Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
58.50 km 30.00 km teren
04:50 h 12.10 km/h:
Podjazdy:1295 m
Rozbójnicy:

Ten wpis jest zielony

Piątek, 1 maja 2015 · dodano: 02.05.2015 | Komentarze 5

Gdyby nie upór Łukasza to nawet bym dziś nie poszedł na rower. Pogoda jak zwykle w długi weekend była kapryśna, byłem już zmęczony ciągłym przeglądaniem meteogramów i ogólnie jakoś bez zajawki. Łukasz miał ciśnienie bo jeszcze nie był na wyrypie w tym roku, kusił lansem, kusił koksem. Dodatkowo zaoferował, że mnie nawet zawiezie więc musiałem się zgodzić. Po poniższej fotografii łatwo określić, który rower ma na koncie więcej wyjazdów :).

To skomplikowane
To skomplikowane

W długi weekend, gdy Bieszczady są zalane przez fanów serialu "Wataha", warto jechać w Beskid Niski. Gdy wyruszaliśmy z miejscowości Królik Polski pogoda była idealna. Zaparkowaliśmy klimatycznie obok miejscowej, zruinowanej cerkwi.

Królik Polski - cerkiew w ruinie
Królik Polski - cerkiew w ruinie

Dzwonnica i cmentarz
Dzwonnica i cmentarz

Wiosna w Beskidzie wybuchła zielenią. Do tego idealna susza. Dzisiejsza trasa miała być maksymalnie widokowa.

Nasz pierwszy cel - Jawornik (761 m.n.p.m) - jest zielony
Nasz pierwszy cel - Jawornik (761 m.n.p.m) - jest zielony

Cergowa w zieleni
Cergowa jest zielona

Beskid Niski wiosną wyzwala we mnie jakieś głęboko ukryte atawizmy. Mam ochotę tu zostać, nawet gdybym miał mieszkać w szałasie. Jestem mentalnym Cyganem. 
Po malowniczych wzgórzach okalających Królik Polski dotarliśmy do szlaku Kurierów Beskidzkich "Jaga Kora".

No to jeszcze trochę zieleni
Zieleni nigdy za wiele

Szlakiem kurierów beskidzkich
Szlakiem kurierów beskidzkich

Pierwsza poważniejsza góra na naszej drodze - Jawornik - od północy jest zaorana przez zwózkę. Dalej jest już trochę lepiej. Na Polańska (737 m.n.p.m) jest już singiel. Niestety w pewnym momencie gubimy szlak i mamy trochę "krzaczingu" ale w porównaniu do tego co było tydzień temu na Słowacji to dzisiejszy przypomina spacer po parku. W końcu docieramy do szczytu wzniesienia, skąd jest ciekawy widok na pasmo graniczne oraz najwyższy w okolicy Kamień nad Jaśliskami.

Nasz kolejny cel Kamień nad Jaśliskami (857 m.n.p.m)
Nasz kolejny cel Kamień nad Jaśliskami (857 m.n.p.m)

Zjazd do Polan Surowicznych jest ciekawy. Najpierw kręty singiel, później niby droga polna ale masakrycznie stroma i powybijana. Pojęcia nie mam co na 4 kołach daje radę pod to podjechać. Do tego koleiny i leje po bombach. Ten zjazd był tak straszny, że nasz ekipowy tłentynajner ... popuścił z wrażenia :).

Wymysły przemysłu rowerowego vs podkarpacka tarnina 0:1
Wymysły przemysłu rowerowego vs podkarpacka tarnina 0:1

Niedźwiedzie, wilki, buhaje
Niedźwiedzie, wilki, buhaje, ot beskidzka codzienność

Miał Łukasz robotę napompować to wielgachne koło ale nawet sprawnie się uwinął. W nagrodę ma zdjęcie na tle sławnej tapety z Windowsa XP.

Zjazd do Polan Surowicznych po zielonym dywanie
Zjazd do Polan Surowicznych po zielonym dywanie

Dla odmiany trochę białego - posypane
Dla odmiany trochę białego - posypane

W Polanach Surowicznych byłem dokładnie rok temu i niewiele się tu zmieniło. Klimat dzikiego zachodu z nutka orientalnego wschodu nadal obowiązuje. Po pokonaniu 4 brodów na 150m szutrówki ruszamy na przypale przez pola w kierunku Moszczańca. Robi się pochmurnie i wieje silny wiatr z południa ale widoki nadal rozkładają na łopatki.

Polańska (737 m.n.p.m)
Polańska (737 m.n.p.m)

Pasmo Bukowicy również w zieleni
Pasmo Bukowicy również w zieleni

Do Moszczańca jedziemy asfaltem pod naprawę konkretny wmordęwind. Następnie leśną szutrówką w kierunku Jasiela. Parę km mozolnego podjazdu ogarniamy w całkiem dobrym tempie. W Jasielu sporo ludzi ale mniej niż rok temu. Widocznie ludzie jednak przywiązują wagę do prognozy pogody.

