Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2012

Dystans całkowity:816.00 km (w terenie 365.00 km; 44.73%)
Czas w ruchu:50:23
Średnia prędkość:16.20 km/h
Suma podjazdów:2310 m
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:58.29 km i 3h 35m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
51.00 km 28.00 km teren
02:55 h 17.49 km/h:
Podjazdy: m

Zamułka

Środa, 9 maja 2012 · dodano: 09.05.2012 | Komentarze 4

Jazda z Pawłem, te nasz nocne jazdy robią się już coraz bardziej dzienne. Niby prawie środek maja a zimno jak końcem marca. Fajna terenowa traska, dużo miłego błota. Ciężko mi się dziś jechało, jakiś taki półprzytomny byłem, bez woli walki z podjazdami i bez siły chociaż rower toczył się ekstra. Pawła za to moc rozpierała :).

Dane wyjazdu:
12.00 km 0.00 km teren
00:40 h 18.00 km/h:
Podjazdy: m

Koniec wielkiej smuty

Wtorek, 8 maja 2012 · dodano: 08.05.2012 | Komentarze 1

Moja e-drama się skończyła - Force odzyskał hak. Dziś byłem u Pawła podregulować to i owo i teraz rower śmiga jak marzenie. Wydaje mi się, że hak musiał pęknąć już podczas nocnej eskapady na Wilcze - od tego czasu coś mi piszczało, myślałem, że to zwiecha ale po wymianie haka na nowy dźwięki ustały, więc pewnie było jakieś peknięcie. Tak czy siak - hak załatwił żółty szlak :).
Kończąc już temat tego nieszczęsnego haka bo już nawet mnie to nuży, napiszę jeszcze, że zamówiłem 2 haki (żeby mieć w razie czego na podorędziu) - jeden orginalny u polskiego dystrybutora, a drugi podróbkę CNC w sklepie w .... Izraelu. Obydwa haki przyszły w ten sam dzień, po tygodniu od zamówienia :) - ten polski był by szybciej gdyby nie długi weekend. Rodzimy dystrybutor GT mi bardzo podpadł i nie chodzi tu tylko o prędkość wysyłki ale nie będę tego opisywał - szkoda bloga. Obsługą klienta w izraelskim sklepie jestem bardzo pozytywnie zaskoczony - rzeczowa rozmowa na czacie z ich pracownikiem, wysyłka w dzień zakupu, towar profesjonalnie zapakowany itp.
Cenowo wyszło bardzo podobnie - na szczęście urząd celny nie naliczył cła.

Oto haki:
Hak is bak! © tmxs


Na górze orginał, na dole kopie CNC, która pewnie zawiera jakąś tajną technologię Mosadu i można tym orać skały :).

Dane wyjazdu:
44.00 km 5.00 km teren
02:08 h 20.62 km/h:
Podjazdy: m

Ukryte skarby

Sobota, 5 maja 2012 · dodano: 05.05.2012 | Komentarze 2

Wybrałem się dziś na rower. Jazda mocno asfaltowa po najbliższej okolicy: Kielanówka, Nockowa, Zgłobeń, Krzyż Milenijny, Mogielnica, Boguchwała - nie bardzo jest o czym pisać. Może tylko wspomnę, że towarzyszył mi syn marnotrawny bikestats.pl] :).

Korzystając z okazji, że nie ma o czym pisać to wspomnę o czymś o czym chciałem zrobić wpis już dawno - o mojej latarce do nocnej jazdy. To jeden z moich lepszych zakupów, gdyby nie ten sprzęt to przez większość roku moja jazda była by ograniczona tylko do weekendów. Zestaw startowy, który zakupiłem:
- obudowa SolarForce L2P
- dioda 750lm Cree XM-L o neutralnej barwie światła
- moduł XM-L T5 4B, tryby 5%, 25%, 50%, 100%
- uchwyt rowerowy LedLenser
- 2 akumulatory Li-ion Panasonic NCR 18650 2900mAh
Dodatkowo w obudowie są specjalne patenty dociskające baterie tak, żeby nie przerywała przy szybkiej jeździe w ciężkim terenie. Sprzęt użytkuję już prawie rok i jestem z niego bardzo zadowolony. Na 5% mocy latarka ogarnie każdy asfalt i będzie świecić baaaardzo długo. Na 100% spokojnie można lecieć w trudnym ternie jak w dzień koło 40-50 km/h.
Dlaczego teraz o tym piszę? Po jednej z jesiennych nocno-błotnych masakr terenowych z ekipą wyprałem jeden z akumulatorów razem z kurtką :). Jazda na 1 akumulatorze to trochę bieda i czasem musiałem po prostu oszczędzać światło, jak podczas niedawnej nocnej jazdy na Wilcze. Koszt takiego akumulatora to około 30 zł,
Paweł K. powiedział mi kiedyś, że takie aku można znaleźć w bateriach laptopowych. Przypomniałem sobie, że mam startego laptopa ze spaloną płytą głowną ale sprawną baterią. 20 sekund zabawy z nożem i moim oczom ukazały się takie oto skarby:

Ukryte skarby © tmxs


Pozyskałem 9 takich akumulatorków:

Sony Fukushima :) © tmxs


Co prawda są to aku typu 17670 czyli pojemność penwie ma około 1200-1400 mAh ale mam to za darmo w dużej ilości więc nie narzekam. Średnicę przekroju ogniwo też ma mniejszą niż akumulator typu 18650, dlatego dla pewności będę musiał zrobić trochę owijki z taśmy żeby nie latało na co ostrzejszych zjazdach. Co ciekawe - bateria przeleżała w szafie 6 lat, mimo tego od razu po demontażu, bez ładowania, każde ogniwo dawało radę świecić w latarce na 100% mocy co potwierdza główną zaletę akumulatorów li-on czyli pomijalnie niski stopień samorozładowania. Z takim zestawem to mogę jeździć całą noc:
Ultimate nightride toolkit :) © tmxs


Nie potrzebuję aż tyle akumulatorów więc pewnie rozdam kilka gratisów wśród nocnych akrobatów z ekipy :).
W poniedziałek spodziewam się haka do Gt Force, a więc wszystko wróci do normy.

Dane wyjazdu:
84.00 km 30.00 km teren
04:12 h 20.00 km/h:
Podjazdy: m

Markowa, Husów

Środa, 2 maja 2012 · dodano: 02.05.2012 | Komentarze 2

Takie piękne były rowerowe plany na ten długi weekend ... miały być Herby, Strzałówka a zamiast tego jest Markowa i Husów, a wszystko przez niewielki kawałek aluminium zwany hakiem przerzutki roweru Gt Force.
Wstałem rano i jakoś tak bez przekonania postanowiłem pojeździć na Mongoosie. Stwierdziłem, że zrobię sobie lekką traskę ass-faltowo terenową ale nie znalazłem w sobie tyle motywacji aby zmienić opony w rowerze ze slików na terenowe. Za cel obrałem czerwony szlak Rzeszów-Kosina, który jest lajtowy i bardzo go lubię.
Pierwsze km przez miasto szły mi bardzo ciężko i zastanawiałem się czy raczej nie wrócić do domu i wrzucić jakiejś kiełbasy na ruszt ale później terenowy podjazd pod Magdalenkę na tym rowerze sprawił mi jakąś taką masochistyczną przyjemność, że postanowiłem jechać dalej. Nawet dobrze się podjeżdżało w terenie choć praktycznie każda większa nierówność stanowiła wyzwanie :). Mini-amorek coś tam wybierał, sliki póki nie było błota też dawały radę, tylny Shimano Tourney był trochę kapryśny ale jakoś działał. Tak patataj-patataj dowlokłem się do Husowa. Nie wiem czemu ale widok z Husowa na północ to jeden z moich ulubionych w okolicy:

Widok na północ z Husowa © tmxs


W Husowie napotkałem oznaczenia - to pewnie tego nadchodzącego łańcuckiego maratonu.

Terenowy zjazd z Husowa do Markowej pozbawił mnie wszelkich złudzeń - nie polubię już nigdy terenowej jazdy na tym rowerze. Zjazd jest dość szybki i wyboisty - na fulu tu po prostu płynę i jeszcze dokręcam na blacie. Na Mongoosie wytelepało mnie koszmarnie. Pewnie jechałem za szybko no ale to było naprawdę ciężkie. Kiedyś mi to nie przeszkadzało ale teraz to już zabawa nie dla mnie.
W Markowej okazało się, że coś mi zaczęło stukać w suporcie, a więc żeby nie wkręcić się w traumę pt: "rozwaliłem 2 rowery w 5 dni" postanowiłem wracać. Powrót sobie dosyć skomplikowałem bo najpierw szukając drogi do Albigowej wyjechałem asfaltem spowrotem do Husowa. Potem zjechałem do Handzlówki i w Albigowej koło sadów ruszyłem w kierunku Kraczkowej.

Sady "Albigowa" © tmxs


Pierwotnie miałem wracać asfaltem przez Kraczkową i Malawę ale stwierdziłem, że to jednak nudna opcja, chciałem też uniknąć błota w lesie na zielonym szlaku, więc jakoś szutrowo-asfaltowymi drogami podjechalem przez Cierpisz ponownie ma Magdalenkę. Wracając odwiedziłem na serwisie Pawła, by porozmawiać o jego niecnych planach wskrzeszenia tego oto trupa:

Zhakowany hak © tmxs


A tutaj jeszcze fotka z wtoku z pieszej wędrówki po Bieszczadach z rodziną:

Tarnica widziana z Szerokiego Wierchu © tmxs


Pierwsze dni długiego weekendu spędziłem dość aktywnie ale jutro chyba po prostu rozpalę grila :).