Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
67.00 km 35.00 km teren
04:07 h 16.28 km/h:
Podjazdy: m

Z liścia

Sobota, 17 listopada 2012 · dodano: 17.11.2012 | Komentarze 0

Ostatnio mam trochę nowego sprzętu na pokładzie. Ostatecznie rezygnuje z opon Schawalbe Nobby Nic. Cholernie długo zastanawiałem się nad wyborem gum. Ostatecznie postawiłem na wariant oszczędnościowy: na przód trafił stary Kenda Nevegal 2.35 a na tył dokupiłem także Nevegala ale w rozmiarze 2.1. Jadąc po asfalcie te opony wydają dźwięki jak niemieckie Meserszmity podczas nurkowania ale w terenie jest o wiele pewniej. Natomiast wracając do Nobby Niców - te opony mają tylko jeden plus: naprawdę lekko toczą się po asfalcie. Trochę za mało jak na oponę do MTB. Zajeździłem 2 komplety takich opon, wymyśliłem im kilka alternatywnych nazw:
* Schwalbe Mud Lover-y - bo bardzo szybko zapychają się błotem
* Rozrzutniki Gnoju - bo wyrzucają liście, patyki, błoto wysoko w powietrze - co boleśnie odczuwają ci co czasem jadą za mną
* Nobby Slicki - bo na błocie są kompletnie nieprzewidywalne i trzymają tak samo jak sliki w moim drugim rowerze
* Śmierdzące Kompromisy - bo ta opona jest takim kompromisem - ni to na asfalt ni to na teren, za cenę względnie dobrego toczenia po asfalcie uzyskano taką sobie przyczepność w terenie.
W porównaniu do Nevegali ta opona jest naprawdę mocno przeciętna. Mój następny zestaw opon to będzie Maxxis Minion na przód, Maxxis High Roller tył, albo 2x Maxxis Highroller 2, ale to pewnie za rok, jak zajeżdżę Nevegale.

Dodatkowo byłem zmuszony do zmiany tylnej piasty - konusy w mojej xt umarły już dawno i zostały z nich jedynie nędzne szczątki. Owocowało to tym, że piasta po skręcniu i nasmarowaniu łapała luzy po kilkudziesięciu km. W tych okolicznościach założenie tylnego koło tak aby się w miarę kręciło było ciężką sprawą. Stwierdziłem, że nie ma co przepłacać za drogie i trudnodostępne konusy do piasty, która i tak szału nie robi, więc wsadziłem Novateca na łożyskach. Teraz kółeczko toczy się po prostu genialnie :). Musiałem też zmienić szprychy i tarczę bo nie mogłem znaleźć odpowiadającej mi piasty na centerloku.

Dziś wybrałem się przetestować te wynalazki. Poranna mgła nie nastrajała do jazdy ale mgła to może zatrzymać lotniska a nie rowerzystę :). Pojechałem sobie na Przylasek. Dawno tam nie podjeżdżałem więc była okazja porównać osiągi. Jak jechałem tam w marcu to w nie których miejscach umierałem na młynku, a dziś - nie wiem czy to ta nowa piasta czy jednak trochę forma poszła w górę bo było parę przełożeń wyżej :). Ile? Nie powiem, żeby nie wzbudzać uśmiechów politowania na twarzach koksów, którzy czasem zaglądają na mojego blogasa :). Jak wyjeżdżałem z domu było cholernie zimno ale jak dojechałem do Hermanowej to świeciło słońce i było gorąco, karton po winie marki Cavalier w przydrożnym rowie przywołał miłe wspomnienia z czasów dawnych - sielanka! :). Z Hermanowej nowo odkrytą, leśną ścieżką przetransferowałem się do Nowego Borku. Jazda teraz po nieznanym lesie to taka trochę loteria - liście przykrywają wszystko, nie widać drogi, można wjechać w pełną wody koleinę, śliski korzeń, pniak. Liście wolę jednak na drzewach :).

Jesinne Mokłuczka © tmxs


Podjeżdżając z Nowego Borku na Mokłuczkę było tak ciepło, że momentami miałem wrażenie, że to marzec i że będzie już tylko cieplej. Niestety - podmuchy zimnego wiatru przypominały mi,że to listopad oraz, że nadchodzą miesiące zimowej kupy.
W opuszczonym PGRze w Mokłuczce coś się dzieje - budynek odnowiony, dookoła pracuje ciężki sprzęt.

