Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TMX z miasteczka Rzeszów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tmxs.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
36.67 km 30.00 km teren
02:40 h 13.75 km/h:
Podjazdy:838 m

Bieszczady na mokro

Sobota, 20 września 2014 · dodano: 20.09.2014 | Komentarze 12

Jak zobaczyłem prognozę pogody na sobotę to miałem nigdzie nie jechać, na szczęście zmobilizował mnie Seba i pojechaliśmy do Lutowisk. Z parkingu położonego ponad 700 m.n.p.m ruszyliśmy na pasmo Otrytu. Pogoda początkowo była po naszej stronie. Warunki też dobre - poza nielicznymi miejscami w lesie, sucho. Szybko dotarliśmy do punktu widokowego na Lutowiska i pasmo.


Panorama Lutowisk
Panorama Lutowisk

Pasmo Otrytu
Pasmo Otrytu

Butowanie zielonym na pasmo było krótkie acz intensywne. Po dotarciu na pasmo, skręciliśmy odnogą szlaku, żeby zdobyć najwyższy wierzchołek Trohaniec, zwany też Wysokim Wierchem (939 m.n.p.m).

Seba w roli słupka znakowego :)
Seba w roli słupka znakowego :)

Zjazd z Trohańca z powrotem do głównego szlaku, oraz droga do schroniska - Chaty Socjologa - bardzo przyjemne. Przy schronisku sporo ludzi się krząta, chyba uzupełniali zapasy wody.


Chata Socjologa na Otrycie
Chata Socjologa na Otrycie

Schronisko zamieszkują także dwa spore psy, bardzo przyaznie nastawione do turystów. Chociaż na niedożywione nie wyglądają to trochę dokarmiliśmy je resztkami kanapki i herbatnikami. 

Pies KAZAN
Pies KAZAN

... i jego BIJACZ!!!!
... i jego BIJACZ!!!! ;)

KAZAN robił takie smutne oczy, tak żebrał o herbatniki, że myślałem, że z niego jest miękka faja. Wtedy nadeszła grupa turystów prowadząc na smyczy sporego psa rasy Husky. KAZAN pokazał inne oblicze, zaczął szaleć w obronie swojego terytorium. Oba psy zaczęły sobie udowadniać, który ma większego wzbudzając lekki popłoch wśród ludzi, dzieci płakały, kobiety lamentowały. Zabawnie to wyglądało :D. Pojęcia nie mam jaki był finał tej akcji bo ruszyliśmy dalej pasmem. 
Trochę się bałem jak tu będzie ale jest naprawdę fajnie. Początek od schroniska to szeroka, leśna droga, w dalszej części niestety zdezelowana przez wycinkę. Ostatnie 2 km przed przełęczą pod Hulskiem to całkiem przyjemny singiel i parę fajnych momentów. nie ma tu takich atrakcji jak w pasmie Wysokiego Działu ale mogę polecić ten szlak na rower oczywiście w suchych warunkach.
Z przełęczy chciałem zjechać inaczej niż ostatnio, dlatego ruszyliśmy szutrem na zachód. Niestety, koński szlak, który miał nas zaprowadzić nad San w praktyce nie istnieje, musieliśmy zjechać szutrem aż do samego dołu co nas kosztowało jakąś godzinę. W tym czasie pogoda zaczęła się psuć.

Bieszczady w deszczu
Bieszczady w deszczu

Szuter wzdłuż sany do Sękowca jest bardzo przyjemny - rzeka tworzy szerokie zakola, a z dna wystają spore skały. Natrafiliśmy na ruiny starego mostu, który dawno temu prowadził do nieistniejących wsi: Krywego i Tworylnego. Byłem w tych miejscach w czerwcu i wywarły na mnie spore wrażenie. 

Ruiny mostu do Krywego
Ruiny mostu do Krywego

Gdy kampilismy nad Sanem zadzwonił Łukasz z informacją, że w Rzeszowie od dwóch godzin leje jak z cebra. U nas czasem lekko mżyło ale liczyłem, że uda się dokończyć wyrypę. Dotarliśmy do Zatwarnicy, gdzie uzupełniliśmy płyny i wtedy rozpadało się na dobre. Mieliśmy jechać na Dwernik-Kamień, na którym byłem w tamtym roku. Widoki na połoniny oraz zjazd na wschód miały być wisienką na torcie tej wycieczki. Niestety intensywny opad zmusił nas do rezygnacji z tych planów.

Leje więc koniec imprezy
Leje więc koniec imprezy

Utknęliśmy w Zatwarnicy, która jest prawdziwym końcem świata. Ogólnie sytuacja nie za ciekawa - siedzimy w przysklepowej kanciapie, leje i jest zimno, a ja nie miałem żadnej kurtki przeciwdeszczowej. Już myślałem, że będę wracał w kolekcji Jana Niezbędnego jak taki jeden w Beskidzie (hehe ;)), zakupiłem już sobie nawet "jana" na plecak i "jana" na grzbiet. Na szczęście Seba sprytnie zakręcił się po okolicy i załatwił sobie transport do Lutowisk, do auta. Ustaliliśmy, że ja zostaję z rowerami, a on podjedzie samochodem. Zostałem więc sam w kanciapie, przysiadł się do mnie sympatyczny jegomość z Torunia i tak sobie siedzieliśmy sącząc piwo. Po pewnym czasie pojawiała się miejscowa "zakapiorka", ekipa w składzie Waldek, Marian i Andrzej. Bardzo sympatyczni, otwarci ludzie, żywo zainteresowani naszymi rowerami. Pogadaliśmy trochę, wspominali czasy młodości gdy sami byli 'bajkerami' i jeździli na swoich 'ukrainach'. Wg nich koła w tych 'ukrainach' praktycznie nigdy się nie centrowały (może trzeba wysłać jakiś egzemplarz firmie MAVIC???). Wesoło było hehehehe.
Oczywiście gdy Seba wrócił to przestało padać, ale już nie było sensu robić cokolwiek innego poza powrotem do domu. Ruszyliśmy do Rzeszowa, po drodze zatrzymując się przy cerkwi w Smolniku, na tankowanie i żarcie.

Bieszczady parujące
Bieszczady parujące

Cerkiew w Smolniku
Cerkiew w Smolniku

Tymczasem w Sanoku na stacji BP
Tymczasem w Sanoku na stacji BP ...

Znowu się dziś nie najeździłem. Gdyby udało się dziś zdobyć Dwernik to była by to jedna z najlepszych wyryp w tym roku. Mimo wszystko cieszę się, że pokonałem Otryt, bo już 2 lata się tam wybierałem. Coś czuję, że pogoda przedwcześnie zakończy nam tegoroczny sezon wyrypowy.



Dane wyjazdu:
16.36 km 9.00 km teren
01:50 h 8.92 km/h:
Podjazdy:597 m

Korzenie, kamienie, stromizna

Czwartek, 18 września 2014 · dodano: 18.09.2014 | Komentarze 8

Przebywający w Zyndranowej Paweł, przekonał mnie bym ten wolny, słoneczny dzień spędził inaczej. Zamiast klasycznej wyrypy, postanowiliśmy, że pojeździmy trochę po fajnych miejscówkach, kręcąc to na kamerze. Takiej poważnej kamerze, nie jakieś tam trzęsące GoPro. Na miejsce nagrywek wybraliśmy Cergową, bo choć niewysoka to prawdziwa franca. Tu się jeździ raczej ostro. Cergowa góruje nad Duklą niczym prawdziwa świątynia MTB.
Spotkaliśmy się w Zawadce Rymanowskiej i ruszyliśmy żółtym na szczyt. Końcówka przed krzyżem dość mocno ... podchodząca.

Silnik na plecach, +20 km/h do uphilu
Silnik na plecach, +20 km/h do uphilu

Dobrze, że dziś warunki były dość dobre, im wyżej tym bardziej sucho. Na samym szczycie oczywiście dość mocno pizga zimny wiatr no ale to już prawie jesień. Po krótkim odpoczynku zjechaliśmy czerwonym w kierunku Lubatowej aż do momentu gdy przechodzi on w drogę zwózkową. Teraz czekało nas butowanie w górę i nagrywanie co fajniejszych odcinków.

Kino akcji czy raczej kino drogi?
Kino akcji czy raczej kino drogi?

Dobrych miejsc jest sporo - zakręty, ścianka, niewielkie dorpy. Co lepsze zjeżdżaliśmy kilka razy. Paweł, występujący dziś w potrójnej roli: reżysera, aktora oraz operatora nie dawał się nabierać na żadną lipę.

Fragment zjazdu w kierunku Lubatowej
Fragment zjazdu w kierunku Lubatowej

Cergowski singiel
Cergowski singiel

Tak się bawiąc wróciliśmy z powrotem na szczyt. Teraz w planie był zjazd czerwonym do Nowej Wsi. Był to jedyny, nieznany mi szlak na Cergowej. Na emtb.pl pisali, że jest najlepszy, więc ja mówię: sprawdzam! Zaczynamy jechać, na początek nudy, za wierzchołkiem Szczołb było za to trochę widokowych polanych - niestety pełnych kolczastej tarniny. Myślę sobie: co za paździerze ludzie w tych internetach polecają. Na szczęście od połowy zrobiło się już dobrze. Nachylenie wzrosło, a szlak zrobił się bardzo kręty, nawet agrafka była i drop też. Podobało mi się. Potem znowu butowanie, żeby pokręcić na co lepszych odcinkach.

