Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
49.48 km 38.00 km teren
04:46 h 10.38 km/h:
Podjazdy:1669 m

Słonne czyli sztuka wypychu

Sobota, 5 kwietnia 2014 · dodano: 06.04.2014 | Komentarze 5

Góry Słonne, pasmo należące do Gór Sanocko-Turczańskich odwiedziłem w zeszłym roku i podobało mi się, postanowiłem więc tu wrócić. W międzyczasie doczytałem sobie trochę o nich i okazało się, że ostatnio zaliczyłem ledwie namiastkę atrakcji jakie znajdują się na tych terenach. Tym razem towarzyszył mi Łukasz, który zabrał fula, więc wiadomo, że szarż na zjazdach nie zabraknie :). Wyjazd z Rzeszowa o nieludzko wczesnej porze, ponad godzina jazdy samochodem do Sanoka, cholernie ciężki plecak, a mimo wszystko z parkingu wyruszamy ze sporą werwą.

No to ruszajmy
No to ruszajmy

Początek czerwonego szlaku po wjeździe do lasu niestety jest aktualnie zniszczony przez wycinkę. Pamiętam jak w tamtym roku jarałem się tym odcinkiem - teraz niestety zalegają tam ścięte drzewa, masa gałęzi, syfu, wszystko porozjeżdżane przez ciężki sprzęt. Szkoda.

Na początku lesnego odcinka szaleje wycinka
Na początku lesnego odcinka szaleje wycinka

Na szczęście wyżej jest już lepiej. Zaczyna się konkretna jazda, ten wspaniały singiel pozostał tu w nienaruszonym stanie - pytanie na jak długo? 

Doskonałej jakości szlak czerwony w okolicy Orlego Kamienia
Doskonałej jakości szlak czerwony w okolicy Orlego Kamienia

Zawsze w takich chwilach zastanawiam się co daje obszarom leśnym status rezerwatów, czy parków krajobrazowych. Chyba nic - bo na pewno nie chroni ich przed piłami drwali i ciężkimi maszynami. Zeszłotygodniowa wizyta w Magurskim i stan szlaku na Branie z Olchowca przekonała mnie, że nawet status Parku Narodowego niewiele w tej kwestii zmienia.

Panorama na Sanok
Panorama na Sanok

Jazda po tych singlach bardzo podoba się Łukaszowi - gna jak by hamulce nie istniały. Kamienie, korzenie, bardzo sucho - warunki do jazdy idealne, aczkolwiek po wyjechaniu na pasmo dokuczał lodowaty wiatr wiejący ze wschodu. Do Orlego Kamienia (518 m n.p.m.) dotarliśmy dość szybko.

Orli Kamień
Orli Kamień

W zeszły roku pojechałem stąd czerwonym dalej na wschód. Tym razem decydujemy się na zjazd żółtym szlakiem w kierunku miasta. Na forum emtb.pl ktoś napisał, że ten szlak jest "trochę rąbankowy" i jest na nim "kilka ścianek" - cóż ... sprawdziło się :). Polecam ten szlak wielbicielom mocniejszych wrażeń i posiadaczom dobrych hamulców. Jest kilka konkretnych ścian - dość technicznych ze względu na korzenie i sporo luźnych kamieni. Zjeżdżało się świetnie, adrenalina waliła po kablach. Zjechaliśmy wszystko, Łukasz poradził sobie bez reverba, na wysuniętej sztycy. Zazdroszczę tego szlaku mieszkańcom miasta Sanok!
Gdy to dobro się skończyło ruszyliśmy asfaltem w stronę Lisznej, by dotrzeć do zielonego szlaku, który zaprowadził nas na wzgórze Granicka (575 m n.p.m.), część tzw. Pasma Olechowskiego. Początek szlaku na wzgórze dość nieciekawy ale na górze czekała nas bardzo przyjemna jazda po grzbiecie pasma - strome zbocza i wijący się między nimi singiel. Jazda tam bardzo przypominała mi rezerwat Herby. Południowy stok góry zajmuje rezerwat buczyny karpackiej "Polanki" ale my dotarliśmy tu aby zobaczyć sporych rozmiarów, zbudowaną z piaskowca skałę Duży Kamień. 

