Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
42.50 km 35.00 km teren
03:45 h 11.33 km/h:
Podjazdy:1036 m
Rozbójnicy:

Ciąg dalszy fantazji o rubensowskich kształtach

Niedziela, 6 marca 2016 · dodano: 06.03.2016 | Komentarze 3

Po ostatniej wyrypie fatbajkowej, naprawdę dużo myślałem o tych rowerach. Czytałem, przeglądałem strony producentów, rozkminiałem technologię. Fantazjowałem na temat tych rozkosznych, okrągłych pulpecików i rowerowych kształtów jakby żywcem wyjętych z obrazów Petera Paula Rubensa, a nie powstałych na deskach kreślarskich i w autocadach współczesnych inżynierów. Fatbajk jawił mi się jak ta kobieta, która na co dzień wydaje ci się zupełnie nieatrakcyjna, ale jak przypadkiem, będąc pod wpływem, przelotnie poznasz ją bliżej to jakiś czas nie możesz o niej zapomnieć ;). Różne myśli chodziły mi po głowie. Sprzedam Trance i kupie fata? Czy to urok? Dałem się uwieść? Zwariowałem?  A może zwyczajnie chłop dawno nie jeździł w terenie, nachlał się i świruje? Bardzo chciałem rozgryźć ten temat. Z pomocą przyszedł mi Paweł, który też chciał pojeździć na fatach i zaproponował ciekawą trasę. Do timu dołączył Sebek Dobry Bandyta w pożyczonej kabinie i wspólnie udaliśmy się do Zagórza po faty i dalej do Rajskiego, skąd startowaliśmy na dzisiejszą wyprawę.

Bandit, krejzi drajwer
Bandit, krejzi drajwer

Trasa wiodła w dużej części doliną Sanu, szlakiem wysiedlonych wsi - byłą więc troszkę wtórna z jednym, wyrafinowanym mtb melanżem z 2014 roku. Mając w pamięci tamten wyjazd, wiedziałem, ze dziś teren będzie ciut cięższy niż w Słonnych, mimo wszystko droga do Tworylnego była nawet przejezdna. Tworylne zimą ma zupełnie inny klimat niż latem, tym razem nie było krzaków sięgających powyżej głowy, udało się więc odnaleźć pozostałości cmentarza, które przegapiliśmy ostatnio.

Pierwsze chwile na facie
Pierwsze chwile na facie

Doliną Sanu
Doliną Sanu 

Tworylne #1 - cmentarz
Tworylne #1 - cmentarz 

Tworylne #2
Tworylne #2 

Największego błotnego syfu spodziewaliśmy się na drodze do Krywego i te przewidywania się sprawdziły. Jestem prawie pewien, że na zwykłym rowerze bym tu poległ. Dostał bym piany, cisnął go do Sanu i wrócił do auta na piechotę. A na fatach o dziwo - prawie wszystko w siodle. No może poza jednym pamiętnym brodem, hehe :D. Dość sprawnie dotarliśmy do ruin cerkwi.

Chłopcy walczą w gnoju
Chłopcy walczą w gnoju

Panie, fatbajk to nie amfibia
Panie, fatbajk to nie amfibia

Najtrudniejszy technicznie moment dzisiaj
Najtrudniejszy technicznie moment dzisiaj


Krywe #1 - ruiny cerkwi
Krywe #1 - ruiny cerkwi

Krywe #2
Krywe #2

Podjazd pod Ryli (622 m.n.p.m) to była gehenna. Tęga kiepa. Brakowało nogi i zębów w kasecie. Tylko cyborg Daku podołał i nie dał się wysadzić z siodła nachyleniu. Potem czekał nas odcinek jazdy w klasycznej, bieszczadzkiej brei najgorszego rodzaju. Chałupy kiedyś z tego lepili.

Bieszczadzkie błoto w pełnej krasie
Bieszczadzkie błoto w pełnej krasie

Po dojechaniu do szutrowej drogi okazało się, że opony owinęły się jak donuty brązowym lukrem. Jak się oczyszcza ponad 4 calowa opona na zjeździe? Hmm... to trzeba przeżyć. Tylko gdy wielkie błotne grudy walą o daszek kasku doświadczasz Bieszczadów prawdziwie. Niby do przełęczy Szczycisko wiodła utwardzona, leśna droga ale błota było w bród ze względu na zrywki. Przestało mi zależeć na tym, żeby się za bardzo nie pobrudzić. Tarzałem się w tym błocie razem z rowerem kwicząc przy tym z radości niczym młode prosię.

Opuszczona retorta
Opuszczona retorta

Tak jak widać - dużą zaletą wypożyczania rowerów jest to, że nie trzeba ich później myć.
Na przełęczy Szczycisko wskoczyliśmy na zielony szlak przez Połomę (776 m.n.p.m) do Terki. Tu czuję moralny obowiązek zaznaczyć, że bezsprzecznie jest to najlepiej oznaczony szlak w całych Bieszczadach, Beskidach, Karpatach, a nawet półkuli północnej. Oznaczenie spełnia normy EU, CISCO, ISO, ONZ, UNICEF oraz NATO, a znaki niczym mur chiński widać nawet z KOSMOSU! Znać tu rękę profesjonalisty .... tfu ... co ja gadam! Znać tu rękę mistrza! Pieprzonego Pablo Picasso wśród znakarzy! Jeśli dożyję późnej starości to kiedyś, przy kominku, opowiem moim wnukom i prawnukom z prawego i nieprawego łoża, że jechałem właśnie tym szlakiem. Jestem przekonany, że to dzieło rąk anonimowego znakarza zostanie niegdyś wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO i będzie wymieniane jednym tchem wśród największych arcydzieł, spuścizny ludzkości dla potomności, jak chociażby sufit w Kaplicy Sysktyńskiej! Serio - to jedyny szlak w Bieszczadach Zachodnich gdzie na pewno nie zbłądzicie, hehe. Chwała temu szlakowi!