Fragment zjazdu do Nowej Wsi
Fragment zjazdu do Nowej Wsi

W błotnych warunkach ciężko by to było ogarnąć. Po wyjechaniu z lasu, chwila czilu na widokowej polance - niestety obsiadły nas kleszcze. Myślałem, że te mendy-ściwerowjady o tej porze już nie atakują. Chyba ta sytuacja miała wpływ na naszą decyzję, że kończymy na dziś. 

Chyrowa (694 m.n.p.m) oraz kamieniołom na zboczu Kilanowskiej
Chyrowa (694 m.n.p.m) oraz kamieniołom na zboczu Kilanowskiej

Pozostał powrót asfaltem do Zawadki. Po spakowaniu się, postanowiłem jeszcze odwiedzić Pawła w Zyndranowej - pełni tam dyżur w chatce studenckiej PTTK w ramach kursu na przewodnika beskidzkiego. Klimatyczne miejsce. Mógłbym tam mieszkać, nawet pomimo tego, że nie ma internetu, bieżącej wody, a w nocy budzą jelenie na rykowisku.

Wesoła chatka w Zyndranowej hehehe :)
Wesoła chatka w Zyndranowej hehehe :)

Dziś niestety musiałem szybko opuścić to miejsce bowiem  strzegą go 2 białe tygrysy (jeden widoczny na focie), składa się tam ofiary ze zwierząt rogatych oraz co gorsza, o zgrozo! - spożywa się tam alkohol! Powyższe zdjęcie jest celowo nie ostre by nie ujawniać wszystkich ciemnych rytuałów się tam dziejących. Gdy będziecie w pobliżu to uważajcie na to siedlisko rozpusty! (Oczywiście żartuję - polecam tą miejscówę szukającym taniego noclegu oraz świętego spokoju).

Co do nagrywek - przejrzałem pobieżnie materiał i drugiego ENDURO ME, to my nie zrobimy. Pro-rajder ze mnie żaden, raczej zwykły, biurowy janusz co ma zajawkę na mtb. Cała nadzieja w Pawele, że coś z tego ukręci.
Przejechaliśmy dziś tyle co nic ale było to mtb takie jak lubie. Nie jakieś drogi zwózkowe i szutry, a  Korzeń, Kamień i Stromizna. Jako, że kleiliśmy co ciekawsze fragmenty po kilka razy to ilość adrenaliny była na poziomie porządnej, klasycznej wyrypy. Rano byłem zamulony, bez ochoty do jazdy bo po urlopie powietrze ze mnie trochę zeszło. Teraz za to mam ochotę mocno się 'upodlić' w ten weekend.

FILM:




Dane wyjazdu:
26.93 km 6.00 km teren
01:30 h 17.95 km/h:
Podjazdy: m

Tak sobie

Sobota, 13 września 2014 · dodano: 13.09.2014 | Komentarze 4

Nie miałem dziś kompletnie czasu na jazdę. Pojechałem na Słocinę, zobaczyć zniszczenia po burzy - masakra, jedna z lepszych rzeszowskich miejscówek ucierpiała bardzo mocno. Potem pojechałem na Łany, miałem jechać na Białą ale zadzwonił telefon, skończył mi się czas i wróciłem do domu.

Odbębniłem ostatni zaległy edit - z wycieczki po zachodnim Beskidzie Niskim. Wczoraj przez godzinę czyściłem napęd z tego błota i smarowałem wszystko, myśląc, że nie doceniłem tego niezwykle wyrafinowanego melanżu. Było błoto, było go dużo ale te przejezdne odcinki zjazdów to naprawdę kleiliśmy jak w transie. Pisałem wtedy, że mam dość ale teraz przyznaję, że pojechał bym to jeszcze raz.




Dane wyjazdu:
19.90 km 0.00 km teren
01:05 h 18.37 km/h:
Podjazdy: m

Tak jakoś zwyczajnie

Czwartek, 11 września 2014 · dodano: 11.09.2014 | Komentarze 4

Jak zwykle dopadł mnie pourlopowy kryzys i nie chce mi się jeździć w nocy. Ta przerwa trwała jednak zbyt długo więc dziś wyskoczyłem trochę rozprostować nogi.

Stworzyłem w bólach kolejny edit, tym razem z jazdy po Górach Iwielskich. Specjalnie dla miłośników fabuły w tym odcinku w roli głównej wystąpiły wiatraki, a w rolach drugoplanowych: Mietek na Ursusie i Waldek na Simsonku ;).




Dane wyjazdu:
19.59 km 0.00 km teren
00:48 h 24.49 km/h:
Podjazdy: m

Mroczny DJ powraca

Niedziela, 7 września 2014 · dodano: 07.09.2014 | Komentarze 4

Czas nadrabiać zaległości z żenua-editami. Zaczynam od Bieszczadów i Pasma Wysokiego działu. Pojechał bym to jeszcze raz!





