Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Tęgie rozkminy

Dystans całkowity:508.16 km (w terenie 156.00 km; 30.70%)
Czas w ruchu:28:56
Średnia prędkość:17.56 km/h
Suma podjazdów:1894 m
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:33.88 km i 1h 55m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
37.97 km 10.00 km teren
02:08 h 17.80 km/h:
Podjazdy: m

CamOne Infinity czyli zabójca GoPro, któremu nie wyszło

Czwartek, 10 lipca 2014 · dodano: 10.07.2014 | Komentarze 2

Jako, że mi się nudzi to dziś trochę o mej kamerce CamOne Infinity. Nakręciłem nią już kilkaset gigabajtów materiału, więc mam prawo się wypowiedzieć. Recenzji tego sprzętu jest w sieci bez liku, ja postaram się opisać swoje doświadczenia krótko.
No więc producent reklamuje ją jako GoPro2 killera co moim zdaniem jest trochę przesadą - jak dla mnie to raczej konkurent dla GoPro1.

CamOne Infinity
CamOne Infinity

PLUSY:
+ wyświetlacz - niewielki, a jednak sprawdza się i fajnie działa
+ cena
+ niewielkie rozmiary, intuicyjne menu
+ łatwa aktualizacja oprogramowania
+ pasuje większość akcesoriów od GoPro
+ wymienne obiektywy - można dokupić 90 i 140 stopni ale to taki plus na kredyt, bo nie miałem okazji sprawdzić jak to działa w praktyce
KONIEC!
Trochę się musiałem wysilić, żeby to wymyślić, natomiast zdiswowanie tego sprzętu przychodzi mi dość łatwo :)
MINUSY:
- czas pracy na baterii - wg moich testów jest to 1 godzina 15 minut dla jakości 720p i jakieś 45 minut dla jakości 1080p także najczęściej pada mi przed końcem wyrypy, a nagrywam praktycznie tylko zjazdy i widoczki
- mocowanie na klatę - JEST DO NICZEGO, nie dość, że orginalne CamOne jest drogie (ponad 100zł) to jeszcze jest zupełnie niepraktyczne - o wiele lepsze i za pół tej ceny jest najtańsze chińskie z allegro
- mocowanie na kierownicę - JEST DO NICZEGO, plastik wpada w rezonans, najlepiej dokupić aluminiowe - ja takiego używam i jestem zadowolony
- mocowanie na kask - JEST KOMPLETNIE DO NICZEGO, nie mam pojęcia jak kamerka o tej masie ma się trzymać na jednym paseczku - lepiej kupić orginał GoPro z 2 paskami i klamrami
- plastikowa obudowa wodoodporna - JEST KOMPLETNIE DO NICZEGO I TO JEST JUŻ SKANDAL! - podstawowy element ma luzy, kamerka lata w środku, wkładam do wnętrza dodatkowy kawałek gumy, żeby ją docisnąć i zredukować wstrząsy
- słońce powoduje efekt pionowych pasów-zakłóceń, widać to na niektórych moich editach
- słaba jakość, zwłaszcza przy ‚dynamicznym’ oświetleniu - np w zielonym lesie w słoneczny dzień
KONIEC!
Zaznaczam, że ja nagrywałem w jakości 720p, ze względu na szersze kąty (170 stopni) niż 1080p (127 stopni) oraz dłuższy czas życia baterii. Nauczenie się używania tego sprzętu kosztowało mnie trochę nerwów. Jak powiedział Dak (GoPro user), w stosunku do GoPro ta kamerka powinna się nazywać GoAmateur :). Podsumowując: za 1/3 ceny nowego GoPro dostaje się 1/4 jakości nowego GoPro. Kamerkę da się używać (w końcu nakręciłem nią już parę editów) ale trzeba skompletować sobie zestaw stabilnych mocowań, bo wykonanie seryjnych woła o pomstę do nieba. Ten sprzęt nadaje się dla ludzi, którzy chcą się tanim kosztem przekonać czy taka zabawa w filmowca jest dla nich. Wiadomo - filmowanie na wyrypach to dodatkowa rzecz ‚do ogarnięcia’ i zajmuje to trochę czasu i uwagi, zwłaszcza na początku. Nie każdemu się chce, więc jak sprzęt ma potem leżeć w szafie to lepiej tańszy CamOne niż droższy GoPro. Ja się wkręciłem i kombinuję jak sprowadzić z USA używaną GoPro 3+ Black Edition, chętnie pobawię się rozdzielczością 4K, trybami SuperView i Protune.


Dane wyjazdu:
41.73 km 10.00 km teren
02:12 h 18.97 km/h:
Podjazdy: m

Czy wiesz ile osób czyta Twojego bloga?

Wtorek, 8 lipca 2014 · dodano: 08.07.2014 | Komentarze 2

Myślę, że sporo osób sobie zadaje to pytanie, dlatego chciałem się podzielić kilkoma przemyśleniami na ten temat. Bikestats ma jakieś tam statystyki oglądalności wbudowane ale ponieważ ich nie ogarniam to od 2 lat używam Google Analytics, dzięki czemu mam dokładne dane. Statystyki odwiedzin mojego blogaska są bardzo skromne - np od początku 2014 odwiedziło mnie jedynie 600 unikalnych użytkowników i miałem ponad 6000 odsłon. Pojedyńczy wpis czyta około 30-60 osób (tym więcej im głupszy tytuł ;)) co uważam za sukces bo to więcej niż mam aktywnych BS-znajomych. Mimo wszystko w świecie internetu jest to tyle co NIC, tyle co ZERO. Gdybym pisząc brał pod uwagę popularność mojego bloga to pewnie już dawno bym zrezygnował - w końcu zrobienie wpisu z tęgiej wyrypy zajmuje trochę czasu. Oczywiście lubię gdy mojego bloga ktoś czyta. Lubię czytać blogi innych, bo to źródło cennej wiedzy odnośnie ciekawych tras czy warunków w terenie. Jestem tym dziwnym typem człowieka, że bardziej mnie interesuje czy jest sucho na Magdalence czy Grochowicznej niż co tam w polityce (czasem myślę, że moja ignorancja doprowadzi mnie do bycia menelem gdzieś w Bieszczadach ale cóż …:).
Cała ta socjalna otoczka bloga - wymiana informacji, poznawanie nowych ludzi, pozytywne komentarze - to wszystko jest spoko, jednakże bloga piszę głównie z myślą o sobie. To taki mój mały świat, namacalny dowód na teraz i na przyszłość, że w życiu robię/robiłem coś więcej ponad pogoń za monetą. Kiedyś pewnie melanż się skończy, rzucę to całe MTB z takich czy innych powodów ale puki co - niech się dzieje :). Przykładowe statystyki, w tym przypadku dla liczby sesji, wyglądają tak:



Miałem tu napisać parę słów nt. jak zintegrować Google Analitycs ze swoim blogiem ale chyba szkoda przynudzać - jeśli ktoś potrzebuje pomocy niech pisze prywatną wiadomość - pomogę. Podobnie - jeśli ktoś zagląda czasem na tego bloga, a nie mam go w znajomych - wysyłajcie zaproszenia, łatwiej monitorować wpisy - a ja czytam każdy wpis moich znajomych. W końcu nie ma to jak bikestats.pl do porannej kawy :).
Tymczasem skleciłem edit z soboty:

Jutub jak zwykle grubo leci po jakości, a na Vimeo nie wrzucam bo mi łotry zablokowali klip za POGWAŁCENIE praw autorskich :D.




Dane wyjazdu:
11.64 km 0.00 km teren
00:40 h 17.46 km/h:
Podjazdy: m

Misiowo

Poniedziałek, 19 maja 2014 · dodano: 19.05.2014 | Komentarze 6

Do Rebike na prostowanie tarczy i podcentrowanie koła. 
Przeczytałem dziś na dobrapogoda24.pl, że w Polsce żyje około 100 niedźwiedzi, z czego 80 ... na Podkapraciu :D. (Pozostałe 20 w Tatrach). Gdzież by było misiom lepiej niż w województwie o najniższym wspłóczynniku urbanizacji (41,56%.) To też pokazuje, jakie wspaniałe, dzikie połacie terenu tu mamy. Spotkanie ziomów na ternie nadleśnictwa Cisna:

Kopalnia piachu w Czarnej sędziszowskiej
Jakiś problem panowie??

Zdjęcie pochodzi z profilu nadleśnictwa na Fejsbuku a zrobione zostało przez fotopułapkę na dziczym nęcisku. No więc drogie misie - do NIEzobaczenia na szlaku :D.



Dane wyjazdu:
9.87 km 0.00 km teren
00:33 h 17.95 km/h:
Podjazdy: m

FiveTen Freerider czyli to jest Kalifornia

Środa, 7 maja 2014 · dodano: 07.05.2014 | Komentarze 4

Nudzi mi się, napiszę dziś o butach, w których jeżdżę - FiveTen Freerider 2012. Na około prawie wszyscy jeżdżą 'powpinani' więc sporo ludzi mi się dziwi, że ja cały czas na platformach jak jakiś amator. Może to nie jest ostracyzm ale ogólnie czuję się lekko dyskryminowany :). 
No więc Freerider to naprawdę kawał solidnego "sandała" - używam je drugi sezon, nie dbam i nie oszczędzam, a po praniu nadal wyglądają jak nowe, podeszwa nie nosi prawie żadnych śladów zużycia. Słyszałem, że były problemy z modelem, który miał klejoną podeszwę ale moja jest przyszywana. Dla porównania - wcześniej jeździłem w najtańszych, dedykowanym platformom butach firmy Scott - po roku nie dość, że w podeszwach zrobiły się dziury od pinów to jeszcze buty zmieniły kolor z czarnego na zgniłozielony :D. 
No ale wróćmy do FiveTen - parę razy pytano mnie czy podeszwa 'trzyma' pedał tak dobrze jak reklamują. No więc trzyma. Co prawda gdy zacząłem w nich jeździć to jakoś specjalnego szału nie było ale różnicę zobaczyłem, gdy ubrałem stare buty na jedną jazdę. W porównaniu do Freeriderów - stary but nie trzymał prawie w ogóle, stopa ślizgała się po pedale. Jeżdżąc w FiveTenach prawie nigdy nie miałem problemów z przyczepnością. Napisałem 'prawie' - bo kilka razy podczas podjeżdżania konkretniejszych stromizn noga mi się zsunęła z pedała ale to raczej wina mojej drewnianej techniki i słabej łydy. Na zjeździe nigdy mnie nie zawiodły, a parę razy uderzyłem w konkretne korzenie/kamienie :). Dodam jeszcze, że używam pedałów  HT AN30A, które mają dość 'lajtowe' piny. Przypuszczam, że w pedałach z bardziej 'agresywnymi' pinami trzymanie jest jeszcze lepsze. Ja takich pinów już nie chcę, dość mam od nich 'szlifów' na goleniach :).
Wygląd obuwia to rzecz gustu, mi się podobają, wyglądają dość topornie ale nie są bardzo ciężkie i nie jest w nich bardzo gorąco nawet w lecie.
Z butów jestem zadowolony, to był dobry zakup, tym bardziej, że kupowałem w zimie, więc jakieś 80zł taniej niż w sezonie.
Uprzedzając pytania - "A dlaczego nie ESPEDE????" - odpowiadam - nie muszę próbować każdego rodzaju dewiacji, żeby wiedzieć, że nie jestem zainteresowany jej uprawianiem hehe. Jeżdżę dla rozrywki, jestem amatorem, lubię moje platformy i jest mi z tym dobrze.


Dane wyjazdu:
44.27 km 22.00 km teren
02:20 h 18.97 km/h:
Podjazdy:368 m

Avid Code R czyli trudna miłość z użyciem środków smarujących

Wtorek, 22 kwietnia 2014 · dodano: 22.04.2014 | Komentarze 5

Odbyłem dziś bardzo przyjemną jazdę w terenie, w suchych warunkach, sporo dystansu pokonałem przy świetle dziennym. Ponieważ ostatnio dodaję same tytuły to dziś dla odmiany napiszę trochę więcej. Postanowiłem, że w tym roku będę na tym blogu chwalił oraz ganił - głownie moje zakupy związane z rowerem ale nie tylko.  Na początek opowiem trochę o Avid Code R - hamulcach, które nabyłem w zeszłym roku. Zastąpiły one prymitywne zwalniacze Hayes Stoker Ryde. Hamulce użytkuję od września 2013 - z przodu na tarczy Shimano XT 180mm, z tyłu na tarczy Avid HS1 tego samego rozmiaru.
Najważniejszy parametr hamulca - siła hamowania - w przypadku tego sprzętu jest po prostu POTĘŻNA, zwłaszcza jak się wcześniej jeździło na czymś tak żenującym jak Hujes. 4 tłoczki w zacisku robią robotę. Chwila nieuwagi i przedni hampel może ustawić rower do góry kołami, muszę więc uważać, zwłaszcza jak przesiadam się na Forca po dłuższym okresie jeżdżenia na sztywniaku. 
Poza brutalną siłą hamulce te cechuje także genialna modulacja. Tutaj również miazga z Hujesów, których po mimo przejechaniu na nich kilku tysięcy km nigdy nie potrafiłem tak naprawdę, do końca okiełznać. Na Codach dość szybko nauczyłem się wyczuwać ten dyskretny moment pomiędzy całkowitym zablokowaniem koła, a toczeniem się na maksymalnych oporach - to robi dużą różnicę zwłaszcza przy pokonywaniu stromizn. 
Żeby było tak różowo teraz o wadach. Hamulec potrafi 'pożreć' blaszki klocków. Mi wciągnęło już dwie. Nie wiem czemu tak się dzieje - być może przegrzałem wtedy zaciski i blaszki się odkształcały? Piszę 'być może przegrzałem' bo hamulce nigdy nie miały typowych objawów przegrzania jakie wielokrotnie obserwowałem na Hujesach, które po przeciętnej klasy zjeździe potrafiły płonąć żywym ogniem i śmierdzieć jak smażone na głębokim tłuszczu, schodzone onuce. W każdym razie - zapasową blaszkę (i klocki) mam zawsze przy sobie.
Kolejna sprawa: problem z cofaniem się tłoczków. Zacisk dość mocno zbiera syf co powoduje wzrost tarcia na tych elementach.  Tłoczki się słabo cofają, co może prowadzić do obcierania o tarczę. Pomagają środki penetrująco-smarujące - w Rebike pokazali mi jak to robić na przykładzie przedniego hamulca, z tylnym poradziłem sobie ostatnio sam, przy wymianie klocków na nowe.
Być może powyższe minusy wynikają z tego, że użytkowałem hamulce na fabrycznych klockach organicznych. "Prosi" jak wiadomo na organiki plują i chyba trochę w tym racji jest - przy tej sile hamowania te klocki szły we wióry :), więc może to powodowało coraz słabszą pracę tłoczków. Z drugiej strony chyba producent wie co robi montując takie, a nie inne elementy w swoim sprzęcie? Tak wiem, jestem naiwny ;). Tylne klocki mi się kończyły, więc założyłem teraz półmetaliki firmy Zeit - pierwsze wrażenie - hamulec pracuje jeszcze lepiej.
To by było na tyle pseudo-recenzji, zaznaczam, że jestem sprzętowym laikiem i o graty raczej nie dbam więc pewnie jak zwykle zrobiłem coś źle :). Krótko i zwięźle - praca jest fantastyczna, mogły by być jednak mniej 'obsługowe'. Powyższy wpis jest na zasadzie 'nie znam się ale się wypowiem' - mimo wszystko może komuś się przyda. Czytelników bloga muszę niestety zmartwić - zamierzam publikować więcej tego typu 'wynurzeń' :).


Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Podjazdy: m

MTB dzieło

Wtorek, 31 grudnia 2013 · dodano: 31.12.2013 | Komentarze 2

Co prawda nie jeździłem dziś rowerem bo muszę mieć sporo siły na wieczór (pozdrawiam swoją wątrobę) lecz skoro wypada dziś koniec roku to pasowało by coś napisać w ramach podsumowania. No więc ... BYŁO ZAJEBIŚCIE. I w sumie na tym mógł bym poprzestać ale brakuje mi pisania głupot na blogu więc lekko to rozwinę. No więc patrząc na mój bajkstatsowy baton można wyciągnąć następujące wnioski:
* przejechałem w tym roku 4512 km, czyli aż 1226 km mniej niż w 2012 - miazga ze mnie, nawet nie wiem jak to skomentować :)
* odbyłem 108 wycieczek czyli o 12 mniej niż w 2012
* w każdym miesiącu 2013 roku, przejechałem mniej kilometrów niż w odpowiadającym mu miesiącu 2012
* moja prędkość średnia wzrosła z 16.8 km/h do 16.9 km/h !!!!! Regularne branie EPO w końcu przyniosło skutek !!!! ;) Dzięki Lens
* nienawidzę zimy! (bo mniej jeżdżę)
To tyle jeśli chodzi o suchą statystykę. Gdyby patrzeć tylko na liczby to można by pomyśleć, że to był dużo słabszy rok - ale było dokładnie odwrotnie. Przejechałem może ilościowo mniej kilometrów ale za to więcej było tzw. konkretu, czyli godnych zapamiętania wycieczek.
Jako, że po kilku latach czytania o Stravie zacząłem w końcu jej używać, to jeszcze jedną rzeczą chciałbym się podzielić. Otóż dzięki Stravie każdy rowerzysta może malować obrazy. Tak, każdy z nas może być artystą hehe, bo skoro artystą może nazywać się koleś, który maluje obrazy prąciem (link 18+, ostrzegam! ;), to czemu sztuką nie można by nazwać czegoś takiego:


Jest to tak zwany heatmap - czy rozrysowane na mapie wszystkie aktywności trakowane na Stravie z zadanego okresu czasu. Także jak widać - moim płótnem Podkarpacie, moim pędzlem Kenda Nevegale :). Dodam jeszcze, że aby wygenerować sobie coś takiego nie trzeba płacić za Strava-premium, gość napisał takie narzędzie i udostępnia je za darmo pod tym adresem . Oby 2014 był jeszcze lepszy.






Dane wyjazdu:
67.00 km 35.00 km teren
04:07 h 16.28 km/h:
Podjazdy: m

Z liścia

Sobota, 17 listopada 2012 · dodano: 17.11.2012 | Komentarze 0

Ostatnio mam trochę nowego sprzętu na pokładzie. Ostatecznie rezygnuje z opon Schawalbe Nobby Nic. Cholernie długo zastanawiałem się nad wyborem gum. Ostatecznie postawiłem na wariant oszczędnościowy: na przód trafił stary Kenda Nevegal 2.35 a na tył dokupiłem także Nevegala ale w rozmiarze 2.1. Jadąc po asfalcie te opony wydają dźwięki jak niemieckie Meserszmity podczas nurkowania ale w terenie jest o wiele pewniej. Natomiast wracając do Nobby Niców - te opony mają tylko jeden plus: naprawdę lekko toczą się po asfalcie. Trochę za mało jak na oponę do MTB. Zajeździłem 2 komplety takich opon, wymyśliłem im kilka alternatywnych nazw:
* Schwalbe Mud Lover-y - bo bardzo szybko zapychają się błotem
* Rozrzutniki Gnoju - bo wyrzucają liście, patyki, błoto wysoko w powietrze - co boleśnie odczuwają ci co czasem jadą za mną
* Nobby Slicki - bo na błocie są kompletnie nieprzewidywalne i trzymają tak samo jak sliki w moim drugim rowerze
* Śmierdzące Kompromisy - bo ta opona jest takim kompromisem - ni to na asfalt ni to na teren, za cenę względnie dobrego toczenia po asfalcie uzyskano taką sobie przyczepność w terenie.
W porównaniu do Nevegali ta opona jest naprawdę mocno przeciętna. Mój następny zestaw opon to będzie Maxxis Minion na przód, Maxxis High Roller tył, albo 2x Maxxis Highroller 2, ale to pewnie za rok, jak zajeżdżę Nevegale.

Dodatkowo byłem zmuszony do zmiany tylnej piasty - konusy w mojej xt umarły już dawno i zostały z nich jedynie nędzne szczątki. Owocowało to tym, że piasta po skręcniu i nasmarowaniu łapała luzy po kilkudziesięciu km. W tych okolicznościach założenie tylnego koło tak aby się w miarę kręciło było ciężką sprawą. Stwierdziłem, że nie ma co przepłacać za drogie i trudnodostępne konusy do piasty, która i tak szału nie robi, więc wsadziłem Novateca na łożyskach. Teraz kółeczko toczy się po prostu genialnie :). Musiałem też zmienić szprychy i tarczę bo nie mogłem znaleźć odpowiadającej mi piasty na centerloku.

Dziś wybrałem się przetestować te wynalazki. Poranna mgła nie nastrajała do jazdy ale mgła to może zatrzymać lotniska a nie rowerzystę :). Pojechałem sobie na Przylasek. Dawno tam nie podjeżdżałem więc była okazja porównać osiągi. Jak jechałem tam w marcu to w nie których miejscach umierałem na młynku, a dziś - nie wiem czy to ta nowa piasta czy jednak trochę forma poszła w górę bo było parę przełożeń wyżej :). Ile? Nie powiem, żeby nie wzbudzać uśmiechów politowania na twarzach koksów, którzy czasem zaglądają na mojego blogasa :). Jak wyjeżdżałem z domu było cholernie zimno ale jak dojechałem do Hermanowej to świeciło słońce i było gorąco, karton po winie marki Cavalier w przydrożnym rowie przywołał miłe wspomnienia z czasów dawnych - sielanka! :). Z Hermanowej nowo odkrytą, leśną ścieżką przetransferowałem się do Nowego Borku. Jazda teraz po nieznanym lesie to taka trochę loteria - liście przykrywają wszystko, nie widać drogi, można wjechać w pełną wody koleinę, śliski korzeń, pniak. Liście wolę jednak na drzewach :).

Jesinne Mokłuczka © tmxs


Podjeżdżając z Nowego Borku na Mokłuczkę było tak ciepło, że momentami miałem wrażenie, że to marzec i że będzie już tylko cieplej. Niestety - podmuchy zimnego wiatru przypominały mi,że to listopad oraz, że nadchodzą miesiące zimowej kupy.
W opuszczonym PGRze w Mokłuczce coś się dzieje - budynek odnowiony, dookoła pracuje ciężki sprzęt.

Kruszy skały ;) © tmxs


Z Mokłuczki dobiłem do zielonego szlaku na Hyżne, z którego jednak za jakiś czas odbiłem na czarny szlak do Dylągówki. Zjazd w kierunku stadniny Antosiówka bardzo widokowy, żałowałem, że chwilę wcześniej padły mi baterie w aparacie. Z Dylągówki dobiłem do niebieskiego szlaku, którym przedostałem się na Matysówkę, z której zjechałem do Rzeszowa błotnistymi serpentynami czarnego szlaku. W Rzeszowie przeżyłem szok temperaturowy - zimno, ciemno, mgła a to dopiero 14:30. Podobno było tu tak cały dzień. Warto było ruszyć zadek za miasto, żeby nacieszyć się słońcem. Dodatkowo wypatrzyłem kilka ciekawych miejsc, które warto odwiedzić.