Rezerwat Polanki, jeszcze w pełni sił
Rezerwat Polanki, jeszcze w pełni sił

Niestety jak to często bywa - poniósł nas zjazd - i skałę minęliśmy, a wracać nam się już nie chciało. Ruszyliśmy zielonym szlakiem w kierunku wsi Bykowce. Zjazd był by przyjemny, ze względu na dość strome odcinki, niestety - na szlaku zalega sporo gałęzi i mnóstwo liści przykrywające kamienie - trzeba było więc uważać. Z Bykowca ruszyliśmy asfaltem przez Załóż do Sobienia. Sobień jest to niewielkie wzgórze, z rezerwatem przyrody oraz ruinami niewielkiego zamku. Początki warowni datowane są na XIV wiek. Ze względu na swoje położenie, zamek wydaje się być trudny do zdobycia, ta sztuka udała się jednak aż dwukrotnie Węgrom na przełomie XV i XVI wieku - od tego czasu obiekt popadł w ruinę, w XVIII wieku był jeszcze krótko schronieniem dla grupy Konfederatów Barskich.

Dark Biker comback, in da hauuuuusssss!
Dark Biker comback, in da hauuuuusssss!

Jest to miejsce warte odwiedzenia. Ruiny być może nie są imponujących rozmiarów ale za to zbudowano tu taras ze wspaniałą panoramą na okolicę i płynącą w dole rzekę San. Spędziliśmy tu dłuższą chwilę robiąc zdjęcia, kręcąc filmy i ciesząc oczy tym fenomenalnym widokiem.

W ruinach #1
W ruinach #1

W ruinach #2
W ruinach #2

Platforma widokowa na Sobeniu, w dole San
Platforma widokowa na Sobeniu, w dole San

Teraz czekał nas powrót na główne pasmo Gór Słonnych, czyli z wysokości 350 m.n.p.m musilismy się wywindować na 658. Aby to zrobić wybraliśmy szlak zielony ale akurat tego odcinka nie mogę polecić - aż do samej góry wiedzie on po mocno zdezelowanych drogach zwózkowych, w jednym miejscu trzeba odbyć stromy wypych przez tęgą paryję. Po dotarciu na Przysłup (658 m.n.p.m) pierwotnie mieliśmy jechać pasmem na wschód aż do Słonnego i zjechać czerwonym do Rakowej, niestety zaczynało nam brakować czasu, zaczęliśmy więc od razu zjeżdżać na północ szlakiem zółto-czarnym. Szlak był taki sobie (miejscami jazda po osie w liściach) ale swoje zadanie spełnił - zaprowadził nas dość szybko do malowniczo położonej miejscowości Tyrawa Wołska. Następnie czekało nas parę kilometrów asfaltu przez piękną dolinę - wspaniałe, wręcz idylliczne miejsce, dla takich miejscówek warto się tak mordować :). Z Hołuczkowa zaczęliśmy kolejny dziś powrót na pasmo, w teorii wydawał się on być najkrótszy - w praktyce okazał się być najcięższy. Niebieski szlak, zwany jest 'szlakiem ikon' ale powinien raczej nosić nazwę szlaku dla masochistów, bo znajduje się na nim przegląd chyba całej, kolczastej flory podkarpacia :). Początek szlaku przywitał nas krzakami dzikich róż, następnie jakieś skarłowaciałe drzewka z kolcami o długości 2cm i na koniec klasyk - jeżynowa alejka. Dodam jeszcze że większość trasy na Słonną to był długi, tęgi stromy wypych - także dało nam popalić. Zjazd tam mógłby być interesujący ze względu na tę stromiznę ale bez nagolenników bym nie zaryzykował :).