Dane wyjazdu:
62.92 km 38.00 km teren
06:00 h 10.49 km/h:
Podjazdy:1671 m

Syty melo na zakończenie 2014 MTB URLOP tour

Piątek, 5 września 2014 · dodano: 06.09.2014 | Komentarze 4

Stało się - mój tegoroczny urlop dobiega końca, dziś miałem ostatni dzień na całodniowy mtb-melanż, więc postanowiłem się konkretnie upodlić. W tym celu razem z Łukaszem pojechaliśmy w okolice Gorlic by zwiedzić nieznaną mi zachodnią, małopolską część Beskidu Niskiego. Wystartowaliśmy niebieskim szlakiem z miejscowości o wdzięcznej nazwie Siary. Dzień wcześniej Łukasz pytał mnie jakie opony ma zabrać to poleciłem mu takie z największym klockiem. I faktycznie - warun dziś cały dzień był dość ciężki. Zdobywając wzgórza Obocz (627 m.n.p.m) oraz Huszcza (581 m.n.p.m) dotarliśmy w okolice Przełęczy Owaczarskiej skąd widać nasz pierwszy dziś, konkretny cel - pasmo Magury Małastowskiej.

Pasmo Magury Małastowskiej
Pasmo Magury Małastowskiej

Końcówka niebieskiego szlaku, przed najwyższym punktem pasma (813 m.n.p.m) jest bardzo stroma i kręta - dodaję ją do długiej listy odcinków 'DO ZJECHANIA'. Z Magury ruszyliśmy czarnym szlakiem na południe. Ciężka jazda po błotnistej drodze zwózkowej. Po jakimś czasie przeskoczyliśmy na zielony szlak - tu było jeszcze gorzej, nie dość, że błoto to jeszcze płasko. Gehenna.

Szkoda słów na taki warun
Szkoda słów na taki warun

Dobrze, że błoto było z tych nie przylepiających się do opony. Porzuciliśmy szybko to bagno i do Smerkowca zjechaliśmy szutrem. Miejscowość to taki mały dziki zachód - pasą się stada krów, koni, jacyś szaleni ludzie i jeden sklep w promieniu wielu kilometrów. Spod niego widać już nasz kolejny cel - Rotundę.

Nasz kolejny cel - Rotunda (771 m.n.p.m)
Nasz kolejny cel - Rotunda (771 m.n.p.m)

Wygląda niepozornie ale spodziewałem się po niej wiele. Asfaltem dotarliśmy do Regietowa, gdzie wskoczyliśmy na Główny Szlak Beskidzki i zaczęliśmy wspinaczkę. Podejście od zachodu jest strome. Nie tak jak papieski na Chryszczatą, ale jest ostro. Kolejny odcinek wędruję na listę "DO ZJECHANIA". Przed samym szczytem mieliśmy małą przerwę bowiem Łukaszowi zepsuły się ... buty SPD. Jak wiadomo SPD to taka mała dewiacja, którą toleruję ale nie chcę w niej uczestniczyć ;), więc od dziś mam kolejny argument przeciw temu systemowi. W rowerze jest tyle do naprawiania, że jak miał bym ogarniać jeszcze buty to chyba bym się zajechał ;). Na szczycie Rotundy znajduje się cmentarz żołnierzy niemieckich z I wojny światowej.


Cmentarz na Rotundzie #1
Cmentarz na Rotundzie #1


Cmentarz na Rotundzie #2
Cmentarz na Rotundzie #2

Zjazd z Rotundy do Zdyni, na wschód był długi ale łagodny - jedynym problemem były spore ilości błota. Trochę nuda, ale ja się nie znam, bowiem cierpię na fetysz stromizny. Wielbicielom mocnych wrażeń polecam zjazd w kierunku zachodnim. Co ciekawe - na zjeździe minęliśmy grupę pieszych turystów, których w poniedziałek spotkałem na Jawornem. Pogrążeni w treking-melanżu mają za cel przejść cały Główny Szlak Beskidzki - dobra misja.

Rotunda od wschodu
Rotunda od wschodu

Kolejny etap to jazda asfaltem do Przełęczy Małastowskiej z ładnymi widokami na okolicę. Z przełęczy, szlakiem obok schroniska powróciliśmy na szczyt Magury i zaczęliśmy zjazd pasmem, szlakiem zielonym. Początek szlaku nadaje się jedynie na jazdę traktorem - ślady zwózki drewna i błoto po osie. Dalej jest już trochę lepiej, parę fajnych momentów ale ogólnie szlak dość lajtowy i ogromne ilości błota. Na przełęczy Żdżar byliśmy już konkretnie ufajdani. Dziś było więcej błota nawet niż ostatnio w Komańczy.