Zielony szlak na Połomie
Zielony szlak na Połomie, a w tle perfekcyjny ZNAK

Zjazd do Terki już kiedyś robiłem, ale na fulu nie zapadł mi szczególnie w pamięci. Na facie to trochę inna bajka i w paru miejscach były emocje, tam gdzie stromiej i więcej kamieni. W Terece oczywiście nie mogliśmy nie odwiedzić miejscowego sklepu. Chciałem kupić jogurt, okazało się, że jest tylko jeden i do tego przeterminowany. Pani ekspedientka chciała nawet dać nam go za darmo. Nasze rowery wzbudziły natomiast ciekawość miejscowych gringos w gumiakach. Mieliśmy stąd atakować Korbanię, ale było już dość późno, ruszyliśmy więc na Studenne. Kolejna, błotna kiepa, która całkiem mnie zniszczyła.

Pochód wstydu, pokonani przez 30Tx40T i demencje kondycyjną
Pochód wstydu, pokonani przez napęd 30Tx40T i demencje kondycyjną

Niektórym 30Tx40T i nachylenie nie przeszkadza
Niektórym jednak 30Tx40T i nachylenie nie przeszkadza ...

Studenne to kolejna dziś, wysiedlona wieś na naszym szlaku. Zbyt wiele tu nie ma - cerkwisko i cmentarz, ale byłem pierwszy raz i bardzo mi się podobało. Chyba najbardziej klimatyczna z miejscowych dolinek. Chciałbym kiedyś tu zawitać wiosną.


Studenne #1
Studenne #1

Studenne #2 - cmentarz
Studenne #2 - cmentarz

Studenne #3
Studenne #3

Niedźwiedzi trop
Niedźwiedzi trop

Takie tam, z jazdy
Takie tam, z jazdy

Stąd mieliśmy już rzut beretem do parkingu ale stwierdziliśmy, że żal tak szybko rozstawać się z fatami, dokręcimy jeszcze trochę km i udamy się na pobliski Horbek. Taki malowniczy cypelek z kapliczką, z dobrym widokiem na północną część zalewu solińskiego. Widziałem to miejsce na wielu fotkach w necie ale nigdy wcześniej tam nie byłem.

Kapliczka na Horbku
Kapliczka na Horbku

Panorama z Horbka
Panorama z Horbka

Te ryje ... czerwone nosy ... 5 zł bym tym ludziom nie powerzył
Te ryje ... czerwone nosy ... 5 złotych bym tym bandytom nie powierzył ...

No i tak nasza przygoda się skończyła. Pozostało spakować i odwieźć rowery i ruszyć w chyba najzabawniejszy powrót do Rzeszowa w mojej wyrypowej historii. Ale tego Wam nie opowiem. Musiał bym mieć bloga zabezpieczonego dla +18 lat. No i więcej alkoholu :D. Nie pytajcie :D.

Podsumowując w kwestii fatbajków. Dzisiejsza wyrypa była w dużo cięższym terenie niż pierwszy test. No i ten wyjazd obnażył jednak braki tego sprzętu. Brakowało mi sztycy regulowanej, 2 ząbków w największej zębatce kasety i troszkę amora. Gdy najeżdżasz z dużą prędkością na kamień to gruba kicha to żaden amortyzator, a brak sztycy regulowanej znacznie utrudnia wybieranie nierówności w łokciach i kolanach. Za tylnym zawiasem też trochę tęskniłem - ale tylko dla komfortu 4 liter. Fatbajk błoto ogarnia ale w suchym, technicznym, kamienistym terenie o wiele przyjemniej jeździ się na zwykłym fulu. Także na razie za Trensa nie wymienię. Fat jest ciekawym sprzętem, całkiem dobrze pasującym do mojego stylu życia rowerowego menela. Kiedyś, przy nadmiarze gotówki to nawet się widzę jako takiego cygana-hypstera - zwiedzającego wschodnie przemyskie oraz bezszlakowe pasma Sanocko-Turczańskich na facie, zaglądającego niedźwiedziom do gwar i barłogów - ale do tego czasu zostaję przy cienkich kichach. Pływaliśmy ostatnio z ziomkami grubo, po szyje w FATO-PATO-LOGII ale czas kończyć te bezeceństwa i wracać do klasycznie zboczonego endura czy jak tam się to teraz w tym sezonie nazywa.







Komentarze
rszper
| 11:35 niedziela, 20 marca 2016 | linkuj ja tam się też na te faty napaliłem w 2012, specjalnie ściągnąłem jedynego wtedy dostępnego w Europie Onone fatty. 3 miechy i sprzedałem, gra nie warta świeczki, po śniegu jeździł, ale co sie człowiek namordował na tych kowadlastych oponach to nikomu nie życzę;) Wybrałem fulla 29:)
tmxs
| 09:24 wtorek, 8 marca 2016 | linkuj No pewnie, że rządzi, zwłaszcza w takim terenie jak na zdjęciu podpisanym "Bieszczadzkie błoto w pełnej krasie" ;)
yazoor
| 20:42 poniedziałek, 7 marca 2016 | linkuj Ha widzisz jednak że full w terenie rządzi:)) Fajny wypad nie to co szosowe nudy :D
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!