Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
43.55 km 33.00 km teren
06:20 h 6.88 km/h:
Podjazdy:2133 m
Rozbójnicy:

Tak hartuje się karbon

Środa, 1 maja 2019 · dodano: 06.05.2019 | Komentarze 2

Co by nie mówić, tegoroczna majówka pogodowo zapowiadała się bardzo słabo. Tony deszczu, zimno. Wertowałem bloga sprawdzając jak wyglądał początek maja w zeszłych latach i naprawdę rzadko kiedy było tak cienko. Od sprawdzania prognoz można było dostać mdłości. Kwiecień mizernie wypadł pod względem liczby wyryp, także była presja gdzieś się ruszyć. Dodatkowo wielce szanowny kolega Łukasz nabył nowy rower. Liczną stajnię jego maszyn tym razem powiększył Scott Genius w wersji z plastikową ramą. Co ten "Szkot" skrywa pod spódnicą? Okazuje się, że prawie same dobre rzeczy.

Scott Szkot
Scott Szkot

Wprawne oko szybko rozpozna, że osprzęt tego roweru jest naprawdę ok. Przyczepić by się można jedynie do bardzo patyko-czułej (i drogiej) przerzutki, kamienio-wrażliwej (i drogiej) manetki systemu twinloc oraz oczywiście pedałów ESPEDE, których zakładanie do tego typu rowerów powinno być zakazane prawnie na podstawie art.197 KK. No i ta szeroka rama która nie mieści się w uchwyt na moim bagażniku dachowym .... Nowe rowery moich kolegów zawsze wywołują u mnie takie połączenie zachwytu i zazdrości. To sprawia, że zawsze wtedy chcę takiego delikwenta zabrać na ciężką wyrypę, żeby mu się ten rower zepsuł, a najlepiej złamał ;). Przeciągnąć go tak konkretnie po górach. W tym celu wybraliśmy się trochę pojeździć po klasykach pasma Radziejowej.

Jakiś tam typowo sądecki widoczek
Jakiś tam typowo sądecki widoczek

Po niewielkich sprzętowych zawirowaniach ruszyliśmy z parkingu w Rytrze. Pedałujemy sobie początkowo asfaltem i w pewnym momencie słyszę jakieś znajome acz dawno nie słyszane cykanie. Paradoksalnie ten dźwięk przywołał wiele pozytywnych wspomnień. Myślę sobie - to musi być full GT. I faktycznie miałem rację. Dogonił nas właśnie chłopak z Nowego Sącza. Chwilę kręcił z nami, pogadaliśmy chwilę o szlakach, wymieniliśmy zdanie na temat błota. Wg niego to sądeckie jest okrutne. Ewidentnie nigdy nie był na południowym Podkarpaciu hehe. Miło się gawędziło, w rytm cykającego zawiasu i-drive :D. Po paru km kolega popedałował w kierunku Przełęczy Żłobki, a my ruszyliśmy drogą leśną na Niemcową (1001mnpm), na którą dotarliśmy dość szybko. Nie był bym sobą gdybym nie dorzucił do wyrypy eksploracji czegoś nieznanego. Tym razem padło na fragment zielonej ścieżki, zwanej "Rogasiowym szlakiem". Zjazd zaczęliśmy z okolicy szczytu wspomnianej Niemcowej, początkowo szeroką, leśną drogą ale potem zaczyna się robić ciekawie. 

Rogasiowy szlak
Rogasiowy szlak

Jest wąsko, kręto i technicznie. Niestety szlak jest mało przechodzony, leży na nim dużo gałęzi, liści i syfu, w dzisiejszych warunkach było mega ślisko. Oznakowanie też nie najlepsze. Jak by trochę o niego zadbać to był by kozak szlak. Spokojnie był by benger, taka krótsza wersja żółtego spod Przehyby. Niestety - od chaty na Cyhrli jest już typowa droga pozrywkowa z okrutnym błockiem.

