Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2021, Czerwiec4 - 0
- 2021, Maj8 - 0
- 2021, Kwiecień5 - 0
- 2021, Marzec3 - 0
- 2021, Styczeń2 - 0
- 2020, Grudzień1 - 0
- 2020, Listopad3 - 2
- 2020, Październik2 - 0
- 2020, Wrzesień7 - 0
- 2020, Sierpień13 - 0
- 2020, Lipiec12 - 2
- 2020, Czerwiec13 - 6
- 2020, Maj19 - 5
- 2020, Kwiecień13 - 6
- 2020, Marzec5 - 6
- 2020, Luty2 - 0
- 2020, Styczeń3 - 0
- 2019, Grudzień1 - 0
- 2019, Listopad1 - 0
- 2019, Październik5 - 0
- 2019, Wrzesień5 - 2
- 2019, Sierpień12 - 4
- 2019, Lipiec8 - 4
- 2019, Czerwiec7 - 3
- 2019, Maj8 - 10
- 2019, Kwiecień4 - 10
- 2019, Marzec4 - 4
- 2019, Luty3 - 0
- 2018, Grudzień2 - 0
- 2018, Listopad3 - 0
- 2018, Październik4 - 0
- 2018, Wrzesień9 - 8
- 2018, Sierpień7 - 8
- 2018, Lipiec9 - 13
- 2018, Czerwiec8 - 15
- 2018, Maj6 - 10
- 2018, Kwiecień8 - 15
- 2018, Marzec5 - 8
- 2018, Styczeń3 - 2
- 2017, Grudzień2 - 2
- 2017, Listopad4 - 7
- 2017, Październik2 - 3
- 2017, Wrzesień7 - 21
- 2017, Sierpień6 - 13
- 2017, Lipiec12 - 6
- 2017, Czerwiec9 - 4
- 2017, Maj10 - 11
- 2017, Kwiecień5 - 7
- 2017, Marzec16 - 15
- 2017, Luty8 - 10
- 2017, Styczeń6 - 3
- 2016, Grudzień1 - 5
- 2016, Listopad3 - 6
- 2016, Październik10 - 22
- 2016, Wrzesień13 - 6
- 2016, Sierpień11 - 10
- 2016, Lipiec5 - 2
- 2016, Czerwiec13 - 18
- 2016, Maj10 - 27
- 2016, Kwiecień11 - 16
- 2016, Marzec9 - 15
- 2016, Luty7 - 16
- 2016, Styczeń3 - 7
- 2015, Grudzień9 - 29
- 2015, Listopad7 - 12
- 2015, Październik3 - 3
- 2015, Wrzesień6 - 19
- 2015, Lipiec13 - 46
- 2015, Czerwiec11 - 28
- 2015, Maj10 - 48
- 2015, Kwiecień7 - 32
- 2015, Marzec14 - 54
- 2015, Luty8 - 29
- 2015, Styczeń9 - 42
- 2014, Grudzień5 - 15
- 2014, Listopad9 - 42
- 2014, Październik10 - 58
- 2014, Wrzesień14 - 84
- 2014, Sierpień11 - 42
- 2014, Lipiec13 - 37
- 2014, Czerwiec12 - 44
- 2014, Maj16 - 47
- 2014, Kwiecień12 - 47
- 2014, Marzec11 - 32
- 2014, Luty11 - 21
- 2014, Styczeń4 - 5
- 2013, Grudzień8 - 17
- 2013, Listopad7 - 6
- 2013, Październik11 - 14
- 2013, Wrzesień9 - 14
- 2013, Sierpień17 - 22
- 2013, Lipiec12 - 9
- 2013, Czerwiec15 - 4
- 2013, Maj13 - 13
- 2013, Kwiecień9 - 11
- 2013, Marzec3 - 3
- 2013, Luty3 - 5
- 2013, Styczeń2 - 4
- 2012, Grudzień7 - 17
- 2012, Listopad11 - 15
- 2012, Październik8 - 11
- 2012, Wrzesień9 - 14
- 2012, Sierpień15 - 22
- 2012, Lipiec13 - 13
- 2012, Czerwiec9 - 24
- 2012, Maj14 - 40
- 2012, Kwiecień12 - 26
- 2012, Marzec13 - 9
- 2012, Luty2 - 4
- 2012, Styczeń7 - 11
- 2011, Grudzień9 - 15
- 2011, Listopad6 - 1
- 2011, Wrzesień1 - 0
- 2011, Sierpień1 - 0
- 2011, Marzec5 - 0
W krainie Wielkich Podkarpackich Jezior
Sobota, 5 lipca 2014 · dodano: 05.07.2014 | Komentarze 7