Łukasza za to błoto się nie ima
Łukasza i jego zastępczego roweru błoto imało się jakby mniej

Zamieniliśmy szlak na żółty i zaczęliśmy powrót w stronę samochodu. Przed Siarami trafiły się jeszcze fajne, techniczne sekcje po kamieniach oraz różana alejka, gdzie olbrzymi kolec przebił mi przednią dętkę. Po wyjęciu kolca powietrze zaczęło uciekać, na szczęście jakimś cudem udało się dojechać do samochodu. Trochę widoków na koniec:

Obocz (627 m.n.p.m)
Obocz (627 m.n.p.m)

A to już wszystko za nami
A to już wszystko za nami

Na bank - lepiej było by jechać dzisiejszą trasę w przeciwnym kierunku.
No i to by było na tyle. Trochę nawet pojechałem na tym urlopie. Jestem zadowolony. Ze strat w sprzęcie to tylko przebita dętka oraz dojechane do samego końca tylne klocki hamulcowe. Całkiem niezły bilans jak na 5 wyjazdów w ciężkich warunkach. Teraz czeka mnie przerwa w wyrypach, będzie okazja na złapanie oddechu. W sumie to nawet dobrze bo jestem trochę zmęczony, nie MTB ale tym cholernym błotem.

Video:



Dane wyjazdu:
35.82 km 19.00 km teren
03:10 h 11.31 km/h:
Podjazdy:845 m

Nisko w Beskidzie Niskim

Czwartek, 4 września 2014 · dodano: 04.09.2014 | Komentarze 4

Musiałem dziś pojechać w okolice Krosna, więc pomyślałem: wezmę rower, zajadę do Dukli i zobaczymy co się stanie. Po cichu miałem nadzieję na realizację niedoszłego planu A sprzed tygodnia ale też nie chciałem za bardzo się utyrać bo na piątek zaplanowałem syty MTB-melanż. Żółty szlak szybko zweryfikował moje nadzieje - pod względem błota tutaj nie zmieniło się prawie nic, nadal jest masakra. To ciekawe bo przecież w poniedziałek, w Bieszczadach mieliśmy warunki bardzo dobre. Mimo tego szybko dotarłem do Głównego Szlaku Beskidzkiego i zacząłem nim jechać na wschód, w kierunku pustelni św. Jana z Dukli. Ten odcinek GSB jest ciekawy bowiem to klasyczny i długi trawers - biegnie wzdłuż stromego zbocza Kamiennej Góry.

Zwykła, szara rzeczywistość GieEsBe
Zwykła, szara rzeczywistość GieEsBe

Jakoś rzadko mam okazję jeździć tak długie trawersy. Sporo korzeni i kamieni - naprawdę fajny, techniczny kawałek mimo sporej ilości błota. Dojechałem do pustelni, znajduje się tu teraz kaplica, której poddasze jest schronieniem dla jakichś, zagrożonych wyginięciem gatunków nietoperzy.


Kaplica Św Jana z Dukli
Kaplica Św Jana z Dukli

Pogadałem chwile z mnichem i ruszyłem dalej. Można stąd zjechać asfaltem do drogi krajowej ale gdzież ja bym się tak skalał. Ruszyłem dalej czerwonym szlakiem, licząc na jakiś cud. Niestety na tym odcinku było jeszcze więcej błota, a że był miejscami nawet stromy więc kilka razy pędziłem w dół driftem nie mogąc się zatrzymać. 


Owinęła się franca beskidzkim błotem
Owinęła się franca beskidzkim błotem

Po tym zjeździe miałem już dość takiej zabawy, poza tym kończył mi się czas, więc pojeździłem jeszcze trochę po Zawadce Rymanowskiej i przez Lubatową wróciłem do Dukli.

Piotruś i Ostra
Piotruś i Ostra

Cergowa od południa
Cergowa od południa

Zdjęć Cergowej nigdy za wiele
Zdjęć Cergowej nigdy za wiele

W Dukli przejeżdżając obok muzeum zauważyłem eksponat, którego nie widziałem będąc tu ostatnio.

Nie wiem co to ale fajne jest
Nie wiem co to ale fajne jest

I to by było na tyle - po intensywnym poniedziałku, dziś lajtowa, krajoznawcza wycieczka.




Dane wyjazdu:
8.50 km 3.00 km teren
00:26 h 19.62 km/h:
Podjazdy: m
Rower:

Na grzyby

Środa, 3 września 2014 · dodano: 03.09.2014 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
46.64 km 30.00 km teren
04:03 h 11.52 km/h:
Podjazdy:1467 m

Dobrze wpaść ... na żubra?

