Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2014

Dystans całkowity:438.68 km (w terenie 205.00 km; 46.73%)
Czas w ruchu:33:02
Średnia prędkość:13.28 km/h
Suma podjazdów:7062 m
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:31.33 km i 2h 21m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
62.92 km 38.00 km teren
06:00 h 10.49 km/h:
Podjazdy:1671 m

Syty melo na zakończenie 2014 MTB URLOP tour

Piątek, 5 września 2014 · dodano: 06.09.2014 | Komentarze 4

Stało się - mój tegoroczny urlop dobiega końca, dziś miałem ostatni dzień na całodniowy mtb-melanż, więc postanowiłem się konkretnie upodlić. W tym celu razem z Łukaszem pojechaliśmy w okolice Gorlic by zwiedzić nieznaną mi zachodnią, małopolską część Beskidu Niskiego. Wystartowaliśmy niebieskim szlakiem z miejscowości o wdzięcznej nazwie Siary. Dzień wcześniej Łukasz pytał mnie jakie opony ma zabrać to poleciłem mu takie z największym klockiem. I faktycznie - warun dziś cały dzień był dość ciężki. Zdobywając wzgórza Obocz (627 m.n.p.m) oraz Huszcza (581 m.n.p.m) dotarliśmy w okolice Przełęczy Owaczarskiej skąd widać nasz pierwszy dziś, konkretny cel - pasmo Magury Małastowskiej.

Pasmo Magury Małastowskiej
Pasmo Magury Małastowskiej

Końcówka niebieskiego szlaku, przed najwyższym punktem pasma (813 m.n.p.m) jest bardzo stroma i kręta - dodaję ją do długiej listy odcinków 'DO ZJECHANIA'. Z Magury ruszyliśmy czarnym szlakiem na południe. Ciężka jazda po błotnistej drodze zwózkowej. Po jakimś czasie przeskoczyliśmy na zielony szlak - tu było jeszcze gorzej, nie dość, że błoto to jeszcze płasko. Gehenna.

Szkoda słów na taki warun
Szkoda słów na taki warun

Dobrze, że błoto było z tych nie przylepiających się do opony. Porzuciliśmy szybko to bagno i do Smerkowca zjechaliśmy szutrem. Miejscowość to taki mały dziki zachód - pasą się stada krów, koni, jacyś szaleni ludzie i jeden sklep w promieniu wielu kilometrów. Spod niego widać już nasz kolejny cel - Rotundę.

Nasz kolejny cel - Rotunda (771 m.n.p.m)
Nasz kolejny cel - Rotunda (771 m.n.p.m)

Wygląda niepozornie ale spodziewałem się po niej wiele. Asfaltem dotarliśmy do Regietowa, gdzie wskoczyliśmy na Główny Szlak Beskidzki i zaczęliśmy wspinaczkę. Podejście od zachodu jest strome. Nie tak jak papieski na Chryszczatą, ale jest ostro. Kolejny odcinek wędruję na listę "DO ZJECHANIA". Przed samym szczytem mieliśmy małą przerwę bowiem Łukaszowi zepsuły się ... buty SPD. Jak wiadomo SPD to taka mała dewiacja, którą toleruję ale nie chcę w niej uczestniczyć ;), więc od dziś mam kolejny argument przeciw temu systemowi. W rowerze jest tyle do naprawiania, że jak miał bym ogarniać jeszcze buty to chyba bym się zajechał ;). Na szczycie Rotundy znajduje się cmentarz żołnierzy niemieckich z I wojny światowej.


Cmentarz na Rotundzie #1
Cmentarz na Rotundzie #1


Cmentarz na Rotundzie #2
Cmentarz na Rotundzie #2

Zjazd z Rotundy do Zdyni, na wschód był długi ale łagodny - jedynym problemem były spore ilości błota. Trochę nuda, ale ja się nie znam, bowiem cierpię na fetysz stromizny. Wielbicielom mocnych wrażeń polecam zjazd w kierunku zachodnim. Co ciekawe - na zjeździe minęliśmy grupę pieszych turystów, których w poniedziałek spotkałem na Jawornem. Pogrążeni w treking-melanżu mają za cel przejść cały Główny Szlak Beskidzki - dobra misja.

Rotunda od wschodu
Rotunda od wschodu

Kolejny etap to jazda asfaltem do Przełęczy Małastowskiej z ładnymi widokami na okolicę. Z przełęczy, szlakiem obok schroniska powróciliśmy na szczyt Magury i zaczęliśmy zjazd pasmem, szlakiem zielonym. Początek szlaku nadaje się jedynie na jazdę traktorem - ślady zwózki drewna i błoto po osie. Dalej jest już trochę lepiej, parę fajnych momentów ale ogólnie szlak dość lajtowy i ogromne ilości błota. Na przełęczy Żdżar byliśmy już konkretnie ufajdani. Dziś było więcej błota nawet niż ostatnio w Komańczy.

Łukasza za to błoto się nie ima
Łukasza i jego zastępczego roweru błoto imało się jakby mniej

Zamieniliśmy szlak na żółty i zaczęliśmy powrót w stronę samochodu. Przed Siarami trafiły się jeszcze fajne, techniczne sekcje po kamieniach oraz różana alejka, gdzie olbrzymi kolec przebił mi przednią dętkę. Po wyjęciu kolca powietrze zaczęło uciekać, na szczęście jakimś cudem udało się dojechać do samochodu. Trochę widoków na koniec:

Obocz (627 m.n.p.m)
Obocz (627 m.n.p.m)

A to już wszystko za nami
A to już wszystko za nami

Na bank - lepiej było by jechać dzisiejszą trasę w przeciwnym kierunku.
No i to by było na tyle. Trochę nawet pojechałem na tym urlopie. Jestem zadowolony. Ze strat w sprzęcie to tylko przebita dętka oraz dojechane do samego końca tylne klocki hamulcowe. Całkiem niezły bilans jak na 5 wyjazdów w ciężkich warunkach. Teraz czeka mnie przerwa w wyrypach, będzie okazja na złapanie oddechu. W sumie to nawet dobrze bo jestem trochę zmęczony, nie MTB ale tym cholernym błotem.

Video:



Dane wyjazdu:
35.82 km 19.00 km teren
03:10 h 11.31 km/h:
Podjazdy:845 m

Nisko w Beskidzie Niskim

Czwartek, 4 września 2014 · dodano: 04.09.2014 | Komentarze 4

Musiałem dziś pojechać w okolice Krosna, więc pomyślałem: wezmę rower, zajadę do Dukli i zobaczymy co się stanie. Po cichu miałem nadzieję na realizację niedoszłego planu A sprzed tygodnia ale też nie chciałem za bardzo się utyrać bo na piątek zaplanowałem syty MTB-melanż. Żółty szlak szybko zweryfikował moje nadzieje - pod względem błota tutaj nie zmieniło się prawie nic, nadal jest masakra. To ciekawe bo przecież w poniedziałek, w Bieszczadach mieliśmy warunki bardzo dobre. Mimo tego szybko dotarłem do Głównego Szlaku Beskidzkiego i zacząłem nim jechać na wschód, w kierunku pustelni św. Jana z Dukli. Ten odcinek GSB jest ciekawy bowiem to klasyczny i długi trawers - biegnie wzdłuż stromego zbocza Kamiennej Góry.

Zwykła, szara rzeczywistość GieEsBe
Zwykła, szara rzeczywistość GieEsBe

Jakoś rzadko mam okazję jeździć tak długie trawersy. Sporo korzeni i kamieni - naprawdę fajny, techniczny kawałek mimo sporej ilości błota. Dojechałem do pustelni, znajduje się tu teraz kaplica, której poddasze jest schronieniem dla jakichś, zagrożonych wyginięciem gatunków nietoperzy.


Kaplica Św Jana z Dukli
Kaplica Św Jana z Dukli

Pogadałem chwile z mnichem i ruszyłem dalej. Można stąd zjechać asfaltem do drogi krajowej ale gdzież ja bym się tak skalał. Ruszyłem dalej czerwonym szlakiem, licząc na jakiś cud. Niestety na tym odcinku było jeszcze więcej błota, a że był miejscami nawet stromy więc kilka razy pędziłem w dół driftem nie mogąc się zatrzymać. 


Owinęła się franca beskidzkim błotem
Owinęła się franca beskidzkim błotem

Po tym zjeździe miałem już dość takiej zabawy, poza tym kończył mi się czas, więc pojeździłem jeszcze trochę po Zawadce Rymanowskiej i przez Lubatową wróciłem do Dukli.

Piotruś i Ostra
Piotruś i Ostra

Cergowa od południa
Cergowa od południa

Zdjęć Cergowej nigdy za wiele
Zdjęć Cergowej nigdy za wiele

W Dukli przejeżdżając obok muzeum zauważyłem eksponat, którego nie widziałem będąc tu ostatnio.

Nie wiem co to ale fajne jest
Nie wiem co to ale fajne jest

I to by było na tyle - po intensywnym poniedziałku, dziś lajtowa, krajoznawcza wycieczka.




Dane wyjazdu:
8.50 km 3.00 km teren
00:26 h 19.62 km/h:
Podjazdy: m
Rower:

Na grzyby

Środa, 3 września 2014 · dodano: 03.09.2014 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
46.64 km 30.00 km teren
04:03 h 11.52 km/h:
Podjazdy:1467 m

Dobrze wpaść ... na żubra?

Poniedziałek, 1 września 2014 · dodano: 01.09.2014 | Komentarze 12

znowu miałem 2 weekendy 'weselne' pod rząd. Moja psychika ucierpiała i wymagała odmulenia, a na to najlepsza jest hardkorowa trasa po Bieszczadach. Pogadałem więc z Pawłem na temat  co mniej więcej chcę pojechać i on, jako znający teren zaproponował trasę. Jak zobaczyłem wariant 'maksimum' to żałowałem, że mój rower nie ma uchwytu na ... wiaderko. Nie wiem nic o teorii progów tlenowych ale wiem, że zaproponowana trasa musiała by być pojechana na progu PORZYGU :). Kosmiczne wartości dystansu i przewyższeń. Na drodze śmierdzącego kompromisu ustaliliśmy, że jedziemy z tej trasy ile się da. I tak oto w okolicy 9 rano ruszyliśmy szutrem z parkingu w Bystrem koło Baligrodu. Skoro trasę planował Paweł to wiadomo, że atrakcje turystyczne będą co 500 metrów.

Kamieniołom w Bystrem
Kamieniołom w Bystrem

Rezerwat Gołoborze
Rezerwat Gołoborze

Dodatkowo jakieś sztolnie, kryształy górskie i cudowne źródełka. Ale to tylko wstęp. Naszym prawdziwym celem było dziś przejechanie pasma Wysokiego Działu. Aby to zrobić musieliśmy się dostać na najbardziej zachodni wierzchołek pasma - Chryszczatą (997 m.n.p.m). Na początek parę km pięliśmy się szutrem, aż dotarliśmy do Jeziorka Bobrowego.

Jeziorko Boborowe i Chryszczata
Jeziorko Boborowe i Chryszczata

Paweł powiedział, że Bieszczady są teraz dość mocno dofinansowane. Między innymi gmina Baligród wzięła grubą kasę. W związku z tym góry urbanizują się, powstaje infra turystyczna, nowe szlaki. Faktycznie - wiat, parkingów itp, tu teraz na bogato. Mam nadzieję, że z tym nie przesadzą, bo głównym atutem tych gór jest właśnie ich nieokiełznana dzikość. 
Ostatnie 2km na szczyt Chryszczatej chcieliśmy pokonać stromym szlakiem papieskim. Oczywiście oznaczało to wypych ale szlak był całkiem spoko, z potencjałem na dobry zjazd. Niestety tylko do połowy. To co było dalej mogę określić jedynie jako kompletną masakrę - szlak zaczął piąć się po prawie pionowej ścianie. Klatka z filmu:

To już coś więcej niż wpych ... to wspinaczka
To już coś więcej niż wpych ... to wspinaczka

Tu aż się prosi o łańcuchy :D. Jako, że ich nie było to trzymaliśmy się korzeni. W pewnym momencie wisiałem na nich jak jakiś Tarzan na lianach, a Paweł wciągał mój rower na górę. Patologia. Szkoda słów. Nie polecam na rower.
Wylezienie na Chryszczatą kosztowało nas wiele ale udało się. Byłem na tej górze w czerwcu. Od tego czasu zdążyli tam wybudować zadaszoną wiatę - kolejny znak wspomnianej powyżej 'urbanizacji' Bieszczad. Trochę odpoczęliśmy i zaczęliśmy jechać czerwonym szlakiem na wschód, w kierunku Przełęczy Żebrak. Jedziemy, jest spid&stajl, jest floł! Nagle Paweł się zatrzymuje. Myślę: gość zwariował, ale patrzę w prawo i widzę jak 50 metrów dalej przypatrują się nam jakieś wielkie, kudłate stworzenia. Pierwsza myśl: niedźwiedzica z młodymi, mamy pozamiatane! Nogi z waty, tętno 220. Potem dotarło do mnie, że to stado żubrów. Nie bardzo wiedzieliśmy co robić, żubry chyba też nie, zaczęły powoli biec w przeciwnym kierunku. Pierwszy ocknął się Paweł i zdążył zrobić parę zdjęć. Co prawda na max zoomie ale dobre i to:

Żubry #1
Żubry #1

Żubry #2
Żubry #2

Potężne zwierzęta, robią dużo hałasu biegnąc przez las. Wolał bym nie znaleźć się nigdy na drodze szarżującego stada :D. Poza żubrami udało nam się znaleźć cmentarz z I wojny światowej. W tych czasach przebiegał tu front rosyjsko-austryjackich i toczyły tu się ciężkie walki.

Cmentarze z I wojny światowej
Cmentarze z I wojny światowej

Szlak na Żebrak ogólnie jest rewelacyjnym interwałem. Wspinaczka na kolejny wierzchołek pasma - Jaworne (992 m.n.p.m) to genialny singiel. Dalszy ciąg tej świetnej jazdy to Wołosań (1071 m.n.p.m) - najwyższy punkt dzisiaj. Ta idylla trwa nadal, przerywana czasem przez błotniste, rozchodzone przez zwierzęta kopytne fragmenty. Dodatkowo niewielka usterka w rowerze Pawła - standardowo: blaszka w hamulcu Avida.

Serwis hamulców Avida
Serwis hamulców Avida, a w tle singiel

Zwyczajnie Paweł usunął blaszkę i jechał dalej bez niej i to bez żadnych problemów. Wygląda na to, że ten najbardziej awaryjny element jest całkowicie zbędny! Ciekawe czy w moich Codach też by się tak dało. 
Wróćmy do szlaku - oczywiście po drodze zdarzyło się trochę widokowych polanek:

Hyrlata (1103 m.n.p.m) i Matragona (990 m.n.p.m)
Hyrlata (1103 m.n.p.m) i Matragona (990 m.n.p.m)

Pasmo Łopiennika i Bieszczady Wysokie
Pasmo Łopiennika i Bieszczady Wysokie


Po genialnym zjeździe z Sasowa (1010 m.n.pm.) padło mi GoPro, ale jakoś wtedy nie żałowałem bo nagrałem tyle miodnego singla, że starczyło by na 15 editów. Niestety to był błąd! Najlepsze zjazdy były dopiero przed nami! Z Osina (963 m.n.p.m) to chyba najbardziej hardkorowy zjazd jaki jechałem w tym roku - długi, kręty, stromy, pełen korzeni i kamieni. Ze 2 razy myślałem, że wyglebię. Z Hona (820 m.n.p.m) też spoko. Ostatni odcinek to zjazd starą trasą wyciągu narciarskiego. Początek to konkretna ściana. O ile na paśmie było sucho, to tu, na północnym stoku było bardzo dużo błota, ślisko i mało przyczepności. W połowie ściany wjechałem w krzaki :D. Na dole, przy Bacówce cieszyłem się, że jestem w jednym kawałku :). 
W Cisnej zjedliśmy obiad, tym razem slow food - pomidorowa z pierogami. Podjęliśmy też decyzję, że to tyle na dziś. Zrobiło się późno i burzowo. Pozostał powrót do auta asfaltem, przez serpentyny.
Na koniec chciałem powiedzieć, że szlak przez pasmo Wysokiego Działu powinien zostać wpisany do rejestru Narodowego Dziedzictwa MTB. To jest absolutny klasyk. Chciał bym mieć to pasmo pod domem :D. Mam nadzieję, że pojadę to jeszcze nie raz. Być może spróbuję w drugą stronę - choć wtedy są dłuższe wypychy i mniej strome zjazdy. To była najlepsza wyrypa w tym roku - w końcu coś naprawdę godnego urlopu :).

Video: