Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
64.50 km 34.00 km teren
04:50 h 13.34 km/h:
Podjazdy:1548 m
Rozbójnicy:

Bieszczadzkie gry i zabawy

Sobota, 9 maja 2015 · dodano: 10.05.2015 | Komentarze 6

Dziś miała być inna trasa i innego typu atrakcje. Niestety pogoda ją odwołała. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło więc pojechaliśmy w Bieszczady. Geograficznych purystów uprzedzam - wiem, że trasa biegła w części jeszcze po Górach Sanocko-Turczańskich ale Bieszczady bardziej mi pasowały do tytułu. Poza tym administracyjnie się zgadza (powiat bieszczadzki), no i to mój blog i moja licentia poetica hehe. Wystartowaliśmy z miejscowości Żłobek. Żadna konkretna wyrypa w tych stronach nie może się obyć bez stałych elementów składowych, takich typowych rozrywek urozmaicających wycieczkę. I tak dość szybko zaczynamy od jednej z nich - stromego wypychu zielonym szlakiem gminny. Klasyk. Trzeba będzie kiedyś to zjechać. Zielony szlak szybko doprowadził nas do zółtego, w okolicy najwyższego wzniesienia polskiej części Gór Sanocko-Turczańskich - Jaworników (909 m.n.p.m). 

Okolice Jaworników
Okolice Jaworników

Jaworniki, choć bliskie, nie były dziś naszym celem. Ruszyliśmy w przeciwnym kierunku, na południe. Minęliśmy Besidę (856 m.n.p.m) i dalej zjazdem w kierunku Bystrego dotarliśmy do polany widokowej. Muszę przyznać, że widokiem z tego miejsca byłem oczarowany. Szeroka równina, w oddali pokryte miejscami śniegiem Bukowe Berdo, dobrze widoczne cerkwie w Bystrem i Michniowcu.

Polana widokowa nad Bystrem
Polana widokowa nad Bystrem

Dalsza trasa umożliwiła nam obejrzenie tych cerkwi z bliska. Ciekawa jest zwłaszcza ta w Bystrem, stylem inna od tych, które dotychczas widziałem. Aktualnie w remoncie.

Cerkiew w Bystrem
Cerkiew w Bystrem

Cerkiew w Michniowcu
Cerkiew w Michniowcu

Dalsza jazda przebiegała wzdłuż granicy polsko-ukraińskiej. W pewnym momencie musieliśmy na przypale pokonywać odgrodzony teren hodowli jeleni. Czy pokonywanie terenów prywatnych można zaliczyć do bieszczadzkich gier i zabaw? Jeszcze nie wiem, bo to była nowość. Ogólnie dzisiejsza trasa bardzo mi się podobała. Może bez jakichś spektakularnych atrakcji zjazdowych, za to konkretna poniewierka góra-dół. Cały czas w oddali towarzyszyła nam ośnieżone Bukowe Berdo.

Okolice nieistniejącej wsi - Żurawina, granica blisko
Okolice nieistniejącej wsi - Krywki, granica blisko

Polana widokowa w okolicy nieistniejącej wsi Żurawin
Polana widokowa w okolicy nieistniejącej wsi Żurawin

Te tereny uchodzą za jedne z najdzikszych, o ile można w ogóle jeszcze mówić o dzikości w tym zurbanizowanym kraju. Jest to jedna wielka ostoja dzikiej zwierzyny. Miejscowe lasy są doskonałym miejscem na tradycyjną, bieszczadzką zabawę - poszukiwanie tropów niedźwiedzia. Polecam! Takie znalezisko doda pikanterii nawet najnudniejszej wyrypie. Bystre oko Pawła szybko coś wypatrzyło.

Tomek, patrz! Miś Marian tu był niedawno
Tomek, patrz! Miś Marian tu był, całkiem niedawno

W końcu opuściliśmy Góry Sanocko-Turczańskie i znaleźliśmy się u bram Bieszczad, których granicę wyznacza tutaj San. Oczywiście nie może być łatwo, czkała na nas kolejna, typowo miejscowa rozrywka - pokonywanie brodu. Gdy w zeszłym roku przekraczałem brodem Wisłok w Beskidzie Niskim, udało mi się dojechać na rowerze do połowy rzeki. San to jednak bardziej wymagający zawodnik od Wisłoka. Wjechanie do niego w tym miejscu zakończyło by się morką matą. Jedyne co pozostało to FiveTeny na kierę i ogień! A raczej woda.

