Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
36.67 km 30.00 km teren
02:40 h 13.75 km/h:
Podjazdy:838 m

Bieszczady na mokro

Sobota, 20 września 2014 · dodano: 20.09.2014 | Komentarze 12

Jak zobaczyłem prognozę pogody na sobotę to miałem nigdzie nie jechać, na szczęście zmobilizował mnie Seba i pojechaliśmy do Lutowisk. Z parkingu położonego ponad 700 m.n.p.m ruszyliśmy na pasmo Otrytu. Pogoda początkowo była po naszej stronie. Warunki też dobre - poza nielicznymi miejscami w lesie, sucho. Szybko dotarliśmy do punktu widokowego na Lutowiska i pasmo.


Panorama Lutowisk
Panorama Lutowisk

Pasmo Otrytu
Pasmo Otrytu

Butowanie zielonym na pasmo było krótkie acz intensywne. Po dotarciu na pasmo, skręciliśmy odnogą szlaku, żeby zdobyć najwyższy wierzchołek Trohaniec, zwany też Wysokim Wierchem (939 m.n.p.m).

Seba w roli słupka znakowego :)
Seba w roli słupka znakowego :)

Zjazd z Trohańca z powrotem do głównego szlaku, oraz droga do schroniska - Chaty Socjologa - bardzo przyjemne. Przy schronisku sporo ludzi się krząta, chyba uzupełniali zapasy wody.


Chata Socjologa na Otrycie
Chata Socjologa na Otrycie

Schronisko zamieszkują także dwa spore psy, bardzo przyaznie nastawione do turystów. Chociaż na niedożywione nie wyglądają to trochę dokarmiliśmy je resztkami kanapki i herbatnikami. 

Pies KAZAN
Pies KAZAN

... i jego BIJACZ!!!!
... i jego BIJACZ!!!! ;)

KAZAN robił takie smutne oczy, tak żebrał o herbatniki, że myślałem, że z niego jest miękka faja. Wtedy nadeszła grupa turystów prowadząc na smyczy sporego psa rasy Husky. KAZAN pokazał inne oblicze, zaczął szaleć w obronie swojego terytorium. Oba psy zaczęły sobie udowadniać, który ma większego wzbudzając lekki popłoch wśród ludzi, dzieci płakały, kobiety lamentowały. Zabawnie to wyglądało :D. Pojęcia nie mam jaki był finał tej akcji bo ruszyliśmy dalej pasmem. 
Trochę się bałem jak tu będzie ale jest naprawdę fajnie. Początek od schroniska to szeroka, leśna droga, w dalszej części niestety zdezelowana przez wycinkę. Ostatnie 2 km przed przełęczą pod Hulskiem to całkiem przyjemny singiel i parę fajnych momentów. nie ma tu takich atrakcji jak w pasmie Wysokiego Działu ale mogę polecić ten szlak na rower oczywiście w suchych warunkach.
Z przełęczy chciałem zjechać inaczej niż ostatnio, dlatego ruszyliśmy szutrem na zachód. Niestety, koński szlak, który miał nas zaprowadzić nad San w praktyce nie istnieje, musieliśmy zjechać szutrem aż do samego dołu co nas kosztowało jakąś godzinę. W tym czasie pogoda zaczęła się psuć.

Bieszczady w deszczu
Bieszczady w deszczu

Szuter wzdłuż sany do Sękowca jest bardzo przyjemny - rzeka tworzy szerokie zakola, a z dna wystają spore skały. Natrafiliśmy na ruiny starego mostu, który dawno temu prowadził do nieistniejących wsi: Krywego i Tworylnego. Byłem w tych miejscach w czerwcu i wywarły na mnie spore wrażenie. 

Ruiny mostu do Krywego
Ruiny mostu do Krywego

Gdy kampilismy nad Sanem zadzwonił Łukasz z informacją, że w Rzeszowie od dwóch godzin leje jak z cebra. U nas czasem lekko mżyło ale liczyłem, że uda się dokończyć wyrypę. Dotarliśmy do Zatwarnicy, gdzie uzupełniliśmy płyny i wtedy rozpadało się na dobre. Mieliśmy jechać na Dwernik-Kamień, na którym byłem w tamtym roku. Widoki na połoniny oraz zjazd na wschód miały być wisienką na torcie tej wycieczki. Niestety intensywny opad zmusił nas do rezygnacji z tych planów.

Leje więc koniec imprezy
Leje więc koniec imprezy

Utknęliśmy w Zatwarnicy, która jest prawdziwym końcem świata. Ogólnie sytuacja nie za ciekawa - siedzimy w przysklepowej kanciapie, leje i jest zimno, a ja nie miałem żadnej kurtki przeciwdeszczowej. Już myślałem, że będę wracał w kolekcji Jana Niezbędnego jak taki jeden w Beskidzie (hehe ;)), zakupiłem już sobie nawet "jana" na plecak i "jana" na grzbiet. Na szczęście Seba sprytnie zakręcił się po okolicy i załatwił sobie transport do Lutowisk, do auta. Ustaliliśmy, że ja zostaję z rowerami, a on podjedzie samochodem. Zostałem więc sam w kanciapie, przysiadł się do mnie sympatyczny jegomość z Torunia i tak sobie siedzieliśmy sącząc piwo. Po pewnym czasie pojawiała się miejscowa "zakapiorka", ekipa w składzie Waldek, Marian i Andrzej. Bardzo sympatyczni, otwarci ludzie, żywo zainteresowani naszymi rowerami. Pogadaliśmy trochę, wspominali czasy młodości gdy sami byli 'bajkerami' i jeździli na swoich 'ukrainach'. Wg nich koła w tych 'ukrainach' praktycznie nigdy się nie centrowały (może trzeba wysłać jakiś egzemplarz firmie MAVIC???). Wesoło było hehehehe.
Oczywiście gdy Seba wrócił to przestało padać, ale już nie było sensu robić cokolwiek innego poza powrotem do domu. Ruszyliśmy do Rzeszowa, po drodze zatrzymując się przy cerkwi w Smolniku, na tankowanie i żarcie.

