Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
42.70 km 20.00 km teren
04:50 h 8.83 km/h:
Podjazdy:1705 m
Rozbójnicy:

Z wysokiego C

Sobota, 25 marca 2017 · dodano: 27.03.2017 | Komentarze 2

Marzec bez wyrypy? Tak być nie może. To plama na honorze. Niestety ciężko doświadczone przez zimę podkarpackie góry nie są jeszcze gotowe na poważna jazdę. Trzeba było więc udać się na zachód. Rozpoznanie terenowo pogodowe wykazało, że sytuacja wyglada obiecująco w Beskidzie Wyspowym. Przynajmniej do 1000mnpm, bo wyżej i tak śnieg. Ruszamy z Rzeszowa o 6:30. Temperatura mizerna: -2 stopnie ale przynajmniej świeci słońce. Gdy dojeżdżamy do Laskowej jest już +8 i zaczyna to wyglądać bardzo dobrze. Przesiadamy się na rowery i tak oto nasza spragniona wyryp, awantur i przygody, niezwyciężona ekipa otwiera w końcu ten sezon na poważnie.

Startujemy z Laskowej
Startujemy z Laskowej

Atakujemy Sałasz od południa, który od tej strony akurat jest dość łatwo osiągalny. Wyspowy to dla nas tereny wciąż jednak dość słabo poznane, więc jest na czym oko zawiesić. Pogoda robi się już prawie wiosenna. Pomyśleć, że miałem dziś jechać tylko na Wilcze albo na Słocinę hehe.

Tu gdzie pogórza zmieniają się w góry
Tu gdzie pogórza zmieniają się w góry

Janusz strikes back
Janusz strikes back

Warun terenowy wręcz zdumiewa. Cały tydzień obserwowałem te tereny na kamerach z pobliskich stoków narciarskich i za dobrze to nie wyglądało - deszcze i wilgoć. Tymczasem po lasach jest zaskakująco sucho. Jak to powiedział Paweł - wszędzie dobrze gdzie nie jechał ciągnik. Niestety zdarzają się mocno błotniste fragmenty po-zrywkowe. Na nich, nasze pucowane pieczołowicie całą zimę, lśniące niczym szosowe espede lakierki rowerki tracą trochę na wyglądzie.

Bywało i tak
Bywało i tak

A oto i niszczyciel szlaków
A oto i niszczyciel szlaków

Trasa wiodła w większości asfaltem ale było parę szutrowych ścianek. Paweł podjeżdżał dziś niewyobrażalne rzeczy. Gdy wydawało się że nie da się już podjechać więcej to on zjadł żela i to więcej podjechał. Widać kto jest przygotowany do sezonu. W końcu docieramy na pasmo.

W drodze na Sałasz (909 m.n.p.m)
W drodze na Sałasz (909 m.n.p.m)

Po tym paśmie jeździłem już rok temu. W kierunku Limanowej jest tu kawał naprawdę dobrej jazdy. Może bez fajerwerków i laserów ale solidnie, dla ludzi złaknionych terenu, po tak długiej przerwie nie potrzeba nic więcej. Zjazdy prima sort. Jest pięknie. 

Przełęcz pod Sałaszem
Przełęcz pod Sałaszem

Zjeżdżamy do osady Limanowa. Kolejny raz przekonuję się o zaletach urbanizacji i zjechania z gór do centrum miasta. Znajduje się tu wiele przybytków rozpusty w których można zaspokoić wszystkie swoje rządze. Raczymy się kawa na stacji lotos, mamy dostęp do ciepłej wody, toalety i papierowych ręczników. Przyzwyczajeni do bezludnych gór, półdzicy i niepiśmienni ludzie z Podkarpacia nie przywykli do takich standardów. Mimo szoku cywilizacyjnego trzymamy poziom, obywa się bez skandalu obyczajowego. Dalej atakujemy Paproć (642 m.n.p.m) długim asfaltowym podjazdem. Towarzyszą nam widoki na najwyższe szczyty Wyspowego.

W drodze na Paproć
W drodze na Paproć

Największe wyspy wyspowego
Największe wyspy wyspowego

Ładowanie baterii na Paproci (645 m.n.p.m)
Ładowanie baterii na Paproci (645 m.n.p.m)

Zjazd z Paproci do Tymbarku to dla mnie najmocniejszy punkt dzisiaj. Jest dość krótki ale za to naprawdę przyjemnie nachylony. Może bez jakichś trudności technicznych lecz rzeczy dzieją się tu bardzo szybko. Płyniesz niesiony wartkim nurtem tego dołnhilu. Jest zajawka. Polecam.
Na dole stwierdzamy, że dobrze nam idzie. Nie czułem się wtedy jeszcze w ogóle zmęczony. I wtedy nadeszła pora na podjazd na Kamionną (801 m.n.p.m). Ten podjazd wypruł ze mnie flaki. Tak stromych asfaltów jak w Wyspowym nie spotkałem jak dotąd nigdzie indziej. Odcinało mnie chyba z 15 razy, z 10 razy się zagotowałem,  jakieś 8 razy miałem ochotę położyć się w chłodnym, wilgotnym, przydrożnym rowie. Na szczycie byłem bordowy na ryju niczym bej z 10 letnim stażem. Ciemne plamy przed oczami i te tematy.

Śnieg tylko na stokach
Śnieg tylko na stokach

Zjazd żółtym szlakiem w kierunku Żegociny to nic godnego zapamiętania i dobrze, bo jakiejś konkretnej roboty w tym stanie mógłbym nie podołać. Pozostał nam powrót przez przełęcz Rozdziele do samochodów. Wyszło 1700 w pionie. Sztos. Najlepsze otwarcie sezonu w historii. Przebiło nawet Baranie z 2014 roku. Byłem sceptycznie nastawiony do tego wyjazdu bo spodziewałem się błotnej brei a wyszedł taki benger że pojechać taka wyrypę w marcu to majątek. Wszystko siadło: trasa, zjazdy, widoki, sprzęt, żarcie. No i jeszcze ta ekipa starych wiarusów. Ja i moi koledzy. Wyrafinowani dżentelmeni niczym token do foxa z odbojnika od drzwi z Kastoramy :D. Czasem się z nich tu na blogu podśmiechuję ale takich bandytów to ze świecą szukać. Jestem wdzięczny wszystkim siłom ziemskim i niebiańskim za to co się dziś dokonało. Zaczynamy od mocnego akordu, z wysokiego C, a będzie jeszcze bardziej grubo.



Komentarze
tmxs
| 21:46 poniedziałek, 27 marca 2017 | linkuj Koksy uhodowane na smalcu :) A Baranie było fajne, w tym roku chce to powtórzyć jak znajde czas.
yazoor
| 17:36 poniedziałek, 27 marca 2017 | linkuj Daliście czadu! Koksy uhodowane przez zimę :P a Baranie było fajne....;)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!