Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2021, Czerwiec4 - 0
- 2021, Maj8 - 0
- 2021, Kwiecień5 - 0
- 2021, Marzec3 - 0
- 2021, Styczeń2 - 0
- 2020, Grudzień1 - 0
- 2020, Listopad3 - 2
- 2020, Październik2 - 0
- 2020, Wrzesień7 - 0
- 2020, Sierpień13 - 0
- 2020, Lipiec12 - 2
- 2020, Czerwiec13 - 6
- 2020, Maj19 - 5
- 2020, Kwiecień13 - 6
- 2020, Marzec5 - 6
- 2020, Luty2 - 0
- 2020, Styczeń3 - 0
- 2019, Grudzień1 - 0
- 2019, Listopad1 - 0
- 2019, Październik5 - 0
- 2019, Wrzesień5 - 2
- 2019, Sierpień12 - 4
- 2019, Lipiec8 - 4
- 2019, Czerwiec7 - 3
- 2019, Maj8 - 10
- 2019, Kwiecień4 - 10
- 2019, Marzec4 - 4
- 2019, Luty3 - 0
- 2018, Grudzień2 - 0
- 2018, Listopad3 - 0
- 2018, Październik4 - 0
- 2018, Wrzesień9 - 8
- 2018, Sierpień7 - 8
- 2018, Lipiec9 - 13
- 2018, Czerwiec8 - 15
- 2018, Maj6 - 10
- 2018, Kwiecień8 - 15
- 2018, Marzec5 - 8
- 2018, Styczeń3 - 2
- 2017, Grudzień2 - 2
- 2017, Listopad4 - 7
- 2017, Październik2 - 3
- 2017, Wrzesień7 - 21
- 2017, Sierpień6 - 13
- 2017, Lipiec12 - 6
- 2017, Czerwiec9 - 4
- 2017, Maj10 - 11
- 2017, Kwiecień5 - 7
- 2017, Marzec16 - 15
- 2017, Luty8 - 10
- 2017, Styczeń6 - 3
- 2016, Grudzień1 - 5
- 2016, Listopad3 - 6
- 2016, Październik10 - 22
- 2016, Wrzesień13 - 6
- 2016, Sierpień11 - 10
- 2016, Lipiec5 - 2
- 2016, Czerwiec13 - 18
- 2016, Maj10 - 27
- 2016, Kwiecień11 - 16
- 2016, Marzec9 - 15
- 2016, Luty7 - 16
- 2016, Styczeń3 - 7
- 2015, Grudzień9 - 29
- 2015, Listopad7 - 12
- 2015, Październik3 - 3
- 2015, Wrzesień6 - 19
- 2015, Lipiec13 - 46
- 2015, Czerwiec11 - 28
- 2015, Maj10 - 48
- 2015, Kwiecień7 - 32
- 2015, Marzec14 - 54
- 2015, Luty8 - 29
- 2015, Styczeń9 - 42
- 2014, Grudzień5 - 15
- 2014, Listopad9 - 42
- 2014, Październik10 - 58
- 2014, Wrzesień14 - 84
- 2014, Sierpień11 - 42
- 2014, Lipiec13 - 37
- 2014, Czerwiec12 - 44
- 2014, Maj16 - 47
- 2014, Kwiecień12 - 47
- 2014, Marzec11 - 32
- 2014, Luty11 - 21
- 2014, Styczeń4 - 5
- 2013, Grudzień8 - 17
- 2013, Listopad7 - 6
- 2013, Październik11 - 14
- 2013, Wrzesień9 - 14
- 2013, Sierpień17 - 22
- 2013, Lipiec12 - 9
- 2013, Czerwiec15 - 4
- 2013, Maj13 - 13
- 2013, Kwiecień9 - 11
- 2013, Marzec3 - 3
- 2013, Luty3 - 5
- 2013, Styczeń2 - 4
- 2012, Grudzień7 - 17
- 2012, Listopad11 - 15
- 2012, Październik8 - 11
- 2012, Wrzesień9 - 14
- 2012, Sierpień15 - 22
- 2012, Lipiec13 - 13
- 2012, Czerwiec9 - 24
- 2012, Maj14 - 40
- 2012, Kwiecień12 - 26
- 2012, Marzec13 - 9
- 2012, Luty2 - 4
- 2012, Styczeń7 - 11
- 2011, Grudzień9 - 15
- 2011, Listopad6 - 1
- 2011, Wrzesień1 - 0
- 2011, Sierpień1 - 0
- 2011, Marzec5 - 0
Zielona, beskidzka majówka
Czwartek, 1 maja 2014 · dodano: 01.05.2014 | Komentarze 9
Ostatnio pogoda nie dopisywała - spadło sporo deszczu. Długo zastanawiałem się czy jest sens w majówkę jechać gdziekolwiek dalej, ostatecznie jednak dziś razem z Asią i Pawłem wybraliśmy się w Beskid Niski. Wiosna to najlepszy czas na Beskid, bowiem o tej porze roku jest tam tak:Dzień dobry Beskid Niski
Koło 9 ruszyliśmy z parkingu w Puławach Górnych w stronę pasma Bukowicy .Po wjechaniu w lasu, moje obawy odnośnie błota niestety się sprawdziły - prawie nie dało się jechać, koła kręciły się w miejscu. Po wypchaniu rowerów do rozstaju szlaków czerwonego i zielonego nawet zastanawialiśmy się, czy nie zmienić trasy na całkiem szutrową, ostatecznie jednak zaczęliśmy zjeżdżać wg planu - zielonym szlakiem w kierunku nieistniejących wsi - Darów i Surowica. Nie byłem do końca pewny czy to dobry pomysł, bowiem na mapie przy przełęczy Zahorody zaznaczone są mokradła, z drugiej strony: interesował mnie ten szlak ze względu na układ poziomic :). To była dobra decyzja - południowe zbocze pasma Bukowicy nie było tak mokre jak północne, a początek zjazdu był długi i stromy tak jak lubię. Dość szybko dotarliśmy do Działu (665 m.n.p.m) i dalej szlak był już trochę mniej fajny ale mimo wszystko przejezdny, przynajmniej na razie bo nie chciał bym tam jechać jak wyrosną pokrzywy :). Końcówka, przed szutrem to trochę zniszczonej i błotnistej drogi zwózkowej.
Beskidzkie błoto
Jakieś 2km przed Moszczańcem obraliśmy kurs na kolejną nieistniejącą wieś - Polany Surowiczne. Na dzień dobry czekał nas przejazd przez bród na Wisłoku. Niestety było zbyt głęboko i ślisko by przejechać na drugą stronę, więc wszyscy przemoczyliśmy doszczętnie buty :). Kolejne kilka brodów po drodze pokonaliśmy już bez problemu. Największą atrakcją jest pozostałości po wysiedlonej wsi (która kiedyś liczyła podobno ponad 100 domostw) jest dzwonnica aktualnie podlegająca renowacji.
Polany Surowiczne, ruiny dzwonnicy w trakcie renowacji
Przez chwilę rozmawialiśmy z pracującymi tam ludźmi - dzwonnica jest rekonstruowana w czynie społecznym, do zrobienia pozostała odbudowa drewnianej kopuły. O inicjatywie można poczytać na stronie http://polanysurowiczne.waw.pl.
Polany Surowiczne, chałupa Elektryków KTE STYKI
To chyba jakieś pozostałości po PGR-owskich stajniach:
Polany Surowiczne
Dodatkowo z pozostałości po wsi jest jeszcze kilka nagrobków, fundamenty cerkwi, zdziczałe drzewa owocowe. Sądząc po wiszących w wielu miejscach ostrzeżeniach oraz 'wstrząsających' opowieści Asi i Pawła :) z ich poprzedniej wizyty w tym miejscu - wypas była dobywa się tu po dziś dzień.
Ostrzeżenie przed niebezpieczeństwem
Nie dość, że wilki, nie dość, że niedźwiedzie to jeszcze buhaje??? Niebezpieczne jest życie Beskidzkiego bajkera :). My nie spotkaliśmy dziś żadnego z wymienionych stworzeń, jedynie spory okaz żmii zygzakowatej.
Dalej ruszyliśmy świetnej jakości szutrem w kierunku Woli Niżnej. Wiedzie tu nowy szlak - Beskidzka Trasa Kurierska JAGA-KORA. O szlaku czytałem sporo w zimie i pewnie będę chciał go kiedyś przejechać. Trasa powstała by upamiętnić beskidzkich kurierów, którzy działali na tych terenach w czasie II wojny. Zainteresowanych tematem odsyłam pod TEN ADRES - długa ale ciekawa lektura, pozwalająca poznać klimaty jakie były w Beskidzie przecież stosunkowo nie tak dawno temu.
Oznaczenie Beskidzkiej Trasy Kurierskiej JAGA-KORA
Z Woli Niżnej obraliśmy kierunek na jeszcze jedną nieistniejącą wieś - Jasiel. Byłem tam 2 lata temu. Przemierzanie kilometrów szutru to była czysta przyjemność. Beskidzkie dolinki w wiosennej oprawie, opuszczony PGR oraz PGRowskie kołchoz-bloki, ślady kultury łemkowskiej - takie atrakcje to tylko tutaj. Można powiedzieć, że przed II wojną te rejony tętniły życiem, teraz to prawie kompletna dzicz choć dziś akurat spotkaliśmy na tym odcinku całkiem sporo turystów w tym wielu na rowerach.
Beskidzkie szuterki
Po chwili odpoczynku na placu biwakowym w Jasielu ruszyliśmy niebieskim szlakiem do pasma granicznego i dalej wzdłuż granicy na górę Kanasiówkę (823 m.n.p.m). Z Kanasiówki na północ prowadzą dwa szlaki: zielony i żółty. Zielonym jechałem 2 lata temu i przeklinałem tę zawaloną drzewami ścieżynę, dziś więc zjeżdżaliśmy żółtym. Trochę sobie po tym zjeździe obiecywałem - niestety szału nie było, ot stara droga zwózkowa. Ciekawy jestem jak wygląda teraz ten szlak zielony, bo na Kanasiówce wyglądało jak by odwiedzili go jacyś drwale i uprzątnęli te drzewa.
Z Wisłoka Wielkiego, gdzie skończyła mi się woda w bukłaku, wróciliśmy z powrotem na Pasmo Bukowicy. W porównaniu do zeszłego roku gdy tam jechałem - fragment singla jest niestety rozjeżdżony przez ciężki sprzęt. Od granicy rezerwatu jest jednak dalej super ale nie mogłem się tym ciszyć gdyż dopadła mnie jakaś potężna słabość. Nie wiem czy to przez to, że spędziłem cały dzień w mokrych butach, czy przez brak wody, czy przez to, że zrobiło się jakoś chłodniej ale kompletnie nie miałem siły jechać. Dodatkowo walczyłem z bardzo silnym stanem przed-skurczowym mięśni prawego uda. Dawno nie miałem takiej bomby, było naprawdę ciężko. Dobrze, że pasmo trochę przeschło w porównaniu do tego co było rano. Ściankę przed Puławami, którą w suchych warunkach zjeżdża się na pełnej, dziś zjechałem bardzo asekuracyjnie i z podpórką. Na parkingu przy samochodzie mocno odetchnąłem (jak tylko przeszła mi ochota na puszczenie pawia, hehe).
Spoko wycieczka, teoretycznie dość lajtowa ale jednak dała w kość. Beskid to Beskid i tyle.
Moje poprzednie przygody w Beskidzie Niskim.
Trasa:
+5km ze środy - Rebike, odpowietrzenie hampla :)
Ciemna strona wiosny
Wtorek, 29 kwietnia 2014 · dodano: 29.04.2014 | Komentarze 7
To jest naprawdę frustrujące gdy się siedzi w pracy, za oknem lampa, a jak się wychodzi do domu i chce się pojeździć to zaczyna padać deszcz. Niestety już drugi rok z rzędu pierwsze ciepłe miesiące tak wyglądają. Wybrałem się na rower po opadach ale już podjazd na Słoneczny Stok pozbawił mnie złudzeń - w tym roku długi weekend na Podkarpaciu będzie 'po błocie'. Dawno nie jeździłem w takim syfie jak dziś, zero zajawki na jazdę w takich warunkach.Gość jeździ po rempejdżowej miejscówce jak by to było łatwe, dziki, szalony big-mountain-style:
Kc Deane Rampage from steven lloyd on Vimeo.
Alarmujące dane
Niedziela, 27 kwietnia 2014 · dodano: 27.04.2014 | Komentarze 3
Wczoraj infekcja zwaliła mnie z nóg, więc jedyne na co sobie mogłem dziś pozwolić to krótka, powolna jazda. Jedyny pozytyw to fakt, że znalazłem jakiś dziki tor motokrosowy, z hopkami, singlami a nawet jakąś ścianką i to w miejscu gdzie bym się najmniej tego spodziewał - na północy Rzeszowa, 50m od stacji kolejowej w Rudnej :D. Dziś jeździły tam motory ale muszę tam wpaść się pobawić. Martwi mnie to, że 4 miesiąc roku się kończy, a ja wciąż najwięcej kilometrów przejechałem w ... lutym :). Oj, będę zdychał na wakacyjnych wyrypach.Morza rzepaku
Tak jeszcze wracając do wczorajszego Pucharu Świata w DH to wygrał Gee na GeeT, Hill 5 (brawo). Drugi był Josh Bryceland, który pewnie był by też wysoko w poprzednim konkursie gdyby nie problemy z łańcuchem. RatBoy jest w gazie to może być jego rok.
Podczas zawodów miała miejsce ... nie wiem jak to nazwać ... kuriozalna sytuacja. Zawodnik Adam Brayton zaliczył poważną glebę zakończoną otwartym złamaniem kości piszczelowej, a tym czasem jeden z widzów, podniósł jego rower i ZACZĄŁ NA NIM JECHAĆ W DÓŁ :D. Tak jak stał - czyli bez kasku, w trampkach i pewnie pod wpływem. Daleko nie ujechał - zaliczył bardzo groźnie wyglądającą glebę na pobliskiej 'sekcji rytmicznej'. Do końca nie wiem co się z nim stało, na pewno jest w szpitalu, chyba ma uszkodzony kręgosłup, w każdym razie zapłacił wysoką cenę by przez chwilę poczuć się jak PRO. Żal mi gościa ale jednak trudno to nazwać inaczej niż głupota w czystej postaci. Jego spektakularny wyczyn obejrzeć można pod tym adresem.
Swobodne toczenie
Piątek, 25 kwietnia 2014 · dodano: 25.04.2014 | Komentarze 2
W sobotę, w australijskim Carnis odbędzie się UCI World Cup #2 w downhillu. Wyniki kwalifikacji. Czy Gwin potwierdzi wielki powrót do formy z Pietermaritzburga? A może Gee coś pojedzie? Hajs postawił bym chyba jednak na zawsze solidnego Minaara, ale kibicuje zawsze Samowi Hillowi - w końcu to chyba 'ostatni Mohikanin' w czołówce DH jeżdżący na pedałach platformowych (SZACUNECZEK) :). W sumie zawody jak zawody, po co o tym piszę? Konkurs może być ciekawy ze względu na specyficzne, baaardzo błotniste warunki w jakich będzie rozgrywany. Spory rozrzut czasowy między 1 a 10 miejscem w kwalifikacjach (10 sekund) no i to video:Tak było w czwartek, a w nocy podobno coś dopadało :).
Avid Code R czyli trudna miłość z użyciem środków smarujących
Wtorek, 22 kwietnia 2014 · dodano: 22.04.2014 | Komentarze 5
Odbyłem dziś bardzo przyjemną jazdę w terenie, w suchych warunkach, sporo dystansu pokonałem przy świetle dziennym. Ponieważ ostatnio dodaję same tytuły to dziś dla odmiany napiszę trochę więcej. Postanowiłem, że w tym roku będę na tym blogu chwalił oraz ganił - głownie moje zakupy związane z rowerem ale nie tylko. Na początek opowiem trochę o Avid Code R - hamulcach, które nabyłem w zeszłym roku. Zastąpiły one prymitywne zwalniacze Hayes Stoker Ryde. Hamulce użytkuję od września 2013 - z przodu na tarczy Shimano XT 180mm, z tyłu na tarczy Avid HS1 tego samego rozmiaru.Najważniejszy parametr hamulca - siła hamowania - w przypadku tego sprzętu jest po prostu POTĘŻNA, zwłaszcza jak się wcześniej jeździło na czymś tak żenującym jak Hujes. 4 tłoczki w zacisku robią robotę. Chwila nieuwagi i przedni hampel może ustawić rower do góry kołami, muszę więc uważać, zwłaszcza jak przesiadam się na Forca po dłuższym okresie jeżdżenia na sztywniaku.