Poniedziałek, 1 września 2014 · dodano: 01.09.2014 | Komentarze 12

znowu miałem 2 weekendy 'weselne' pod rząd. Moja psychika ucierpiała i wymagała odmulenia, a na to najlepsza jest hardkorowa trasa po Bieszczadach. Pogadałem więc z Pawłem na temat  co mniej więcej chcę pojechać i on, jako znający teren zaproponował trasę. Jak zobaczyłem wariant 'maksimum' to żałowałem, że mój rower nie ma uchwytu na ... wiaderko. Nie wiem nic o teorii progów tlenowych ale wiem, że zaproponowana trasa musiała by być pojechana na progu PORZYGU :). Kosmiczne wartości dystansu i przewyższeń. Na drodze śmierdzącego kompromisu ustaliliśmy, że jedziemy z tej trasy ile się da. I tak oto w okolicy 9 rano ruszyliśmy szutrem z parkingu w Bystrem koło Baligrodu. Skoro trasę planował Paweł to wiadomo, że atrakcje turystyczne będą co 500 metrów.

Kamieniołom w Bystrem
Kamieniołom w Bystrem

Rezerwat Gołoborze
Rezerwat Gołoborze

Dodatkowo jakieś sztolnie, kryształy górskie i cudowne źródełka. Ale to tylko wstęp. Naszym prawdziwym celem było dziś przejechanie pasma Wysokiego Działu. Aby to zrobić musieliśmy się dostać na najbardziej zachodni wierzchołek pasma - Chryszczatą (997 m.n.p.m). Na początek parę km pięliśmy się szutrem, aż dotarliśmy do Jeziorka Bobrowego.

Jeziorko Boborowe i Chryszczata
Jeziorko Boborowe i Chryszczata

Paweł powiedział, że Bieszczady są teraz dość mocno dofinansowane. Między innymi gmina Baligród wzięła grubą kasę. W związku z tym góry urbanizują się, powstaje infra turystyczna, nowe szlaki. Faktycznie - wiat, parkingów itp, tu teraz na bogato. Mam nadzieję, że z tym nie przesadzą, bo głównym atutem tych gór jest właśnie ich nieokiełznana dzikość. 
Ostatnie 2km na szczyt Chryszczatej chcieliśmy pokonać stromym szlakiem papieskim. Oczywiście oznaczało to wypych ale szlak był całkiem spoko, z potencjałem na dobry zjazd. Niestety tylko do połowy. To co było dalej mogę określić jedynie jako kompletną masakrę - szlak zaczął piąć się po prawie pionowej ścianie. Klatka z filmu:

To już coś więcej niż wpych ... to wspinaczka
To już coś więcej niż wpych ... to wspinaczka

Tu aż się prosi o łańcuchy :D. Jako, że ich nie było to trzymaliśmy się korzeni. W pewnym momencie wisiałem na nich jak jakiś Tarzan na lianach, a Paweł wciągał mój rower na górę. Patologia. Szkoda słów. Nie polecam na rower.
Wylezienie na Chryszczatą kosztowało nas wiele ale udało się. Byłem na tej górze w czerwcu. Od tego czasu zdążyli tam wybudować zadaszoną wiatę - kolejny znak wspomnianej powyżej 'urbanizacji' Bieszczad. Trochę odpoczęliśmy i zaczęliśmy jechać czerwonym szlakiem na wschód, w kierunku Przełęczy Żebrak. Jedziemy, jest spid&stajl, jest floł! Nagle Paweł się zatrzymuje. Myślę: gość zwariował, ale patrzę w prawo i widzę jak 50 metrów dalej przypatrują się nam jakieś wielkie, kudłate stworzenia. Pierwsza myśl: niedźwiedzica z młodymi, mamy pozamiatane! Nogi z waty, tętno 220. Potem dotarło do mnie, że to stado żubrów. Nie bardzo wiedzieliśmy co robić, żubry chyba też nie, zaczęły powoli biec w przeciwnym kierunku. Pierwszy ocknął się Paweł i zdążył zrobić parę zdjęć. Co prawda na max zoomie ale dobre i to:

Żubry #1
Żubry #1

Żubry #2
Żubry #2

Potężne zwierzęta, robią dużo hałasu biegnąc przez las. Wolał bym nie znaleźć się nigdy na drodze szarżującego stada :D. Poza żubrami udało nam się znaleźć cmentarz z I wojny światowej. W tych czasach przebiegał tu front rosyjsko-austryjackich i toczyły tu się ciężkie walki.

Cmentarze z I wojny światowej
Cmentarze z I wojny światowej

Szlak na Żebrak ogólnie jest rewelacyjnym interwałem. Wspinaczka na kolejny wierzchołek pasma - Jaworne (992 m.n.p.m) to genialny singiel. Dalszy ciąg tej świetnej jazdy to Wołosań (1071 m.n.p.m) - najwyższy punkt dzisiaj. Ta idylla trwa nadal, przerywana czasem przez błotniste, rozchodzone przez zwierzęta kopytne fragmenty. Dodatkowo niewielka usterka w rowerze Pawła - standardowo: blaszka w hamulcu Avida.