Jeziorko w Jasielu
Jeziorko w Jasielu 

Meta szlaku Jaga-Kora
Meta szlaku Jaga-Kora

Niestety zrobiło się bardzo nieprzyjemnie. Zaczął padać rzęsisty deszcz, wiać porwisty wiatr. Niebo zaszło chmurami koloru ... niestety nie zielonego. Momentalnie temperatura poleciała w dół. Była okazja wygrzebać z czeluści plecaka mój zimowy nabytek. Nauczony doświadczeniami poprzedniego sezonu gdy zbierałem baty od deszczu, kupiłem najtańszą kurtkę przeciwdeszczową. Lepsze to niż worek na śmieci z kolekcji Jana Niezbędnego ;).

I ja też jestem zielony
I ja też jestem zielony

Uprzedzając pytania - męskich nie mieli. W tym wdzianku było by mi do twarzy chyba tylko na tłentynajnerze :D.
Ruszyliśmy szutrem w kierunku asfaltu Tylawa-Komańcza. Wszystko wskazywało na to, że nasza wyrypa dobiegła końca i przyjdzie nam wracać skrótem do auta i wtedy niespodziewanie wyszło słońce. Postanowiliśmy kontynuować naszą wycieczkę i wbiliśmy na pasmo graniczne nowo-znakowanym szlakiem końskim. Jazda po paśmie jest spoko, choć z każdym rokiem coraz mniej jego fragmentów przypomina singiel. Spotkaliśmy nawet 2 grupy turystów. Z nieba siąpił wiosenny kapuśniak ale chroniły nas przed nim korony drzew. Niestety w okolicy Kamienia kapuśniak przeszedł w ulewę. Padało naprawdę konkretnie i zrobiło się bardzo ślisko. To naprawdę pech biorąc pod uwagę trudność techniczną szlaku jakim mieliśmy zjeżdżać.
Ogólnie to szlaki Beskidu Niskiego wschodniego nie są bardzo trudne na rower. Żółty szlak z Kamienia wydaje się tu jakby niepasujący, wyjęty z innych gór. Bardziej by pasował do świętokrzyskich ze względu na natężenie kamiennych telewizorów. To od nich góra wzięła swoją nazwę, przed wojną był tu czynny duży kamieniołom. Podchodziłem tu w zeszłym roku i wiedziałem, że wrócę. Dziś w deszczu było tu ZERO gripa nie tylko na kamulcach ale też na korzeniach i gałęziach. Mieliśmy tu parę dramatów. Jednego fragmentu - wąskiego, najeżonego kamulcami trawersu nad kilkumetrową przepaścią to nie przejechał bym pewnie nawet na sucho.
Po opuszczeniu szlaku przestało padać, a my dotarliśmy szutrem do Jaślisk i dalej asfaltem do samochodu. Klimat ze słonecznego zmienił się na mroczno pochmurny. Cały dzień oglądałem piękne, zielone góry. Wprowadziło mnie to w stan transcendentalno-eteryczny. Gdybym był choć trochę bardziej wrażliwy od drewnianego kloca to napisał bym o tym wiersz lub piosenkę. Ale nie jestem - dlatego pozostaje mi jedynie wpis na bajkstatsie. Taki ze mnie "romantyk", cygańska dusza :). Jakoś ciężko idą mi wyrypy ostatnio. Jak nie gleba to baty od przyrody. Mimo wszystko warto było się ruszyć. Dzięki Łukasz!





Komentarze
tmxs
| 19:44 poniedziałek, 4 maja 2015 | linkuj Niski wschodni faktycznie jest bardzo widokowy i można trochę w pionie natrzaskać. Szlaki są dość łatwe, wrażeń lepiej szukać w zachodniej części. Największą zaletą jest niewielka ilość turystów. Myślę, że warto tu pośmigać.
cerber27
| 12:30 poniedziałek, 4 maja 2015 | linkuj Ładnie macie w tym Beskidzie Niskim, nigdy tam nie byłem a szkoda. Trasa też widzę konkretna, pozdrawiam
lenek1971
| 17:25 niedziela, 3 maja 2015 | linkuj 60 km przejechane i 1300 m w górę!!! U mnie to nie jest możliwe ;)
tmxs
| 20:59 sobota, 2 maja 2015 | linkuj E tam, bez skojarzeń, jakoś tak samo wyszło :). Klimat mamy jaki mamy, w Kaliforni pewnie mają lepiej.
wilczek127
| 19:23 sobota, 2 maja 2015 | linkuj Zielone, białe ty tylko o jednym myślisz:D Taki jest żywot kolarza górskiego, nie zawsze jedzie się po idealnym singlu w pełnym słońcu z lekko chłodnym wiaterkiem w plecy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!