Kruszy skały ;) © tmxs


Z Mokłuczki dobiłem do zielonego szlaku na Hyżne, z którego jednak za jakiś czas odbiłem na czarny szlak do Dylągówki. Zjazd w kierunku stadniny Antosiówka bardzo widokowy, żałowałem, że chwilę wcześniej padły mi baterie w aparacie. Z Dylągówki dobiłem do niebieskiego szlaku, którym przedostałem się na Matysówkę, z której zjechałem do Rzeszowa błotnistymi serpentynami czarnego szlaku. W Rzeszowie przeżyłem szok temperaturowy - zimno, ciemno, mgła a to dopiero 14:30. Podobno było tu tak cały dzień. Warto było ruszyć zadek za miasto, żeby nacieszyć się słońcem. Dodatkowo wypatrzyłem kilka ciekawych miejsc, które warto odwiedzić.

Dane wyjazdu:
12.00 km 0.00 km teren
00:40 h 18.00 km/h:
Podjazdy: m

Myjnia, smarowanie ...

Wtorek, 13 listopada 2012 · dodano: 14.11.2012 | Komentarze 1

O rower czasem niestety trzeba zadbać a nie tylko katować.
Fajna relacja z zawodów enduro Mavic Trans-Provence 2012:



Dane wyjazdu:
64.00 km 40.00 km teren
04:10 h 15.36 km/h:
Podjazdy: m

Listopadowe mtb

Sobota, 10 listopada 2012 · dodano: 11.11.2012 | Komentarze 1

Słabo coś mi się jeździ ostatnio. W formie to ja nie bylem nigdy ale teraz jestem od tego stanu bardzo bardzo daleko. Zamulam. Wyciągnąłem dziś na wyrype 3 chłopa (Michała, Pawła i Łukasza) i tak im zamulałem przez kilkadziesiąt km. Dobrze, że choć pogoda była całkiem przyjemna jak na ten znienawidzony miesiąc. Zwiedziliśmy Grochowiczną, Kopalinę, Sołonkę itp, oczywiście jadąc głównie terenem.

Goście kampią na Kopalinie © tmxs


Ja dziś jakoś bez mocy i ochoty do rowerowych zabaw. A jak patrzę jak taki Michał czy Paweł pokonują podjazdy to się czuję przy nich taki malutki. Podobno, żeby robić postępy to trzeba jeździć z lepszymi od siebie - no więc może w przyszłości to zaoowocuje :).

Widok z Kopaliny w kierunku Rzeszowa © tmxs


Ogólnie to jechałem dziś jak bym chciał to wymęczyć i pójść spać. Raz się zerwałem na leśnym singlu - jechałem pierwszy, wszędzie liście, ścieżkę ledwo widać. W pewnym momencie zauważyłem, że singiel skręca w prawo to i ja chciałem skręcić, ale wyszło trochę zbyt gwałtownie - opona nie dogadała się z liśćmi i miękko na liściach i błocie wylądowałem na prawym boku :D. Co gorsza zaraz za mną jechał Michał i nie miał jak wyhamować więc też się wyłożył - miło z jego strony, mógł po prostu po mnie przejechać :). Dobrze ze Paweł i Łukasz jechali znacznie dalej za nami bo mielibyśmy niezły karambol, a tak to wyszła chyba najmniej bolesna gleba z jaką miałem w życiu (a trochę ich było) :).
Wilczek pokazał nam całkiem miły zjazd z Kopaliny do Baryczki i równie przyjemny podjazd pod Sołonkę. Na torze DH w Babicy mieliśmy okazję zobaczyć jak jakiś młodzian ogarnia tamtejsze, całkiem spore hopki. Wracając przez Grochowiczną na zgubiliśmy na chwilę Łukasza, na szczęście się znalazł. Do domu jakoś się dowlokłem. Oto moi niestrudzeni towarzysze:
Paweł:
Nadjeżdża Paweł © tmxs


Łukasz:
Nadjeżdża Łukasz © tmxs


I Michał, który jest zbyt szybki dla mojego aparatu :):