Cyrhla
Cyrhla

Wielkie ilości wody schodzą z gór. Nie tylko te z opadów, ale jeszcze z zimowych śniegów. Wszystkie strumienie wezbrane, szumią jak wodospady. Woda dała nam się dziś mocno we znaki. W takich warunkach przekraczanie rwących potoków bywa kłopotliwe. Prowadzi do przemoczenia różnych części garderoby.

Karbon lekki jak piórko
Karbon lekki jak piórko
Sprzęty do leśnej roboty
Sprzęty do leśnej roboty
No raczej nie szydełkowanie ...
No raczej nie szydełkowanie ... 

Narazie tylko lekko przemoczeni ruszamy na dalszą część szlaku w okolicy Radziejowej. Póki co świeci słonce i jest OK. Mozolna jazda błotnistą drogą i fragment srogiego wypych zrywką zlatują w miarę szybko i docieramy do skrzyżowania szlaków w okolicy Kornytowej. Okazuje się, że fragment Rogasiowego szlaku wiodący przez rezerwat Baniska istnieje. Wygląda ciekawie, tam może być potencjał na miarę perci Sosnowskiego. Trzeba będzie to kiedyś sprawdzić od przełęczy Żłobki.

Malinowa perć
Malinowa perć?

Dziś akurat zaplanowałem zjazd w przeciwnym kierunku. Tu akurat szału nie ma. Jakaś stara pozrywkowa droga, dopiero w dalszej części kawałek stromego singla - ogólnie nie polecam. Najgorsze jednak było to, że szlak w sporej części wiedzie wiedzie wzdłuż strumienia i brody trzeba przekraczać chyba z 6 razy !!!! Nie da się tego w żaden sposób obejść. Tą przygodę kończymy z kompletnie przemoczonymi butami, co przy temperaturze oscylującej w okolicy 10 stopni nie wróży nic dobrego.

Wezbrany strumień
Wezbrany strumień

Póki co jest jeszcze w miarę ciepło więc atakujemy skrzyżowanie szlaków pod Wielką Przehybą. Tu kończymy eksplorację i zabieramy się za dobrze znany klasyk - żółty szlak. Niestety - tegoroczna zima była sroga, śniegowa i wietrzna. Na wielu szlakach zalegają połamane drzewa. Żółty jest tym problemem szczególnie dotknięty. Do pierwszego skrzyżowania z szutrem leży 4, trudne do obejścia drzewa. Do drugiego chyba z 6. Szlak jest kozak, ale póki tego nie posprzątają to nie polecam, bo trudno tu się rozpędzić, znaleźć płynność i radość z jazdy. Po przejechaniu najlepszej, singlowej części zjeżdżamy szutrem do asfaltu wiodącego do schroniska na Przehybie. Słońce zaszło, temperatura mocno poleciała w dół, a buty jak mokre tak mokre. Te pare kilometrów to była droga przez mękę. W okolicy pasma tęskniłem za popołudniowymi 10 stopniami, bo było już pewnie poniżej pięciu.

Zima na Przehybie
Zima na Przehybie

Totalnie utarci docieramy do schroniska. Stąd czeka nas jeszcze tęga robota na niebieskim szlaku do Rytra. No to ogień. Choć padam na psyk, to chcę tu powalczyć, a nie wysłuchiwać banałów z mongolskich annałów. Daję tu z siebie wszystko co mam, a że mam już niewiele to już inna historia :). Szlak jest nadal mega i nie ma na nim ani jednego zwalonego drzewa. Wciąż uczy, cieszy i bawi. Niestety z roku na rok jest on coraz bardziej zryćkany, dziś akurat przez końskie kopyta, ale motory i quady też tu pewnie działają. Ostatnie 100m, przed metalową kładką to już jest droga zrywkowa. Pewnie kiedyś i ten klasyk zostanie unicestwiony, ale póki co - nadal go polecam. Tym mocnym akcentem kończymy. Plastikowy Szkot wytrzymał lanie i spisywał się na medal. 2000 w pionie pierwszy raz w tym roku zaliczone. Oby pogoda się wyklarowała bo póki co wszystkie wyrypy w tym roku w kurtce. 


Dane wyjazdu:
13.81 km 13.81 km teren
01:30 h 9.21 km/h:
Podjazdy:448 m
Rozbójnicy:

Zazieleniło się

Piątek, 26 kwietnia 2019 · dodano: 27.04.2019 | Komentarze 2

Cyplowe historie, czyli "ale co tu się stało" część 14345345:





Dane wyjazdu:
9.00 km 0.00 km teren
01:00 h 9.00 km/h:
Podjazdy:300 m
Rozbójnicy:

Lapsy po cyplu

Czwartek, 18 kwietnia 2019 · dodano: 18.04.2019 | Komentarze 1

Czasem i tak trzeba naprawiać szkody powstałe podczas jazdy w terenie:




Dane wyjazdu:
19.49 km 19.49 km teren
02:10 h 9.00 km/h:
Podjazdy:601 m

Cypel i kameiniołom

Sobota, 13 kwietnia 2019 · dodano: 16.04.2019 | Komentarze 2



Dane wyjazdu:
21.72 km 15.00 km teren
03:00 h 7.24 km/h:
Podjazdy:1077 m
Rozbójnicy:

Powrót za jeden uśmiech

Sobota, 6 kwietnia 2019 · dodano: 11.04.2019 | Komentarze 5

W tamtym roku nie byłem ani razu w Niskim, więc w tym może coś nadrobię. W wysokich górach nadal śniegi, za to na dukielszczyźnie warun suchy aż się kurzy. Oczywiście pomimo tych kilku tygodni suszy deszcz miał spaść właśnie jak ja mam wolny dzień na rower. Fatalizm. Nie uprzedzajmy faktów. Mimo nie najlepszej prognozy wcześnie rano ruszamy z Łukaszem z Dukli w kierunku Cergowej (716 m.n.p.m). Wpadamy na żółty szlak gminny, a tam łany czochu niedźwiedziego po horyzont. 

Czosnek niedźwiedzi
Czosnek niedźwiedzi

Leziemy tym żółtym, sprzed lat pamiętam tu srogi wypych ale o dziwo na grań dostajemy się dziś zdumiewająco łatwo. Coś jest nie tak. Chwila rozkminy i wychodzi na to, że przebieg szlaku po ścianie za studzienką został zmieniony i puszczony dużo łatwiejszym i łagodniejszym wariantem. Na szczęście stary wariant jest nadal mocno widoczny (razem z zamalowanymi znakami) i przejezdny. Jaram się bo w planie był powrót właśnie tędy. A że nie wyszło ... ? Nieważne. Przyczyną przeznakowania szlaku jest zapewne ułatwienie turystom dostępu do nowej wieży widokowej, która w końcu powstała na samym szczycie góry.

Wieża nówka sztuka
Wieża nówka sztuka

Wieża powstawała dłuższą chwilę. Śledziłem ten proces i w pewnym momencie myślałem już że skończy się na samych fundamentach - no ale finalnie jest. Solidna konstrukcja w stylu wież które widziałem w Gorcach. Byle wiaterek tej konstrukcji nie ruszy, a i korzystać z niej można spokojnie nawet z lękiem wysokości i przestrzeni. Pisano, że są słabe widoki ale akurat dziś było całkiem OK. Pewnie ze względu na brak liści.

Widok z wieży #1
Widok z wieży #1
Widok z wieży #2
Widok z wieży #2 
Widok z wieży #3
Widok z wieży #3

Chcieliśmy zjeżdżać czerwonym szlakiem do Nowej Wsi, a tu wita nas zakaz wstępu ze względu na wycinkę. Z krzaków dochodzą dźwięki pił motorowych. Jakoś za bardzo nie miałem ochoty na modyfikacje trasy, więc decydujemy się śmignąć drwalom pod nosem. Pierwsze kilkaset metrów, do skrzyżowania z żółtym szlakiem jest zupełnie rozwalone przez tą zrywkę, potem jest odcinek przez gęstą, szarpiącą tarninę, ale dalej mamy już naprawdę długi i miodny singletrack prawie do samego dołu. Niski to chyba najmniej kamienisty Beskid, także mamy tu dość płynny floł, ale za to miejscami jest kręto. Lubię ten szlak i pewnie jeszcze nieraz będę tu atakował. Po zjeździe jedziemy na zielony szlak ciągnący się pobliskim pasmem Czerteża.

Cergowa od południa
Cergowa od południa
Przy pustelni św Jana z Dukli
Przy pustelni św Jana z Dukli

Pogoda powoli zaczyna się sypać. Sam zielony zaczyna się obiecująco, od wspinaczki stromą ścianką i kawałkiem trawersu. To niestety jedyny odcinek dla którego warto może jeszcze kiedyś zahaczyć o tę ścieżkę. Zdjęcie tego nie oddaje ale tu jest naprawdę spore nachylenie i kilka interesujących kamieni.

Ścianka na zielonym
Ścianka na zielonym

Dalej już szału nie ma. Długo jest płasko, po tkwiących w ziemi kamieniach. W sumie fajne i techniczne by to było, gdyby nie fakt, że szlak jest zawalony gałęziami i słabo oznaczony. Dalej jest jest już zwykła droga leśna. Łudziłem się, że jeszcze coś tu fajnego zjadę, bo na mapie szlak do asfaltu schodzi stromo. Niestety zamiast ścieżki mamy tu okrutnie poharataną drogę zrywkową. Pozostało cieszyć się, że nie ma błota.

Tu był kiedyś nawet fajny zjazd
Tu był kiedyś nawet fajny zjazd
Pasmo Czerteża, Dziurcz
Pasmo Czerteża, Dziurcz

Opuszczamy to nieszczęsne pasmo, bez żalu. Wspinamy się dalej zielonym szlakiem na Ostrą(687mnpm). Na szczycie zaczyna już konkretnie lać. Zjeżdżamy stąd przez rezerwat, czarną ścieżką. I to był kozak, fajny singielek, trochę korzeni i kamieni. Chociaż głazy były już mega mokre i w paru miejscach był tu dobry dens, a ja niewiele widziałem przez zaparowane w ulewie okulary - to doceniam te zmagania. Warto będzie go kiedyś powtórzyć. Uciekamy na parking pod wiatę. W planie był powrót przez Piotrusia i Cergową ale w tej ulewie to nie ma sensu. Książęta jak my nie jeżdżą po górach w ulewach, zwłaszcza jak jest 10 stopni Celcjusza. Mieliśmy więc przed sobą perspektywę powrotu 13km na parking, w ulewie, drogą krajową, wśród tirów pędzących na Barwinek. Przerabialiśmy już takie akcje. Podchodzę do tego na spokojnie. No ale Łukasz jest bardziej zaradny i przedsiębiorczy. Proponuje, że złapie stopa do Dukli i przyjedzie po mnie autem. No cóż, chcącemu nie dzieje się krzywda, przyjmuję więc to poświęcenie. Nie dawałem mu zbyt wielu szans. Obstawiałem, że posiedzę trochę pod wiatą, pośmieje z niego jak moknie przy drodze, a potem i tak trzeba będzie jechać z korby. No ale widocznie nie doceniłem męskiej urody wielce szanownego kolegi bo zabiera go już pierwsze auto hehe. Nie wiem co obiecał kierowcy za przysługę ale fakt jest taki że po 20 minutach przebieram się już w suche ubranie i tak kończymy ten wyryp. Szkoda, że pogoda go tak przerwała, ale jest tu po co wrócić, zwłaszcza jak w wyższych górach zima.


Dane wyjazdu:
14.43 km 14.00 km teren
01:50 h 7.87 km/h:
Podjazdy:443 m

Przerzutka z saskiej porcelany

Sobota, 30 marca 2019 · dodano: 01.04.2019 | Komentarze 0

Zaliczyłem ponad 100 wyryp na przerzutkach marki SHIMANO. Zajechałem już ich kilka. Nie miały łatwo. Zbierały ciężkie razy od matki natury. Krótko miały idealnie proste wózki. Żywota dokonywały mając z reguły po kilka organów przeszczepionych od innych dawców. A tymczasem moja nowa przerzutka SRAM Eagle NX po PIERWSZEJ wyrypie i PIERWSZYCH razach od przyrody nadaje się już tylko na śmietnik. Albo na organy właśnie. Pękła na korpusie na pantografie i co prawda jakoś tam działa, ale nie da się jej wyregulować, tak żeby dobrze pracowała na największej zębatce. Czy to pech, czy to ze mną jest coś nie tak? A może mamy tu do czynienia z produktem, który co prawda działa bardzo dobrze, ale celowo został tak zaprojektowany, żeby szybko poległ w boju? Warto się zastanowić przed zakupem.
-----------------------------------------------------
Na szczęście do jazdy po cyplu bandytów nie potrzeba zębatki 50T. Pojeździłem tu dziś wybornie. Fajnie się bawiłem na rowerze. Wraca czucie przedniego hamulca. To właśnie na czudeckich miejscówkach będzie się skupiała teraz moja jazda "na tygodniu" bo do wycieczek po szutrach i szosy straciłem już zupełnie zajawe. Dawać mi tu wiosnę.


Dane wyjazdu:
39.21 km 28.00 km teren
04:47 h 8.20 km/h:
Podjazdy:1394 m
Rozbójnicy:

To jest to

Sobota, 23 marca 2019 · dodano: 25.03.2019 | Komentarze 0

No, nareszcie zaczął się sezon wyrypowy. W tym roku dość wcześnie, zwłaszcza pamiętając, że poprzedni sezon zainaugurowałem w połowie kwietnia. Wszędzie powyżej 1000mnpm jeszcze zalega dużo śniegu, więc trzeba celować w niskie górki, np choćby okolice takich Myślenic. Dobry dojazd z Rzeszowa i ciekawe zjazdy, w tym jeden taki co dał mi popalić jak tu byłem 2 lata temu. Do tego ciepło i w miarę sucho. Zajeżdżamy na parking pod parkiem miejskim, ogarniamy się i ruszamy w kierunku Sularzowej  (617mnpm). Kręcimy trochę w pozrywkowym błocku i w końcu docieramy do miejsca skąd zaczynamy pierwszy w tym roku ostry wypych. Czy tęskniłem? Tak. Bardzo.

Warun był ok
Warun był ok 

Oczywiście podążaliśmy nieznakowanym skrótem, czasem ciężko się odnaleźć w labiryntach leśnych dróg, także zaliczamy też pierwszy, skromny krzaczing. Mimo wszystko dość szybko docieramy na pasmo i szykujemy się do pierwszego zjazdu zielonym szlakiem do Stróży. 

Pierwszy wyrypowy zjazd w tym roku
Pierwszy wyrypowy zjazd w tym roku

Dwa lata temu, w błotnych warunkach poległem tu na jednej sekcji, pałałem więc rządzą rewanżu. Dziś na wszystkich technicznych odcinkach było sucho i ekstremalnie przyczepnie, także zjazd bez większych problemów. Jak to mówią: pierwsze gruzy za płoty. Błoto było dopiero na polnej drodze na dole, ale takie fajne, rzadkie, nie klejące. Fajny ten zjazd zwłaszcza na początek sezonu. Ze Stróży atakujemy Kotoń.

W drodze na Kotoń
W drodze na Kotoń

Dwa lata temu wypychałem tam zielonym szlakiem i ten wypych po grubym gruzie zdeptał moją psychikę. Tym razem nie powtarzam tego błędu i Kotoń atakujemy bardzo przyjemną szutrówką. Co prawda trochę dalej, za to przez cały czas w siodle. No z małymi przerwami. Jestem spragniony dobrych zjazdów jak niedźwiedź paszy po zimie. Atakuję jak tylko widzę coś ciekawego. 

Tyle wypchać
Tyle wypchać

Zeby tyle zjechać?
Żeby tyle zjechać?

Spora część żółtego szlaku grzbietem pasma jest okrutnie zniszczona przez zrywkę. Gęste błoto, pełno gałęzi. Powyżej 800mnpm, gdzieniegdzie leży jeszcze śnieg. Straszny syf, nie polecam. Straciliśmy tu masę czasu.

Śnieg i krótkie spodenki
Śnieg i krótkie spodenki

Zaczynamy zjazd żółtym szlakiem w kierunku Pcimia. Jest szeroko i kamieniście. Trzeba jedynie uważać na zwalone drzewa za zakrętami. Bez szału, ale to początek sezonu, więc i takie zjazdy bawią. Nie zamierzałem jednak się zwozić tym do samego dołu. Zjechaliśmy fajnym dziukusem.

W oddali hardkory Wyspowego
W oddali hardkory Wyspowego, w planach na ten rok

W Pcimiu zaliczamy sklep i niestety mały serwis. Zaczynam mieć kłopoty sprzętowe. Do Kotonia rower jeździł jak marzenie. Niestety podczas błądzenia po lesie kilka razy zabrałem w szprychy grube badyle. Po pierwsze odpadła mi śruba mocująca tarczę do korby. Skręcałem to w styczniu, musiałem coś spieprzyć. Poza tym przypuszczalnie wygiąłem wózek nowiuśkiej przerzutki :D. Ehhhh długo się nie nacieszyłem tym całym "SRAM feeling" hehehehe. Zła praca przerzutki mogła być też spowodowana wspomnianym brakiem śruby przy korbie, co sprawiało, że zębatka się ruszała przy pedałowaniu. W każdym razie nie mogłem używać skrajnych biegów bo zrzucało mi łańcuch i nie szło tego wyregulować. Musiałem niestety zapomnieć o jakimś konkretniejszym podjeżdżaniu. Siła złego na jednego. W każdym razie miejscowa społeczność nastoletnich mtb-stunterów ma się w Pciumi bardzo dobrze. Widzieliśmy grupkę trenującą strita na wypasionych, zjazdowych rowerach. Dzieciaki mówią nam grzecznie dzień dobry, a jeden krzyczy "FRIRAJD!!!!". Zabawne i budujące, takie małolaty dają nadzieję na rozwój trejli w tym rejonie.
Niestety przez moje problemy w Pcimiu spędziliśmy stanowczo zbyt dużo czasu, a że dzień krótki, musiałem wywalić z naszych planów zdobycie Kamiennika. Atakujemy od razu Uklejną (688mnpm). Droga była spoko ale ze względu na problem z przerzutką sporo musiałem wypychać. Po minięciu ze 3 kompanii WOT w pełnym rynsztunku i grupy kładowców docieramy na szczyt. Pogoda z "bardzo ciepło" zmieniła się na "raczej chłodno", a ja przespałem moment w którym trzeba się było ubrać. Chyba własnie przez zimno - trochę mnie tu odcięło. Starym, menelskim zwyczajem - drzemka na ławeczce postawiła mnie na nogi. Zjazd z Uklejnej czerwonym do Myślenic był dość szybki i jakiś bez szału. Nie zapamiętałem ani jednej, trudniejszej sekcji. Ciekawiej może było na końcu w rezerwacie Zamczysko nad Rabą, niestety - ścieżka była zawalona drzewami. Tak kończymy ten wyjazd.
Wrażenia: jak na pierwszy wyryp, to panie .... majątek. Było wszystko. Podjazdy, wypychy, krzaczingi, susza, błoto, góry, słońce i przede wszystkim: dobre zjazdy. Były też oczywiście problemy sprzętowe i kondycyjne no ale TAKIE SĄ KOSZTY MTB MELANDŻU I ALBO TO AKCEPTUJESZ ALBO WYPAD NA SZOSE ehehehe. Sprzęt się naprawi, siły mam na te chwilę na pół dnia jazdy ale będzie lepiej. Ogólnie to się jaram że to wszystko wróciło - tęskniłem!


Dane wyjazdu:
12.40 km 12.40 km teren
01:27 h 8.55 km/h:
Podjazdy:475 m
Rozbójnicy:

Bo wszystko co mamy to te rowery szare, będziemy na nich jeździć chociaż nieraz są koszmarem

Sobota, 16 marca 2019 · dodano: 16.03.2019 | Komentarze 4

Pora się zabrać za prawdziwą robotę, a nie jakieś szosowe pitu-pitu. Rok temu jarałem się, że nie wydałem w zimie ani złotówki na rower, niestety - tym razem koszta mtb melandżu dopadły mnie ze zdwojoną siłą. Napęd do wymiany, łożyska do wymiany, pęknięta obręcz + jeszcze kilka rzeczy. Wykorzystałem tę okazję na skok technologiczny w tym starym gruzie. I tak oto skonwertowałem napęd na 1x12, a obręcze nowych kół w końcu są prawilnie szerokie na 30mm. Choć zakupiłem wszystko na głębokich, balak-frajderowych promocjach to kieszeń bolała i to bardzo. No ale może było warto i pojeżdżę na tym ze 3 sezony. Aktualnie mój kustom Trance prezentuje się tak:

Pozostało jeszcze do dopracowania kilka detali ale przegoniłem go dziś po bandyckich singlach i po kamieniołomie i jest naprawdę ciekawie. To najlepsze wcielenie Etanola. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony jakością pracy napędu SRAM, w porównaniu do poprzedniego Shimano. A mówimy tu o najniższej podgrupie Eagle NX. Naprawdę przyjemnie to pracuje i zaczynam rozumieć ich marketingowców gdy mówią o "SRAM feeling" (hihi). Czego natomiast nie czuję to hamulce - pierwszy raz od dawna odtłuściłem tarcze nie jakimś ekologicznym gówniem, tylko odtłuszczaczem od wąchania którego można się naćpać i zyskały iście piekielną moc. Zaliczyłem dziś przez to nawet fajną matę. Muszę jeszcze poustawiać trochę ciśnienia w zawieszeniu i kołach ale podoba mi się jazda tym rowerem. Myślę też o kierownicy bez tak dużego wzniosu. Kiedyś lubiłem wysoko ale odkąd często jeżdżę po stromiznach i pojeździłem coś na rejnach moich kolegów mam już trochę inną wizję pozycji na rowerze. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Póki co dziękuję wielce szanownemu koledze Pawłowi za pomoc przy bardzo wielu tematach.




Dane wyjazdu:
27.78 km 10.00 km teren
02:30 h 11.11 km/h:
Podjazdy:554 m

Inspekcja cypla bandytów

Poniedziałek, 4 marca 2019 · dodano: 04.03.2019 | Komentarze 0

Nie mogę się doczekać aż znowu ujeżdżę jakąś poważną górę.

Dane wyjazdu:
60.10 km 1.00 km teren
03:15 h 18.49 km/h:
Podjazdy:911 m

Przetrwałem

Sobota, 16 lutego 2019 · dodano: 16.02.2019 | Komentarze 0

Jakoś w tym roku nie znajduję przyjemności w tej szosowej jeździe.