Okolice Hołuczkowa
Okolice Hołuczkowa

Od Słonnej zaczęła się bardzo przyjemna jazda pasmem, którym wróciliśmy do Orlego Kamienia. Stąd obraliśmy szlak niebieski w kierunku Mędzybrodzia. Zaczęło się od łagodnej ścianki, spodziewałem się zjazdu aż do asfaltu - niestety odcinek okazał się być mocno interwałowy. Normalnie bym się cieszył ale teraz byłem mocno dojechany, każdy podjazd 'bolał'. Szlak był wyborny ale ze względu na zmęczenie ucieszyłem się na widok asfaltu. Powrót do auta i ładowanie kalorii w miejscowym MakDonaldzie. Sanok to niesamowite miasto, ścisłe centrum od stromych szlaków Gór Słonnych dzieli dosłownie kilkanaście minut - idealne miejsce do trenowania szerokiego spektrum umiejętności mtb. Strava wyliczała ponad 1600 metrów w pionie - to najwięcej w tym roku. bardzo udany wypad.

Jeszcze słowo o doświadczeniach z kamerką. Tym razem pozycja była ok ale dużo jeździliśmy dziś po korzeniach i "telewizorach" i właśnie w takich miejscach nagrywałem. Filmowanie z klaty to chyba nie jest dobra opcja na rower albo z tym uchwytem jest coś nie tak - wszystko trzęsie niemiłosiernie, nie da się tego oglądać na trzeźwo. Wygląda na to, że najlepszym statywem na rowerze jest jednak .. łeb bajkera ... i z tej pozycji spróbuję nagrywać kolejne edity.




Dane wyjazdu:
42.00 km 12.00 km teren
02:30 h 16.80 km/h:
Podjazdy:303 m

Czwartkowa, prawie dzienna

Czwartek, 3 kwietnia 2014 · dodano: 03.04.2014 | Komentarze 3

Jestem wielkim fanatykiem zmiany czasu na letni - dziś w końcu udało się po pracy pojeździć trochę w terenie przy świetle dziennym - obskoczylłem lasek na Słonecznym Stoku. Z każdym dniem będzie tylko lepiej!
Clementez nagrał edita do muzy Pennywise? Nawet gdyby to było słabe, to nie mogło tego zabraknąć na tym blogu:

ESCAPE - Anfiteatro - Chile with Jérôme Clementz
from Jérémie Reuiller on Vimeo.


Dane wyjazdu:
18.00 km 0.00 km teren
01:00 h 18.00 km/h:
Podjazdy: m

Lipa-edit

Wtorek, 1 kwietnia 2014 · dodano: 01.04.2014 | Komentarze 6

No to zmordowałem krótki edit z sobotniego Beskidu. Co prawda w przeszłości zmontowałem już kiedyś filmik rowerowy ale korzystałem wtedy z materiału nagranego przez kogoś innego. Tym razem wszystko nagrywałem sam i co tu dużo mówić … trochę zmaściłem :). Właściwie to miałem tego nie upubliczniać ale czułem się zobowiązany wobec chłopaków, których pół wyrypy „stresowałem” obiektywem.
Wnioski na przyszłość:
* zawsze nagrywać w najwyższej jakości (!!!!!!) - w sobotę ustawiania kamerki miałem wręcz karygodne
* dopracować jeszcze kąt mocowania kamery na klacie, zwłaszcza przy zjazdach
* popracować nad ustawianiami programu, którego używam do klejenia filmów - mimo wszystko film stracił zbyt dużo na jakości po wysłaniu na jutiuba
* wszelkie widoki i panoramy nagrywać z mini statywu, a nie z ‚klaty' (żal „ujęć" z wieży na Baranim)
* kamera wypłaszcza zjazdy (norma) i podjazdy - śmiesznie to wygląda w moment jak pcha się rower albo pedałuje na młynku, wydaje mi się, że mocowanie 'na klatę' jeszcze bardziej ten efekt pogłębia
* uchwyt na latarkę trzeba zdjąć z kierownicy :)
* przydało by się skrócić przewody hamulców i reverba ;)
* trzeba wyczyścić buty do telewizji hehe
Bardzo bym chciał powiedzieć, że to edit ‚na bogato’, 26 kamer w tym z 4 helikopterów, w jakości 4k, kręcony na pustyni Virgin Utah z udziałem roznegliżowanych 'króliczków' pejboja ale niestety … Nawet dużych prędkości tam nie ma bo brak umiejętności, teren nieznany i plecak za ciężki. Pozostaje liczyć, że Beskid Niski obroni się sam :). BAJKSTATS PEEL EKSKLUZIV:

Polecam od razu przełączyć „720p HD” i nie oglądać na pełnym ekranie - wtedy jest ciut lepiej :).

Dane wyjazdu:
40.00 km 30.00 km teren
03:25 h 11.71 km/h:
Podjazdy:932 m

Beskid Niski końcem marca

Sobota, 29 marca 2014 · dodano: 30.03.2014 | Komentarze 4

Beskid Niski odkładałem aż się zazieleni, czyli pewnie tak do połowy kwietnia ale skoro pojawiła się opcja wyjazdu 'na krzywy ryj' i sprzyjająca pogoda to postanowiłem skorzystać. Z  SebastianemJackiem i  Łukaszem w sobotni poranek ruszyliśmy żółtym szlakiem z Tylawy w kierunku Olchowca. Celem był szczyt Baranie oraz przejechanie sporego kawałka pasma granicznego. Pierwsze kilometry żółtego szlaku to jazda przez przyjemną typowo beskidzką dolinkę - brakowało mi bardzo takich klimatów przez zimę. Po paru kilometrach napotkaliśmy spore, bobrowe żeremie oraz pierwszą przeprawę przez dość głęboki strumień.

W roli mięsa armatniego
W roli mięsa armatniego

Oczywiście nie mogłem przepuścić okazji, żeby nie pośliznąć się na glinie i przemoczyć doszczętnie lewego buta - cóż, życie - chłopaki przynajmniej mieli ubaw :). Ogólnie podczas tej wyrypy przeprawialiśmy się przez różnego rodzaju strumienie i rozlewiska baaardzo wiele razy i na różne sposoby, dobrze że było naprawdę ciepło :). Nie brakowało również ton błota no ale spodziewaliśmy się tego. 

Kamienny most i cerkiew w Olchowcu
Kamienny most i cerkiew w Olchowcu

Początek z Olchowca to szuter ale od wjechania do Magurskiego PN zaczęła się jazda po dość zniszczonej przez ciężki sprzęt leśnej drodze. Końcówka szlaku przed Baranim to konkretna stromizna, więc był już typowy dla górskich wypraw - wypych, chociaż Sebastian zajechał naprawdę wysoko. Baranie (po  słowacku Nástavok; 754 m n.p.m.), to szczyt Beskidu Niskiego leżący w granicy Polsko-Słowackiej, na którym znajduje się 17 metrowa, drewniana wieża widokowa zbudowana w 2006. "Drewniana" i "zbudowana w 2006" nie wróżyło zbyt dobrze ale to naprawdę solidna konstrukcja.


Wieża widokowa na Barnim (754 mnpm)
Wieża widokowa na Barnim (754 mnpm)

Widoki z niej to czysta poezja, Beskidu esencja, powód dla którego warto się tak mordować z tym wypychaniem roweru :).
W kierunku na zachód
W kierunku na zachód © tmxs

Słowacka strona
Słowacka strona © tmxs

Przykampiliśmy tam chwilę, była czas na foty i żarcie, a potem zaczęła się prawdziwy konkret: szlak granicznym na wschód, na Barwinek! Jazda tym szlakiem była po prostu genialna. W 80% był to suchuteńki, bardzo urozmaiconym singiel, który nie stracił na jakości nawet jak opuściliśmy tereny parku narodowego.

Świetnej jakości singiel na szlaku granicznym
Świetnej jakości singiel na szlaku granicznym

Szlak godny polecenia miłośnikom MTB - zjazdy bajeczne, podjazdy wymagające. Interwałowo góra-dól, miejscami dobre widoki na okoliczne pasma i właściwie to minimalne ilości błota. 

Podjazdy, podjazdy, podjazdy
Podjazdy, podjazdy, podjazdy

Zjazdy nie były jakoś bardzo wymagające techniczne ale było się gdzie wyszaleć. W momencie gdy myślałem, że szlak już mnie niczym nie zaskoczy, przed samym Barwinkiem trafiła się bardzo długa i całkiem stroma ściana. Idealne zwieńczenie 10km wspaniałej, górskiej jazdy. W końcu dotarliśmy do Barwinka, przejścia granicznego Polska-Słowacja.

Strona SK
Strona SK

Strona PL
Strona PL

Pierwotnie mieliśmy jechać jeszcze parę km dalej granicą na Jałową Kiczerę, ale ze względu na lekką obsuwę czasową zdecydowaliśmy się na lżejszy wariant. Z Barwinka, przez kolejną urokliwą beskidzką dolinę udaliśmy się do miejscowości na której nazwie łamałem sobie język cały dzień: Zyndranowej.

Klimat beskidzkich dolinek
Klimat beskidzkich dolinek

W Zyndranowej znajduje się ciekawy Skansen Kultury Łemkowskiej. Łemkowie to grupa etniczna licznie zamieszkująca Beskid Niski przed okresem masowych wysiedleń po 2 wojnie, nieliczni zamieszkują te tereny do dziś. Skansen to bardzo klimatyczne i godne polecenia miejsce - znajduje się tam łemkowska kurna chata, kuźnia, stajnia, kapliczka, trochę pozostałości z wojny.

Achtung! Beczka Wermachtu!
Achtung! Beczka Wermachtu!

MTB kampa w skansenie
MTB kampa w skansenie

Ze skansenu asfaltem wróciliśmy do Tylawy.
Oczywiście nagrałem trochę materiału na kamerce niestety  popełniłem dziś kolejne błędy. Tym razem kąt kamerki był ok - dopóki siedziałem na wyciągniętej sztycy. Przy pozycji zjazdowej nadal jest zbyt nisko. To jednak nic - na tygodniu bawiłem się ustawieniami i zapomniałem ich zmienić - dlatego wszystko nagrałem w jakości 'średniej' zamiast 'najwyższej' i to niestety widać. Kolejne lekcje z kręcenia MTB POV odrobione, będzie tylko lepiej. Zobaczę czy da się z tego sklecić cokolwiek.
Ogólnie to był naprawę świetna wyrypa, dzięki za jazdę Panowie!
O moich poprzednich wycieczkach po Beskidzie Niskim poczytać można  TUTAJ
Wideo:




Dane wyjazdu:
31.00 km 0.00 km teren
01:35 h 19.58 km/h:
Podjazdy: m

Złote Maliny

Wtorek, 25 marca 2014 · dodano: 25.03.2014 | Komentarze 2

Przejrzałem wszystko co nakręciłem kamerką w sobotę i zmuszony jestem samemu sobie przyznać Złote Maliny we wszystkich możliwych kategoriach. Nie nadaje się to do niczego, no chyba, że do filmu pt "Dzień z życia Mostka Eastona i jego przyjaciela Kenda Nevegela". To właśnie widać na wszystkich filmikach, czasem jeszcze siodełko, jak jechałem po czymś stromym. Szkoda, bo jestem pozytywnie zaskoczony jakością nagrań - na pewno nie jest to najlepsza kamerka na rynku ale do moich zastosowań w zupełności wystarczy. Wiele rzeczy można by w tym sprzęcie oraz mocowaniach poprawić (może kiedyś skrobnę krótką recenzję) ale jak za tę kasę - jest naprawdę ok. Szerokokątny obiektyw wypłaszcza ale nie jest tak źle:
Ściana na Chełmie
Ściana na Chełmie © tmxs

Dziś mi się nie chciało iść jeździć, bo już się oczesałem w tym roku tych nocnych asfaltów, a pogoda też się pogorszyła. Mimo wszystko coś tam pojeździłem, właśnie po to, żeby pobawić się kamerką i wyczaić najlepsze ustawienia dla różnego typu mocowań - także następnym razem będzie lepiej.

Dane wyjazdu:
52.00 km 32.00 km teren
04:33 h 11.43 km/h:
Podjazdy:1156 m

Dzień, w którym zaczął się sezon

Sobota, 22 marca 2014 · dodano: 22.03.2014 | Komentarze 9

Wszystko, wcześniej było jedynie przygotowaniem :). Dzień ten zaczął się dla mnie bardzo wcześnie - tzw sprawy życiowe wymagały załatwienia przed mtb. Gdy już się ogarnąłem to nie zastanawiałem się zbyt długo - pierwszy raz w tym roku zalałem bukłak, zapakowałem rower w auto i pojechałem do Frysztaka. W nocy spałem jedynie 3 godziny. Jak przed jazdą nie pośpię chociaż ze 6 to słabo mi się jedzie, wiedziałem więc, że będzie ciężko ale grzechem było by nie wykorzystać takiej pogody. Z Frysztaka chciałem zdobyć Bardo (534 mnpm) - najwyższe wzniesienie Pogórza Strzyżowskiego należące do pasma Klonowej Góry. Byłem tam 2 lata temu (mtb-melanż - wyśmienity rocznik 2012) i już wtedy wiedziałem, że wrócę. Na początek zielony szlak, 3 km podjazdu na rozgrzewkę i znalazłem się w lesie, poczułem ten niesamowicie kojący dla duszy klimat pogórz. W lesie dość sucho aczkolwiek na szlakach od północnej strony  wzgórz miejscami jeszcze sporo kałuż. Całkiem sprawnie dotarłem na Bardo, liście jeszcze nie wzeszły, więc było dość widokowo.

Widok z Barda w kierunku północnym
Widok z Barda w kierunku północnym 

Pokręciłem się to trochę, wybadałem zjazdy zielonym i niebieskim szlakiem w kierunku północnym.  Bawiłem się kamerką ale niestety - chyba nic ciekawego z tego nie wyniknie - rano odebrałem z paczkomatu mocowanie na klatę, nie miałem czasu go przetestować i jeździłem z kamerką nacelowaną na przednie koło :) - cóż, dopiero się uczę.
Ogólnie szlaki w pasmie Klonowej Góry są chyba dość mało uczęszczane, miejscami zarośnięte, zawalone gałęziami. Ruszyłem niebieskim szlakiem w kierunku góry Chełm, zjazd z pasma okazał się bardzo przyjemną ścianką, niestety dalej było jakiś kilometr lekkiej paryi. W końcu dotarłem do nieczynnego kamieniołomu - a tam mega ściany. Zjechałem jedną po linii wyjeżdżonej przez quad ale druga po głazach i ta większa przy miejscu biwakowym ... kurde, dla mnie to jest poziom-rempejdż :). 
Ściany w kamieniołomie
Ściany w kamieniołomie

Przymierzyłem się i do jednej i do drugiej ale wymiękłem. Na pewno są do zjechania ale póki co jestem za cienki w uszach na takie ryzyko :). Ściany na Bani to przy tym dziecinna igraszka - jak na to patrzę to widzę sens w dwupólkach i fulfejsach :). Ruszyłem dalej i dotarłem do kapliczki, gdzie duże wrażenie zrobiło na mnie bardzo strome północne zbocze góry. 

