Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
53.00 km 43.00 km teren
04:50 h 10.97 km/h:
Podjazdy:1567 m
Rozbójnicy:

Beskid zapodany

Środa, 25 marca 2015 · dodano: 26.03.2015 | Komentarze 7

Dzisiejszy dzień miał wyglądać inaczej. Korzystając z wolnego dnia i pogody, chciałem uderzyć na jakieś pogórza. Jednak Paweł się uparł i powiedział, że on chce Beskid. No dobra - pomyślałem - chcesz Beskid to zapodam taki Beskid, że po wszystkim będziemy leżeć i kwiczeć. Wypad był podwyższonego ryzyka bowiem mój wywiad pogodowy donosił, że od 700 m.n.p.m jest jeszcze sporo śniegu. Jechać w Beskid Niski i nie przekroczyć 700m to jak ... nie jestem nawet w stanie wymyśleć żadnego porównania bez tzw. skojarzeń. Po prostu nie wypada inaczej. Stwierdziłem, że pasmo Bukowicy powinno być do nawinięcia. Paweł trochę kręcił nosem ale ostatecznie zdał sie na mnie. W tym pasmie jeździłem już kilka razy, znam je dobrze, więc postanowiłem zmiksować tamtejsze, najlepsze zjazdy i posypać to szczyptą czegoś nowego nieopodal. Wszystko w nadziei, że ta mieszanka da mi mtb melanż który zaspokoi niezwykle wyrafinowane gusta Daka. W razie porażki musiał bym wysłuchiwać disów na mnie przez okrągły miesiąc, więc stawka była wysoka.
Ruszyliśmy z parkingu w Puławach górnych, rozpoczynając od odwiedzin miejscowego cmentarza i cerkwiowiska. Puławy do II wojny były wsią Łemkowską, kilkanaście lat po wysiedleniach osiedlili się tu Polacy ze Śląska wyznania zielonoswiątkowego.

Miejsce po cerkwi, stary cmentarz, w tle sok Kiczera w Puławach Górnych
Miejsce po cerkwi, stary cmentarz, w tle stok Kiczera w Puławach Górnych

Dalej szutrem w kierunku pasma. Dziś w ekipie było prawilnie - tylko pedały platformowe. Dzięki temu odgłosy górskiej natury nie były zakłócane przez KLYK-KLYK BUM tych śmiesznych drucików i butów do stepowania ;). Dodatkowo na dzisiejszą wyrypę zrzuciłem Maxxisy i założyłem Kenda Nevegale. Chciałem się przekonać czy te 400g, o które cięższy jest komplet HighRollerów, wart jest zachodu. Wnioski są dość zaskakujące ale może napiszę o tym innym razem. Nie będę przynudzał, bowiem w tym wpisie chodzi o Beskid Niski, a nie moje sprzętowe biadolenia.

Beskid zapodany
Beskid zapodany

Jadąc GSB i spoglądając na widoczne w oddali pasmo byłem pełen obaw - północny stok wyglądał na cały w śniegu. Wszystko miało się rozstrzygnąć gdy wjechaliśmy do lasu. Okazało się, że nie jest tak źle. Część szlaku na północnym stoku Bukowicy była prawie sucha za wyjątkiem 2 miejsc gdzie zalegał śnieg.

Było tak gorąco, że wręcz miałem ochotę na OTB w zaspę
Było tak gorąco, że wręcz miałem ochotę na OTB w zaspę

Wdrapaliśmy się na pasmo w okolicy jednego z dwóch jego najwyższych wierzchołków - Skibce (778 m.n.p.m). Okazało się, że jest tu susza. Dużo gorsze warunki były tu w maju rok temu. Ekipowym leniuszkom i śpioszkom w dobrej wierze powiadam: żałujcie, że was tu nie ma, tak jak żałujcie, że was nie było w Przemyskiem w sobotę! Jeśli ten rok będzie pogodową kopią zeszłego to wszystko wskazuje na to, że właśnie ominęły was jedne z najlepszych warunków do jazdy.

Sucho jak pieprz
Sucho jak pieprz

Istnie letni warun. Kurzyło się spod kół. Dotarliśmy to rozwidlenia szlaków i ruszyliśmy dalej, znanym mi z zeszłego roku, zielonym. Jest tu całkiem dobry, acz krótki zjazd.

Wchodzimy do akcji
Wchodzimy do akcji

Zaobserwować można już pierwsze oznaki wiosny. Zaczyna pokazywać się czosnek niedźwiedzi - roślina leśna o smaku i zapachu czosnku. Jest jadalna, pod ochroną jedynie w okresie kwitnięcia. Ciekawe jak by smakowała z soczystą dziczyzną albo jako składnik kiełbasy ;).

Wschodzący czosnek niedzwiedzi
Wschodzący czosnek niedźwiedzi

Po wyjechaniu z terenu rezerwatu Bukowica zaczął się lekki interwał drogami zrywkowymi. Tu miejscami trafiało się błoto w koleinach ale naprawdę - jestem tak spragniony wyryp, że przyjął bym dziś błoto w każdej ilości. Po dojechaniu do szutru, żremy na jakiejść opuszczonej (?) przyczepie do przewozu drewna, w malowniczej beskidzkiej dolince.

Czilaut na przyczepie
Czilaut na przyczepie

Nieopodal zwiedziliśmy cmentarz pozostały po wysiedlonej wsi Darów. Podróże z Pawłem są bardzo kształcące. Dziś np dowiedziałem się o istnieniu rośliny Śledziennica Skrętolistna - której nazwa wzięła się stąd, że ma liście w kształcie śledziony. Oczywiście na chłopski rozum można wywnioskować, że w dawnych czasach leczoną nią dolegliwości tego narządu.

Śledziennica Skrętolistna na cmentarzu wysiedlonej wsi Darów
Śledziennica Skrętolistna na cmentarzu wysiedlonej wsi Darów (to żółte)

Zwiedzanie zwiedzaniem ale trzeba wrócić z powrotem na pasmo. Ruszyliśmy w górę asfalto-szutrówką nadleśnictwa. Sporo sarenek się tu pląta, spotkać można także zapewne wilcze odchody, pełna futra skonsumowanych ofiar. O dziwo - więcej śniegu niż na paśmie w lesie było właśnie na tej dość nasłonecznionej drodze. Zaliczyliśmy kilka śnieżno-lodowych sekcji.

Janusze tańczą na lodzie
Janusze tańczą na lodzie 

Po podjeździe, który zdawał się nie mieć końca wbiliśmy na pasmo. Tu już nie było tak sucho jak na początku, aczkolwiek błoto nie przeszkadzało bo jazda była głównie w górę. Nie ma się co oszukiwać - jestem bez formy. Szosowe kmy nic mi nie dały. Jechało mi się dziś ciężej niż chociażby podczas listopadowej roboty na Przehybie. Szosowanie nie ma kompletnie żadnego przełożenia na jazdę mtb po górach. Lepiej bym zrobił przejeżdżając połowę dotychczasowych kilometrów an Forcu, w terenie. Efektem tych przemyśleń szosowy rower trafił głęboko do piwnicy, leży w kartonowej trumnie przebity osinowym kołkiem. Paszoł won maszkaro. Dobra, dygresje na bok - jesteśmy przecież w Beskidzie. Jazda po tym odcinku pasma nie powala ale za to można się powygłupiać.

Próbowałem przeciąć drzewo z użyciem korby. Drzewo vs Janusz: 1:0
Próbowałem przeciąć drzewo z użyciem korby. Drzewo vs Janusz: 1:0 

W końcu wyjechaliśmy z lasu i zaczęliśmy podjazd przez łąkę w kierunku Tokarni (778 m.n.p.m). Pasmo Bukowicy to jedyne znane mi pasmo, które ma dwa, równe najwyższe wierzchołki. Jechałem tu ostatnio w 2013 roku ale wtedy wszystko przesłaniała gęsta mgła. Ominęły mnie przez to widoki na pasmo graniczne, Kamień nad Jaśliskami oraz panoramy beskidzkich dolin.

Podjazd na Tokarnię #1
Podjazd na Tokarnię #1

Podjazd na Tokarnię #2
Podjazd na Tokarnię #2 

Co do samej Tokarni to widok z niej jest jednym z najlepszych w Beskidzie Niskim. Będąc w takim miejscu, przy takiej pogodzie nie chce się jechać dalej. Widać też stąd dobrze nasz kolejny cel - dzisiejszą nowość. Leżące na północy wzgórze Kuty (664 m.n.p.m). Nie wiedzie na nie żaden szlak turystyczny ale często bywając w tej okolicy lub przejeżdżając obok uznałem, że musi to byś świetny punkt widokowy. Teraz jest dobry moment aby tam jechać, bowiem tamtejsze rejony słyną z dużych połaci barszczu Sosnowskiego. O tej porze roku barszczu jeszcze nie ma.

Widok z Tokarni vs widok z okna mojego biura: 1000000:0
Widok z Tokarni vs widok z okna mojego biura: 1000000:0

Trudno się było zebrać ale ostatecznie trzeba było zjechać z Tokarni czerwonym na wschód. Gdy jechałem to 2 lata temu to mi się wydawało, że sekcja leśna tego zjazdu jest bardziej stroma, a korzenie na niej jakieś takie większe i straszniejsze. Dziś było łatwo i przyjemnie. Kolejny dowód na to, że 'stromizna' oraz 'trudność techniczna szlaku' to ulotne stany umysłu. Oczywiście zjazd jest jak najbardziej godny polecenia. Ekspozycja pobliskiego, Szerokiego Łanu powala. Można się zagapić. Zdjęcie niestety tego nie oddaje.

Widok na Szeroki Łan podczas zjazdu z Tokarni
Widok na Szeroki Łan podczas zjazdu z Tokarni vs widok z okna samochodu podczas stania w korku na zjeździe z rzeszowskiej obwodnicy 1000000:0

Z Karlikowa ruszyliśmy asfaltem do Polan. Uwielbiam zniszczone asfalty Beskidu Niskiego i te popegereowskie wsie, w których czas jakby się zatrzymał 40 lat temu. Klimat końca świata to jest to. W Polanach znajduje się tam cerkiew w ruinie. Sama wieś ma dość ciekawą historię. Kiedyś była duża, dziś jest tu zaledwie kilka zabudowań. 


Cerkiewna dzwonnica w Płonnej
Cerkiewna dzwonnica w Płonnej



Cerkiew w Płonnej kiedyś i dziś
Cerkiew w Płonnej kiedyś i dziś

Ruszyliśmy na wspomniane Kuty, które są od tej strony naprawdę łatwo dostępne. O ile "łatwo dostępnym" można nazwać 4km podjazd o nachyleniu sporymi fragmentami 15% (wg znaku). Kręciło się to mozolnie, na szczęście towarzyszyły nam widoki na Bieszczadzkie góry. Łopiennik, Suliła, Chryszczata - pieszczoszki wy moje! Wkrótce nadchodzę! Potańczymy!
Na Kutach stoi nadajnik GSM, zjechaliśmy więc trochę niżej, na wierzchołek pasma zwany Dziady.

Widok z Dziadów (647 m.n.p.m)
Widok z Dziadów (647 m.n.p.m)

Zjazd do Bukowska polną drogą był całkiem ciekawy, szkoda, że na górze nim wzgardziłem i nie odpaliłem GoPro. Po zakupach w miejscowym sklepie czekał nas kolejny już dziś powrót na pasmo Bukowicy - żółtym szlakiem przez Wolę Piotrową. Trudy wyrypy zaczęły się dawać we znaki, a tu jeszcze trzeba przejechać całe pasmo by wrócić do Puław. Tym razem było dużo w dół, więc krótkie, błotniste fragmenty były ostre - rower tańczył w koleinach, błoto siepało po mordzie. Cieszyłem się jak dziecko. Końcówkę, zjazd ze Skibców pokonywaliśmy już w pół-mroku ale udało się zrobić wszystko, łącznie ze ścianką. Na parking wjechaliśmy i zapadła ciemność. Łączna suma długości błotnistych odcinków na trasie nie przekroczyła 4km ale to wystarczyło, żebyśmy wyglądali jak byśmy cały dzień młócili to błoto cepami. Mimo wszystko dziś nawet błotna niagara nie zagasiła by płonącej, wyrpowej zajawki. Moja tolerancja na błoto ostatnio dość mocno wzrosła - nie uniknie się tego w naszych warunkach klimatycznych. Zwykłe koszta mtb melanżu. Pozostało się ogarnąć i wracać do Rzeszowa. Warto było to pojechać tę sytą wyrypę. Biorąc pod uwagę nadchodzące załamanie pogody, na następną trzeba będzie trochę poczekać.

Większość zdjęć jest autorstwa Pawła.


VIDEO:





Komentarze
tmxs
| 22:27 piątek, 27 marca 2015 | linkuj Tak, to jedna z tras o której mówiłem. Zjazdy z pasma Bukowicy są spoko ale raczej szybkie niż techniczne. Sama jazda pasmem jak to na paśmie bywa - interwał - ale w tym przypadku jest on tak długi, że aż czasem nużący ;).
sebol
| 19:30 piątek, 27 marca 2015 | linkuj to chyba o tej trasie mi mówiłeś...ja nie byłem jeszcze w okolicach Tokarni i nie wiem jak tym czerwonym się śmiga...
tmxs
| 12:35 piątek, 27 marca 2015 | linkuj Heh, dzięki :).

Sobotnie śpiochy powinny się ogarnąć :)

Co do opon to może nie tyle Kenda pobiła Maxxis ale Nevegalowy Dual Tread Compound (mieszanka 60a na środku, 50a na klockach trzymania bocznego) pobił Highrollerowe2 zwykłe 70a. Z tylnim HighRollerem2 miałem jeden problem - ślizgał się na korzeniach nawet jak było sucho. Nevegal o wiele lepiej chwyta. No i te 367 gram różnicy pomiędzy kompletami - niby niewiele, a jednak rower jest dużo żwawszy. Te HirghRolery2 to są pewnie gumy na pustynie Utah :). Natomiast dużym atutem HR2 jest naprawdę gruby kawał gumy, pewnie o wiele trudniej to przeciąć. Nevegale DTC - 2.35 przód, 2.1 tył - to idealny zestaw na to co ja jeżdżę.
yazoor
| 10:52 piątek, 27 marca 2015 | linkuj Dobrze napisane:D Czyżby Nevegale pokonały Maxxissy? No, i na pohybel sobotnim Śpiochom:P
daniel3ttt
| 17:29 czwartek, 26 marca 2015 | linkuj Fajna trasa. W górach zawsze jest lepiej
tmxs
| 14:11 czwartek, 26 marca 2015 | linkuj Dzięki. Foty są w większości zasługą kolegi.
PakiPakistan
| 13:15 czwartek, 26 marca 2015 | linkuj świetna fotorelacja
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!