Po bandzie © tmxs


Dane wyjazdu:
22.00 km 0.00 km teren
01:10 h 18.86 km/h:
Podjazdy: m

Suchaszosa

Czwartek, 8 listopada 2012 · dodano: 08.11.2012 | Komentarze 2

Spalanie kalorii. Kolejny przyjemny filmik z fajnymi widokami (odnośnie dyskusji pod moim ostatnim wpisem - za skarpety tych bajkerów nie odpowiadam ;):



Dane wyjazdu:
20.00 km 0.00 km teren
01:00 h 20.00 km/h:
Podjazdy: m

Szhosuffka

Wtorek, 6 listopada 2012 · dodano: 06.11.2012 | Komentarze 4

Gt Force odpoczywa, więc dziś jazda po assfalcie. Nudy. Sztywniak na slikach to sam podjeżdża. Wpis o niczym, to choć wrzucę jakiś filmik - dziś taki jakie najbardziej lubię: żadnych asfaltów, dwupułek, fulfejsów i 5m dropów, ot po prostu enduro:



Dane wyjazdu:
62.00 km 50.00 km teren
04:20 h 14.31 km/h:
Podjazdy: m

Błoto

Sobota, 3 listopada 2012 · dodano: 03.11.2012 | Komentarze 0

Można się kłócić na fejsbuku kto więcej jeździ w ternie, a można wsiąść na rower i w ten teren jechać (pozdrawiam jedną z rzeszowskich grup rowerowych :)). Tak też uczyniłem w tę sobotę a towarzyszył mi dziś Michał. Ruszyliśmy w teren, spodziewałem się błota i błoto było ale jakoś bez tragedii. Michał od początku narzucił dość wysokie tempo :), niestety po paru km jak wjechaliśmy do lasu uszkodził hak i przerzutkę i musiał niestety wracać. Zastanawiałem się co robić dalej, nawet myślałem żeby całkiem zmienić plany i ruszyć na północ pokręcić trochę w rezerwacie Bór ale ostatecznie zdecydowałem się jechać w planowanym kierunku ale trasę trochę skrócić. I tak dotarłem do Iwierzyc ale zamiast jechać dalej w stronę Ropczyc ruszyłem w kierunku Wiśniowej i rezerwatu Wielki Las. Na przód założyłem Kenda Nevegala 2.35 i muszę przyznać ze to był świetny ruch. Na błotnistych zjazdach tylni Nobby Nic sobie tańczył ale Nevegal jechał jak po suchym. Nevegale to cholernie dobre opony. Hałasują na asfalcie ale mając takie gumy to trzeba asfalt omijać. Ostatecznie przekonałem się, że Nobby Nic to jest g*wno, kiedyś może napiszę o tym coś więcej ale na razie szukam papuci na nowy sezon.

Okolice Wiśniowej © tmxs


W rejonie Wielkiego Lasu znalazłem bardzo interesujące miejsce - ścianę stromą prawie jak na Bani i chyba znacznie wyższą (oglądałem tylko od dołu). Nie wiem czy biegnie nią jakaś ścieżka bo wszystko przykryte liśćmi ale na pewno kiedyś wrócę to obadać. Trochę błądząc dotarłem do punktu widokowego koło rezerwatu. Miałem jechać na ścieżkę dydaktyczną ale bałem się, że braknie mi dnia. Zacząłem zjazd w kierunku Wiśniowej, równolegle do drogi, którą podjeżdżałem. Jechałem między innymi taką rynną:

Leśna rynna © tmxs


ale to nie było zbyt przyjemne bo pod tymi liśćmi było grząsko. Przed Wiśniową chciałem odbić w prawo i przebić się w okolice Woli Zgłobeńskiej. Na mapie były 2 drogi. Pierwsza z nich już nie istnieje, druga dawała nadzieje ale i tak jakiś czas musiałem pchać rower po potężnych zarośniętych koleinach. W końcu się udało dotrzeć do Woli i stamtąd zupełnie nową drogą polną dotarłem do Nosówki i potem już standardowo terenem wróciłem do Rzeszowa. Strasznie kombinowany był ten wyjazd, dużo błądziłem ale znalazłem kilka miejsc z potencjałem na przyszłość. Założyłem przedni błotnik i muszę przyznać, że się przydał. Wiele km nie było żadnego sklepu, nie jadłem nic przez 7 godzin i do domu wróciłem zmęczony jak bym przejechał ponad setkę :).