Najpierw Paweł
Najpierw Paweł

Teraz moja kolej
Teraz moja kolej

Woda była zimna, kamienie ostre i śliskie, nurt porwisty. Przeprawa do łatwych nie należała ale ja lubię takie akcje. Przy +30 stopniach to pewnie by była czysta przyjemność.
Kolejne kilometry to pokonywanie dróg zrywkowych i bieszczadzkie błoto, takie, że można w nim pogubić buty. Trafiło się nawet kilkaset metrów zabawy zwanej krzaczingiem. W tych górach może się to skończyć odwiedzinami w mateczniku niedźwiedzia. Spotkaliśmy grupę ludzi pracujących w lesie, patrzyli na nas jak na wariatów. Jakiś pan łapie się za głowę, pyta czy jesteśmy z jakiegoś obozu survivalowego :D. Mówi, że mamy szczęście, że nie natrafiliśmy na niedźwiedzicę z młodymi, która urzęduje w okolicy. Cóż - w takim przypadku przyszło by nam zagrać z nią ... o nawyższą stawkę :D.
Dotarliśmy do zdezelowanego asfaltu Stuposiany-Muczne ale jedynie na chwilę, bo szybko zamieniliśmy go na leśną drogę do celu dzisiejszej wyprawy - Dydiowej. Są to tereny nieistniejącej wsi na końcu Polski. Aby się tam dotrzeć trzeba pokonać mega błotnistą drogę, przez Kiczerę Didowską (799 m.n.p.m) a sama Dydiowa leży w zakolu Sanu i jest z 3 stron otoczona ukraińską granicą.



Wygląda dziko? Trzeba trochę uporu aby się tam dostać. Miejscówka jest naprawdę mega klimatyczna. Znajduje się tam starty pasterski szałas - Dydiówka - do którego trudno określić prawa własności. Służy jako dobro wspólne - właściwie każdy kto tam dotrze, może skorzystać z tego przybytku, o ile właśnie nie jest zajęty przez innych włóczęgów.

Wecome to Dydiówka residence
Wecome to Dydiówka residence

Nie udało mi się znaleźć zbyt wielu informacji o historii szałasu. Nie mam pojęcia czy powstał we wczesnych latach 70, gdy Bieszczady były prawdziwie dziką krainą ,wyjętych spod prawa, hipisów, używek i wolnej miłości, a może jeszcze wcześniej? Kiedyś w Bieszczadach było takich miejsc dużo, dużo więcej.

Domek z ogródkiem
Domek z ogródkiem

Ucieczka od cywilizacji
Ucieczka od cywilizacji

Pasmo oddzielające Dydiową od cywilizacji ukraińskiej
Pasmo oddzielające Dydiową od cywilizacji ukraińskiej

Szałas oferuje przestronne, dobrze wyposażone i nowoczesne wnętrze
Szałas oferuje przestronne, dobrze wyposażone i nowoczesne wnętrze

Tak wiem - pasterski szałas głęboko w górach, dwóch brudnych "kowbojów" - może się kojarzyć z Brokeback Mountain, ale zapewniam, że my przybyliśmy tu jedynie w celu pieczenia kiełbasy :D. W mgnieniu oka zapłonęło olbrzymie ognisko i przy odgłosach skwierczącego tłuszczu z kiełby można się było przez chwilę poczuć się jak prawdziwy traper.

Kiełba jest pieczona
Kiełba jest pieczona

Narzędzia po robocie
Narzędzia po robocie

Pozostał powrót tą samą drogą do asfaltu i szosą do auta. W planie był jeszcze Otryt ale zabrakło czasu. Ogólnie trasa wymyślona przez Pawła była zajebista. Bieszczadzkie błoto sponiewierało. Ostatnią z bieszczadzkich gier rozegrałem już w domu, w Rzeszowie, który wbrew temu co niektórzy myślą, wcale nie leży Bieszczadach :D. Była to rozgrywka "1 na 1" z  moją manierką pełną doskonałej jakości produktu z okolic Komańczy. Dziś to był krótki mecz, BUM BUM BUM, 3 lufy, nokaut i  GAME OVER.





Komentarze
sebol
| 18:59 wtorek, 12 maja 2015 | linkuj znowu te niedźwiedzie....trzeba się pilnować :)
miciu22
| 18:10 wtorek, 12 maja 2015 | linkuj Tereny znane, chociaż ja byłem w okolicach Sokolików. Klimatu nie odda nic, to trzeba przeżyć :)
lenek1971
| 06:28 poniedziałek, 11 maja 2015 | linkuj Te Wasze klimaty są nie do podrobienia :) Przeprawa przez potok i szałas wygrały dziś konkurs!!!
Tobol23
| 19:18 niedziela, 10 maja 2015 | linkuj Podkarpacki stajl na propsie!!! Nie dla fejmu, nie dla koksu, nie dla lansu, dla dobrej zabawy!!!
yazoor
| 16:31 niedziela, 10 maja 2015 | linkuj Extra pojechane ;)) Dobry sposób przeprawy to rower na plecy, tyle że z utrzymaniem równowagi na kamieniach wtedy problem :D
dak
| 15:02 niedziela, 10 maja 2015 | linkuj Pjerwszy!
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!