Kapliczka na Chełmie
Kapliczka na Chełmie

Dalej bardzo przyjemny zjazd do Stępiny. Stąd miałem zaatakować ścieżki przyrodnicze rezerwatu Herby znajdujące się w jego części po zachodniej stronie Bramy Frysztackiej, bo nigdy tam nie byłem, a na mapie wygląda to nawet na strome. Niestety, zdałem sobie sprawę, że przez błądzenie na Bardzie i zabawę kamerką jechałem 20km przez 3 godziny, a jeszcze chciałem pojechać dziś całą Jazową.
Fragment Pasma Jazowej
Fragment Pasma Jazowej

Ruszyłem więc asfaltem przez Stępinę, obok hitlerowskich bunkrów, prosto na niebieski szlak do Wiśniowej. Po przeprawie przez Wisłok ruszyłem podejściem na Herby.

Kładka nad Wisłokiem w Wisniowej
Kładka nad Wisłokiem w Wisniowej

Wytarabaniłem się na górę i zacząłem jazdę pasmem. Bateria w kamerce się wyczerpała, więc w końcu mogłem jechać bez zabawy w Spilberga :). W rezerwacie Herby, czyli wyznaczonym fragmencie pasma Jazowej byłem w listopadzie ubiegłego roku ( mtb-melanż, rocznik 2013), wtedy było mokro, a dziś - kompletna susza. Gdyby wtedy ktoś powiedział mi, że będę tu jeździł w marcu w jerseyu i krótkich spodniach pewnie kopnął bym się w czoło.

Sucha Jazowa #1
Sucha Jazowa #1

Sucha Jazowa #2
Sucha Jazowa #2

Po przejechaniu Herbów pojechałem całe pasmo aż do zjazdu do Rzepnika. Jazda szlakiem bardzo przyjemna - poza nielicznymi fragmentami po-ścinkowymi. Teraz gdy nie ma liści widać jak niebieski szlak wiedzie przez kolejne wierzchołki pasma oraz to jak jest ono rozległe. W wielu miejscach naprawdę dobre widoki, zwłaszcza w północnym kierunku - w lecie tego się nie uświadczy. Natrafiłem nawet na leśny grób rodziny rozstrzelanej przez niemiecko-ukraińską policję w czasie II wojny. Z Rzepnika powrót do samochodu asfaltem z ładnym widokiem na położony na wzgórzu Frysztak. Widok z parkingu:

Brama Frysztacka
Brama Frysztacka 

No to pierwszy 'samochodowy' wypad w tym roku za mną. Tempo żółwie ale cieszę się, że w tak mizernej dyspozycji dałem radę pojechać coś z przewyższeniem ponad 1000m. Momentami było ciężko ale warto było się pomęczyć :).




Dane wyjazdu:
39.00 km 5.00 km teren
02:05 h 18.72 km/h:
Podjazdy: m

Serwery będą płonąć

Czwartek, 20 marca 2014 · dodano: 20.03.2014 | Komentarze 3

Wczoraj stałem się właścicielem kamerki CamOne Inifnity - niemieckiego konkurenta Gopro 2, który jest tańszy o połowę. Kamerka jest mniejsza od Hero2 i praktycznie wszystkie systemy uchwytów ma 'zerżnięte' od Gopro - łącznie z rewelacyjnym mocowaniem na klatę. Ciekawy sprzęt, na razie bawię się nią i poznaję możliwości ale wkrótce zacznę umieszczać swoje filmowe mtb-nieogary to serwery jutiuba zapłoną! :) Nie będę tachał tego na każdą wycieczkę, bo jednak wolę jeździć niż udawać reżysera ale może parę biednych ujęć się nakręci. Cokolwiek bym z tym sprzętem nie zrobił i tak nie będzie to tak dobre jak to:

Deity: Enduro Is Going Downhill
from deity on Vimeo.