Poza brutalną siłą hamulce te cechuje także genialna modulacja. Tutaj również miazga z Hujesów, których po mimo przejechaniu na nich kilku tysięcy km nigdy nie potrafiłem tak naprawdę, do końca okiełznać. Na Codach dość szybko nauczyłem się wyczuwać ten dyskretny moment pomiędzy całkowitym zablokowaniem koła, a toczeniem się na maksymalnych oporach - to robi dużą różnicę zwłaszcza przy pokonywaniu stromizn.
Żeby było tak różowo teraz o wadach. Hamulec potrafi 'pożreć' blaszki klocków. Mi wciągnęło już dwie. Nie wiem czemu tak się dzieje - być może przegrzałem wtedy zaciski i blaszki się odkształcały? Piszę 'być może przegrzałem' bo hamulce nigdy nie miały typowych objawów przegrzania jakie wielokrotnie obserwowałem na Hujesach, które po przeciętnej klasy zjeździe potrafiły płonąć żywym ogniem i śmierdzieć jak smażone na głębokim tłuszczu, schodzone onuce. W każdym razie - zapasową blaszkę (i klocki) mam zawsze przy sobie.
Kolejna sprawa: problem z cofaniem się tłoczków. Zacisk dość mocno zbiera syf co powoduje wzrost tarcia na tych elementach. Tłoczki się słabo cofają, co może prowadzić do obcierania o tarczę. Pomagają środki penetrująco-smarujące - w Rebike pokazali mi jak to robić na przykładzie przedniego hamulca, z tylnym poradziłem sobie ostatnio sam, przy wymianie klocków na nowe.
Być może powyższe minusy wynikają z tego, że użytkowałem hamulce na fabrycznych klockach organicznych. "Prosi" jak wiadomo na organiki plują i chyba trochę w tym racji jest - przy tej sile hamowania te klocki szły we wióry :), więc może to powodowało coraz słabszą pracę tłoczków. Z drugiej strony chyba producent wie co robi montując takie, a nie inne elementy w swoim sprzęcie? Tak wiem, jestem naiwny ;). Tylne klocki mi się kończyły, więc założyłem teraz półmetaliki firmy Zeit - pierwsze wrażenie - hamulec pracuje jeszcze lepiej.
To by było na tyle pseudo-recenzji, zaznaczam, że jestem sprzętowym laikiem i o graty raczej nie dbam więc pewnie jak zwykle zrobiłem coś źle :). Krótko i zwięźle - praca jest fantastyczna, mogły by być jednak mniej 'obsługowe'. Powyższy wpis jest na zasadzie 'nie znam się ale się wypowiem' - mimo wszystko może komuś się przyda. Czytelników bloga muszę niestety zmartwić - zamierzam publikować więcej tego typu 'wynurzeń' :).
Niestety znowu
Czwartek, 17 kwietnia 2014 · dodano: 17.04.2014 | Komentarze 2
Kozak trailer RAD COMPANY, z każdym filmem koła rowerów mają coraz mniej kontaktu z podłożem :)Przeprosiny z "szosą"
Wtorek, 15 kwietnia 2014 · dodano: 15.04.2014 | Komentarze 0
Lens pokazuje jak walić po kablach:Jazia Góra
Sobota, 12 kwietnia 2014 · dodano: 13.04.2014 | Komentarze 5
Pogoda się upodliła, czasu też nie miałem za wiele - więc ogólnie jakoś tak bez zajawki na dalszą jazdę. Jak tak mam to zawsze jadę na północ od Rzeszowa, żeby na luzie pojeździć po płaskich terenach. Pojechałem najpierw do rezerwatu Bór, głownie po to by testować jak pracuje kamerka mocowana na kierownicy i na kasku. Potem w ramach odkrywania nowych miejsc ruszyłem na Jazią Górę, czyli wzniesienie w okolicy Stobiernej, niedaleko opuszczonej stadniny przy drodze S-19, liczące sobie 250 m.n.p.m :). Oczywiście miejsce nie posiada kompletnie żadnych walorów turystycznych ale ja tak czasem mam, że znajdę jakiś punkt na mapie to muszę go odwiedzić i ogólnie lubię się szwendać po mrocznych, zapomnianych przez ludzi miejscach :).Jazia Góra na horyzoncie :)
Zaatakowałem Jazią od złej storny, bo od mokradeł :), więc było trochę paryi i klimaty podobne do pamiętnej dla mnie wyprawy na Julin. Później wskoczyłem już na dobrej jakości leśne drogi. Mocno średni wypad - głownie ze względu na cholerne zimno, cieplej chyba bywało w lutym.
+7km ze środy.
Uwielbiam zapach EPO o poranku
Wtorek, 8 kwietnia 2014 · dodano: 08.04.2014 | Komentarze 7
Jak nie wiem co napisać w tytule, to zawsze wymyślam jakąś głupotę i wtedy więcej ludzi czyta te moje wypociny. Wczoraj zorientowałem się, że w środę na Podkarpaciu kolejne załamanie pogody, postanowiłem więc skorzystać ze swojego prawa 'urlopu na MTB'. Udało mi się też załatwić transport do Czarnorzek. Rano śniadanie - białka z jajka, aminokwasy z kiełbasy, witaminy E, P oraz O - tak aby Lens A. był ze mnie dumny, potem zapakowałem rower do auta znajomego i jazda. Ubrałem się na zapowiadane 20 stopni ciepła, niestety jak wyjeżdżałem z parkingu w Czarnorzekach po 8 to było ledwie 10, na szczęście asfaltowy podjazd na Suchą Górę (585 m.n.p.m) należycie mnie rozgrzał. Na Suchej byłem w zeszłym roku (mtb-melanż rocznik 2013), a dziś postanowiłem zjechać tak jak wtedy podjeżdżałem bo był to bardzo przyjemny singiel. W końcu trafiłem na pomnik przyrody - źródło "Mieczysław".Pomnik przyrody, źródło "Mieczysław"
Podobno ta kałuża ma 10 metrów głębokości. Ciekawe czy gdzieś bije źródło "Janusz"?
Po zjechaniu z Suchej powróciłem na parking i ruszyłem na pobliski Dział - wzgórze oznaczone jako punkt widokowy. Wg tablicy informacyjnej roztacza tu się wspaniały widok na Beskid Niski - niestety ze względu na spore zamglenie musiałem się zadowolić widokiem na Krosno w kotlinie.
Punkt widokowy na Dziale (515 m.n.p.m)
Wracając z Działu zahaczyłem jeszcze o Sokoli Grzbiet, gdzie znajduje się zespół całkiem sporych skał, które nie stanowią terenu rezerwatu Prządki. O ich istnieniu dowiedziałem się z mapy.
Skały na Sokolim Grzbiecie
Dalej już rzut beretem do rezerwatu Prządki. Ostatni raz byłem tu pieszo 5 lat temu. Ogrom ostańców skalnych nadal robi na mnie wrażenie. Specjalnie wybrałem taki dzień na wizytę tutaj - żeby było pusto i bez turystów. Udało się - nie spotkałem zupełnie nikogo, a przecież to bardzo popularne miejsce.
Ostańce skalne w rezerwacie Prządki #1
Ostańce skalne w rezerwacie Prządki #2
Korzenie w rezerwacie Prządki
Ruszyłem dalej czarnym szlakiem w kierunku Odrzykonia, jego odcinek zaraz za parkingiem .... nie spodziewałem się tutaj takiego hardkoru :). Stromo i sekcje korzenne takie że MASAKRA! Nie oczekiwałem tu niespodzianek, jechałem dość szybko, jak wpadłem na pierwsze większe skupisko korzeni to aż mi plomby w zębach zadzwoniły. Końcowej ścianki z korzeniami to już myślałem, że nie zjadę i zaliczę spektakularne OTB - korzenie i glina były mokre, ale było zbyt późno, żeby się zatrzymać - miałem farta, 150 mm skoku zrobiło swoje ale amor chyba dobiłem. Wylazłem z powrotem na górę żeby poćwiczyć co niektóre sekcje, co zaowocowało kilkoma słitfociami.
Słitfocia rowerowa
Linio, linio, gdzie jesteś? Ratunku!
Obiektyw wypłaszcza (ROZKIMNA: a może to nie obiektyw wypłaszcza a ludzki umysł 'wystromia' ? :)). Ta ostatnia ściana jest prawdziwa franca - zwłaszcza dziś, bo było mokro. Próbowałem ją na różne sposoby, z różnym skutkiem. Na pewno jeszcze kiedyś tu wrócę - drugiej takiej w okolicy Rzeszowa to ze świeczką szukać. Chciałbym mieć taki zjazd pod domem.
Po paru zjazdach miałem nogi jak z waty. Pojechałem dalej czarnym do Odrzykonia, pod miejscowym sklepem zjadłem drugie śniadanie z widokiem na ruiny zamku Kamieniec.
XIV zamek Kamieniec, znany z Zemsty
Tutaj także nie było turystów, chyba nawet jeszcze nie sprzedają biletów. Po krótkim odpoczynku wbiłem na niebieski szlak prowadzący na Królewską Górę (554 m.n.p.m).
Zamek Kamieniec z niebieskiego szlaku na Królewską Górę
Podjazd był dość krótki. Na szczycie wpisałem się do książki PTTK. Fajnie te pagóry wyglądają o tej porze roku - co prawda brak liści ale za to dobre widoki na okolicę. Gdy byłem na Królewskiej rok temu, jadąc z Rzeszowa (mtb-melanż rocznik 2013), podobała mi się stromizna zielonego szlaku z Węglówki, wtedy tam pchałem, dziś postanowiłem tu zjechać. Faktycznie jest fajnie - na początek krótka ścianka, potem zjazd szybkim zawijasem. Zabawę psuły jedynie spore ilości błota. Po wyjeździe z lasu przywitał mnie widok charakterystycznego kształtu wzgórza Czarny Dział (516 m.n.p.m).
Czarny Dział, Kiczora
Patrząc na poziomice na mapie wydaje się, że wschodnie zbocze jest dość strome - niestety nigdy tam nie dotarłem, bo nie chciało mi się walczyć z tą syfską drogą zwózkową, która biegnie grzbietem wzgórza. Dziś też nie miałem na to zajawki i objechałem pagór szutrem po zachodnim stoku, zacząłem podjazd na Brzezankę. Gdy wpełzałem na Brzezankę podczas pamiętnego mtb-melanżu w 2012 roku podobał mi się dziewiczy singiel czarnego szlaku prowadzący do Godowej. Obstawiałem, że został zniszczony przez jakąś wycinkę, mimo wszystko postanowiłem go dziś odnaleźć. Dojechałem do skrzyżowania czarnego szlaku z zielonym - w 2012 wnosiłem tu rower na plecach, ze względu na strome zbocze góry i kompletny bark szlaku. Dziś zobaczyłem tu lekki zarys ścieżki, więc postanowiłem zjechać. Udało się może z 50m bo zaczęły się krzaki. Gdyby tu był singiel jak na szlak turystyczny przystało to była by to najdłuższa ściana w okolic - jakieś 80m stromo w dół. Sprowadziłem do drogi zwózkowej i odnalazłem swój singiel. Niestety dziewiczy pozostał jedynie na krótkim odcinku - w dolnej części jego niewinność skalał ciężki sprzęt.
Z Godowej podjechałem kawał na Kopalinę. Z okolicy stacji meteo zobaczyłem już Rzeszów a to zawsze dodaje mi sił.
Kopalina, w oddali widać już Rzeszów
Dalej byłe Góra Zamkowa i zjazd singlem do Czudca i pozostał jedynie mały hop przez Grochowiczną. Zjechałem do Lutoryża koło kapliczki ale na dole zaskoczyła mnie potężna wycinka. Dewastacja lasu jest na taką skalę, że aż się przez moment całkiem zgubiłem, a przecież jeździłem tam od lat :). Wygląda mi to na przygotowania pod budowę drogi S-19, która ma lecieć jakoś w tej okolicy. Kolejny fajny zjazd odszedł do lamusa.
Do Rzeszowa wróciłem przez Boguchwałę i ze względu na wizytę w Rebike musiałem zaliczyć najżmudniejszy odcinek dziś - ścieżkę rowerową nad Wisłokiem.
Pomimo ponad 1200m przewyższenia nie ujechałem się jakoś bardzo - po sobotnich, sanockich mega-wypychach dzisiejsze podjazdy to jednak mały pikuś.
+7km z poniedziałku.