Bieszczady parujące
Bieszczady parujące

Cerkiew w Smolniku
Cerkiew w Smolniku

Tymczasem w Sanoku na stacji BP
Tymczasem w Sanoku na stacji BP ...

Znowu się dziś nie najeździłem. Gdyby udało się dziś zdobyć Dwernik to była by to jedna z najlepszych wyryp w tym roku. Mimo wszystko cieszę się, że pokonałem Otryt, bo już 2 lata się tam wybierałem. Coś czuję, że pogoda przedwcześnie zakończy nam tegoroczny sezon wyrypowy.




Komentarze
tmxs
| 17:47 poniedziałek, 29 września 2014 | linkuj Wiem, ale w internecie uwielbiam dyskutować nt co jest bardziej enduro a co mniej :)
kundello21
| 15:24 poniedziałek, 29 września 2014 | linkuj Tomek, przecież wiesz że żartowałem :)
tmxs
| 12:43 poniedziałek, 22 września 2014 | linkuj Widocznie nie jestem prawdziwy .... widocznie nie jestem enduro ... widocznie jestem już stary ;)

Nie wiem czy byłeś na Dwerniku? To taka trochę większa Grochowiczna :). Pojechałem w tym sezonie bardzo dużo mocno błotnych wyryp. Wszystko jest na tym blogu. Nie mam do siebie w ogóle pretensji, że tym razem odpuściłem. Wyłażenie w tych warunkach na Dwernik było możliwe ale dla mnie to by było takie sado-maso-mtb, a ja preferuję dobrą jazdę. Sado-maso-mtb pozostawiam tym najprawdziwszym, do szpiku kśoci prawilnym enduro-rajderom :), którzy gotowi są zdobyć Dwernik w zimie jadąc rowerem od Rzeszowa :).
kundello21
| 12:20 poniedziałek, 22 września 2014 | linkuj Coraz bardziej geriatryczne przebiegi ;P
Błoto czy deszcz nie ogranicza prawdziwego enduro rajdera, pod warunkiem że ma stopery do uszu które tłumią jęki i stęki roweru :D
tmxs
| 07:41 poniedziałek, 22 września 2014 | linkuj Byłem tak blisko!!!! Pech to! Może w ramach nagrody pocieszenia ogarniesz mi FOX-a albo przelejesz Code-y za free?? ;)
Tobol23
| 18:31 niedziela, 21 września 2014 | linkuj Tmxs byłeś blisko wygranej Fulla YETI na pełnym wypasie. Odpowiedź udzielona jest jednak błędna, bo prawidłowa to 4 koła podstawowe i 4 pomocnicze po 2 dodatkowe z każdej strony :P. Było blisko, nagroda zostanie przekazana na cele dobroczynne - jakiś kałboj z Texasu będzie Yeti-m krowy zaganiał :P
tmxs
| 15:04 niedziela, 21 września 2014 | linkuj No słabo, bo przejechaliśmy jednak 120 km autem. Z drugiej strony gdybyśmy zostali w Rzeszowie to w ogóle byśmy nie pojeździli bo tu zaczęło padać dużo wcześniej. Podjęliśmy ryzyko - częściowo opłaciło się bo mamy odhaczony Otryt :).

Co do stalowych obręczy MTB to sam jestem ciekawy ale pewnie waga była by zbyt duża.
lemur89
| 14:07 niedziela, 21 września 2014 | linkuj Wyjazd fajny,ale trafić na deszcz to trochę słabo,
mam ukrainę w domu koła się nie centruja że względu na materiał są z jakiejś stali i mega cieszkie, dawniej coś nią dojezdzalem jak było trzeba z tyłu brakowało 4 szprych koło nie złapało buly,
dzisiaj mavici i każdy producent stawia na aluminium i lekkość pozatym aluminium jest nie rdzewieje jak te koła w ukrainie łatwiej wycentrowac i ogółem wiesz że inna bajka, ciekaw jestem jak na mtb by się jeździli na takich stalowych obręczach.
tmxs
| 13:40 niedziela, 21 września 2014 | linkuj @seba Eeee tam ... jeszcze w załatwianiu awaryjnego transportu się sprawdzasz ;)

@Tobol Ten pojazd miał żółte tablice rejestracyjne, więc pewnie grupa rekonstrukcyjna. Wyglądali bardzo profesjonalnie. A koncentracja wojsk przy granicy to swoją drogą :).
BRDM ma 4 koła + 2 pomocnicze :). Co wygrałem??? :D
sebol
| 07:47 niedziela, 21 września 2014 | linkuj w końcu do czegoś się przydałem, jako słupek do tabliczki.... chociaż :)
Tobol23
| 21:37 sobota, 20 września 2014 | linkuj I zadanie dla spostrzegawczych: Ile kół ma ten pojazd?
Tobol23
| 21:33 sobota, 20 września 2014 | linkuj Planu nie zrealizowaliście, ale przecież to nie pierwszy i nie ostatni raz :). Zazdroszczę wyrypy, bo gdyby nie siła wyższa to byłbym tam dzisiaj z Wami.
PS. Mam nadzieję, że jakiś kolekcjoner-hobbysta BRDM-a tankował, a nie jakaś powszechna mobilizacja się nam szykuje? :P
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!