Dane wyjazdu:
45.00 km 5.00 km teren
02:18 h 19.57 km/h:
Podjazdy: m

Ciepła nocna

Wtorek, 18 marca 2014 · dodano: 18.03.2014 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
20.00 km 10.00 km teren
01:16 h 15.79 km/h:
Podjazdy: m

Za krótko

Sobota, 15 marca 2014 · dodano: 15.03.2014 | Komentarze 1

Gdyby dziś było tak jak wczoraj to była by tęga wyrypa ale pogoda oczywiście ma w nosie moje plany i robi swoje. Rano wyrwałem się na chwilę na rower, żeby skorzystać jeszcze z tych wyśmienitych warunków zanim znowu za króluje błoto. Porobiłem trochę kółek w pobliskich laskach. O ile końcem roku te miejscówki mi wychodzą bokiem to teraz po przerwie jest dobra zajawka. Tym bardziej, że amor, damper i ogólnie zawieszenie pracują wyśmienicie. Punktualnie o 10 zaczęło kropić, więc trzeba było niestety wracać do domu.
Przyjemne:
Mitch Chubey Shreds the Sea To Sky from Scott Secco on Vimeo.



Dane wyjazdu:
75.00 km 38.00 km teren
05:10 h 14.52 km/h:
Podjazdy:1147 m

To jest klasyk

Czwartek, 13 marca 2014 · dodano: 13.03.2014 | Komentarze 6

Wstaję rano, sprawdzam prognozę pogody - SZOK - deszcz w sobotę. Szybka decyzja - trzeba jechać jakieś mtb, skorzystać z tych doskonałych warunków. W Rzeszowie jak chcę pojechać gdzieś dalej, a nie mam pomysłu to z reguły jadę na Wilcze - czyli najbliższy pagór o wysokości przekraczającej 500 m.n.p. Co prawda ostatnio Wilcze przedawkowałem ale to było dawno, a zima to najlepszy odwyk. Przed 9 wyjazd i ogień. Jazda przez Budziwój potrafi zniszczyć każdą mtb zajawkę ale nie dzisiaj! Jadąc na Wilcze zawsze warto odwiedzić spoko miejscówki po drodze, więc po asfaltowym koszmarze Budziwoja przychodzi pora na Przylasek, gdzie kręcę parę kółek po co ciekawszych ścieżkach ale szybko jadę dalej, bo bardzo dużo ludzi wybrało się dziś po wodę do źródełka - normalnie kolejka się ustawiła :). Dalej nadłożyłem kilka kilometrów żeby odwiedzić ściany na Bani, żeby zobaczyć czy wycinka w tym rejonie się skończyła i faktycznie jest tam czysto. Ściany po zimie wyglądają łagodniej, korzenie tak bardzo nie wystają, zjazd dalej jest oczywiście dość hardkorowy i adrenalina wali po kablach ale jakoś mniej groźnie to wygląda. Dodatkowo stok jest słabo nasłoneczniony i była tam dziś bardzo ślisko, więc nie obyło się bez podpórek, muszę tam wrócić jak będzie sucho. Przypuszczam, że te ściany da się  teraz zjechać bez użycia hampla, ale ja nie jestem taki kozak :). Po 2 zjazdach pojechałem dalej do Lecki przez Wilczak. 
W kierunku Wilczego
W kierunku Wilczego © tmxs

Na samo wilcze dotarłem już bez problemu, oczywiście na zielonym szlaku prowadzącym na górę było trochę błota ale widywałem tu o wiele gorsze warunki nawet w najcieplejszych miesiącach roku. Taki marzec mi się naprawdę podoba.

Wilcze #1
Wilcze #1 © tmxs

Na górze w końcu odpoczynek i posiłek z widokiem na Suchą Górę, Czarny Dział, Brzezankę.  Pozjeżdżałem sobie trochę mikro-ścianki w okolicy przekaźnika, nabrałem sił.

Wilcze #2
Wilcze #2 © tmxs

Powrót standardowo żółtym szlakiem, z genialną końcówką czyli trasą DH w Babicy - ze sporych hopek, które były tam w tamtym roku pozostało już niewiele. Później jeszcze szybkie "hop" przez Grochowiczną i powrót przez Lutoryż, Boguchwałę, Racławówkę. No to sezon wyryp można teraz uznać za otwarty. Prawdziwa jazda, nie jakieś tam asfalty. Trochę się dojechałem, ale Strava pierwszy raz w tym roku wyliczyła ponad 1000m przewyższenia więc to musi boleć!