Dane wyjazdu:
33.00 km 18.00 km teren
01:50 h 18.00 km/h:
Podjazdy: m

W Utah to mają wszystko taaaakie duże

Wtorek, 23 października 2012 · dodano: 23.10.2012 | Komentarze 0

Dziś nocna jazda z Łukaszem. To chyba ostatnie dni sensownej pogody. Długo się zastanawiałem jaki filmik wrzucić dziś na bloga, ostatecznie stanęło na Andreu Lacondeguy-u uderzającym jedną z najtrudniejszych linii na pustyni Utah, zwaną King Kongiem:



Dane wyjazdu:
55.00 km 32.00 km teren
03:51 h 14.29 km/h:
Podjazdy: m

Kolejna, solidna porcja MTB

Sobota, 20 października 2012 · dodano: 20.10.2012 | Komentarze 4

Wybrałem się na Przylasek, dość nietypowo bo przez Łany. Najpierw podjazd torem moto, potem przez lasek na Łanach trasą Cyklokarpat i dalej singlami żółtego szlaku do Tyczyna. Od Hermanowej podjechałem terenem do lasu i zacząłem szukać coś ciekawego. Jesień to taka średnia pora na eksploracje nowych szlaków - wszystko przysypane liśćmi więc ścieżek nie widać. Na Przylasku było dziś bardzo dużo ludzi, głownie grzybiarzy ale spotkałem też jakichś konnych :). Stwierdziłem, że nuda więc jadę do lasu między Hermanową a Straszydlem. Ciężki sprzęt coś majstruje przy leśnej drodze do stadniny - pewnie będą coś utwardzać. W Straszydlu wjechałem do lasu i zacząłem poszukiwania - muszę przyznać, że znalazłem jeden dobry odcinek o długości około 2km (głownie w dół) i dużo innych opcji - w lesie jest multum ścieżek wyjeżdżonych przez motocros. Jeszcze ze 2-3 wypady i powinno udać się wyznaczyć coś naprawdę dobrego - jak na razie to jest jeden z moich ulubionych lasów w okolicy. Szkoda tylko, że piękny leśny szuter jakim był czarny szlak z Hermanowej do Błażowej wygląda teraz tak:

Czarny szlak z Hermanowej do Błażowej © tmxs


Jedzie się po tym raczej średnio fajnie, ciągnie się to od Hermanowej aż do konca lasu - rozjazdu na Wilczak. Mam nadzieję, że nie zaczną tam lać jakiegoś lepiku. Oczywiście będąc w tej okolicy nie mogłem sobie odmówić jazdy na przysiółek BANIA, który słynie z dobrych zjazdów i stromych ścian. Są to najbardziej długie i strome ściany jakie znam w okolicy Rzeszowa. Dziś zdecydowałem się tu zjechać. Głęboki oddech, dociążone tylne koło i jazda! Było ostro ale na dole czułem sporą satysfakcję z pokonania tego potwora. Moje, że tak napiszę, relacje ze ścianami są dziwne :). Z jednej strony zdrowy rozsądek podpowiada mi żeby nie jeździć takich rzeczy, z drugiej strony coś mnie do nich ciągnie. Z doświadczenia wiem, że jeżdżąc po Beskidach czy Bieszczadach na pewno napotkam takie atrakcje na szlakach, więc lepiej wiedzieć z czym się tańczy.
Po wczorajszej wycieczce krajoznawczej dziś naprawdę solidnie wytłukłem się po technicznych odcinkach. Jutro pora odpocząć.

Dane wyjazdu:
79.00 km 51.00 km teren
05:20 h 14.81 km/h:
Podjazdy: m

Czas na lifting? Pomylono mnie z dzikiem :)

Piątek, 19 października 2012 · dodano: 19.10.2012 | Komentarze 2

Ale to była wyrypa. Decyzję, że jadę podjąłem w czwartek wieczorem, załatwiłem sobie urlop i opracowałem szczegóły trasy, która już jakiś czas chodziła mi po głowie. Chciałem zdobyć wzgórze Kamieniec w okolicy Lutczy. Miałem jechać sam ale na towarzysza w ostatniej chwili załapał się Michał ... bo zagadał do mnie na gg :).
Ustawiłem się z nim o 10 w Lubeni, dotarłem tam jadąc singlami nad Wisłokiem. Na dobry początek mega stromy i długi podjazd terenem na Sołonkę - to mój ostatni wynalazek, wypatrzyłem go na mapie jako alternatywę dla asfaltowego podjazdu przez Maternówkę. Super widok na Rzeszów, zjazd tam będzie zajebisty. Dalej kawałek żółtym szlakiem w kierunku Wilczego. W pewnym momencie odbiliśmy na Niebylec. Niestety zapomniałem zabrać GPS :) więc nawigowałem w oparciu o papierową mapę. Pewnie gdybym miał GPS to nie znaleźli byśmy takiego wypasionego polnego zjazdu. Polne zjazdy z reguły są dość nudne ale nie ten - kręto, hopki, dropy koleiny, mtb na bogato. Poza tym widoki na nasz cel.

Tam zmierzamy © tmxs


W Niebylcu zaczęliśmy podjeżdżać pod Kamieniec - stromo, błotniście i jakieś potężne głazy jak w jakichś Beskidach :), zjeżdżając tam można by rozwalić suport. Dalej aż pod nadajnik na Kamieńcu terenem, pogoda super, widoki też.

Niebylec, w tle daleko widać przekaźnik na Wilczem © tmxs


Sam Kamieniec dołączam do kanonu miejsc, które trzeba odwiedzić rowerem kilka razy do roku. Nie spodziewałem się takich panoram - Strzałówka na wyciągnięcie ręki, bliskość Suchej Góry i jej mniejszych towarzyszy - przy tej pogodzie ... polecam!

Widok z Kamieńca w kierunku Domaradza © tmxs


Sucha Góra © tmxs


Pamiętam, że podobnie byłem zaskoczony panoramą jak wyjechaliśmy z lasu na szczyt Szybienicy na Pogórzu Przemyskim. Ze względu na okoliczności przyrody trochę tam posiedzieliśmy, a Michał miał okazję potestować mój rower.

Jakiś bajker, ten rower skądś znam :) © tmxs


Po posiłku zaczęliśmy kierować się w stronę Kopaliny. Nawet to szło mimo braku GPS. W lesie na gałęzi Michał zerwał łańcuch ale poradził sobie z tym szybko. Potem zaliczyliśmy bardzo enduro zjazd do leśniczówki w Jaworniku Niebyleckim, w barze przy drodze na Bieszczady wszamaliśmy coś na ciepło i dalej jazda na Kopalinę. I tu zaczęło się już błądzenie.

Uwaga na marcujące się koty © tmxs


Gdybym miał GPS to by do tego nie doszło, było trochę krzaków i pchania ale jakoś dojechaliśmy do czarnego szlaku nad Godową. W międzyczasie ja oczywiście złapałam 52214234 gumę w tym sezonie, przypuszczalnie za sprawą kolczastych, skarłowaciałych krzaków, których pełno w okolicy. W końcu wgramoliliśmy się na Kopalinę i zjechaliśmy na Górę Zamkową gdzie miałem okazję 2 raz zjechać ten zajebisty singiel, który jakiś czas temu pokazał mi Michał. W Czudcu Michał pojechał do domu a ja musiałem jeszcze przeskoczyć Grochowiczną by przez Lutroyż i Boguchwałę wrócić do domu. Gdy podjeżdżałem na Grochowiczną wytaczając się z za zakrętu przestraszyłem grupę grzybiarzy, którzy buszowali po krzakach, jedna ze starszych kobiet skwitowała to zdaniem: "Cholejra! Myślałam, że to dzik jaki!" :D. Traktuję to jako komplement - parę sezonów mtb i już wyglądam jak prawdziwy syn lasu :).

A to gps track z tej zajebistej wyrypy (włączyłem endomondo od Lubeni):



Dane wyjazdu:
9.77 km 0.00 km teren
00:22 h 26.65 km/h:
Podjazdy: m

DDRofobia

Wtorek, 16 października 2012 · dodano: 16.10.2012 | Komentarze 0

Sprawdzanie stanu okolicznych DDRÓW :).

Podobają mi się reklamy od METa, to już druga na moim blogu: