Kalwarii Pacławskiej nie chciało Wam się zajrzeć tam jest fajny podjazd;))
lemur89
| 09:08 niedziela, 11 maja 2014 | linkuj Dobre miejsca na ucieczke i odpoczynek od miasta,ja akurat nie lubię takich miejsc gdzie życie praktycznie umarło, pozatym gdyby tam przyszło mieszkać to nieciekawie.
Niedawno również w niedalekich okolicach dopadł mnie deszcz muszę przyznać że takich miejsc opuszczonych aby się schronić niezawsze szybko można coś znaleśc pola lasy .... i praktycznie nic pozatym,ja akurat znalazłem jakieś duże piece (chyba do wypalania wegla drzewnego)wiec było się gdzie schronć...
mors
| 23:10 sobota, 10 maja 2014 | linkuj Zaiste, niezłe klimaty.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!