5 w nocy dzwoni budzik … podnoszę się z wyra półprzytomny. Zastanawiam się skąd biorę siłę na to wszystko. Czy to przez koks? Nie … yyy… tzn też ale w mniejszym stopniu. Główną mocą napędową w tym przypadku jest zew mtb-melanżu. Sezon wyrypowy trwa w najlepsze, a skoro tak to trzeba go wycisnąć z kolarskiego soczku jak świeżą cytrynę. Pogoda trochę pokrzyżowała mi plany - tam gdzie chciałem jechać spadło dużo deszczu, więc razem z Łukaszem zdecydowaliśmy się na trochę lżejszą wycieczkę. Trasa była trochę kontynuacją mojego ostatniego wypadu do Leska - chciałem odwiedzić miejsca, do których wtedy nie dałem rady dotrzeć ze względu na problemy pogodowo-logistyczne.Z małymi komplikacjami ruszyliśmy spod parkingu pod Kamieniem Leskim. Z mojego przedniego hamulca już wtedy dochodził lekki, metaliczny pisk ale to zignorowałem. Zaczęliśmy od zdobycia górującego nad Leskiem wzgórza Czulnia (576 m.n.p.m). Podążając dalej zielonym szlakiem pieszym zjechaliśmy do Myczkówców, stromą, błotnistą leśno-polną drogą.
Zjazd do Myczkowców
W tej bardzo malowniczo położonej miejscowości przeprawiliśmy się przez bród, na wybitnie w tym miejscu wąskim Sanie i dojechaliśmy do zapory myczkowieckiej, miejsca, które można nazwać małą Soliną. Małą ze względu na mniejsze jezioro a także mniejszy ruch turystyczny.
Jezioro Myczkowieckie
Podążaliśmy dalej zielonym szlakiem, wspinaczka po schodach, trochę jazdy singlem nad jeziorem, trochę leśnej drogi i .... kilometr tęgiej paryi. Błoto i krzaki. Pewnie nie robił bym z tego sensacji bo to dla mnie normalka ostatnio ale zepsuł mi się przedni hampel. Ciche piszczenie zamieniło się w głośne, metaliczne cykanie i już wiadomo, że pokrzywiła się ta cholerna blaszka. Więcej nie kupię Avida! Jako, że nieszczęścia zwykle chodzą parami to w tym samym momencie odkryłem, że nie mam powietrza w tylnym kole. Pierwsza guma w tym roku to pestka ale z hamplem gorzej. Łukasz w tych niesprzyjających okolicznościach robił co mógł i dzięki temu mogłem dalej jechać ale przy bardzo brzydkich odgłosach tarcia metalu o metal i w praktyce na jednym sprawnym hamulcu. Cóż, Łukasz dał radę na jednym w czerwcu na Chryszczatej, więc może i ja dam. Jedziemy dalej, od terenów nieistniejącej wsi Bereźnica Niższa, już całkiem przyzwoitą, leśną drogą.
Przeprawa w (Z)Bereźnicy Niżnej
Docieramy do Myczkowa, skąd dalej zielonym na południe. Szlak na Wierchy (635 m.n.p.m) jest całkiem przyjemny, szkoda, że pod górę. Na Wierchach standardowa przerwa na szamę i dalej jazda szutrem w kierunku Polańczyka z fantastycznymi widokami na Bieszczady Wysokie i góry Bieszczadzkiego Parku Narodowego.
Korbania (894 m.n.p.m) i dalej Łopiennik (1069 m.n.p.m)
W oddali Smerek i Połonina Wetlińska
Przyjemna sceneria
Sielanka. Szkoda tylko, że ostatnio tysięczniki głownie oglądam, a nie po nich jeżdżę. Docieramy do wzgórza Plisz (583 m.n.p.m) skąd z kolei mamy rewelacyjny widok na część Jeziora Solińskiego. Byłem w tej okolicy 2 tygodnie temu, to zalew był pusty, dziś widać, że panują tam zajawkowicze sportów wodnych oraz leżakowania.
Wzgórze Plisz (583 m.n.p.m)
Podkarpackie St. Tropez
Przekaźniki na Jaworze
Opuszczamy zielony szlak i ruszamy asfaltem w kierunku zapory. W Polańczyku i Solinie sezon się rozpoczął, duży ruch samochodowy, tłumy turystów, pierwszy raz od dawna czuję prawdziwie wakacyjny klimat. Przed zaporą trochę zajawki na leśnym turbo-singlu, który ostatnio pokazał mi Dak. Jazda na jednym sprawnym hamplu jest nawet do ogarnięcia. Samą zaporę omijamy bo tam i tak teraz pewnie nawet ciężko przejść, jedziemy asfaltem na Orelec.
Zapora w Solinie widziana z dołu
Miałem w planie powrót terenem ale Łukaszowi się śpieszy, mi też już się nie chce ze względu na zepsuty, piszczący hampel, więc na parking wracamy już asfaltem. Czeka mnie teraz gruntowny przegląd roweru ale wyjazd był całkiem udany, choć błotnisty. Dobrze, że nie pojechałem jednak w wyższe partie Biesczadów tak jak planowałem, w tym błocie mogły by się okazać ciężkostrawne. Dla mnie Biesy najlepiej smakują 'na sucho'. Standardowo ponad 1000m przewyższenia w nogach więc sumienie czyste hehe.
Video:
Stromo?
Czwartek, 3 lipca 2014 · dodano: 03.07.2014 | Komentarze 4
Obejrzałem w życiu setki editów i filmów rowerowych i naprawdę sporo trzeba, żeby mnie czymś zaskoczyć. Czasem jednak zdarzy się video, które masakruje mi mózg! Linkowałem już do Going Hoff ale wtedy nie wiedziałem, że to będzie pierwszy epizod z całej serii. Dziś natknąłem się na drugą część:TRZEBA KLIKNĄĆ LINK - BO BIKESTAS WYCINA WKLEJKI Z EPIC TV
Obejrzałem to kilka razy, wspomniałem wszystkie 'ścianki' z jakimi w życiu walczyłem i już chyba nie użyję już nigdy słowa 'stromo' w opisach moich wycieczek na tym blogu :D.
Jutube to zło
Poniedziałek, 30 czerwca 2014 · dodano: 30.06.2014 | Komentarze 2
Niestety nie uda mi się sklecić filmiku z sobotnich Bieszczadów. Przez większość czasu w kamerze majtał mi się pasek od plecaka. Szkoda. Zrobiłem za to edit z Bieszczadów wtorkowych :). Miałem tego nie robić ale w sumie zawsze to jakaś pamiątka i będzie co oglądać do treningów w długie zimowe wieczory.Jak ktoś chce lepszej jakości to zapraszam na mój kanał na Vimeo - w HD o wiele mniej masakruje jakość niż śmierdzący youtube! Przerzucił bym się całkiem na Vimeo ale też ma swoje wady - limity oraz brak możliwości odtwarzania klipów w HD przy osadzeniu na stronie zewnętrznej (np na bikestats.pl).
