Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
52.30 km 18.00 km teren
04:07 h 12.70 km/h:
Podjazdy:850 m
Rozbójnicy:

Góry Świętokamienne

Sobota, 11 kwietnia 2015 · dodano: 12.04.2015 | Komentarze 9

Pogoda jest szczególnie kapryśna tej wiosny. Pierwotnie miałem dziś jechać na Liwocz ale tam jeszcze w poniedziałek leżał śnieg. Z przeglądu historii opadów na rejonach wynikało, że najbardziej sucho powinno być w Górach Świętokrzyskich. Tereny mało mi znane, byłem tam tylko raz ale nawet mi się podobało. Dziś nadeszła pora na kolejne odwiedziny na  kielecczyznie i o poranku z Pawłem wyruszyliśmy z miejscowości Łagów. Początkowa jazda szlakami zielonym oraz niebieskim to trochę błądzenia, rzadkiego, świętokrzyskiego błota oraz typowej mtb-chłosty od krzaków.

W oddali Klasztor Świętego Krzyża
W oddali Klasztor Świętego Krzyża 

Te góry jednak mają to do siebie, że jedziesz-jedziesz, ziewasz, nudzisz się a tu nagle fundują ci kilkadziesiąt metrów alpejskich faków, że walczysz o życie. W tamtym roku miałem tak na Zamczysku, dziś zaskoczył mnie krótki ale stromy i śliski trawers na niebieskim w okolicy Dużej Skały. To było dobre. Zjeżdżając przez pola do miejscowości Bieliny Paweł złapał kapcia na przodzie na gałęzi jakiejś tubylczej odmiany tarniny. Koszta mtb-melnażu. Jak na złość obaj mieliśmy dziś jedynie małe, wałkońskie pompeczki więc wymiana trochę zajęła. Tkwiliśmy w tych polach jak jakieś penery. Dalej już bez przeszkód dotarliśmy do Kakonina gdzie wbiliśmy do lasu na czerwony szlak wiodący na najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich - Łysicę (612 m.n.p.m). Już na samym początku Paweł kolejny raz udowodnił kocią zręczność oraz poziom olimpijski w dyscyplinie skoku przez kozła :D. No i że ma wąską kierę. Dalej było dość mozolnie pod górę po korzeniach, kamieniach i błocie, bowiem cała woda z lasu spływała szlakiem. Trzeba było odpocząć na przełęczy św. Mikołaja.

Na Przełęczy Św Mikołaja
Na Przełęczy Św Mikołaja

Św Mikołaj we własnej osobie
Św Mikołaj we własnej osobie

Gdy dotarliśmy na Łysicę okazało się, że jest tam sporo turystów. Górka ewidentnie bardzo spacerowa. Szczyt zalesiony, krzyż, sporo kamieni. Pierwotnie chcieliśmy zjechać stąd do Świętej Katarzyny ale odpuściliśmy by nie pakować się w tłumy, między rodziny z dziećmi. 

Szczyt Łysicy (612 m.n.p.m)
Szczyt Łysicy (612 m.n.p.m)

Postanowiliśmy zjechać szlakiem, którym podjeżdżaliśmy. Po drodze było kilka konkretnych, kamiennych faków, na których postanowiliśmy sobie urządzić sesjo-trening.

Sekcja kamienna
Sekcja kamienna

Rock-gardeny były z tych najgorszych. Ostre, śliskie. Brak czikenlajnów. Kamule z niebieskiego szlaku na Przehybie czerwienią się ze wstydu. Paweł radził sobie z tym nawet dobrze, ja niestety dużo gorzej.

Januszuję
Januszuję

Daku na pełnej
Daku na pełnej

Była okazja potrenować coś czego nie mam pod domem, zacząłem sobie więc ciotować po różnych liniach. Przy ostatnim przejeździe zaliczyłem taką matę, że zobaczyłem wszystkie gwiazdy :D. Przydała by się Pawłowa umiejętność skoku przez kozła i pewnie węższa kiera też :D. Niestety Paweł schował już aparat, a była szansa na "Fail of the Month" na Pinkbajku :D. Tak to już jest - jak nie wykorbisz to się nie nauczysz. W sumie to nawet nic mi się nie stało, ale dość konkretnie obiłem łokieć lewej ręki. Oto filmik jak Paweł w dobrym stylu czyści tę sekcję:


Zjechaliśmy szlakiem do samego dołu. Było by nawet fajnie gdybym miał obie ręce :). Jako, że nie miałem ochoty dalej się mordować, powiedziałem Pawłowi, żeby dalej, na Łysą Górę jechał już sam. Ja doturlałem się asfaltem do samochodu. Trochę bólu i człowiek od razu czuje, że żyje. Docenia takie małe przyjemności jak możliwość przebrania się z użyciem obu rąk :). W sumie to mam czego żałować bo Paweł zaliczył zjazd słynnym szlakiem niebieskim do Nowej Słupi. Co prawda kiedyś był on dużo fajniejszy, a ostatnio pobudowali tam jakieś schody i poprzeczne belki, mimo wszystko zjazd jest naprawdę psycho. Może gdybym przylepił się taśmą do kierownicy jak Minaar w Lourdes to dał bym radę :D. Póki co muszę parę dni odpocząć aż odzyskam pełny zakres ruchu w lewym łokciu :). W zeszłym roku jak wyciąłem matę w kwietniu to  żebra mnie bolały przez 2 miesiące, tym razem chyba miałem więcej szczęścia. Ot - koszta mtb melanżu, inny rodzaj.



Komentarze
Tobol23
| 18:48 poniedziałek, 13 kwietnia 2015 | linkuj Zazdrość :P piękna wyrypa. Dwie ręce warto mieć sprawne na zjeździe :), coś o tym wiem :)
Pozdrawiam
tmxs
| 21:15 niedziela, 12 kwietnia 2015 | linkuj Myślałem o tym :D
dak
| 21:11 niedziela, 12 kwietnia 2015 | linkuj musisz wbić na grochowicznej tabliczkę "przyjmę gruz":)
tmxs
| 20:58 niedziela, 12 kwietnia 2015 | linkuj Szczerze pisząc to ja wolę mniejsze, luźne, może dlatego, że po takich dużo jeździłem. Takich sekcji jak na Łysicy to na Podkarpaciu nie kojarzę, nawet z pieszych wędrówek po Bieszczadzkim Narodowym. Trzeba by coś wybudować :D.
yazoor
| 20:43 niedziela, 12 kwietnia 2015 | linkuj Dobrze że te kamulce stabilnie siedziały w glebie i nie uciekały na boki...może takie są lepsze od tych drobniejszych ale luźnych co rzucają jak cholera:D
tmxs
| 20:33 niedziela, 12 kwietnia 2015 | linkuj Kamule w tych Beskidach, w których ja byłem to się nijak mają do tych Świętokrzyskich :).
sebol
| 20:13 niedziela, 12 kwietnia 2015 | linkuj Tomku brakuje troszkę szlaków z kamolami w naszej okolicy. Ale wystarczy zrobić 2 wyjazdy w Beskid i już nawyk się wyrobi
tmxs
| 18:49 niedziela, 12 kwietnia 2015 | linkuj Poduszki to to nie są ale nie było tak źle :)
miciu22
| 17:48 niedziela, 12 kwietnia 2015 | linkuj Te kamyczki są takie fajne, że aż strach się przewracać :D
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!