Serwis hamulców Avida
Serwis hamulców Avida, a w tle singiel

Zwyczajnie Paweł usunął blaszkę i jechał dalej bez niej i to bez żadnych problemów. Wygląda na to, że ten najbardziej awaryjny element jest całkowicie zbędny! Ciekawe czy w moich Codach też by się tak dało. 
Wróćmy do szlaku - oczywiście po drodze zdarzyło się trochę widokowych polanek:

Hyrlata (1103 m.n.p.m) i Matragona (990 m.n.p.m)
Hyrlata (1103 m.n.p.m) i Matragona (990 m.n.p.m)

Pasmo Łopiennika i Bieszczady Wysokie
Pasmo Łopiennika i Bieszczady Wysokie


Po genialnym zjeździe z Sasowa (1010 m.n.pm.) padło mi GoPro, ale jakoś wtedy nie żałowałem bo nagrałem tyle miodnego singla, że starczyło by na 15 editów. Niestety to był błąd! Najlepsze zjazdy były dopiero przed nami! Z Osina (963 m.n.p.m) to chyba najbardziej hardkorowy zjazd jaki jechałem w tym roku - długi, kręty, stromy, pełen korzeni i kamieni. Ze 2 razy myślałem, że wyglebię. Z Hona (820 m.n.p.m) też spoko. Ostatni odcinek to zjazd starą trasą wyciągu narciarskiego. Początek to konkretna ściana. O ile na paśmie było sucho, to tu, na północnym stoku było bardzo dużo błota, ślisko i mało przyczepności. W połowie ściany wjechałem w krzaki :D. Na dole, przy Bacówce cieszyłem się, że jestem w jednym kawałku :). 
W Cisnej zjedliśmy obiad, tym razem slow food - pomidorowa z pierogami. Podjęliśmy też decyzję, że to tyle na dziś. Zrobiło się późno i burzowo. Pozostał powrót do auta asfaltem, przez serpentyny.
Na koniec chciałem powiedzieć, że szlak przez pasmo Wysokiego Działu powinien zostać wpisany do rejestru Narodowego Dziedzictwa MTB. To jest absolutny klasyk. Chciał bym mieć to pasmo pod domem :D. Mam nadzieję, że pojadę to jeszcze nie raz. Być może spróbuję w drugą stronę - choć wtedy są dłuższe wypychy i mniej strome zjazdy. To była najlepsza wyrypa w tym roku - w końcu coś naprawdę godnego urlopu :).

Video:


Dane wyjazdu:
42.63 km 22.00 km teren
03:38 h 11.73 km/h:
Podjazdy:1032 m

Plan B

Piątek, 29 sierpnia 2014 · dodano: 29.08.2014 | Komentarze 9

Nie przepadam za jazdą dzień po dniu, musiałem więc wczoraj przyjąć końskie dawki koksu, żeby dziś mi się chciało kręcić :). Wyruszyłem do Dukli. Pogoda sprawiła, że musiałem przygotować sobie 2 plany: hardkor (A) i lajt (B). Oczywiście priorytetem był 'hardkor' ale o tym co dziś pojadę zadecydować miał pierwszy podjazd: żółty szlak dochodzący do Głównego Szlaku Beskidzkiego w okolicy Chyrowej (694 m.n.p.m). Podjazd wiedzie północnym zboczem wzgórza, jak tu będzie dało się jechać to od południowej strony będzie wypas. Niestety - warunki fatalne, gorsze niż tydzień temu na paśmie granicznym i to tej gorszej części tamtej trasy. W tamtym roku podjechałem tu wszystko, dziś musiałem kilka razy zsiadać z roweru bo nawet wypych sprawiał problemy. Dotarłem do GSB, popatrzyłem na siebie i na rower i stwierdziłem, że to nie ma sensu. Stromizny Cergowej, czy Piotrusia dziś mogły okazać się nie do zdobycia. Nawet jeśli dał bym radę to zwyczajnie szkoda takich tras na taki warun. Rozpocząłem więc realizację planu B, czyli lajt. Błotnisty zjazd do wsi Chyrowa utwierdził mnie tylko w tej decyzji. To, że ufajdałem się po szyję i pobrudziłem moje bielutkie lakierki to nic - gorzej, że napęd zapchał się, łańcuch zaciągał, a przerzutki nie wskakiwały! Poradziłem sobie z tym przy pomocy wody z pobliskiego brodu.