Koniec świata czyli teoria vs praktyka
Sobota, 28 czerwca 2014 · dodano: 29.06.2014 | Komentarze 6
Gdy planuję wyrypy to zawsze przeprowadzam rozpoznanie. Zawsze staram się by moje trasy były jak najbardziej atrakcyjne pod względem mtb ale też turystycznym. Ostatniej zimy postanowiłem sobie, że przejadę fragment szlaku pasma granicznego od Balnicy do Przełęczy Łupkowskiej. W teorii szlak wyglądał na soczysty benger - spodziewałem się 20 km interwałowego singla doskonałej jakości. Ten fragment szlaku wiedzie przez 9 wierzchołków pasma granicznego, przez 80% długości na wysokości powyżej 700 m.n.p.m, na Google Earth znalazłem wiele zdjęć tamtejszych, fajnych ścieżek, profil wysokościowy wygląda tak:W teorii wszystko wyglądało na kawał soczystego MTB. Czy w przypadku tak solidnych danych coś może w praktyce pójść nie tak? Może ... jeśli jedziesz na Koniec Świata.
Po 9 rano wyruszyliśmy z Łukaszem z parkingu w miejscowości Maniwów. Początek trasy to leśna droga do Balnicy, gdzie mieliśmy wjechać na pasmo. W pewnym momencie przez drogę przebiega potężny czworonóg. Trochę zbyt duży jak na wilka. Z drugiej strony co robił by pies w tak odludnej okolicy? Nie wiem, nie znam się, cokolwiek to było ważne, że się nami nie zainteresowało :). Przemierzając bieszczadzkie knieje trzeba być gotowym na różne, ciekawe spotkania. Docieramy do Balnicy, gdzie w okolicy nieistniejącej wsi aktualnie znajduje się stacja wąskotorowej kolejki leśnej, która kursuje tylko w sezonie.
Stacja w Balnicy
Jazda taką kolejką to musi być fajna atrakcja ale my dziś jesteśmy tu po innego typu wrażenia. Wjeżdżamy na pasmo i ruszamy w kierunku zachodnim. Na przełęczy Słowacy ustawili tablice informacyjną, słowackiego nie kumam w ząb ale sądząc po rysunkach to ostrzegają przed niedźwiedziami, a także zakazują wjazdu na kolarkach - na szczęście my mamy mtb :D. Pierwsze kilkaset metrów od przełęczy to jazda mega płynnym singlem lekko w dół, bajka po prostu. To jeszcze zaostrzyło nasze apetyty - jak tak ma wyglądać następne 20km to chyba znaleźliśmy się w świątyni MTB! Niestety dalej jest dużo gorzej. Sam szlak był by pewnie fenomenem - niestety, burze, które w ostatnich latach nawiedziły Podkarpacie zwaliły na niego masę drzew.
Szlak graniczny zniszczony przez przyrodę
Wiadomo - pasmo jest szczególnie wystawione na działanie wiatru, więc najbardziej ucierpiał wijący się po nim singiel. Większość zwalonych, wyrwanych z korzeniami drzew wygląda świeżo. Na tym odcinku szlaku największym problemem jest właśnie przejezdność - mieliśmy ciężkie przyprawy chyba kilkadziesiąt razy.
I tak kilkadziesiąt razy ... tak wygląda praktyka
Przypuszczam, że odbiór szlaku był by całkiem inny gdybyśmy go pokonywali rok lub 2 lata temu. Na tę chwilę nie warto tam się wybierać z rowerem i tak będzie pewnie przez kilka najbliższych lat. Zdarzają się fajne odcinki i nawet typowo bieszczadzkie, trudne i szybkie zjazdy - niestety są one dość krótkie właśnie przez te drzewa. Najlepszy odcinek to fragment wiodący na Wierch nad Łazem (857 m.n.p.m) i dalej na najwyższy punkt w okolicy - Wysoki Groń (905 m.n.p.m) - spore fragmenty, czystego, stromego singla, jedna ścianka. My dziś akurat pokonywaliśmy to pod górę :/. Przed Buniowem drogę przebiega nam potężny dzik :D. Na wysokim Groniu spotykamy grupkę młodych, chyba Czechów, w rozciągniętych swetrach, krótkie dobrý den i jedziemy dalej. W końcu trochę płynnej jazdy, zdarzają się nawet widokowe polanki.
Słowacka strona
Podkarpacie ... Beskid i Bieszczady ... wilki i niedźwiedzie ... bimber i kiełbasa
W okolicy Głębokiego Wierchu (890 m.n.p.m) niebieski szlak odbija na północ, my jedziemy dalej czerwonym. Fajny fragment z jazdą po skalistym cypelku nad konkretną ścianą. Niestety - nie ma lekko bo robi się coraz bardziej dziko. Szlak jest bardzo mało uczęszczany - co jest dla mnie zaskoczeniem, bo wszystkie dotychczasowe fragmenty szlaku granicznego jakie jechałem były mocno przechodzone. Brniemy przez krzaki i błota, tracimy wysokość, a więc temperatura rośnie, pojawiają się masy owadów. W pewnym momencie jedziemy po łące, gdzie praktycznie nie widać ścieżki, Łukasz zbiera na łydę 3 kleszcze - nie jest wesoło. Nie ma gdzie zjechać, żadnej leśnej drogi na północ czy południe - dzicz kompletna, prawdziwy koniec świata. Z mapy wynika, że najbliższą okazją do opuszczenia tego paździerza jest Przełęcz Łupkowska, gdzie znajduje się transgraniczny tunel kolejowy i jakaś droga wzdłuż torów. Gdy widzimy znak - "Tunel 20 minut" nadzieja w nas odżywa :). Docieramy a tam ... słupek z napisem tunel, brak jakiejkolwiek drogi, ledwo jakieś ścieżki w trawie po szyję :D. Muszę przyznać, że się konkretnie wpieniłem. Patrzę na mapę z której wynika, że jesteśmy ... nad tunelem, dokładnie na jego środku :D. ruszamy w kierunku północnym i w końcu widzimy tory. Łukasz słusznie proponuje, żeby nimi jechać zamiast brnięcia dalej przez krzaki.
Tunel kolejowy na Przełęczy Łupkowskiej
Tunel ma długość 416m i jest kręty, łączy Polskę ze Słowacją. Szału nie ma - w okolicy Rzeszowa, w Szklarach mamy przecież najdłuższy w Europie tunel kolejki wąskotorowej o długości 602m. Największym plusem jest to, że w końcu można normalnie jechać, bez kleszczofobii.
PKP singiel
Docieramy do opustoszałej stacji kolejowej w Łupkowie, duży, stary dworzec którego czasy świetności, czyli częstych połączeń kolejowych na Węgry, już dawno minęły - dziś kompletnie świeci pustkami. Nie ma tu żywej duszy. W tym przypadku klimat końca świata działa kojąco na nerwy.
Stacja PKP w Łupkowie
Tory w Łupkowie - w tle pasmo graniczne, z którym walczyliśmy
Pierwotnie chciałem jeszcze pojeździć niebieskim szlakiem na zachód od Łupkowa ale na paśmie straciliśmy masę czas walcząc z przyrodą więc wracamy na parking. Na sam koniec, Świata Koniec czyli studenckie schronisko:
Koniec Świata przy schronisku studenckim Chata w Łupkowie
Jak dla mnie to w tym miejscu jest już cywilizacja, urbanizacja, szutrowa autostrada, KejEfSi i MakDonald, koniec świata to był na paśmie hehe. Jadąc wygodną leśną drogą i patrząc na pasmo, mam jakąś tam satysfakcję, że daliśmy radę to pokonać ale prędko tam nie wrócę. Dzięki Łukasz za jazdę, stoczyliśmy konkretną walkę :).
Ojeździłem się po dziczach ostatnio, następna wyrypa to musi być jakiś konkret, benger, potwierdzone info.
Gdyby MTB było zbrodnią dożywocie bym siedział
Wtorek, 24 czerwca 2014 · dodano: 25.06.2014 | Komentarze 12
Nie wytrzymałem. Po 2 pod rząd weekendach ‚weselnych’ byłem strasznie zamulony, rozdygotany i roztrzęsiony. Przyłapałem się nawet na tym, że idąc ulicą w głowie brzmią mi weselne piosenki … umcyk umcyk, na na na na - WTF???? Dopadło mnie MTB-delirium, a na to jak wiadomo jest tylko jedno lekarstwo - MTB melanż w czystej formie i postaci, w końskiej dawce. By zażyć tego panaceum udałem się do ‚krainy Dolinian’ - Leska, na spotkanie z Dakiem, z którym już dawno nie jeździłem. Zeszłej zimy narysowałem sobie traskę ‚tour-de-Solina terenem, ale wiodła ona w na sporym dystansie niesławnym szlakiem niebieskim-karpackim. Opisy tamtejszych paryj, gęstwin oraz innych utrudnień znalezione na innych blogach, skutecznie zniechęcały mnie do podjęcia tego wyzwania. Paweł, który zna te tereny bardzo dobrze - zaplanował także trasę dookoła zalewu - ale lepszą, bardziej przejezdną, ciekawszą, ale też dłuższą i o wiele bardziej wymagającą. Może bez jakichś hardkorów ale zaprojektowana na konkretne sponiewieranie się - czyli coś w sam raz dla mnie na dzisiejszą odmułę.Ruszyliśmy z leśnego parkingu w paśmie Żukowa, gdzieś między Ustjanową a Łobodzewem. Na początek kilka kilometrów podjazdu leśną, szutrową drogą i docieramy na najwyższy wierzchołek pasma - Holicę (762 m.n.p.m), nieopodal którego znajduje się punkt widokowy na Bieszczady Wysokie, Jawor, Solinę.
Punkt widokowy na Żukowie
Po paru kilometrach jazdy pasmem zjeżdżamy leśną drogą do terenów nieistniejącej wsi Sokołowa Wola. W 1921 roku wieś liczyła 66 domostw i 388 mieszkańców. Pozostało po tym jedynie kilka nagrobków na zarośniętym cmentarzu.
Tu była kiedyś Sokołowa Wola
Cmentarz w Sokołowej Woli
Zjechaliśmy do Czarnej Dolnej coś zjeść. Klimaty końca świata - np old-skulowa, stara tablica z nazwą miejscowości koloru białego :D. Stąd ruszyliśmy zielonym szlakiem na Moklik (675 m.n.p.m). Znajduje się tu punkt widokowy na tereny kolejnej, nieistniejącej wsi - Rosolina (w 1921 roku: 27 domów/194 mieszkańców). Dziś nie ma tu kompletnie nic poza ładnymi widokami na pobliskie pasmo Otrytu.
Tu był kiedyś Rosolin
Zjazd z Moklika zielonym szlakiem mnie zaskoczył. Miało dziś nie być hardkorów, a tu stromy i kręty singielek. Miodzio, ale po błocie ciężko było by to zjechać. Zażywszy doskonałego zjazdu zwiedzamy dalej - położoną nieopodal jaskinię Jahybta. Jaskinia może nie jest zbyt duża ale za to położona w przełomie potoku Czarny, wśród olbrzymich wyłomów skalnych.
Przełom Czarnego, jaskinia Jahybta
Zjeżdżamy do miejscowości Polana gdzie zwiedzamy najstarszą cerkiew w Bieszczadach i zaczynamy podjazd na pasmo Otrytu w okolice Przełęczy pod Hulskiem (778 m.n.p.m). Szutrowy podjazd zdawał się nie mieć końca! Jakieś 6-7 km mozolnego kręcenia. Dalszy zjazd do Sękowca, też szutrem - długi ale jakość bez rewelacji. Po postoju przy sklepie w Zatwarnicy jedziemy dalej do kolejnej nieistniejącej wsi - Krywe (1921r. 73 domy/459 mieszkańców). Zdobywamy wzgórze Ryli (622 m.n.p.m), z rewelacyjnym widokiem na dolinę wsi oraz pobliski Smerek.
Tu kiedyś było Krywe
Smerek
W samej dolinie na wzniesieniu znajdują się całkiem dobrze zachowane ruiny cerkwii oraz dzwonnicy, a także ruiny dworu. Bardzo klimatyczne miejsce.
Krywe - ruiny cerkwii
Z Krywego udajemy się w kierunku zachodnim, jadąc wzdłuż Sanu. Odcinek trasy dość ciężki - koleiny, błoto, kamienie skutecznie utrudniają jazdę. Prawdziwa dzicz. Docieramy do kolejnej wsi - Tworylne (1921r: 119 gospodarstw z 721 mieszkańcami). To miejsce uchodzi za jedno z najdzikszych w Bieszczadach i muszę przyznać, że zasługuje na swoją reputację :D. Musimy ostro przedzierać się przez pokrzywy, osty i wszelkiej maści paryje. Krzaczory miejscami sięgają prawie 2 metrów. Przedzieramy się. Przydały by się maczety albo jakiś ciężki sprzęt.
Atrakcje jednego z najdzikszych miejsc w Bieszczadach
Tu było kiedyś Tworylne
Tworylne - ruiny stajni dworskiej
Na terenie wsi znajduje się trochę ruin: dzwonnica, krypta, dwór, stajnia, gospodarstwo, cmentarz, strażnica - ale większości są to fundamenty lub piwnice.
Tworylne - ruiny dzwonnicy
Trochę tu pobłądziliśmy ale znaleźliśmy drogę i jedziemy dalej wzdłuż Sanu. Od tej strony wieś jest łatwiej dostępna, droga o wiele lepsza niż od strony Krywego, miejscami nawet fajny singiel.
Wzdłuż Sanu
Docieramy w okolice Rajskiego, gdzie musimy skrócić planowaną trasę bo zaczęło się robić późno. Objeżdżamy Tołstę (749 m.n.p.m) po południowym stoku fajnym szutrem i z Bukowca jedziemy już asfaltem w stronę Soliny przez Wołkowyję i Polańczyk. Przez większość trasy towarzyszą na widoki na zalew Soliński. "Krupówki" przy zaporze prawie puste, tak samo jak deptak.
Zapora Solińska - południe
Zapora Solińska - północ
Po kilku kilometrach mozolnej asfaltowej jazdy docieramy w końcu do samochodu. 2400 metrów przewyższenia konkretnie mnie sponiewierało. Na parkingu miałem ochotę puścić pawia ale trzymałem fason do końca :D. Cały dzień na zjazdach miałem lipę bo zawieruszyły mi się gdzieś okulary na rower i jechałem w przeciwsłonecznych, dla mnie zdecydowanie za ciemnych zwłaszcza w lesie. Do domu wróciłem skonany po 23. Mimo wszystko rewelacyjna wyrypa - po 2 tygodniach mtb lipy - tego właśnie potrzebowałem. Większość fotek (te lepsze) do tego wpisu bezczelnie ukradłem Pawłowi.
Video:
Strzelające fule
Czwartek, 19 czerwca 2014 · dodano: 19.06.2014 | Komentarze 0
Słocina i las w Cierpiszu z Łukaszem.Tor moto w Rudnej
Poniedziałek, 16 czerwca 2014 · dodano: 16.06.2014 | Komentarze 2
Nie wiem czy w tym tygodniu uda mi się pojechać coś dalej. Mam wysyp różnego rodzaju imprez i muszę chwilowo przestawić się na inny rodzaj melanżu. W jakiej formie będę po tym wszystkim - trudno powiedzieć :D. Zacząłem sklejać edit z czwartkowego Beskidu ale stwierdziłem, że edit jak jadę bez ekipy to mega nuda. Mimo wszystko skończyłem, jak kogoś interesują klimaty z Cergowej to zapraszam:W niedzielę odbył się kolejny Puchar Świata w DH w Leogang. Wyniki wynikami ale mnie rozwaliła jedna sytuacja. Walczący o zwycięstwo Gwin złapał snejka w tył na samym początku swojego przejazdu ale mimo wszystko przejechał całą trasę w większości jadąc na golutenkiej obręczy :D.
Polecam obejrzeć filmik z przejazdu.
Ciekawe co to za obręcz? Założę się, że NIE Mavic :D.