Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
44.70 km 35.00 km teren
05:29 h 8.15 km/h:
Podjazdy:1918 m
Rozbójnicy:

Styl jazdy w g'noju (i po rąbance)

Sobota, 13 maja 2017 · dodano: 15.05.2017 | Komentarze 3

Stoję na szczycie góry. Termometr wskazuje +25 stopni celcjusza. Nad głową mam tylko bezchmurne niebo, wzrokiem ogarniam piękne widoki. Ciepły wiosenny wiatr mierzwi moje bujne wąsy. Wdycham oszałamiający zapach pierwiosnków. A może to fiołki? Mam przed sobą 10km naszpikowanego korzenio-kamieniem, suchutkiego zjazdu. Będzie się kurzyło! Jest pięknie. YHY ... KIEDYŚ MOŻE TAK BĘDZIE .... ALE NAPEWNO NIE DZISIAJ.

Dzisiaj brutalna rzeczywistość była diametralnie inna od tych fantazji. Gdy zajechaliśmy na parking w Rytrze termometr pokazywał 11 stopni. Nie było widać kompletnie nic bo wszystko spowijała mgła. Z zapachów to czułem jedynie słodkawą woń przetrawionego etanolu. Zdjąłem mokry rower z dachu samochodu i ubrałem kurtkę oraz kalesony. W połowie maja! Wszystkie prognozy zapowiadały dziś w tych rejonach burze oraz opad wszelkiej maści. W którym momencie życia utraciłem resztki instynktu samozachowawczego, które mogły mnie ocalić przed wyjściem w taki dzień na rower? Nie wiem. I dobrze.

Taki klimat cały dzień
Taki klimat cały dzień

Podjazd na Halę konieczną, pokonywany przeze mnie już wiele raz dziś był obficie polany błotem. Kręciło się dość ciężko, bardziej strome odcinki pewnie trzeba by wypychać, ale wpadliśmy na genialny pomysł. Zamiast szutrem postanowiliśmy naginać Percią Sosnowskiego - ledwo zaznaczoną na mapie ścieżynką na południowy wschód od drogi. Szlaki ze słowem "perć" w nazwie są z reguły raczej ciężkie na rower no ale trzeba było to sprawdzić pod kątem ewentualnego zjazdu. Co tu dużo pisać, jest naprawdę GRUBO.

Perć Sosnowskiego #1
Perć Sosnowskiego #1 

Perć Sosnowskiego #2
Perć Sosnowskiego #2

Perć Sosnowskiego #3
Perć Sosnowskiego #3 

Salamandra
Salamandra

Piękna dzika, miejscami ledwo widoczna ścieżka. Sporo momentów trudnych i kilka wg mnie dość mocno ryzykownych. Co ciekawe - ktoś to jeździ, bo znaleźliśmy ewidentne ślady "ułatwień" dla rowerzystów, przy powalonych drzewach. Kiedyś tu zatańczymy. Będzie ciężko. Wolał bym jednak poczekać na trochę bardziej suche warunki, bo dziś porośnięte mchem kamienie były śliskie że masakra.
W tym wariancie dotarcie na Halę Konieczną zajęło nam więcej czasu niż zwykle, ale w końcu udało się. Stąd już tylko rzut beretem pod schronisko na Przehybie (1175 m.n.p.m), gdzie ubraliśmy ochraniacze oraz inne akcesoria dla kosmonautów i ruszyliśmy czerwonym szlakiem na zachód. Oczywiście wszystkie dzisiejsze zjazdy były pod znakiem gnoju i kamiennej rąbanki. Tutaj jeszcze dochodzi miejscami dość znaczne nachylenie. Jechałem to w lepszych warunkach w zeszłym roku, ale dziś zdecydowanie lepiej mi poszło, pewnie dlatego, że miałem dobre gumy, a nie produkty oponopodobne. W dobrym tempie dotarliśmy do Dzwonkówki, gdzie czerwony szlak krzyżuje się z żółtym.

Dzwonkówka (983 m.n.p.m)
Dzwonkówka (983 m.n.p.m)

Testowana w zeszłym roku opcja jazdy stąd w kierunku Koziarza, z uzupełnieniem zapasów Śliwowicy w Łącku kusiła bardzo. Niestety, wbrew temu co wielu o mnie myśli to dla mnie MTB jest ważniejsze niż WÓDKA, więc zwyciężyła perspektywa eksploracji żółtego w kierunku Szczawnicy. Wbrew zasłyszanym opiniom, szlak mnie pozytywnie zaskoczył. W suchych warunkach pewnie bym nim gardził. bo tzw momenty na tym szlaku należały dziś do najłatwiejszych. No ale w takim pogodowym anturażu wszystko smakuje inaczej. Rzekł bym, że dla tego szlaku błotny gnój jest jak dobry keczup - uzdatnia mdłą "potrawę" do spożycia i dodaje pikanterii. Było błotniście, kamieniście, trochę interwałowo ale bardzo przyjemnie. Tak znaleźliśmy się w Szczawnicy.

Szczawnica
Szczawnica 

Wodospad
Wodospad 

Jest to spory kurort, więc można tutaj, nawet o tej porze roku zabawić się naprawdę na bogato. My wybieramy frytki + zapiekanki i lecimy dalej. Podjazdem długim niczym lista moich, niezdrowych uzależnień wracamy na Przehybę. Im bliżej szczytu tym mgła robi się coraz bardziej gęsta. Widać ledwo kilkanaście metrów w przód, pada coś w rodzaju mżawki i jest zimno. Na Przehybie jestem już mocno ucirany. Ruszamy niebieskim szlakiem w kierunku Rytra. Pisałem kiedyś, że ten zjazd to słaba opcja dla chłopców szukających floł rodem ze zrównoważonych ścieżek. No to teraz dopiszę, że taki warun jak dziś zmienia ten szlak w mroczne miejsce, gdzie tacy duzi chłopcy płaczą, a mamusia ich nie słyszy. Jechałem to czwarty raz. Wcześniej zawsze po suchym. Zwłaszcza za trzecim razem skikałem sobie po tych kamulach już na luzaku. Dziś natomiast leciałem to momentami zupełnie poza kontrolą i tylko słuchałem jak skały wołały, że chcą się przytulić. Pal licho, że woda i błoto lały się strumieniami. Zachlapane okulary, gęsty świerkowy las i równie gęsta mgła sprawiały, że miejscami widoczność była bardzo zła i nie widziałem kompletnie po czym jadę ani dokąd zmierzam. Dziś ten szlak mnie połknął, strawił i wydalił. Kompletnie ujechanego. Szanuję to doświadczenie. 
Już w okolicy Rytra zdecydowaliśmy się na małą modyfikację. Zmieniliśmy szlak na zielony, a chwilę dalej na żółty-gminny. Kolejne kilometry błotnistej rąbany. Nie byłem nigdy fanem takich warunków ale dziś z każdym kilometrem tych atrakcji coś się we mnie pękało i czerpałem z tego dziką przyjemność. Końcówka to już jazda jakimś rynsztokiem z gałęziami i błotem po kolana ale i tak było uroczo. Choć trzeba przyznać, że wariant ze zjazdem niebieskim do samego Rytra chyba jest jednak bardziej wymagający.

Po powrocie do samochodu stwierdziłem, że mimo błotnej posoki, to rower mam czystszy niż po 2 ostatnich wyrypach. Fajne to błoto. Da się z nim dogadać i go polubić - rower umyłem za złotówkę. Warto było to pojechać. Zrobiłem się ostatnio warunko-odporny. Mam tylko jedno marzenie - pojechać w końcu jakąś wyrypę w koszulce z krótkim rękawem.



Komentarze
MUZYKSS
| 19:40 wtorek, 16 maja 2017 | linkuj perć albo śmierć
tmxs
| 20:03 poniedziałek, 15 maja 2017 | linkuj zatańczymy
MUZYKSS
| 18:07 poniedziałek, 15 maja 2017 | linkuj widze sie na perci
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!