A na Chyrowej, jak zawsze o tej porze pasą się owce
A na Chyrowej, jak zawsze o tej porze pasą się owce

Ruszyłem szosą w dół. W Iwli przekraczając drogę Dukla-Żmigród opuściłem Beskid Niski i wjechałem w tzw. Góry Iwelskie.  Do Frankowa (534 m.n.p.m), najwyższego szczytu tych "gór" przymierzałem się już kilkukrotnie, dziś w końcu nadarzyła się okazja. Szczyt łatwodostępny, na górę widzie suchutka asfalto-szutrurówka. Pagór z dołu wygląda bardzo niepozornie, a okazał się jednym z najlepszych punktów widokowych jaki odwiedziłem. Widać stąd: Cergową , Piotrusia, Chyrową, Polanę, punkt widokowy na Grzywackiej Górze, a nawet Ostrą Skibce (najwyższy punkt Pasma Bukowicy). Na północ widać dobrze Liwoczpasmo BrzankiKrólewską Górępasmo Jazowejpasmo Klonowej Góry i oczywiście Suchą z Prządkami. Jedno wielkie podsumowanie sporej liczby miejscówek z ostatnich 3 lat mojego rowerowania. Tyle wspomnień, tyle melanży! :D

Panoramka z Frankowa
Panoramka z Frankowa

Polana (651 m.n.p.m)
Polana (651 m.n.p.m)

Punkt widokowy na Grzywackiej Górze
Punkt widokowy na Grzywackiej Górze

Poza widokami znajduje się tu pomnik żołnierzy radzieckich poległych w czasie tzw operacji dukielsko-preszowskiej. To były mroczne czasy, a Franków nazywał się wtedy Wzgórze 534. Podczas operacji zginęło około 80 tyś Rosjan, 6.5 tysiąca Czechów i Słowaków i 70 tyś Niemców - w niewiele ponad miesiąc. Od tego czasu dolina w okolicy Chyrowej nosi nazwę Doliny Śmierci.

W oddali Liwocz
W oddali Liwocz

W oddali wiatraki - ferma w Łękach Dukielskich
W oddali wiatraki - ferma w Łękach Dukielskich

Odpocząłem, porobiłem foty, naoliwiłem łańcuch, zażyłem koks i ruszyłem w stronę fermy wiatrowej. Przełęcz Dukielska nieopodal Barwinka, jest najniżej położoną przełęczą w głównym grzbiecie Karpat. Innymi słowy: wieje tu jak cholera. Nie bez powodu pobliska miejscowość nosi nazwę Wietrzno. Doskonałe warunki do produkcji 'zielonej' energii. Wiatraki to naprawdę potężne konstrukcje, obserwacja 'śmigieł' z bliska może przyprawić o chorobę morską :D.

Wiatraki #1
Wiatraki #1

Wiatraki #2
Wiatraki #2

Krosno, w tle Sucha Góra
Krosno, w tle Sucha Góra

Kolejna ferma wiatrowa w okolicy Rumanowa
Kolejna ferma wiatrowa w okolicy Rymanowa

Postanowiłem dodatkowo odwiedzić miejscówkę pokazaną w Enduro Me - wzgórze Grodzisko (426 m.n.p.m). Znajdują się tam wały pradawnych grodzisk obronnych między którymi wije się fajny singiel. Ogólnie na całym wzgórzu czuć .. gazem :D. W tym rejonie, w 1854 roku wybudowano pierwszy szyb naftowy na świecie. Sporo tu nadal różnych instalacji i stref zagrożenia wybuchem :D. Aktualnie jest tu Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowniczego im. Ignacego Łukasiewicza. Zwiedzanie odpuściłem bo byłem głodny, a nie lubię zwiedzać z pustym żołądkiem :). Nie wziąłem nic do jedzenia bowiem pierwotny plan zakładał, że szybko znajdę się w centrum Dukli gdzie dokonam zakupu sporej ilości aromatycznej kiełbasy. Plan B tego nie uwzględnił :).

Tak niepozornie wygląda Grodzisko
Tak niepozornie wygląda Grodzisko

No ale wróćmy do jazdy - znalazłem filmowy singiel. Jest super ale trochę krótki - chyba, że nie znalazłem wszystkiego. Znajduje się na południowym zboczu więc był nawet suchy. Jazda po nim wymaga trochę wprawy - dokonałem 3 przejazdów, całkiem przyjemna dawka mtb. Ogólnie sporo tu ścieżek, pojeździł bym ale byłem już mega głodny i na resztce wody. Pozostał powrót do Dukli przez Wietrzno oraz Zboiska (zawsze mi się chce śmiać z tej nazwy).

Sarny hodowlane Zboiska :)
Sarny hodowlane Zboiska :)

Po niepowodzeniu planu A byłem trochę zdołowany ale nawet spoko wyrypa mi wyszła. Aż sam się zdziwiłem. Dodatkowo 1000 w pionie więc ok. No i tak oto kończy się sierpień.

Video: